W 1989 roku Polska zaczynała swoją drogę kapitalistycznego rozwoju jako państwo pozbawione kapitału finansowego i z wielkim zadłużeniem zagranicznym i krajowym ( tzw. nawis inflacyjny).
A nie istnieje kapitalizm bez kapitału.
Jedynym źródłem pozyskania kapitału mógł być Fundusz Walutowy i Bank Światowy a oni postawili warunki brzegowe odnośnie transformacji i dlatego wśród wszystkich partii tego okresu (nie wyłączając Lewicy) istniało niepisane porozumienie co do kierunku zmian, które Polska musiała przejść, żeby nie doprowadzić do masowego bezrobocia i buntu społecznego.
Nie do końca to się udało ale to inna sprawa.
I dlatego Borowski, z kolegami z Lewicy, optował za rozwiązaniami nie za bardzo lewicowymi - po prostu innej możliwości wówczas nie było.
Trzeba to rozumieć jeśli wrzuca się wszystkie partie tego okresu do wspólnego worka.
Miałem już nie czytać tych tekstów, ale zachęciło mnie jego motto, ponieważ Emil Zola był pierwszym moim ulubionym autorem, który pogłębił moje lewoskrętne nacięcie.
Ten krótki cytat wyjaśnia bardzo wiele, również częściowo sytuację w Polsce po transformacji ustrojowej, a także nieco kontekstu społecznego ostatnich wyborów parlamentarnych w Polsce.
Autor porównuje zagorzałych akolitów Adama Michnika i takichże po stronie Jarosława Kaczyńskiego doszukując się w tej admiracji jakichś uczuć *quasi religijnych* i mentalności wiernopoddańczej.
Autor pisze:
>Patrząc na zachowania znacznej części polskiej inteligencji można stwierdzić, iż potrzebuje ona – tak to tłumaczy – niezawodnego, o religijno-teologicznym pochodzeniu (gdzie podstawą jest czołobitność, kult i swoista liturgia poddania), wywiedzionego z platońskiej wizji świata, idealnego, jednoznacznego, omnipotentnego autorytetu. <
To chyba nawiązanie do słów Donalda Trumpa, który przypisuje też Polakom tego rodzaju skłonności (*My chcemy Boga!*). Pragnienie Boga jest w ludziach obecne, przynajmniej w tych dla których takie wartości jak: Nadzieja, Dobro, Miłość, Sprawiedliwość mają duże emocjonalne znaczenie. To pragnienie Boga jest także wyrazem tęsknoty za lepszym, sprawiedliwym światem w odróżnieniu od tego jaki tworzy ludzkość od wieków.
Natomiast teza, że:
>Taka wizja przeradza się łatwo w predylekcję do autorytaryzmu, nietolerancji, ksenofobii i swoistej mizantropii.<
to już tylko przesadne uogólnienie, nic podobnego nie można stwierdzić jeśli chce się odpowiedzialnie argumentować. Mogą się zdarzać takie przypadki, częściej spoza kręgu inteligencji, ale wymienione skłonności występują także u ludzi u których pragnienie Boga nie istnieje.
Na ogół u ludzi (może nawet u wielu) widać wprawdzie pewne pragnienie autorytetu, kogoś mądrego, sprawiedliwego, wartego szacunku, wyznającego podobne wartości do tych jakie sami wyznają i kierującego się tymi wartościami, kogoś dobrze poinformowanego, kogoś kto wie co zrobić i wie co z tego wyjdzie.
Politycznie patrząc, widać potrzebę wodza, kogoś kto złączy jednostki w solidarną całość i poprowadzi do wspólnego celu. To jest ten cały autorytaryzm Polaków, a właściwym słowem byłby raczej paternalizm. I to jest właśnie naturalne, prawidłowe i społecznie cenne. W każdym razie nie jest to pochodzenia *religijno teologicznego* i nie ma w sobie nic z *czołobitności, kultu i liturgii poddania*, co autor tutaj próbuje Polakom imputować:
>To uczucia estetyczno-romantycznej proweniencji, emocje, afekty, zapotrzebowanie na posiadanie Pana (w tym wypadku w wymiarze intelektualno-wizerunkowym), predylekcja do mitomanii itd.<
Mniemanologia stosowana czy raczej wyraz zakorzenionej w świadomości niechęci do Polaków?
Z drugiej strony jest nieufność i lekceważenie przełożonych i nauczycieli, brak potrzeby wzorca, skłonności anarchistyczne, niechęć i strach przed pracą zespołową, strach przed liderem być może mądrzejszym i wymagającym, prowadzi do zaniku autorytetów i sytuacji gdy każdy dla siebie autorytetem, a każde wystąpienie człowieka rozsądnego, myślącego racjonalnie, będzie kontestowane, wyśmiewane i potępiane. Powstaje chaos informacyjny i nieład aksjologiczny z którym już w dużym stopniu mamy do czynienia dzisiaj.
