Się człowiek dowiaduje...
T. Kalita chyba słusznie porównał obecną sytuację w Polsce do wyborów brzeskich
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_w_Polsce_w_1930_roku
.. choć by tu, na konkurencyjnym portalu:
http://lewica24.pl/ludzie-i-polityka/czarnacka/5481-czarnacka-felieton-dobrze-temperowany.html
Neo Liberalny Nóż Poprawności Politycznej w Plecach Lewicy.
Krótko i węzłowato:
Dzisiaj pierwsze skojarzenie z lewicą to:
Prawa Mniejszości & Wrogość do Państwa Narodowego.
----------------------
Kropka i nic więcej.
To wszystko prawda ale proszę pamiętać że wybory mają wygrywać wyborcy.
Dlatego potrzebny jest krótki i zwarty program lewicy z hierarchią celów których uszeregowanie odpowiada potrzebom większości społeczeństwa.
Coś na kształt 10 punktowego programu na jednej stronie ale to powinni przygotować socjolodzy i specjaliści od piaru
bonum commune
...politycznej wyborców.
Dla wielu z nas oddanie głosu na konkretnego kandydata ma bardziej charakter nagrody ( za coś: za wygląd, umiarkowany lub nie sposób bycia, za cokolwiek) ale nie z powodu proponowanych społeczeństwu projektów politycznych.
Nie rozumiemy najczęściej związku między wyborami a sytuacją społeczno-polityczna kraju.
A jeśli nie rozumiemy, to szukamy autorytetu, który wskaże nam kandydata - i nie oszukujmy się, dla większości Polaków tym niezachwianym autorytetem jest Kościół Katolicki.
A on z definicji jest konserwatywny, więc wynik nie może być inny.
Kościół to trudny przeciwnik - nie można go zaatakować frontalnie, bo zaraz zasłania się Panem Bogiem ( z tchórzostwa, ale skutecznie). A dla tzw. zwykłych ludzi nie do pomyślenia jest sprzeciwienie się woli bożej.
Kościół jest depozytariuszem ostatecznej mądrości i w starciu z nim jakiekolwiek argumenty są bez szans nawet na rozpatrzenie.
I dlatego właśnie SLD od samego początku stara się nie wchodzić w konflikty z Kościołem.
Było to do zrozumienia przy okazji referendum w sprawie przystąpienia do UE, ale potem należało wykazać większą stanowczość. Być może zachęciłoby to pozostałą połowę społeczeństwa do pójścia do urn. Trzeba zaryzykować, nie tak głupio jak Ruch Palikota ale stanowczo i bez specjalnego rozgłosu.
Ale jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik, o którym nie wspomina Autor - jest nim powszechne przekonanie, że SLD jest partią prorosyjską a to przy obecnej antyrosyjskiej histerii pozbawia SLD wielu głosów, bo nikt nie chce popierać partii, która sprzyja prawdopodobnemu
( wg propagandy) agresorowi.
Więc bardzo źle wróżę SLD także w wyborach parlamentarnych!
A gdzie ci państwo mieszkają?
co jeszcze oznaczają lub oznaczały terminy w rodzaju "lewica" i "prawica"
wiele osób słabo kojarzy, jakie idee za tym stoją, więc na wszelki wypadek kojarzy "prawicę" jako idee "prawa ... i sprawiedliwości", "prawdy" reprezentowanej przez teorie spiskowe, "prawości" jako uczciwości i niekorzystania np. z usług prostytutek. Na tej zasadzie "lewicy" przypisuje się "lewe interesy", rozumiane np. jako negocjacje na linii Rywin - ludzie SLD, "lewe dochody" z tego wynikające, "lewiznę" czyli np. zdradę żony, korzystanie z usług prostytutek czy homoseksualizm, który to termin jest coraz częściej zastępowany coraz bardziej wieloznacznym i wszystko obejmującym terminem "lewactwo".
