pod jednym warunkiem- że nie narzuca i nie chce narzucać swojego światopoglądu innym, a stosuje go tylko we własnym życiu, zaś w życiu politycznym chce lewicy jako opcji tolerancyjnej dla różnych poglądów, w tym również konserwatywnych. Dlatego popieram tezę Przemka Wielgosza że lewica nie może mówić nawet że "w pewnym sensie konserwatywny robotnik jest wrogiem lewicy", że taki pogląd świadczy o nietolerancji i pogardzie. Taki robotnik o poglądach konserwatywnych, nie narzucający tego poglądu innym, nie jest wrogiem a może być nawet wyborcą lewicy. Polecam teksty Walickiego, np. o "liberalnym nacjonaliźmie".
Cieszą mnie takie teksty bo prowadzą do polaryzacji na lewicy - do wykrystalizowania się lewicy społecznej i lewicy obyczajowej. Na pohybel Salonowi!
mógłby dowieść na choć jednym faktycznym przykładzie, że połączenie emancypacji społecznej i obyczajowej (tej ostatniej, oczywiscie w wersji New Left) jest realne? Nie.
Jest bowiem faktem historycznym, że NEw Left, będąca ruchem młodzieży z warstw uprzywilejowanych, nigdy nie dotarła ze swoimi hasłami do grup dyskryminowanych pod względem socjalnym.
New Left, wszędzie na Zachodzie, zintegrowała się natomiast z establishmentem liberalnym.
Tak, Angka Leu, będzie to taki sam podział jak w Wyborczej na lewicowca Orlińskiego i konserwatystę Halla, z których obaj jedzą z jednej ręki Michnika. Doprawdy, Wielgosz jako reprezentant lewicy społecznej to najlepszy dowcip jaki ostatnio słyszałem.
Bo w sprawach światopoglądowych wszyscy uznają liberalizm- czyli swobodę, wolność i co ważne obowiązek tolerancji dla poglądów innych. Zresztą na zachodzie także i w sprawach ekonomicznych różnice się powoli zacierają, tzn. nawet prawica uznaje potrzebę aktywnej polityki społecznej finansowanej przez gospodarkę z podatków (dlatego w Niemczech rządzą SPD i CDU razem). Nasza "salonowa" lewicowość to tylko trochę wolności światopoglądowej (np. obecna restrykcyjna ustawa antyaborcyjna to uznany kompromis), ale już brak tolerancji i pogarda dla właśnie konserwatywnych robotników i "moherowych beretów". W sprawach ekonomicznych "salonowa lewica" jest w ogóle nielewicowa, a nawet bardziej antyspołeczna niż zachodnia prawica.
I wtedy wyjdzie nam jak byk ,ze faszyści to prawica.Prawica zdecydowanie stoi za prywatną własnością środków produkcji, jest przeciwna społecznej własności zakładów. Lewica dopuscza prywatną własność ale pod kontrolą państwa. Prawica jest anarchiczna co do wierzeń religijnych , lewica uważa wierzenie religijne za nienaukowe i jest ono prywatną sprawą człowieka.Lewicy obce są nacjonalizmy,ksenofobie,nietolerancja .Celem jest obrona socjalnych potrzeb człowieka i głeboka demokracja.Kapital służy ludziom a nie ludzie kapitałowi jak w kapitaliżmie. Faszyzm to jest oparcie się na kapitaliżmie .nietolerancja, nacjonalizm i rasizm. Scisły związek z wyznaniem religinym akceptującym nietolerancję.Oczywiście ze bardzo trudno zbudować system idealny/dlatego do tej pory nie zbudowano komunizmu naukowego-bo ludzie jeszcze "nie dorośli" do idealnego systemu ale ludzkość do tego szybko zmierza , bo nauka nie ma barier i barier nie znosi./Zgadzam się z LUK,ze i lewicowiec może być konserwatystą ale komunista nigdy , bo inaczej nie byłby komunistą bo zaprzeczałby naukowemu podejściu do świata.
Chcesz przykladow? Prosze bardzo- w 2001 pracowalem w Anglii. Legalnie. Za minimalna owczesnie gwarantowana przez prawo stawke- 4 funty za godzine. Dzis, 6 lat pozniej, minimalna stawka gwarantowana przez prawo wynosi 5,35 funta. Jeszcze jakies pytania?
A co do tekstu- brawo Gdula!
a co ten przykład ma do rzeczy?
To, ze New Leftowiec Blair nie zajmowal sie tylko prawami gejow i kobiet, ale i sprawami spolecznymi- systematycznie podnoszac place minimalna. To, ze jest to przyklad na mozliwosc pogodzenia lewicowej polityki obyczajowej i tej spolecznej.
