Swiwtny tekst Dosc wyzysku W protescie OPZZ PD LiD SLD pojda razem 1go Maja
Jeszcze niedawno maszerowała z Narodowym OdrodZeniem Polski, a w ostatnim roku - dla odmiany - z SLD.
Nasz duet autorski opowiada się za demokracją, i to radykalną, a chce narzucać większości swoje poglądy na gejow, aborcję itd.
Byłoby logiczne, gdyby popierał on tzw. oświeconą dyktaturę, a nie demokrację
KLASZ ROBOTNICZA POJDZIE Z PPP - ABCD
w zeszłym roku PPP brała udział w:
-pochodzie 1-majowym zorganizowanym przez NL
-własnym pochodzie w Dąbrowie Górniczej, razem z KPP i innymi grupami radykalnej lewicy
też był na mikroskopijnej demo w Dąbrowie Górniczej. Z przerażeniem pisali o tym uczciwi lewicowcy, ktorzy dali się złowić na obietnice górniczego 1 Maja.
Są też zdjecia z Dąbrowy, gdzie wszystko widać.
Nie mam ich w archiwum, ale postaram się, zeby pojawił się tu link do tych zdjęć.
Dwie uwagi.
1. Nie ma czegoś takiego jak bezpłatna szkoła. Proszę pisać prawdę: szkoła opłacana przez podatnika.
2.
"Umawiamy się zatem, że każdy ma pełną wolność działania, pod warunkiem że nie będzie ograniczał wolności pozostałych."
Co to ma być? Neoliberalizm? Korwinizm-mikkizm?
Obowiązek zapinania pasów.
Obowiązek ubezpieczeń.
Oba obowiązki ograniczają moją wolność mimo, że ich niedopełnienie nie ogranicza niczyjej wolności. Kryteria spełnione. Zatem - konsekwentnia - lewica powinna domagać się zniesienia tych obowiązków :-)
Pozdrawiam
KS
Dokładnie o to chodzi - choć z tą jawnością nie pójdzie tak łatwo, oj nie pójdzie.
Wczoraj oszukani przez SLD dzis razem z PPP iSierpniem 80 Chwala imm za to
dochodzę do wniosku że jest to kolejny tekst o kondycji polskiej lewicy który i tak nie sprawi że prawdziwa lewica w tym kraju się odbuduje. Pseudolewica z pod znaku LiD będzie robić swoje a radykalna lewica cały czas będzie się tłamsić w wewnętrznych sporach mimo iż jest zbyt słaba aby to robić. Jedno jest pewne że aby lewica się odbudowała na całym świecie potrzeba radykalnych programów dalekosiężnych, chęci przeprowadzenie zmian, opowiadaniem się za socjalizmem, dalej komunizmem. Potrzebne nam są formacje socjalistyczne i komunistyczne które potrafiły by do siebie przyciągnąć masy.
Twoja pierwsza uwaga zupełnie nic nie wnosi do dyskusji. Natomiast druga wiąże się z nieporozumieniem - w akapicie, który przywołujesz jest mowa o sferze publicznej i potrzebie zerwania z dominującym w niej wpływem jednego nurtu.
Jest jeszcze obowiązek chodzenia do szkoły. Też z tym walczyć?
co ćwiczyliśmy w komuniźmie z wiadomym skutkiem, wolę hasło "gwarancji minimum socjalnego", co nie wyklucza różnić ekonomicznych ale przynajmniej nikt nie zyje poniżej minimum. To realizacja hasła Olofa Palme "problemem nie jest to że są bogaci, problemem jest to że są biedni". To różni socjaldemokrację, która akceptuje pewne różnice ekonomiczne wynikające z różnych ludzkich zdolności ale i aspiracji (np. ktoś chce pracować więcej i mieć więcej niż ten kto woli pracować mniej i godzi się mieć mniej) od komunistów (którzy tłamszą wszelką ludzką odmienność).
A powiedz - co takiego skłoniło Cię do takiego wniosku (odnośnie radykalnej lewicy) akurat po przeczytaniu TEGO tekstu?
O radykalnej lewicy wspomniałem dlatego iż niejako deklaruje się jako radykalny lewicowiec i tyle. Oczywiście w tekście przez nas komentowanym, tu się zgodzę niema nawet wzmianki o prawdziwej, radykalnej lewicy.
problem z lewicą pozaparlamentarną jest taki, że 99% tych ludzi w ogóle nie myśli np. o dzialalności w Sejmie, oni są amatorami, dla nich liczy się tylko to że mogą się spotkać, poimprezować, podemonstrować, ale nic ponad to. Dzięki temu też nie muszą opracowywać realistycznych programów, bo i tak nigdy nie zamierzają nic wprowadzać w życie.
hasło które propagujesz czyli "zagwarantowane minimum socjalnego" jest przerabiane i jak widać z mizernym skutkiem. Ludziom pracy nie pomaga taka pomoc tylko ich upadla. Burżuazja z tej okazji oczernia tych ludzi mówiąc o nich że są "pasożytami" społecznymi. Minimum socjalne nie jest złe do końca ale nie wybawi one ludzkości z niesprawiedliwości. Wydaje mi się że nonsensem jest to iż uważasz "niwelowanie różnic społecznych" za jakiś przeżytek. Pewnie podoba Ci się że ludzie pracy zarabiają marne grosze a np. średni piłkarz w dobie globalizacji zarabia 15 funtów dziennie. Kapitalizm Górą!!! Tak??? Podałeś przykład Olafa Palme który akurat w dzisiejszych czasach się trochę dezaktualizuje bo kapitał i globalizacja rozsadzają, choć jeszcze nie całkowicie dotąd przyjazny dla ludzi, prosocjalny (nie socjalistyczny) system społeczny.