Jest to efekt "wiedzy" internetowej, w którym królują prawicowe trolle, efekt upadku czytelnictwa, a także i tego, że partie prawicowe dodają sobie konkretne przydomki w rodzaju "naród", "prawda", "uczciwość", "sprawiedliwość", "prawo", "obywatele" i tym podobne
Największa partia lewicowa używa tymczasem bardzo ogólnego terminu "sojusz lewicy demokratycznej". A więc co to ma dla wyborcy znaczyć ? Robotnicy za robotniczą partię będą mieć w większości PiS, ze względu na jego związki z Solidarnością, nawet jeśli jego polityka z tą realną solidarnością nic wspólnego nie będzie miała.
Zapomniano o przydomkach lub przymiotnikach np. "robotnicza", "pracownicza", "praca", "bezrobocie" i tym podobnych. Bez tego np SLD wiecznie będzie sojuszem coraz starszej generacji wiecznych urzędników-działaczy i tych z ich dzieci, które nie przejdą do innych partii.
Gdy nie ma partii odwołującej się do pracy, pracowników czy robotników, to głosy owych pracowników czy robotników przechodzą na takich, co krzyczą jedynie "naród". Realna lub zmyślona krzywda narodu jest zaś utożsamiana przez tych na dole, co jeszcze głosują, jako krzywda ich samych. Nie można jednak zapominać o działaniach. nazwa to jedno, ale działania takiej partii powinny je potwierdzać
Czyż może być inaczej?
Proszę się zastanowić. Dzisiejsze partie mają wprawdzie jakieś różnice w swoich programach, ale nawet jeśli coś wygląda obiecująco chociaż zwykle jest ogólnikowo przedstawiane to i tak wiadomo, że realizacja jeśli w ogóle będzie to taka *jak przeciwnik pozwoli”*, czyli *jak Bóg da*.
Jednym słowem rządzenie nowo powołanej do rządów partii obojętnie jakiej będzie zgodne z obowiązującym neoliberalnym modelem rządzenia. Poza smyczą owego ograniczenia znajduje się obszar niedostępny dla polityki. Czyli podobnie jak u Forda z jego modelem T, każdy może sobie wybrać jaki kolor samochodu chce pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. To jak mają wybierać wyborcy ? Spora część mówi: To ja chrzanię taki interes. Reszta wybiera według nieistotnych cech jak aparycja, wymowa, sposób bycia, popularność (obecność na ekranie TV), deklarowana ideologia, obietnice, lub wybierają tzw mniejsze zło. Doprawdy wygląda na to, że czasy wyboru już minęły, było to przed 1989 w kazdym razie, a dzisiaj to już jak u Forda więc i pretensje do Pana Boga (Kościoła) pomogą tyle co umarłemu kadzidło.
Doskonale to wiedzą politycy każdej strony sceny politycznej więc walka toczy się nie o możliwości uzdrowienia czegoś w państwie lecz o posady, wpływy, czasami o popularność, która może zaowocować w przyszłości np. wyższym stołkiem. Naturalnie wszystko musi się odbywać pod szyldem tzw demokracji, ale ta demokracja to owe wybory właśnie i możliwość pyskowania na władzę. To ostatnie jednak nie ma praktycznie żadnego znaczenia wobec siły mediów stojącej na straży tego systemu. Wystarczy więc doprowadzać co jakiś czas bydło wyborcze (wg polityków) do urn kłaniając się owemu bydłu w pas (lub nawet klękając :) w okresie wyborczym, oraz trzymać je z daleka od świadomości społeczno politycznej, napuszczając poszczególne grupy społeczne na siebie, tak żeby nie przyszła im do głowy jakaś istotna zmiana do wprowadzenia siłowo.
W tej sytuacji prędzej czy później zrodzi się nacjonalizm z faszystowskim rysem i pojawią się nowi neo, którzy hasłami radykalnymi (oni już byli, głosujcie na nas, my naród wyrzucimy skorumpowanych polityków na zbity pysk i weźmiemy sprawy Polaków w swoje ręce i uzdrowimy chorą demokrację) mogą zdobyć nawet dużą większość.
Ludziom na pewno brakuje świadomości społeczno politycznej, ale rośnie świadomość niemocy politycznej obecnej władzy, bo już większość doświadcza *dobrodziejstw* braku pracy, niskich płac, rozłąki z najbliższymi, wysokiej przestępczości, braku mieszkań i braku perspektyw rozwojowych. Rośnie świadomość, że w takim układzie politycznym nic istotnego w kierunku poprawy sytuacji większości społeczeństwa stać się nie może.