Co nie znaczy, ze uwazam Blaira za ideal lewicowosci- zeby nie bylo, odnosze sie do konkretnego przykladu.
nie jest New Leftowcem (czyli goszystą).
Jest działaczem centrowej socjaldemokracji, mocno skręcającej w stronę liberalizmu.
Nie przepadam za tą formacją. Ale przyznaję, że ma ona swoje osiągnięcia.
Twierdzę natomiast, że goszyści (New Leftowcy) potrafią tylko bić pianę. Albo urządzać nagonki na inaczej myślących w stylu roku 1968 na zachodnich uniwersytetach czy tez kampanii PC.
Czysty sygnał poparcia, pozbawiony treści.
Albo szarmancki ukłon w stronę Sz.P. Dunin.
Przede wszystkim brak w nim argumentów. Autor co prawda słusznie zauważył, że w wypowiedzi Dunin "kryją się ważne problemy", nie zdradził jednak jakie. Zamiast tego mamy grzeczną, ale jednak - demagogię. Czyli: zwolennicy czystości doktrynalnej którym podobne wypowiedzi się nie podobają uważają zapewne aborcje za problem zastępczy, a ekologię za wymysł. Na dodatek szukają wroga i chcą się zapisać do Samoobrony itd. Ho ho. To niedobrze. Tyle, że jest odwrotnie: od dłuższego czasu istnieje w tym kraju taka duża partia "lewicowa", której przedstwieciele wifdzieli wszędzie problemy zastępcze i teraz mamy. Więc nic dziwnego, że pojawia się potrzeba jakieś elementernej spójności ideowej. Na pewno le[psze to niż dawanie się wmanewować w kaczą fikcję "wojny kuklturowej" (coś wrodzaju loklanej wersji propagandy H. o zderzeniu cywilizacji). Amerykanizacja sceny politycznej naprawdę - komu jak komu - ale lewicy nie wyjdzie na dobre. Dobrze więc że się wytyka podobne wpadki jak Dunin.
A tak poza tym co to za pomysł, żeby krytykując Wielgosza powoływać się na anonimową kampanię oszczerstw w internecie??? Co więcej, wyraźnie czuć w tym nutkę satysfakcji. Ciekawostka przyrodnicza.
oczywiscie Blaira i jego ukochanego Giddensa rozni od New Left nizszy poziom belkotu i radykalizmu, ale kieruja sie w te same strone. Kiedy studenciaki oburzone na zakaz przebywania w zenskich akademikach po 22 doszli do wniosku ze nalezy zniszczyc wszelkie instytucje, nalezy pamietac ze wiekszosc owczesnych instytucji nalezala do welfare state. Pare lat pozniej Blair i jego koledzy sami zaczeli rozmontowywac to, czego nie udalo sie przy pomocy pistoletu zniszczyc Renato Curcio, czy Fischerowi. Ale nie zapomnieli o starych dobrych naukach takiego Foucault i jemu podobnych. Dzieki takim klasykom wiedza, ze robole to homofobiczna i patriarchalna tluszcza i trzeba z tym walczyc.
Blair rozmontowywał brytyjską partię socjaldemokratyczną oraz zbudowane w znacznym stopniu przy jej udziale państwo socjalne. Wszystkiego nie mógł rozmontować, bo straciłby władzę. A i pewnie nie chciał.
Na obrzeżach jego New Labour krążą z musu - bo nic innego nie mają - grupki brytyjskich nowych lewicowców.
W Polsce tymczasem, grupki epigońskie wobec New Left ukształtowały się na marginesach mediów neoliberalnych (takich chociażby, jak Gazeta Wyborcza). Jedynym realnym politycznym układem odniesienia dla nich jest LiD, ktory w następnym rozdaniu wejdzie prawdopodobnie w koalicję z PO.
Kampanie tych epigonów przeciw szalejącemu w Polsce "faszyzmowi" czy "kaczyzmowi" starają się ten obrót wydarzeń przyspieszyć.