Ludzkie poparcie i zaufanie na ogół nie jest rzeczą trwałą. Autorytety dewaluują się. Idole padają jak muchy, wzorce okazują się błędne gdy mąż zaufania nie wytrzymuje starcia z rzeczywistością, która wnosi coraz to nowe wyzwania a z nimi i trudności, a dojrzewać zaczynają owoce jego działalności. Tak jest z Michnikiem, którego kiedyś ceniłem za niektóre teksty, a który dzisiaj jakby się zatracił. Tak było z wszystkimi autorytetami do dzisiaj włączając w to czasy PRL.
Może jedynie autorytet JPII jakoś się obronił chociaż... to właśnie autorytet wyrosły na pragnieniu Boga.
Krytyka obozu liberalno demokratycznego jest oczywiście słuszna i zasłużona:
>Zwykły człowiek staje się w takiej narracji ciemniakiem, idiotą, przedstawicielem bezmyślnych mas bądź nikczemnej tłuszczy, ciemnym tłumem, jednostką pozbawioną właściwego osądu itp.
Elita liberalno-demokratyczna popada jednak w taką formę schizofrenii, zaprzeczając tym samym swemu oświeceniowemu dziedzictwu i wartościom, co jakiś czas. Dowodów z historii dawnej i nowszej znaleźć można całe mnóstwo: na takie zaprzaństwo, niekonsekwencję przekazu i niespójność owej narracji (kompromitujące owe elity), irracjonalizm i brak logiki.<
*Elita* chyba zbytnio uwierzyła w swoją elitarność i pojawiło się lekceważenie i pogarda dla niżej usytuowanych warstw społecznych. My postępowi, dumni i wolni, dajemy ludziom wolność i zawsze mamy rację, a jeśli nie będziemy mieć racji (niesmaczne owoce rządzenia), to odpowiednia retoryka (marketing polityczny) spowoduje że lud to kupi. I lud kupował (do czasu ). Przykładem tej retoryki jest właśnie przytoczona przez autora wypowiedź Geremka:
*….W polityce są partie i ludzie, którzy opierają swoje działanie na wykorzystywaniu niechęci, nienawiści i strachu. I te fale populizmu, które przechodzą przez Europę, biorą się z takiej właśnie koncepcji polityki*
którą autor tu przytoczył jako słuszną konstatację.
Ani autor tego tekstu ani Geremek nie zauważyli, że owe fale populizmu to w największej części efekt tej pogardy i upokorzenia warstw upośledzonych, prekariatu i warstwy pariasów w systemie społecznym (zwanym liberalną demokracją) w jakim teraz żyjemy. I to jest pierwotną przyczyną tych fal ruchów populistycznych.
Trzeba jednak widzieć ten problem także z uwzględnieniem skrzywienia politycznego w Polsce i inflacji elit.
Skrzywienie polityczne wynika najpierw z kilku dziesiątków lat realnego socjalizmu oraz z tego iż w okresie transformacji ustrojowej wiele osób nie mających dobrych perspektyw rozwojowych (*i górnicy i hutnicy*, historycy, elektrycy) zainteresowało się polityką. Ponieważ jednak w polityce nie ma miejsca dla wszystkich chętnych nastąpiła nieunikniona walka o byt w której tylko cel uświęca środki. A celem było zajęcie miejsca wśród aktorów na scenie politycznej, miejsca po nagłej próbie zdymisjonowania elit z PRL.
W efekcie chaotycznej transformacji i wymiany aktorów na scenie politycznej pojawiło się sporo kabotynów, o marnej wartości moralnej. Nastąpiła więc inflacja elit, brak autorytetów.
Autor chyba w ogóle nadużywa słowa elita przynajmniej w moim rozumieniu słowa elita. Mówimy przecież o grupie ludzi o najwyższych cechach etycznych, prospołecznych i państwowotwórczych. Dzisiaj nie widać już takich ludzi na scenie politycznej. Polska nie dorobiła się jeszcze elit po wycięciu ich przez Niemców i Rosjan i po niekorzystnym pod względem tworzenia elit okresie PRL.
Ci którzy zostali uznani za elitę np Michnik czy Geremek nie sprostali potrzebom społecznym i wymogom stawianym elitom. Michnik zapaskudził się neoliberalizmem, a Geremek także wpasował się w ten nurt chociaż może nie tak aktywnie. Obrazuje to choćby ten przytoczony wyżej cytat.
Michnik i Geremek jak i wielu innych zaangażowanych w ukształtowanie i konserwację tego systemu społecznego, który spowodował tak głębokie wypaczenia społeczne opisywane przez autora (i nie tylko te), zasłużyli na wyłączenie z gry politycznej.
Nie dość, że przyczynili się do powstania tego nieszczęsnego podziału społeczeństwa, nie dość że wykazali się pogardą, lekceważeniem i zaniedbaniem wobec dużej części obywateli co zaowocowało poczuciem krzywdy z dalszymi konsekwencjami, to na domiar złego, nie wykazali jakiejkolwiek refleksji na ten temat i próby rozliczenia się z popełnionych błędów (może zrobi to dopiero Tusk jak będzie chciał wrócić do władzy, ale myślę, że będzie to rozliczenie niepełne, a raczej pokrętne).