A jeśli w ogóle coś się dzisiaj poprawi to kosztem wzrostu zadłuzenia, które zaciąży nieznośnym ciężarem następnym pokoleniom.
Dlatego rosną w cenie walory pozamerytoryczne. Rzeczywistość staje się groteską.
To jednak chyba nie w nazwie czy hasłach rzecz, bo przecież partia o nazwie Unia Pracy istnieje, ale jej poparcie społeczne jest bliskie jedynki. Rzecz w tym, że nikt nie chce i nie może wyskoczyć poza poprawność polityczną zgodną z modelem neoliberalnego kapitalizmu. Była też lub może jeszcze jest PPP i co ? A jaki jest stopień uzwiązkowienia w przedsiębiorstwach ? Ludzie czekają na kapitalistyczną mannę z nieba ? To niech sobie czekają. Politycy jakoś się wyżywią :).
Masz, niestety, sporo racji. Czekają :(
Co z tego, że Unia Pracy istnieje, skoro zawsze jest schowana pod ogólnikowy sojusz z SLD. Zawsze niemal jest koalicja SLD-UP, przy czym pierwszy człon większości ludzi coś mówi, drugi zaś nie. Może rozwiązaniem jest rozwód Unii Pracy z SLD, ale nad tym muszą się zastanowić sami jej działacze.
Oprócz nazwy, chodzi też o działania, o których wspomniałem ogólnie na dole ostatniej mojej wypowiedzi. Barykady na drogach, wzięcie przykładu z doświadczenia historycznego Samoobrony czy z kijowskiego Majdanu, okupacje urzędów pracy, aby mobilizować bezrobotnych i "poznać się" z nimi, z ich problemami. To trudne, ale można tak zrobić. To ryzykowne, ale nie ma zysku bez ryzyka. To nie indywidualne, przez to niezgodne z dzisiejszym duchem czasów, no ale czas może uruchomić kolektyw. Może już dość rozprawiania o indywidualnych wolnościach, skoro bez chleba niewiele one znaczą. Może czas kłaść nacisk na wspólne cele oraz na obowiązki. Obowiązki podważania zastanych problemów i organizowania się w celu ich rozwiązania - albo siłami własnymi - albo poprzez naciski na władze rządowe i samorządowe.
SLD przez wiele ostatnich miesięcy swoją postawą wobec PO udowadniało, że program , wartości lewicowe nie są w ich zainteresowaniu. Pragmatyzm przytulania się do przyszłego koalicjanta został ukarany przez elektorat , a w zasadzie braku elektoratu przy urnach. Bo po cholerę glosować na partię bez programowych ambicji, aktywność swoja sytuując w załapaniu się do władzy. Głosowanie w sprawie immunitetu Macierewicza ,gdzie bodaj 6 posłów SLD się wstrzymało zamiast glosować za, dobiło resztki elektoratu mających serce po lewej stronie. Czy mam iść wybierać takich baranów jak wspomniana 6. Sorry taki mamy klimat cytując emigrantkę ale ja też emigruje od SLD.
...znaleźć się na boisku w sile, z którą przeciwnik musi się liczyć.
Ale tu pojawia się zasadnicze nieporozumienie co do roli LEWICY w istniejących uwarunkowaniach geopolitycznych.
Nie walczymy o wygraną LEWICY w wyborach po to, żeby zamienić obecny neoliberalizm na socjalizm!
To absurd i to szkodliwy dla państwa.
Wielu wyborców w minionych latach oczekiwało, że SLD po wygranych wyborach, powróci do dobrze znanego socjalizmu rodem z PRL i zawiedzeni w swych oczekiwaniach odwrócili się od niego, przekonani że to taka sama neoliberalna partia jak inne. Nie doszli do takiego przekonania sami - tak podpowiadają lewicowemu wyborcy wszystkie media i odpowiednio wyselekcjonowani eksperci.
No, to teraz nie głosują wcale.
A prawicy nie chodzi przecież o nic innego.
Ludzie są zdezorientowani co do tego, czego mogą od LEWICY przy władzy oczekiwać.