W efekcie, polska odnoga New Left jest jeszcze bardziej zakłamana od swoich zachodnich patronów.
określeń co jest co /hu ist hu/Oczywiście wiemy jak powinny wyglądać ideały lewicy czy komunizmu , ale jak do tej pory nic takiego idealnego nie osiągnięto , myślę ze głownym ogranicznikiem jest człowiek ,który nie dorósł do ideału ,który sam wymyslał. Stąd mamy lepsze lub gorsze systemy panstw socjalistycznych. MySlę ze to było słuszne określenie w Polsce "socjalizm realny", czyli wynika z możliwości kraju i człowieka. Gdybyśmy patrzeli tylko na sprawy socjalne to model szwecki był najlepszy , ale oni mogli eksperymentować ,kiedy państwa realnego socjalizmu musiały walczyć o chleb z embargiem i budować siłE obronną. Nie było wyjścia bo jak by ludzie dostali wszystkie sprawy socjalne plus kiełbasę to przegrali by militarnie z bezwzględnym kapitalizmem i tak się stało za sprawą szpiega Gorbaczowa i innych. Bo bład był jeden jak sekretarz powiedzial to było święte i powiedzial" sztandar wyprowadzić
Sure, towarzysz Prze "is always right".
Będziesz zapewne "pracował jeszcze więcej" nad rozgłaszaniem tej wiekopomnej prawdy.
W związku z tym prośba-propozycja: czy na stronie: http:// www.iwkip.org/index.html nie mogłoby powstać forum dyskusyjne, co by ci dało wyśmienitą sposobność, aby systematycznie obwieszczać tę rewelację?
Drogi ABCD, cóż nie znam zbytnio twórczości pana Wielgosza. Z tych dwóch czy trzech tekstów, które pamiętam, chyba połowa niezbyt mi się podobała. Ale do rzeczy.
Czuję się w obowiązku aby o tym napisać, ponieważ odkryłem straszną prawdę. TWOJE MIEJSCE ABCD JEST NA CMENTARZU! Tak! I to w dwojakim sensie.
Od początku: otóż ze względu na moją płotkowatą pozycję w systemie potrzeb prezytrafiła mi się ostatnio osobliwa fucha - mianowicie LIKWIDACJA WRONICH GNIAZD na cmentarzu (katolickim rzecz jasna). Dla wyjaśnienie dodam, że nie wiem dokładnie z jakich przyczyn, zapewne było ich kilka. Wrony, jak wiadomo, krakały, a więc 1) kwestionowały monopol proboszcza na uprawianie eschatologii 2) wyrażały pesymizm i ukrytą herezję w stosunku do prawd wiary katolickiej. Do tego perwersyjnego detournement dołączały jeszcze jawną obrazę, systemetycznie zanieczyszczając miejsce spoczynku szcownych katolickich obywateli.( Tak czy inaczej wrony zostały zapewne uznane za agentów cywilizacji śmierci (o propagandzie homoseksualnej póki co nic mi nie wiadomo...) i dlatego przyszło mi przełamać mój goszystowski wstręt, splunąć przez lewe ramię i wstąpić na poświęconą ziemię.
Ponieważ moja praca polegała w dużej części na staniu pod drzewem i trzymaniu liny, dlatego co i rusz zbliżały się do mnie MOHEROWE BERETY, krążące tu i ówdzie pomiędzy grobami. Podchodziły i wyrażały swoje moralne poparcie dla idei usunięcia wron, "oby najlepiej, aż za Odre". Ja natomiast postanowiłem skorzystać z okazji i dać upust moim socjologicznym instynktom. Dlatego zebrałem się na odwagę i wdałem się pogawędkę z przypadkowym, mniej agresywnie wyglądajacycm moherowym beretem. I tu muszę cię przerazić.
Gdy stopniały lody moherowy beret położył mi łagodnie dłoń na ramieniu i mówi tak: "kochany, ci ludzie w rządzie tylko nas kompromitują". Moherowy beret opowiadał ponadto 1) o niemieckim pilocie bombowaca w 39ym, który wylądował koło fabryki i nakazał portierowi wyprowadzić wszystkie kobiety przezd kolejną falą nalotu 2) twierdził, że zamiast łapać UBeków władza powinna coś zrobić z oszustami mięsnymi na bazarach, i to mimo że członka rodziny rozstrzelali UBecy w 45ym. Co więcej, moherowy beret wyraził przede wszystkim zdecydowany pogląd odnośnie statusu ontologicznego zła, które ma jakoby charakter prywatywny a nie substancjalny (pewnie kumasz jeszcze o co chodzi, więc nie będę wchodził w szczegóły). Tezę tę, w kontekście pilota bombowca, ubarwił marksowską formułą, wypowiedzianą co prawda w zawoalowanej formie ale czytelną: "iż w równyum stopniu okoliczności tworzą ludzi, co ludzie okoliczności". Przy czym akcent spoczywał wyraźnie na pierwszej ze stron.
