...że każdy kto ośmieli się prezentować odmienny od "obowiązującego" pogląd na kwestie rosyjskie natychmiast uznawany jest za agenta Putina i może mówić o dużym szczęściu, jeśli dotychczas go nie posadzono. A przecież nie znajdujemy się w stanie wojny z Rosją. Tak oto na naszych oczach osobnicze fobie kilku ludzi niegdysiejszej opozycji urosły do rangi polskiej racji stanu.
To i tak dobrze
Dawniej za krytykowanie partyjnych kacykow mozna bylo np; spasc za schodow lub utopic sie
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/internetowe-trolle-kochaja-putina-za-pieniadze,524112.html
w sklepie na Florydzie
http://niezalezna.pl/85367-putin-aresztowany-za-awanture-w-sklepie
Zgadza się. Pisze o tym także Leszek Miller na swoim blogu w swoim stylu
http://leszek-miller.blog.onet.pl/
opisując przy tym gorliwość dziennikarza Jacka Żakowskiego w ostatnim wpisie pt. "Putin mocarny".
Andrzej Romanowski:
*Tak, nie możemy odwracać się plecami do Ukrainy. Ale musimy wspierać ją mądrze. To znaczy: musimy się liczyć z realiami. Opcja prozachodnia nie jest na Ukrainie jedyną. Wspierając ją, działamy tylko na rzecz Ukrainy zachodniej. I – w najdalszej konsekwencji – ryzykujemy rozpad tego państwa. Czy na tym ma polegać nasza miłość, tak gorąco od jakiegoś czasu deklarowana?*
Bronisław Łagowski:
*Polska polityka, a raczej propagando-dyplomacja wobec Ukrainy opiera się na oczywistości, którą sformułował już 170 lat temu Maurycy Mochnacki : złamać imperium rosyjskie można tylko poprzez odcięcie Moskwy od Ukrainy (i przyłączenie jej do Polski – wówczas to było pragnienie poniekąd naturalne). Nie mogę się zdecydować: czy banały stanowią solidne oparcie dla polityki czy przeciwnie – niebezpieczne koleiny myślowe ograniczają swobodę rozumowania. Tak czy owak, wielka miłość sfer rządzących do Ukrainy jest funkcją nienawiści do Rosji.*
Stanisław Stomma:
*Z Rosją – pisał w cytowanym artykule – nie mamy żadnych spraw spornych, ale można sztucznie tworzyć sytuacje konfliktowe, jeśli będziemy ingerować w sprawy sporne poza naszą granicą wschodnią.*
Radosław S. Czarnecki wchodzi głębiej i widzi winę naszej rusofobii w Kontrreformacji.
Może niezbyt dokładnie przeczytałem wskazane teksty, ale w dalszym ciągu nie widzę rozsądnej konkluzji. Jaka powinna być polityka Polski wobec Rosji w ogóle i Ukrainy dzisiaj ? Mądra ? :).
To pytanie pozostaje bez odpowiedzi.
że rusofobia to nieuleczalna choroba psychiczna,takim osobom współczuję
Myslacy (niekoniecznie logicznie) libarasta to oxymoron
Wspolczuje wszystkim liberastom
Nie do końca, panie Adrem63 - powinna być wyczekująca wobec Ukrainy i powściągliwa wobec Rosji. To żadna tajemnica - taka jest polska racja stanu.
Problem w tym, że obecnie definiują ją środowiska specjalnie wyselekcjonowane i tzw. zdrowy rozsądek nie ma tu nic do powiedzenia.
I nie wydaje mi się, że teza Autora o kontrreformacji, jako źródle dzisiejszych dziwnych pląsów, ma uzasadnienie - po prostu Polska realizuje politykę jednego z wielkich mocarstw, co w ostatecznym wyniku dla niego może zakończyć się utratą hegemonii a dla nas tragicznie.
Jest to możliwe, bo społeczeństwo nasze jest ciemne jak tabaka w rogu i muszą minąć następne pokolenia nim to się zmieni i demokracja zacznie być rozumiana jako dbanie o wspólne dobro a nie jako narzędzie do zdobycia władzy by "dokopać" cyklistom ( może być rudym, czarnym, homoseksualistom czy cokolwiek jeszcze innego, co daje pretekst do mordobicia).
Tak jest teraz, i w dającym się przewidzieć terminie nic się nie zmieni ( chyba, że w tzw. międzyczasie, nasza cywilizacja upadnie i znów Polacy znajdą wspólnego wroga - o tak, wtedy możliwe jest wspięcie się na wyżyny heroizmu.
Ale jak zwykle u nas - po dzwonku.