I trzeba zdać sobie sprawę, że nie są to cele rewolucyjne a mozolne budowanie ekonomicznych podstaw państwa opiekuńczego.
Te uwagi dotyczą tych, co nie uczestniczą w wyborach, bo pozostali nie zagłosują na LEWICĘ tak czy owak. Są jej przeciwni, przekonani przez propagandę i ambonę.
Kościół w LEWICY widzi antychrysta i dzień po dniu sączy z ambony w umysły wiernych takie właśnie przekonanie.
Ci na LEWICĘ i tak nie zagłosują.
Na LEWICĘ nie zagłosuje także neoliberalne środowisko byłej Unii Demokratycznej, bo choć liberalne światopoglądowo , to nie aż tak, żeby głosować na do SLD i dlatego takie dziwne twory polityczne jak LiD, były od samego początku skazane na porażkę.
Jeśli LEWICA chce uchodzić za partie postępowe, to musi akceptować obecność na arenie politycznej innych partii i wchodzić z nimi w koalicję, bo na samodzielne rządzenie nie ma w najbliższych kilkunastu latach szans.
A to oznacza kompromis i rezygnacje z niektórych od dawna lewicowych postulatów na rzecz spraw najważniejszych: zatrudnienia i powszechnego stosowania prawa pracy.
Jeśli ci zniechęceni do wyborów rodacy tego nie zrozumieją, i nie zagłosują na LEWICĘ, to prawicowy przeciwnik będzie
coraz to bardziej dokręcał śrubę, bo jest tak jak napisałem:
"tak się gra, jak przeciwnik pozwala".
A my pozwalamy!
Uwaga na kogo głosujemy w drugiej turze – nie zawsze kandydaci lewicy są... lewicowi. Weźmy np. prezydenta Częstochowy i kandydata SLD, Krzysztofa Matyjaszczyka... Już mniejsza z tym, że jego ekipa typu pan Balt czy Marszałek to były popisy arogancji i bezwzględności, ale on przecież (Matyjaszczyk) mniej więcej na początku swych rządów (przełom 2010/2011) podjął – lewicowo, społecznie – zupełnie niesłychaną decyzję administracyjną o wstrzymaniu w całym mieście (w miejskich jednostkach podległych) zatrudniania nowych pracowników oraz przedłużania umów czasowych już zatrudnionym (czyli przymusowy wtedy „out” z pracy)!
- JAKIE TO MOGŁO SPOWODOWAĆ DRAMATY I TRAGEDIE LUDZKIE (odbieranie bez żadnego zróżnicowania, hurtowo, cudem zdobytej pracy nawet – jako kategorie i przykłady - samotnym matkom z dziećmi czy najlepszym pracownikom, a przecież niektórzy mieli już otrzymać umowy na czas nieokreślony – wiadomo co to ma za znaczenie w stabilizacji życiowo-rodzinnej);
- JAKIE (to mogło spowodować) OSŁABIENIE MIASTA I REGIONU (w tym drenaż młodych i wykształconych ludzi, którzy właśnie wtedy mieli otrzymać tu pracę albo jej przedłużenie);
- JAKIE OSŁABIENIE FUNKCJONOWANIA INSTYTUCJI MIEJSKICH (w tym nawet zamykanie obiektów);
- JAKIE NADWYRĘŻENIE SIŁ POZOSTAŁYCH PRACOWNIKÓW (którzy musieli przejąć dodatkowe zadania i pracować nagle „za dwóch”);
- JAKIE BEZROBOCIE (zważywszy jak dużo jest miejskich jednostek podległych w Częstochowie i ile ludzi zatrudniają) – to aż gardło ściska...
Zresztą, tu nawet nie chodzi o ilość tylko o samą decyzję. Bo może być teraz tysiące wyjaśnień i motywacji „dlaczego”, ale to i tak nie zrobi na nikim wrażenia, skoro podstawa jest taka, że socjaldemokrata rzeczywisty wolałby chyba prędzej wyskoczyć przez okno (ewentualnie zrezygnować) niż przystąpić do takiego niszczenia pracy i pracowników.
Tak więc – uważajmy i pamiętajmy o przeszłości.
