czyta się ciekawie, lecz zasadniczo niewiele one mówią. Wynika z nich, że jedynym polskim regionem, który nieznacznie przekroczył owe 75%, czyli i tak aż 25% poniżej średniej i które, co tu dużo mówić, plasują nas wśród unijnych nędzarzy, jest województwo mazowieckie. A cóż to, na miłość boską, za region? Gdyby wyłączyć zeń Warszawę, jak jest w przypadku chyba każdej stolicy europejskiej i jak notabene było przy każdym podziale administracyjnym Polski po 1918 roku, owo mazowieckie (a raczej "mazowieckie", ale to już inna sprawa) znalazłoby się tam, gdzie lubelskie, lubuskie i wszystkie pozostałe.