2016-08-27 22:33:50
Pozostaje to tajemnicą i tragedią historii
że naród - Polacy, gotów do wielkiego heroicznego wysiłku,
uzdolniony, waleczny, ujmujący, powtarza zastarzałe błędy
w każdym prawie przejawie swoich rządów. Wspaniały w buncie
i nieszczęściu, haniebny i bezwstydny w triumfie.
Najdzielniejszy pośród dzielnych, prowadzony
przez najpodlejszych wśród podłych.
Winston Spencer CHURCHILL
My Polacy, cały czas stoimy wobec Rosji (a pośrednio i całego Wschodu) na stanowisku jakie zająć miał podczas chrztu Chlodwiga w 498 roku św. Remigiusz zwracając się do króla Franków: „Zegnij kark dumny Sygambrze”. W naszym myśleniu pokutuje zawsze potrzeba przekonania wszystkich wokoło, a pewnie siebie samych przede wszystkim, co do słuszności naszych racji i wyborów. Dlatego mówimy, postulujemy, wymagamy od nich: ukorzcie się przed naszym majestatem, przed naszymi lepszymi a priori wartościami, przed moralną siłą naszych cierpień i porażek (które nader często z racji swej irracjonalności już u zarania jakiegokolwiek działania zapowiadały nasze klęski).
To pokłosie Kontrreformacji, czego najlepszą egzemplifikacją były nieszczęsne „Dymitriady” i rajdy Lisowczyków oraz rzezie przez nich uskuteczniane na innowiercach (czyli nie-katolikach) na terenie całej wschodniej i środkowej Europy. Umierające powoli polskie imperium – I RP – ze swoim zatrutym i śmiertelnym tchnieniem było de facto rzecznikiem interesów papieskiego Rzymu i jego polityki re-katolicyzacji „schizmatyckich Greków” (jak nazywano ówcześnie prawosławnych). Ta misja wobec ludów na Wschodzie Europy, wzmocniona romantyczną megalomanią, duchem idei „Polska Chrystusem narodów” i najbardziej katolickiego kraju Europy (i wszystkim co z tym jest związane) – widać to było doskonale w nauczaniu Jana Pawła II i posłaniu z I Zjazdu „Solidarności” do ludów Europy Wschodniej – cały czas trwa w polskiej świadomości, bez względu na czas oraz polityczne i historyczne uwarunkowania.
Najlepiej ów klimat oddają „Kazania Sejmowe", nadwornego kaznodziei Zygmunta III Wazy, jezuity i inspiratora polityki kontrreformacyjnej w I RP, Piotra Skargi. Zgodnie z takim myśleniem Skarga nierozerwalnie wiąże państwo z religią rzymskokatolicką, opierając ten model na jedności wyznawanej wiary z ideą narodową. Tym samym różnowierstwo (nie wspominając o niewierzących, agnostykach bądź sceptykach) jawi się jako główna przyczyna waśni politycznych, niezgody, chaosu i nieporządków. Czy ów schemat nie można przenieść do Polski początków XXI wieku ? Myślę, że jak najbardziej tak. I to zarówno do realizowanej polityki wewnętrznej jak i zwłaszcza do tzw. polityki wschodniej.
Warto w tym miejscu przypomnieć co w tym kontekście mówił swego czasu prof. Siergiej Karaganow, absolutnie nie pro-kremlowski naukowiec-politolog i znawca stosunków międzynarodowych, założyciel prestiżowego pisma ROSSIJA W GLOBALNOJ POLITYKIE. Zauważył w swym znanym eseju pt. „Postawmy na związek”, że „….Młoda elita Rosji, która odrzuciła komunizm rzuciła się w objęcia Zachodu i Europy i była gotowa na integrację nawet na warunkach ucznia. Ale Zachód odrzucił taką możliwość. Potraktowano Rosję jak pokonanego, choć nie czuliśmy się pokonani”. Duża w tym rola polskich elit, różnych proweniencji.