Jak stąd wniosek? A no taki, że do pewnych zachowań wyborczych skłania moherowe berety jedynie "moherowe das Mann", czyli ów proboszcz. Twarde, zdrowe źródło konserwatyzmu nie istnieje!! Właśnie dlatego twoje miejsce jest na cmenentarzu: 1) w sensie politycznym (ty nie reprezentujesz tak naprawdę nikogo); 2) w tym sensie, że skoro chcesz być intelektualistą organicznym moherowych beretów, to zamiast siedzieć okrągły dzionek przed kompem powinieneś udać się czasem na cmentarz, by nawiązać kontakt z tym ZYWYM LUDEM, który rzekomo wyparł klasyczny proletariat. Cmentarz - miejsce bezpieczne, ciche - sprzyja także refleksji.
I nie gniewaj się, ale zważ, że w ten sposoób odwaliłem za ciebie i twoich koleżków kawał dobrej roboty. Rzecz jasna nie mówię tylko o wronach, ale i o powyższym wywiadzie środowiskowym.
Albowiem jeżeli chcecie polastycznie dopasowywać się do świadomości zwykłych obywateli, na podstawoe świadomości bereta w waszym wesołym pisemku powinniście 1) przestać się afiszować z dmowszczyzną i jaskiniowym hurra-patryjotyzmem i wyakcentować Chrześcijańską Europę a la Merkel (kwestia pilota) 2) Zamiast kopiować wzorce z Gazety Polskiej wyakcentować propagowanie żywności ekologicznej (UB, kwestia mięsa). Pomyślcie o tym. Za takie poglądy być może nie dają nagród, ale na pewno dają dotacje! Powodzenia!
starałeś się.
Salu, ta twoja relacja o pełnym samozaparcia brataniu się z ludem rzuciła mnie na kolana. To musiało być przeżycie! Ochłonąłeś już?
I tyle ciekawych informacji za jednym zamachem - np. ta o pilocie bombowca (!) lądującym sobie to tu, to tam między bombardowaniami, żeby ostrzec bombardowanych. Wołoszański się kryje!
A tak między nami: czy ta moherowa babcia nie wyznała ci, że w skrytości ducha jest lesbijką a z filozofów najbardziej ceni Althussera?
Oczywiście, że się starałem. Szczerze mówiąc przyszło mi to do głowy już na owym cmentarzu. Uruchomiłem w tym celu całą - być może wątpliwą - zdolność obrazowania. Natomiast ty nie bardzo się postarałeś. A powiedz: masz na codzień doczynienia z istotami innymi niż monitor?
Pytałem babcię, czy nieżartuje. Zarzekała się, że nie. Chodziło o to, że to był tylko jeden bombowiec, który miał na celu zniszczenie jednej małej fabryki. Zobaczył uciekające kobiety, wymiękł, wylądował i kazał portierowi wyprowadzić resztę, bo wierdział, że zaraz nadleci drugi. "Nalot" w cudzysłowie.
Piszę poważnie. Mówiła, że ludzie zachowują się tak "jak gdyby byli z gruntu źli" pod wpływaem nacisku zewnętrznych warunków (międzyludzkich - w domyśle), choć czasami się temu opierają. Ntomiast muszę Cię zawieść. Nie wpominała nic o filozofach ani o homoseksualistach (bo domyślam się, że głównie o ten temat Ci chodzi). Chyba mało ją to obchodziło.
Aha, no i niestety to nie było moje pierwsze "zetknięcie z ludem". Oj nie. Przykro mi ale neofitą w tej kwestii nie jestem. Nie ma więc w tym żadnej fascynacji. Chleb powszedni, że tak powiem.
ten pierwszy dla picu ponoć zrzucił na las obok. A tno niesubordynowany szkop! Znaleźć i pod sąd dziadka!
Z ludem bywa różnie, jego poszczególni reprezentanci miewają rozmaite poglądy, czasami rzeczywiście cokolwiek dziwaczne. Nie zmienia to faktu, że istnieje kilka lepszych sposobów rozpoznania ich światopoglądu niż gadki-szmatki jakiegoś łebka z kimś tam na cmentarzu. Np. wybory - w tych zaś lud głosuje jak głosuje i dziwnym trafem jakoś nie chce poprzeć ukochanych przez Sala stronnictw gejów, modernizatorów itd. Nawet na tak znakomicie zmodernizowanym Zachodzie więcej głosów dostaje Le Pen niż partyjki modern-dziwolągów.
Ale ciekawsze byłoby, jak mniemam, skonfrontowanie teorii i praktyki nie w przypadku ludu, lecz nowomodnych elitek. Np. jakie postawy kryją się za deklarowaną walką z patriarchatem, pochwałą pluralizmu i wolności słowa, propagowaniem egalitaryzmu itd. Obawiam się, że gdyby nasz Sal był mniejszym naiwniakiem niż jest, mniej był zapatrzony w kilka pokazowych instalacji na użytek jemu podobnych matołków i zasłuchany w służący analogicznym celom bełkot, a więcej miał faktycznego zmysłu socjologicznego, to chłopiec mógłby przeżyć szok poznawczy i zwyczajny. Ale taki już los matołków, że wierzą w serwowane im brednie i kończą jako kamerdynerzy tych, którzy je serwują.