Nie wiem co dokładnie p. tarak rozumie pod pojęciem państwa opiekuńczego, ale chyba jesteśmy zgodni, że celem lewicy jest przekształcanie państwa neoliberalnego kapitalizmu, arenę wyścigu szczurów podszczuwanych przez bigbrothera mirażem bogactwa, państwa zwanego szyderczo demokracją przez beneficjentów tego systemu w państwo prawdziwie demokratyczne, państwo opiekuńcze według mojego rozumienia.
Budowa podstaw ekonomicznych takiego państwa stoi jako pierwsze zadanie, to racja i to jest zadanie w obecnych warunkach bardzo trudne, przypomina mi się określenie z PRL *państwo budujące socjalizm*. Bo w istocie rzeczy państwo uczciwie opiekuńcze to socjalizm.
Wobec tego kiedyś musi nastąpić wyraźne opowiedzenie się za celem ogólnym i określeniem sposobu. Bez tego rola lewicy pozostanie enigmatyczna a zatem pies z kulawą nogą nie będzie chciał za nią iść. Wizja państwa neoliberalnego z ludzką twarzą w projekcji ugrupowania lewicowego nie skutkuje jak widać w praktyce.
Właściwie to SLD miało relatywnie dobre wyniki ekonomiczne w czasie swoich dwóch kadencji 1993 do1997 i 2001 do 2005. Miller wprowadził Polskę do UE jak sam z dumą podkreśla. Wynik 2001 do 2005 był gorszy od tego pierwszego, ale to był okres złej koniunktury światowej i OFE zaczęły ciągnąć miliardy ZUS zobożając budżet. Potem jednak premier Belka oddał finanse w niezłym.
Zatem istotnym pytaniem jest dlaczego SLD stracił zaufanie wyborców i po wyniku ponad 40% poparcia w 2001 nastąpił wielki zjazd do kilku %, a teraz mozolnie stara się odzyskać zaufanie wyborców, bez większego efektu.
Tłumaczenie wszystkiego propagandą KK zgadza się niezupełnie. W roku wyborczym 2001 pomimo trąbienia z ambon na kogo głosować SLD wygrał zdecydowanie wybory. Słyszałem relację ludzi jak potem księża z ambony rugali wiernych za taki wynik wyborów.
Dlaczego wtedy nie posłuchali księdza, a ostatnio niby tak ?
Dlaczego tak się stało wie pan tarak i wie większość lewicowców na tym forum.
Dlatego lewica parlamentarna nie powinna bić się w piersi KK, ale zrobić rachunek sumienia i wyrazić żal za grzechy na górze (na niższych szczeblach też ich było dostatecznie dużo) i obiecać poprawę w konkretnych punktach programowych.
SLD jest już kilkanaście lat poza władzą, a to sytuacja dla polityków mających ambicje współrządzenia nieznośna. Grozi rozsypaniem się całej partii w dalszej lub bliższej przyszłości. Wydawało się, że najpierw rozsypie się i wróci *do macierzy*(PO) palikocja i SLD będzie mógł podpierać PO, ale po ostatnich wyborach samorządowych wygląda raczej, że PO chociaż straci część wyborców to więcej uzyska PSL i zachowają zdolność utworzenia rządu. Możliwe jest jednak, że PSL zapłaci za *wyskok* w wyborach samorządowych zmniejszeniem poparcia w wyborach parlamentarnych i koalicja z SLD będzie konieczna. Lepsze to niż nic dla działaczy SLD, ale dla wyborców będzie to nadal tylko mniejsze zło.
nie wyglądają zatem dobrze. Wygląda na to, że wyborcy uznają, że lewica już miała swoje szanse. Nawet w koalicji z PO Sojusz skazany będzie w dalszym ciągu na uwiąd. Będzie im trudno odzyskać zaufanie wyborców, a żeby to osiągnąć lewica musiałaby odmłodzić kadry znależć drogę do i zrozumienie wyborców, a potem zagrać tak jak przeciwnik nie pozwala.
A w ogóle wydaje się, że jeśli miałaby nastąpić zmiana w układzie sił politycznych to raczej poparta będzie prawica narodowa ze swoim hasłem nie do odrzucenia:
Oni już byli, głosujcie na nas, my naród wyrzucimy skorumpowanych polityków na zbity pysk, weźmiemy sprawy Polaków w swoje ręce i uzdrowimy chorą demokrację.