Aha. Bo ja myślałem, że podzieliłeś lewicę na pseudolewicę (LiD) i lewicę (np.PPP, NL) i tę ostatnią na zasadzie kontrastu określiłeś jako "radykalną" (zresztą tak się je określa z punktu widzeni panującego języka). Bo chyba te partie miałeś na myśli mówiąc o konfliktach? Bo partie otwarcie marksitowskie w ogóle w Polsce nie istnieją. Czy teraz masz na myśli właśnie takie partie mówiąc o swoich radykalnych poglądach? Tak pytam.
pomijając chyba tylko KPP. Choć sam fakt, np. ja że jako osoba może mało przytomna ale jakoś tam zainteresowana, zapomniałem o tym, już o czymś świadczy. Jest to chyba istnienie czyto symboliczne.
tak jak zauważyłeś marksistowską lewicą jest KPP, choć pamiętajmy że Nowa Lewica jest jednak bardziej radykalna niż PPP i uznać ją można po części za lewicę marksistowską. W końcu jeden z punktów programowych NL zatytułowany jest Precz z Komuną!(w zamyśle pseudolewicowcy z sld sdpl up)TAK dla KOMUNIZMU!
We wcześniejszym komentarzu chciałbym skorygować błąd, chodziło mi o piłkarza zarabiającego 15 tysięcy funtów dziennie.
Tylko, nie wiem czy nie lepiej - zamiast prześcigać się w radykalizmie - wypadałoby pomyśleć o jakiejkolwiek w miarę sensownej lewicy. Wtedy mówienie o komunizmie mogłoby dopiero również zyskać jakiś uchwytny sens - tzn. w odpowiednim klimacie politycznym.
bez "wypadałoby". Wyobrażasz sobie np. wprowadzenie kolektywnej własności w odniesieniu do niektórych sektorów gospodarki jako akceptowalny element programu politycznego lewicy? W obecnych warunkach polityczno-gospodarczych? Chyba że masza zamiar czekać na jakiś światowy krach albo katastrofę militarną. Cóż, może i się doczekasz...tyle że nie wiadomo co z tego wyniknie. Równie dobrze Polska może przemienić się wówczas w Kolumbię - nie w Wenezuelę.
zgodzę że aby mówić o socjalizmie/komunizmie formacje które określają się mianem prawdziwej lewicy powinny zmienić swoje podejście działania na bardziej sensowne nie takie sekciarskie saszufladkowane
Co masz na myśli?
mam na myśli ten pewien dogmatyzm objawiający się tym że socjaliści z komunistami nie mogą współpracować, te głupie docinki między różnymi frakcjami trockistowskimi między sobą. Oczywiście programowo można się różnić ale bez przesadnych konfliktów tym bardziej że lewica i ta marksistowska i ta bardziej radykalna od sld i innych zdrajców jest za słaba żeby się kłócić.
Ale z czego to wynika? Gdyby chodziło o "docinki", to oznaczałoby, że nalewicy panuje jakieś kompletne zdziecinnienie. Wyobrażam to sobie raczej tak, że głównie chodzi o animozje środowiskowe ubrane w szatki sporów o charakterze "czystoscholastycznym", jak by powiedział Marks. W tak niedochodowej działalności nie może przecież chodzić tylko o ambicje. Agenci państwowi - zważywszy choćby na panujący chaos w służbach - pewnie też się jakoś zbytnio nie interesują inwigilacją i skłócaniem - bądź co bądź - merginesu politycznego. Zaszłości? Ludzie nie przyswoili sobie elementarnej zasady, że stawką jest realny byt ludzi w tym kraju? W lato, w czasie inwazji na Liban nawet nie potrafili zrobić wspólnej manifestacji antyizraelskiej(!). W Niemczech np. równe grupy też się pewnie nie lubią. Ale coś takiego byłoby nie do pomyślenia.
to samo dotyczy np. Antify. W niemieckiej antifie swobodnie współpracuj ze sobą komuniści, socjaliści i anarchiści mimo pewnych różnic. Demonstracje przeciwko wojnie, akcje przeciwko imperialnym celom USA są większe nawet w Czechach, nie mówiąc już o Włoszech czy Grecji. Tak samo jest z protestami o wymowie społecznej, nawet niema co się porównywać z innymi krajami, Po prostu żenada totalna.
zadaje skądinąd kłam stereotopowi, że wynika to z osłabienia lewicy w politycznych realiach "postkomunizmu". Tak mi się przynajmniej wydaje. Coś jest nie tak.
istotne jest to, że obok "standardowych" lewicowych postulatów (byt materialny, równościowa edukacja, prawa kobiet, mniejszości, kościół) porusza on kwestię jawności. Moim zdaniem upolitycznienie problemu dystrybucji informacji powinno stać się jednym z głównych postulatów lewicy.
