byl protest Rzymian przeciw zgwałceniu Lukrecji przez krola Tarkwiniusza Pysznego. Czemu autorka twierdzi, że w tym proteście - czy też nauczaniu o nim - było coś niewłaściwego? Czy Rzymianie mieli przemilczeć zbrodnię Tarkwiniusza? O ile wiem, to Marek Jurek sugeruje, że aktów przemocy seksualnej nie należy upubliczniać, gdyż są gorszące.
Natomiast lewica - moim zdaniem, słusznie - proponuje ten wymiar przemocy potraktować jako problem polityczny.
Radykalnie lewicowy kompozytor brytyjski, Benjamin Britten, stworzył ciekawy dramat pt. The Rape of Lucretia.
Ciekawe, ze większość utworów Brittena (Peter Grimes, Billy Budd, Śmierć w Wenecji ) ma autobiograficzny związek z prześladowaniem homoseksualistów przez nietolerancyjne otoczenie.
W The Rape... jedyny raz bohaterem u Brittena staje się kobieta. Moim zdaniem, Britten projektuje tu solidarność między różnymi zbiorowościami, będącymi na równi ofiarami spoleczeństwa patriarchalnego.
Dlaczego więc autorka nie chce gwałtu na Lukrecji i jego skutku - obalenia tyranii - w tradycji lewicowej?
Ten symboliczny fakt świadczy przecież o scisłym związku emancypacji politycznej i obyczajowej.
Czy bunt Brutusa przeciw Tarkwiniuszowi Pysznemu motywowany był sprzeciwem wobec patriarchalnej władzy jaką ten wykorzystał nad Lukrecją, naruszając jej godność jako osoby ludzkiej równej mężczyzną? Czy raczej sprzeciwem wobec władcy, który hańbiąc kobietę, "narusza honor" mężczyzny, do którego ona należy? Czy bunt założycieli republiki nie był powtórzeniem freudowskiej historii o hordzie pierwotnej?
zgadzamy się, ze poczatkiem republiki rzymskiej nie było "zgwałcenie Lukrecji" (jak w tekście). Był nim bunt przeciw zgwałceniu Lukrecji. A jak go interpretować - to już osobna kwestia.
Sądzę, że w buncie Rzymian przeciw królowi, wywołanym przez gwałt na Lukrecji, istniały obydwa motywy wymienione przez Tulse`a.
Wojny napoleońskie też mozna umieścić w perspektywie albo historii emancypacji (jak Beethoven w Eroice) albo historii tyranii (jak Byron w Odzie do Napoleona).
W tym właśnie problem z historią, że jest ona ambiwalentnym splotem co najmniej dwóch tendencji.
Dlatego - wbrew np. publicystyce feministycznej - nie można jej poddać ujednoznaczniającej demaskacji.
Jarry "Obracał się w środowisku paryskiej bohemy, która podówczas wyznawała neosymbolizm"? Jak to możliwe? Pisarz ten zmarł w roku 1907 (zakładając, że przynajmniej ta informacja z powyższego tekstu jest ścisła, czego już nie miałem siły sprawdzać).
Prądy neosymbolistyczne (według ich badacza, W.P.Szymańskiego) pojawiły się dopiero w okresie międzywojennym.
Natomiast Jarry żył w epoce rozkwitu - po prostu - symbolizmu. Za jego zycia powstały m.in. dramat Maeterlincka Peleas i Melizanda oraz, skomponowana na jego kanwie, opera Debussy`ego pod tym samym tytułem.
Myślę, ze autorzy lewicowi piszą (a w każdym razie, powinni pisać) teksty, żeby ich czytelnicy mogli się z nich czegoś nauczyć. Niestety, publikacje z błędami rzeczowymi (o historii Rzymu, o - nieistniejącym za życia A. Jarry`ego - "neosymbolizmie" - tego warunku nie spełniają.