Właściwie tylko Jacek Kuroń rozliczył się ze swoich grzechów co zauważył Andrzej Walicki w swojej polemice z Michnikiem pt.: *Odpowiedź Michnikowi* w GW w 2008. Oto cytat:
**Jacek Kuroń. Warto przypomnieć niektóre jego wypowiedzi o kierunku rozwoju, który - przy jego własnym udziale - wybrała III RP: *Spieprzyłem to. Bo jeżeli mamy dobrze ponad połowę ludzi żyjących na poziomie minimum socjalnego, a 15 proc. na poziomie minimum egzystencji, to nasuwa się pytanie: Do czego ma być ta zaimprowizowana przez nas gospodarka? Bo wiadomo już, że nie do tego, żeby zaspokajać różne społeczne dążenia lub potrzeby* (*Przekrój* z 20 kwietnia 2003 r.). *Uważam, że ten ostatni okres [mego życia] zasługuje na najsurowszą ocenę - karę wręcz. Przedtem byłem po prostu gówniarzem, zaś po roku 1989 powinienem być odpowiedzialnym ministrem, a zachowywałem się jak zakompleksiony ekonomista, który małpuje liberalny kapitalizm* (*Przekrój* z 11 sierpnia 2002 r.).**
Pozostali tkwią z uporem w swojej megalomanii lub zakłamaniu i prowadzą narrację zgodną z zasadami antypisizmu zainstalowanego w Polsce na stałe po wyborach do Sejmu w 2005, gdy po pierwszej *pomyłce ludu* PIS zdobył władzę.
Ta megalomania i ten upór połączone z odpowiednią dozą pogardy dla *ciemnego ludu* to chyba wystarczające powody do wymiany tych których nazywa się jeszcze elitą. I ta wymiana następuje. Oni to czują na własnej skórze i stąd te gorączkowe ruchy, które ktoś dobrze określił: *Tonący brzydko się chwyta.*
...to że rozdał z budżetu 500+ nie jest LEWICOWE... to taki datek kapitalisty z"okazji" dla uciszenia sumienia i uciszenia wierzgających....cała reszta jest wyłącznie "dla PARTII", tylko tej partii. Gdyby ta partia była lewicowa,nie chapałaby ciepłych posadek dla SWOICH po uważaniu ale dbała by o PANSTWO aby miało możliwości rozwoju ekonomicznego. Do tego potrzebna jest współpraca a nie dzielenie społeczeństwa na "sorty" . Zamiast obdzielać "bmw" PIS i spółka, promować najlepszych naukowców,najlepszych fachowców w przemyśle,dobrych zarządców z wiedzą i doświadczeniem co przekłada się na dobre traktowanie pracowników i ich godziwe wynagrodzenie. Zamiast tego niszczycie porządek prawny dążąc do władzy absolutnej co wam się i tak nie uda,bo Polacy są dzięki Bogu nieprzewidywalni o czym pewnie niejeden raz się przekonacie... czego sobie życzę...
>...to że rozdał z budżetu 500+ nie jest LEWICOWE... <
A gdyby przyniósł z domu i rozdał to byłby lewicowy ? :)
Jeśli to pełne zwątpienia pytanie w tytule jest skutkiem przeczytania mojego wierszyka pt.: Gdzie lewica ?, który napisałem po wyborach w 2015 i potem tu zamieściłem to czuję się zobowiązany odpowiedzieć, chociaż już nieraz o tym tutaj na Lewica.pl pisałem, że PIS wszedł w buty lewicy i zrobił to co ona powinna była zrobić wcześniej gdy była 8 lat przy władzy. Teraz rozpaczliwie patrzy na uciekający im w lewicowych butach PIS nie nadążając za nimi w swoich salonowych lakierkach po bruku ludowych dróg. To dość komiczny widok :). Myślę, że nie muszę tłumaczyć co ta przenośnia oznacza.
PIS jak i cała zjednoczona prawica oczywiście jest prawicą i to konserwatywną, chociaż obecnie niewiele znaczy jak kto lubi siebie nazywać, bo te rozgraniczenia (lewica, prawica) się zacierają w praktycznym działaniu. Kryterium podziału są wartości wokół których skupiają się polityczni aktorzy, a w gusta wyborców trafiają ci których wartości są więcej nich warte i dalej, którzy te wartości traktują poważnie i realizują je w praktyce rządzenia. Oczywiście na gusta wyborców mają ogromny wpływ media, które kreując wirtualną rzeczywistość mogą spowodować, że *ubodzy duchem* wyborcy zagłosują w nie swoim interesie. Tak to już bywało (*My na Platformę* :).
No, ale jak widać ostatnio to PIS trafił dość dobrze w gusta wyborców wykonując gigantyczną pracę w terenie, a teraz realizuje swoje obietnice co przekłada się na wysokie poparcie społeczne mimo wściekłych ataków totalnej opozycji. Tym atakom nie ma się co dziwić. U sąsiadów z lewej strony mapy Chrześcijańska Demokracja (CDU>CSU) rządziła od 1982 roku przez 16 lat za Kohla i 12 lat za Merkel z dobrym rokowaniem na dalsze 4 lata. Podobnie może być w Polsce jeśli PIS nie zgłupieje i będzie się trzymał woli Ludu.