Być może jestem niepoważny, głupi, niedojrzały. Ale co mam widzieć , to widzę. W każdym razie żyję w tym kraju i wolę to, niż twoje lawirowanie pomiędzy proszeniem braci Kaczyńskich o "wzmożenie działalności państwotwórczej" a robieniem z siebie Lenina w krótkich majtkach na forach internetowych. Albo: wymknie ci się, że "przeciwnicy pomnika Dmowskiego NIE ZASŁUGUJĄ NA TO BY NAPLUĆ IM W TWARZ" (!!!), a z drugiej strony jesteś skory do strachliwego akcentowania umiarkowanego liberalizmu gospodarczego (wolny rynek odmieniany prze wsyztkie przypadki) i "miękko-konserwatywnej chadeckości". I tak dalej. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem. Zwłaszcza jeśli chodzi o twój obraz wroga. Jakiś twój były kumpel napisał kiedyś na indymediach, że twoja mentalność jest "stalinowsko-radiomaryjna". Może to i niesprawieliwe ale - przynajmniej jeśli chodzi modelowanie wroga - niesamowicie trafne. Pomyśl o tym, Chrześcijaninie.
no i powiedz na co w takim razie zasługują ci przeciwnicy Dmowskiego, bo mnie to ciekawiło od momentu gdy to przeczytałem, "rewolucjonisto".
A poza tym skoro jestem taki głupi i naiwny, to czemu tak pogardliwie się do mnie odnosisz? Głuopców trzeba ignorować, albo traktować z tolerancją delikatnie pomieszaną z politowaniem, nieprawdaż?
Mój drogi, owi przeciwnicy pomnika Dmowskiego zasługują na wzruszenie ramionami i komentarz internetowy, poświęcony ich cwaniactwu i durnocie. Na nic więcej.
Co do reszty twoich wywodów, to zostawiam cię z nimi sam na sam - nie odczuwam potrzeby dyskutowania z czyimiś urojeniami, wnikającymi tyleż ze złej woli, co z braku zdolności zrozumienia dość prostych spraw. Nie pierwszy raz przekonuję się, że kolesie, którzy poprawnie opanowali zagmatwany pseudointelektualny bełkocik, nie potrafią zrozumieć myśli wyrażonych znacznie bardziej klarownym językiem. No to bujaj dalej w obłokach mojej domniemanej dmowszczyzny, hurrapatriotyzmu, chadeckości, liberalizmu gospodarczego itd. Szkoda że ty i twoi kolesie jesteście tak przeraźliwie nudni i przewidywalni, wszystko wam się z d... kojarzy, stąd i partnerami w dyskusji możecie być tylko dla podobnych sobie.
Albo trwa narada na gadulcu, albo poszli spać. Siła złego na jednego. Au reovoir czyli "do zobaczenia w wakacje" chłopaki
nie komentarz tylko cały comiesięczny tekst na witrynie internetowej poświęcony protestom. Tekst kończący się przytoczonym sformułowaniem. To nie są urojenia tylko fakty. W trakcie, z tego co pamiętam, argumentowałeś, że przecież Dmowski "nie był prawdziwym antysemitą", "bo faktycznie istniała konkurencja ekonomiczna między Polakami a Zydami" - z grubsza. Trzeźwy rozsądek Dmowskiego został przeciwstaiony "oszołomom sterowanym przez Wyborkę". Czyż nie? "Nie zasługują na to by napluć im w twarz" można bardzo różnie interpretować. Język jest zrestą, można rzec, prawdziwszy niż bezpośrednia świadomość tego, co się pisze, więc tłumaaczenie niezbyt przekonujące, zważywszy że w tym wypadku chodzi o symptom (przepraszam za trudne słowo).
Generalnie nie narzekaj, że ludzie na lewicy cię nielubią z takimi poglądami.