*Wyczekująca wobec Ukrainy i powściągliwa wobec Rosji.*
To oczywiście brzmi rozsądnie i realnie, ale..
Co do Ukrainy zgadzam się, nie mamy żadnych zobowiązań i żadnych raczej nadziei na przyjazną współpracę nawet w sytuacji gdyby wyszła ze strefy wpływów Rosji. Dlatego wciskanie się z "pomocną ręką" nie leży w interesie Polski. Natomiast tolerowanie istniejącego ruchu migracyjnego w kierunku z Ukrainy do Polski jest chyba niezłym zjawiskiem w stosunkach między naszymi krajami i korzystnym także dla Polski.
Powściągliwość wobec Rosji może Polsce ew. zaowocować utrzymaniem obecnego stanu stosunków. Nie jest on dla Polaków korzystny.
Dlatego jest chyba dość sensowne podejście alternatywne, albo traktowanie Rosji jako zagrożenie, zatem polityka z całym zespołem dostępnych środków bezpieczeństwa, co realizowne jest obecnie,
albo przyłączenie się do zachodniego resetu i nawiązanie poprawnych stosunków gospodarczych czego w UE jest sporo zwolenników z jednoczesnym zaniedbaniem naszych wysiłków w sprawie obalenia dążeń mocarstwowych Rosji w tym zachowania Ukrainy w swojej strefie wpływów.
Problemem jest, że nie potrafimy antycypować rozwoju sytuacji. Nie wiemy np. jak długo Putin będzie przy władzy, kto przyjdzie po nim i jaką politykę będzie realizował.
To sa bzdety tabloidowe dot. Putina. Pozniej okazuje sie ze to jakis Murzyn. Ale poziom dziennikarski
...wyniku następnej wojny - panie Adrem63.
Czy Polska szanuje tę zasadę w stosunku do byłego ZSSR?
Skądże znowu - aktywnie wsparliśmy jedną ze stron na Ukrainie.
Czyli wtrąciliśmy się w wewnętrzne sprawy byłego ZSSR.
To, że powstało państwo ukraińskie było wewnętrznym , niewymuszonym kaprysem Rosji, która nie wyobrażała sobie, że to wykrojone z jego terytorium państwo, może (za poradą kilku przyjaciół) zwrócić się przeciwko niej.
To, jak ma być, jest wewnętrzną sprawą narodów mówiących po rosyjsku, piszących cyrylicą i wyznających prawosławie.
My wtrącając się w te sprawy naruszyliśmy tę zacytowaną na wstępie zasadę i dlatego w żadnym wypadku nie można nazwać naszego stosunku do Rosji jako "powściągliwy".
Powściągliwością tutaj byłaby polityka nie personalizowania polityki rosyjskiej (z oczywistym zamiarem) i nie wspieranie opozycji, słabej ale hałaśliwej.
Wygląda na to, że chcemy rozpocząć wojnę z Rosją by zmienić powojenne granice wpływów.
Czy możemy wygrać tę wojnę? - nie!
Nie wygramy jej ani sami ani w towarzystwie, bo przeciwnik dysponuje bronią, którą, już umierając, może zadać śmiertelny cios zwycięzcom. I nikt mnie nie przekona że się zawaha.
Ale pewnie nie mamy wiele do gadania i robimy co trzeba.
A gdyby chciał pan Adrem63 dowiedzieć się jakie jest źródło naszej w tej sprawie aktywności, to podpowiadam: przegrana w zimnej wojnie. Z punktu widzenia militarnego jest bez znaczenia czy wojna była "gorąca" czy "zimna" - jedna ze stron osiągnęła założone cele strategiczne a druga nie. ZSRR przegrał i musiał oddać przeciwnikom łupy ale dalsze próby podziału Rosji zakończą się tragicznie dla obu stron, bo Rosja nie ma się już gdzie cofnąć. I dlatego uczestnictwo Polski w tej nowej zimnej wojnie zakończy się dla nas bardzo źle.
Ale może jest tak, że nikt nas nie pyta o zdanie i rozważanie jak powinnyśmy się w tych okolicznościach zachować jest pozbawione sensu?
To jedynie słuszna polityka Polski. Póki co Polską rządzą kompradorskie pachołki Zachodu, które tu doglądają interesów swoich panów, ale pewnego pięknego dnia zostaną oni przez naród przepędzeni.
>Czyli wtrąciliśmy się w wewnętrzne sprawy byłego ZSSR.
Nie wiem czy myślenie w oparciu o dawne schematy jest jeszcze racjonalne w nowej dynamicznie zmieniającej się sytuacji geopolitycznej. Wygląda zresztą na to, że to właśnie zachód promuje ten schemat myślenia (Rosja niedobitkiem komunizmu). Rosja w dużym stopniu zmieniła system społeczno ekonomiczny.