Zapewne łatwiej byłoby o współpracę na lewicy, gdyby ugrupowania ubiegające się o pozycje hegemona dopuściły możliwość wyrażania zdania przez innych: niechcianą większość, domniemaną mniejszość, mniejszość i zdecydowaną mniejszość. Choćby uwzględniając instytucję votum separatum. Z naszego punktu widzenia już takie otwarcie byłoby zasadniczym krokiem naprzód. Tymczasem np. twórcy "większościowego" Porozumienia Lewicy Antykapitalistycznej (NLR i NL) nie dość, że z góry odrzucili współpracę z SLD i tzw. lewicą patriotyczną w dowolnej kwestii, to jeszcze, UŁATWIAJĄC SOBIE SPRAWĘ, nie uwzględnili w swym "otwarciu" takich środowisk, jak Grupa na rzecz Partii Robotniczej czy środowisko "Książki i Prasy", nie mówiąc już o nas. W ten sposób w MARTWYM Porozumieniu zapewnili sobie pozycję hegemona. A mściwych (np. w KPiORP i PPP) nie brakuje.
1. Uwaga nr 1 coś jednak wnosi: postulat mówienia prawdy jest dość ważny, nie? A zakłamywanie języka jest krokiem w kierunku totalitaryzmu.
2. Sorry Winnetou - autorzy podali definicję wolności i domagają się jej realizowania w praktyce. (Zauważ, ze chodzi o wolność d z i a l a n i a a nie poglądów)
Ja podałem przykład ograniczenia wolności - ubezpieczenia społeczne - które nie spełnia podanego kryterium.
Zatem logicznie - zwolennik wolności w podanej definicji - m u s i byc zwolennikiem zniesienia przymusu.
Nie ma bata. Może oczywiście z m i e n i ć pogląd w sprawie wolności.
Jedyne co napisałem to to, że realizacja postulatu autorów logicznie prowadzi do zniesienia obowiązku ubezpieczeń.
Ani tu nie nawoływałem do znoszenia obowiązku ani utrzymania.
Pozdrawiam
KS
Autorzy zakładają, że demokracja to: rzeczywisty udział w sprawowaniu władzy, zniesienie wszelkich form wykluczenia (egalitaryzm) i uprzywilejowania, zmniejszanie nierówności społecznych, aktywność państwa na rzecz poprawy położenia grup społecznie upośledzonych itd., itp.
Trudno nie chcieć demokracji. Wyższość nad niższością jest oczywista.
Aby osiągnąć demokrację wystarczy przekonać kapitalistów do sprawiedliwej redystrybucji dochodów. Jeżeli nie da się ich do tego przekonać po dobroci, to trzeba będzie... olać demokrację i zastosować przymus rewolucyjny. Potem będzie trochę trudno wrócić do demokracji, bo ta oznacza wszakże prawa dla pokrzywdzonych, a pokrzywdzeni będą przecież kapitaliści.
Autorzy artykułu skupiają się na pozytywach płynących z istnienia demokracji, rzecz jasna tej idealnej, a nie tej rzeczywistej. Tak im się podoba ta świetlana wizja, że nie dostrzegają nawet rozziewu między pragnieniem a światem realnym. Demokracja w idealnym wyobrażeniu już istnieje (po platońsku) – nasi autorzy należą do tłumu jej kronikarzy. Co zrobić, aby stała się ona rzeczywistością? Autorzy nie zastanawiają się długo nad tym dylematem, bo przecież podstawę – niedoskonałą demokrację – już mamy, wystarczy ukazywać jej logiczne rozwinięcie aż do wypełnienia ją całą potencjalną treścią. "Demokracja wymaga egalitaryzmu, bo inaczej jest fikcją..." dowodzą nasi piewcy demokracji i uważają, że siła argumentu przeważy argument siły. Mówiąc o tak szerokim polu działania demokracji: od praw pracowniczych aż po grupy mniejszości seksualnych i innych, pozbawiają swoją argumentację jakiejkolwiek skuteczności. Nie hierarchizując wagi postulatów sprawiają oni, że wybór spełnionych żądań zależy od inicjatywy rządzących: "w końcu wszystkiego nie da się od razu zmienić..."
To taki bardzo idealistyczny sposób widzenia świata – mamy już jakąś demokrację, jej cień, chodzi więc o to, aby z istniejącej idei, która przejawia się jeszcze bardzo blado, wysnuć rzeczywistość. Wszyscy są zadowoleni, bo autorzy rozwiązali dylemat społeczny zanim go jeszcze dobrze nie postawili.