I to chyba jest kolejny aspekt polskiej potrzeby pokazania ruskim naszych – dziś jako członka ekskluzywnego klubu jakim są Unia Europejska i w mniejszym stopniu NATO co wzmacnia nasze dobre neofickie samopoczucie dodatkowo – wyższości na nimi, naszych przewag moralnych, słuszności wybranych dróg i wartości jakim hołdujemy. Czujemy się – niczym szlacheccy Sarmaci - narodem wybranym. Myślenie kontrreformacyjne łechce naszą próżność ponownie, tyle że czyni to z innej strony, uderzając w inne struny. Ale geneza i efekty sa te same.
Prezydent Putin i jego kremlowskie otoczenie trzeba to realistycznie przyznać nie działa w próżni. Fakt, władza centralna w Rosji (z racji historii, stosunków społecznych, kultury i religii od 1000 lat panującej na tych obszarach), zawsze pełniła i jeszcze długo będzie pełnić zasadniczą rolę w państwie i społeczeństwie rosyjskim. Tak, ale działa tu także zasada sprzężenia zwrotnego: współczesna Rosja to klasycznie kapitalistyczne, neoliberalne i oligarchiczne (oligarchiczność jest poniekąd immanencją neoliberalnych stosunków) państwo. Kapitał rosyjski oddziałuje również na swoje polityczne elity starając zabezpieczyć swe interesy (jak czyni to każdy kapitał w każdym, współczesnym kraju). Elity władzy na Kremlu więc muszą uwzględniać też i jego interesy. Na to w Polsce nie zwraca się w ogóle uwagi.
Stąd całość polityki wschodniej naszego kraju można scharakteryzować za prof. Bronisławem Łagowskim w następujący sposób: „Polska polityka, a raczej propagando-dyplomacja wobec Ukrainy opiera się na oczywistości, którą sformułował już 170 lat temu Maurycy Mochnacki : złamać imperium rosyjskie można tylko poprzez odcięcie Moskwy od Ukrainy (i przyłączenie jej do Polski – wówczas to było pragnienie poniekąd naturalne). Nie mogę się zdecydować: czy banały stanowią solidne oparcie dla polityki czy przeciwnie – niebezpieczne koleiny myślowe ograniczają swobodę rozumowania. Tak czy owak, wielka miłość sfer rządzących do Ukrainy jest funkcją nienawiści do Rosji. Dlatego sprawy ukraińskie są traktowane tak ogólnikowo, powierzchownie i z takim uproszczeniem jakby chodziło o abstrakcję, nie realny kraj. Zarówno w tej miłości, jak i nienawiści jest coś nieautentycznego, są one zakorzenione w intensywnych emocjonalnie stereotypach, a nie w empirycznym rozeznaniu rzeczywistości ”.
Uważam, że to jest przykładem myślenia – i działania – na ideowej bazie Kontrreformacji, najszerzej pojętej. Bo to ona, wraz ze współczesną gloryfikacją sarmatyzmu oraz traktowaniem I RP jak absolutnej ofiary rozerwanej przez złych zaborców i innowierców (Rosja – prawosławna, Prusy – protestanckie) jest podstawowym źródłem i praprzyczyną takich skojarzeń: zarówno w świadomości elit jak i ludu.
Ale jak zaznaczył w jednym ze swych listów do patriarchy Cyryla z Aleksandrii św. Izydor z Peluzjum (ok. 360 – 440) „….Stronniczość nie ma bystrego wzroku, niechęć zaś wcale nie widzi”. Religijnie uzasadniana wyższość, pyszność z racji domniemanej przynależności „od zawsze” do kultury łacińsko-atlantyckiej, Jan Paweł II (rodak z Wadowic) na tronie św. Piotra – takie oblicza mają właśnie korzenie wspomnianej tu, nadwiślańskiej rusofobii. Jednak geneza tych wydumanych i śmiesznych przewag sięga Kontrreformacji. Wszytsko co później się wydarezyło w naszych wzajemnych stosunkach jest jej echem: w większym lub mniejszym stopniu dziś słyszalnym.
I to jest najlepsza puenta do opisu polskich fobii, uprzedzeń i stosunku do Rosji i Rosjan.