Lekcji czytania uważnego i czytania ze zrozumieniem nie będę ci udzielał, bo mi się nie chce. A opinie takiej lewicy jak ty i twoi koleżkowie nie dbam, bo w ogóle nie dbam o opinie durniów. Zajmujcie się dalej promowaniem rasistów z Hamasu i antysemity Shamira, a jak poprosisz Kowalewskiego to może ci opowie o "rewolucyjnym" tropicielu "spisków żydowskich" Farrakhanie albo "lewicowych" nacjonalistach-ludobójcach z UPA (wiem, wiem, że my ciągle o tym samym - ale to dlatego, żeby pokazać, iż ludzie o tak chorych poglądach jak wy nie mają moralnego prawa rozliczać kogokolwiek z kilku pozytywnych słów pod adresem Dmowskiego).
ludzie na lewicy nie lubią Durango, ale kochają za to Zgliczyńskiego. Wydawcę Izraela Szamira, który plecie, że Protokoły Mędrców Syjonu mówią prawdę o Żydach. Ostatnio już jawnie neguje Holocaust. Wzywa na łamach prasy irańskiej do użycia broni masowego rażenia przeciw Izraelowi. I jeszcze parę takich tam.
Acha, jakby tego było mało, Zgliczyński stale współpracuje z Jamesem Petrasem - twórcą teorii żydowskich spisków w skali światowej. Antysemitą zdemaskowanym ostatnio przez Noama Chomsky`ego.
Nie podoba ci się, salu, zwrot o napluciu w twarz. Wytłumacz nam więc, salu, na co zasługuje Zgliczyński. Człowiek, ktory nigdy w życiu nie napisał tekstu o postaci, problemie, o kwiatkach czy o drzewkach. Pisze za to raporty honorowane w euro dla Rady Europy, w których załatwia porachunki z bardziej od niego produktywnymi wydawcami. A sam, jako wydawca pisemek ukazujących się rzadziej niż raz do roku zapoznaje polskich czytelników z takimi potworami antysemityzmu, jak Szamir i Petras.
Odpowiedz, proszę, na to pytanie.
wzywa do budowania niezaleznej ideowej lewicy, ale działa za pieniądze OPZZ i SLD.
Żąda panstwa narodowego dla Palestyńczyków. A jednocześnie państwem narodowym dla Polaków gardzi do tego stopnia, że ocenia, iż w roku 1918 takie państwo nie powinno w ogóle powstać.
Potrępia przemoc izraelskiego rządu Olmerta, ale ją kocha u wojujących islamistów. I terrorystów z FARC.
Czy ci ludzie mają wszystko uporządkowane?
salu, ze wszystko, co piszesz o felietonie Okraski jest łatwym do sprawdzenia kłamstwem, odnotujmy coś ważniejszego.
Nie masz żadnych podstaw do oceniania, kogo lewica lubi, a kogo nie. Reprezentujesz nie żadną lewicę, tylko koterię KiP-owską. Koteria ta produkuje tandetne używki (Red Mac) do zabawy w rewolucję. Znajdują one wzięcie wśrod wąskiej grupki przedstawicieli klas uprzywilejowanych, u których etap rozwoju przez zabawę przedłużył się do 40-tki i dłużej. Do tego dochodzi garstka panczurów, ktore rajcują się fotosami z Cze. Każde społeczeństwo kapitalistyczne wytwarza taki margines, ktory w najmniejszym stopmniu mu nie szkodzi. Dlatego jego establishment polityczny i medialny chętnie się taki marginesem opiekuje.
Ależ ja nie kwestionuję, że niemiecki pilot mógł wykazywać humanitarne odruchy (nieraz słyszałem o takich przypadkach)! Zdaje się, że jesteś niewolnikiem stereotypu nacjonalisty, który nie potrafi sobie wyobrazić dobrych obcoplemieńców - znowu udało ci się mnie ubawić. Chodzi mi o prawdopodobieństwa techniczne: gdzie ten BOMBOWIEC miał wylądować, skąd miał wystartować? Zdajesz sobie sprawę, jakie to ciężkie i nieruchawe maszyny? Teraz powodem mojej wesołości jest znowuż twoja ignorancja czy wręcz brak wyobraźni.
Ale co innego zwróciło większą moją uwagę: gdy dwukrotnie zaakcentowałeś, że NIESTETY nie był to twój pierwszy kontakt z ludem i z tego powodu bardzo ci jest PRZYKRO. Naprawdę tak przeżywasz to "uwięzienie" w swoim środowisku, w "zaścianku"? Taki kompleks? Bo ja np., mimo wyższego wykształcenia i inteligenckiej profesji, dobrze się czuję wśród moich plebejskich sąsiadów i kumpli z knajpy.
Na schledano!