Welfare state, czyli państwo opiekuńcze,(a także dobrobytu), jest jasno zdefiniowane i tego rodzaju wątpliwość pozbawia piszącego powagi.
Nie ma takiej wizji!
Tzw. "trzecia droga" Blaira, nie tyle odnosi się do neoliberalizmu co do kapitalizmu.
Neoliberalizm to w istocie lichwa podniesiona do rangi ideologii i jako taka jest antyspołeczna.
Ale podnosząc sztandar przeciwko neoliberalizmowi, trzeba sobie zdać sprawę z tego kto wprowadził na świecie takie zasady gospodarki, i w jakim celu. Bo nie można kopać się z koniem.
Zrozumiał to Miller, który jest autorem tego powiedzonka.
I od tego czasu niewiele się dla Polski zmieniło - nadal musimy dostosować się do obowiązującej doktryny, co pozostawia lewicy wąziutki margines manewru.
...pan Adrem63
Owszem, wiem - ale jest to chyba inna wiedza niż pana Adrem.
Żeby zrozumieć ten spadek głosów trzeba wiedzieć, że ogromną częścią ogółu wyborców w Polsce, są ludzie związani z Kościołem Katolickim, a poprzez niego z Solidarnością, do której mieli niemal bezgraniczne zaufanie.
Wyrazem tych postaw był rozkład głosów w wyborach w 1997 r.
SLD zdobył 27% a szeroki front solidarnościowo - katolicki,
w skład którego weszły: AWS (34%), Unia Wolności (13%) i
ROP (5%), łącznie ponad 52%.
To właśnie w tych partiach społeczeństwo pokładało nadzieję na zahamowanie tzw. transformacji. Nie w SLD! - na SLD głosowali byli członkowie PZPR i ich rodziny, co wtedy jeszcze stanowiło sporą grupę.
Nadzieje społeczeństwa niebawem rozwiały się a Krzaklewski stracił zaufanie.
W następnych wyborach w 2001 roku przyniosło to chwilowy przepływ zdesperowanych wyborców AWS do SLD, co dało im 41%.
Prawo i Sprawiedliwość dopiero debiutowało i uzyskało jedynie 9%. A nie akcentowali jeszcze, tak jak dzisiaj, problemów społecznych, więc wyborca lewicowy nie za bardzo ich dostrzegł.
To się zmieniło z chwilą gdy Kaczyński doznał iluminacji i i stał się krytykiem rządu z pozycji społecznych.
A miał co krytykować, bo SLD nie mógł zatrzymać transformacji nie narażając dalekosiężnych interesów Polski związanych z wstąpieniem do UE. A do niej prowadziła droga przez uczestnictwo w NATO.
Krytykując taką strategię, zresztą całkowicie nieodpowiedzialnie, Kaczyński odebrał "wypożyczone" od AWS głosy i w następnych wyborach w 2005 roku SLD poległ.
Część katolickich wyborców zagłosowała na PiS a druga część na nowo powstałą PO, też personalnie związaną z obozem solidarnościowym.
Więc te pomówienia SLD o aferę Rywina ( a co to była za "afera" w porównaniu z dzisiejszymi) a tym bardziej afera starachowicka, jeśli w ogóle miały jakiś wpływ na postawę wyborców, to minimalny, bardzo rozdmuchiwany obecnie przez solidarnościowy establishment z powodów propagandowych, ale prawda obiektywna jest taka, że SLD poległ w służbie państwowej!
Słowo "socjalizm" ma kilka znaczeń ale dla krajów, w których przeprowadzono tzw. rewolucję marksistowską, oznacza ustrój dobrze zdefiniowany. Jest nim wzór radziecki.
Był w Polsce przez blisko dwa pokolenia i został przez społeczeństwo niemal jednogłośnie odrzucony.
Więc skąd u pana Adrem przekonanie o wyższości takiego ustroju ? bo innych praktycznych przykładów nie ma!
Może z "Księgi tysiąca i jednej nocy", autorstwa niejakiego
Karola Marksa, w której Szeherezada opowiada klasie robotniczej bajki o wyimaginowanym świecie?