Muszę jednak przyznać, że widzę jak Rosja pod Putinem zmierza do uformowania i umocnienia carsko mocarstwowej postaci i roli w świecie. Przy tym nie bardzo jesteśmy w stanie ocenić czy to dobrze czy to źle dla Polski i dla Rosjan.
>To, że powstało państwo ukraińskie było wewnętrznym , niewymuszonym kaprysem Rosji, która nie wyobrażała sobie, że to wykrojone z jego terytorium państwo, może (za poradą kilku przyjaciół) zwrócić się przeciwko niej.
Tak, to dziwne, tym bardziej że z nacjonalistycznym ruchem ukraińskim znanym od chyba stu lat należało się liczyć.
>To, jak ma być, jest wewnętrzną sprawą narodów mówiących po rosyjsku, piszących cyrylicą i wyznających prawosławie.
Myślę, że tak powinno być. To konflikt w rodzinie, obcy nie mają tam nic do szukania.
>ZSRR przegrał i musiał oddać przeciwnikom łupy ale dalsze próby podziału Rosji zakończą się tragicznie dla obu stron, bo Rosja nie ma się już gdzie cofnąć.
Będę personalizował :), Rosja dzisiaj jest relatywnie silna, bo Putin jest wyjątkowym, politykiem. Trzyma to wszystko silną ręką. Co będzie gdy po jakimś czasie nastąpi zmiana ?
Poza tym rzeczywiście *Rosja nie ma się gdzie cofnąć* (jeśli dobrze rozumiem ten skrót myślowy), przy założeniu utrzymywania w dalszym ciągu promocarstwowej polityki z zachowaniem lub poszerzaniem swoich stref wpływów, ale jak długo można to utrzymywać ? I jakim kosztem ?
A co ma piernik do wiatraka? To że jest nieco lepiej, nie znaczy że jest dobrze.
Wiara w to, że to zły Putin jest winien złym stosunkom z Zachodem jest ( przepraszam Pana) nieskończenie naiwna.
To jest teza propagandowa i nie należy do niej przywiązywać większej wagi. Rosja realizuje swój narodowy interes i nadzieja Zachodu na to, że uda się podzielić Rosję na prawie niezależne gubernie ( bo z gubernatorem wybieranym w wyborach powszechnych - co w czasie smuty udało się chwilowo wymusić na Jelcynie) a następnie w znany już Polakom sposób, wpływać na ich politykę, jest zwykłym pobożnym życzeniem. Pierwszym z zarządzeń Putina po objęciu władzy, było zniesienie tych zasad.
Coś takiego jest możliwe jedynie po doprowadzeniu gospodarki rosyjskiej do rozkładu i antypaństwowej rewolucji pod hasłami obalenia złego Putina lub przegranej wojnie jądrowej.
Do tego pierwszego nie dojdzie, bo Rosja jest gospodarką autarkiczną i najwyżej kilka procent najbogatszych Rosjan straci na sankcjach a to jest o wiele za mało aby wywołać prawdziwy ferment społeczny.
A do gorącej wojny Zachód - Rosja też prawdopodobnie nie dojdzie.
Bo kto miałby być zwycięzcą na tej kupie gruzu?
Dla jednego ta sama szklanka jest w polowie pelna dla innego w polowie pusta
>Wiara w to, że to zły Putin jest winien złym stosunkom z Zachodem jest ( przepraszam Pana) nieskończenie naiwna. To jest teza propagandowa i nie należy do niej przywiązywać większej wagi.
Całkowicie się zgadzam z tym zdaniem.
Nie oceniam Putina według kategorii zły czy dobry, bo to zawsze było polem do manipulacji, poza tym wiem zbyt mało o Putinie, a doniesieniom medialnym znanej proweniencji nie wierzę. Jego politykę w kierunku zachowania mocarstwowej pozycji na świecie uważam za uzasadnioną z wielu względów.
Może nasza krótka rozmowa spowoduje, że wreszcie przeczytam stojącą u mnie na półce książkę Borisa Reitschustera o Putinie *Wladimir Putin. Dokąd prowadzi Rosję*. Autor jest wprawdzie krytykiem Putina, ale myślę, że potrafię odróżnić ziarno rzetelnych informacji od plew subiektywnych ocen. Poza tym chwalcy nie są bynajmniej bardziej wiarygodni.
Nasze poglądy w tym temacie są prawie całkowicie zbieżne więc kończę tę rozmowę i
Pozdrawiam.