Ojej. Nie wiedziałem, że będę musiał to tłumaczyć. Cóż moja opowieść była hmmm, w dużej częsci kpiną. Takie to trudne? Naprawdę myślisz żewyciągam ogólne wnioski polityczne z rozmowy ze starszą panią?:)))
ABCD> swoje oszczerstwa możesz reprodukować dalej bez przeszkód. Ja ich już nie czytam szczegółowo :q >powiem tylko że jeśli chodzi o antysemsityzm, jestem bardziej skłonny zrozumieć jakichś paranoików niż cyników, jak wy ktorzy są skłonni uznac antysameicki marketing polityczny za normę.
do Angka Leu. Nieporozumienie. Słowo "niestety" dotyczyło jedynie Twoich domniemanych intencji przedstaiwniea mnie jako kogoś, kto nie miał wcześniej kontaktu z ludźmi - czyli nietrafności Twojej hipotezy. Ja się bardzo dobrze czuję w swoim środowisku.
ale ja nigdy w życiu nie miałem w ręku tekstów Kowalewskiego o których piszesz (podobnie jak z drugiej strony nigdy na oczy nie widziałem pisma Nigdy Więcej), więc mnie ten zarzut nie bardzo dotyczy.
To wy macie problem: widzicie źdźbło trawy w cudzym oku (wyolbrzymiacie/przekłamujecie do absurdu wątki z jakichś pojedynczych tekstów), a w swoim nie widzicie belki (np. lansowanie się na żydożerczo-polonijnej zaprasza.net). Ja nawet nie mam pretensji do poglądów które prezentujesz explicite - widać gołym okiem, że są one centrowe jak tylko się da. Chodzi o formę, a nie treść - formę, przez którą co i rusz prześwitują najpaskudniejsze odcienie polityczne. Generalnie pogódź się z tym, że jesteś człowiekem o poglądach prawicowych (nawet jeżeli uważasz się za "ludowca"). Niezależnie od tego, co sobie roisz - iż przeciwstawienie lewica/prawica nie ma sensu. Otóż ma, choćby tysiąc takich się znalazło jak ty.
P.S. Brawo za "rasistów z Hamasu". Pragmatyk z ciebie. Widzę, ze zasze potrafisz opowiedzieć się po włąściwej stronie...
Nie chce mi się z tobą gadać, tym bardziej, że każdy kolejny wpis mnie przekonuje, że durnota durnotą, ale łżesz całkiem celowo i sprytnie. Powiem ci koleżko tylko tyle, że radzę uważać na słowa - przemyśl sobie, czy masz wystarczająco dużo pieniążków, aby opowiadać brednie o "promocji na polonica.net". Bo jak sprawdzimy kto tam nas promuje (poprzez wklejanki naszych tekstów bez naszej zgody) i okaże się, że to byłeś ty lub twoi kumple, to możesz mieć trochę problemów w stosownej instytucji. I tyle ci mam do powiedzenia.
I jeszcze jedno: jak ci bardzo zależy, to znam takich, którzy "wypromują" teksty twoich kumpli na "polonica.net" a później obwieszczą światu, że się tam oni sami promują. To jak, mamy ci udowodnić, że potrafimy wojować tymi samymi metodami, które twoi kolesie tak twórczo wykorzystują przeciwko nam?
Antysemita, tropiciel żydowskich spisków James Petras jest STAŁYM współpracownikiem pisma Lewą Nogą.
STALE współpracuje on z Izraelem Szamirem, neofaszystą i negacjonistą Holocaustu, który w polskiej prasie, przy wszystkim jej zróżnicowanych odcieniach, znalazł wydawcę tylko w KiP-ie Zgliczyńskiego.
Czy to nie dowodzi, że koniunkturalny goszyzm lepiej rymuje się z antysemityzmem niż - insynuowany Okrasce - centryzm?
Nikt nie twierdzi na pewno, że szef KiP, Zgliczyński jest antysemitą.
Zaledwie grzecznie się prosi Zgliczyńskiego, żeby wytłumaczył się z uzasadnionego zarzutu antysemityzmu.
Tym bardziej, że wydawane przez Zgliczyńskiego pismo Rewolucja solidaryzuje się z programem Hamasu (który w swojej karcie programowej powołuje się na Protokoły Mędrców Syjonu i deklaruje zamiar zniszczenia Izraela) oraz taktyką tego fundamentalistycznego ugrupowania (polegającą na dokonywaniu zamachów na izraelskich cywilów, czyli na ludzi, ktrych jedyną winą jest to, że są Żydami).
czy nie wydaje Ci się że istotą ruchów w rodzaju Radia Maryja jest sprzeciw wobec elit medialnych (Wyborcza), politycznych (PO, SLD) a także samych kościelnych (Glemp, "kościół łagiewnicki", itp)? Zwłaszcza że to te elity wykazują szczególną nietolerancję dla tych, którzy się ich nie słuchają?
jakim prawem ktos arbitralnie decyduje, ze "na lewicy nie lubi sie" kogos, kto na tym portalu uzywa pseudo Durango 95 (huewer dat mins)? Ocena przeciwna rowniez bylaby postawiona na glowie z pnktu widzenia czystej logiki chociazby. Moze Wy sie wszyscy znacie z reala, ale ja nie panimaju, o co biega. A jesli mowimy o realiach tego portalu, rzecz jest prosta: oceniac nalezy na podstawie wpisow i ich tresci. IMHO gosc mial pare ciekawych postrzezen, pare razy przesadzil - jak wielu tutaj (absolutnie kultowego Bozka i tak nikt nie przebije).
Na pewno coś w tym jest, co mówisz, ale zamiast o "istocie" proponowałbym raczej podejść rzeczy historycznie - czego zrsztą nie jestem w stanie zrobić, ze względu na nikłą znajomośc tematu. Wydaje mi się, ze może raczej chodzić o pomłączenie pewnego zjawiska kulturowego pochodzącego chyba głównie z USA (bonzowie medialno-religijni) z frustracją wynikłą z tzw. "trasformacji" - brutalnego zepchnięcia tych ludzi na glebę. Poza tym w Polsce od dwna istniał silny endecki podkład kulturowo-polityczny> No i rzecz jasna zamiast nachalnego promowania cwaniactwa i "indywidualizmu" - ludzie mogli tam znaleźć "jakąś więź" . A czemu pytasz?
pytam w związku z tymi bezpośrednimi doświadczeniami w obcowaniu z tymi ludźmi. Potwierdzasz to co od dawna podejrzewałem, że ci ludzie- głównie emeryci- nie są wcale tacy "ciemni i posłuszni Rydzykowi", jak powszechnie o nich sądzą "elity". Pokazuje się w mediach tylko jakieś agresywne jednostki, a one wcale nie muszą być reprezentatywne dla całej zbiorowości. Jest to ciekawe o tyle, że wcale nie jest powiedziane że prawdziwa lewica nie mogłaby pozyskać przynajmniej części tego elektoratu. Po drugie potwierdza to moją wcześniejszą tezę, że "konserwatywny robotnik" czy "moherowa babcia" mogą być wyborcami lewicy, nie muszą być wrogami lewicy, o ile tych poglądów nie starają się narzucić innych i wprowadzać do prawodastwa, czyli nie robią z nich użytku politycznego, tylko zachowują się liberalnie i tolerancyjnie. Na pewno zaś nie należy nimi pogardzać, w czym przoduje środowisko PO i GW, czy w nieco mniejszym stopniu SLD. W ten sposób utrwala się tylko podział na "elitę" i pogardzaną przez nich resztę społeczeństwa, która próbuje się zbuntować choćby demonstrując ostentacyjnie poglądy odbiegające od poprawności politycznej uznawanej przez "elity" (które nie są bynajmniej tolerancyjne!).
Podobnie tutaj lansuje się bzdurę o rzekomym esencjalnym konserwatyzmie większej części społeczeństwa i w związku z tym o "końcu" lewicy w normalnym sensie. Być może zależy na tym i konserwatystom i liberałom. Choć zjawisko amerykanizacji sceny politycznej jest chyba także zwiazane z obecnym "kapitalizmem medialnym" i jego odziaływaniem na polityczność
uwierzę na chwile w Twoje istnienie i odpowiem: po pierwsze to oni pierwsi mnie zaczepiają, a po drugie facet jest hmmmm, momentami niesympatyczny...
To proste, choć objawia się w sposób rozproszony, więc możesz tego nie widzieć (jako zjawa): np. często posługuje się zdrobnieniami w stylu: czyjaś "partyjka", czyjaś "gazetka", "bełkocik", jakiś "chłopaczek". Jakby dajac każdemu do zrozumienia: "przy mnie jesteś taki mały" (pokazując palcami). Znakomicie koresponduje to z wizją "mend", "sługusów Michnika", różnych sprzedawczyków, gnid, a w najlepszym razie "pożytecznych idiotów" albo "durnego lewactwa" które "nie ma jaj" i które się "zgniata" etc etc. Pytania które zadaje brzmią mniej więcej tak: "dlaczego kłamiesz?", "komu to służy?". Generalnie wszędzie roi sie od podłych jednostek, podejrzanych machniacji, brudnych interesów. Gatunek ludzki jest naznaczony złem. Każdego należy sprowadzić do tego poziomu, wobec każdego należy dowieść, że jest podejrzany, nawet jeśli w najlepszym razie o tym nie wie (czyli po stalinowsku - tylko "obiektywnie"). Trudno w ten sposób zaskarbić sobie sympatię dyskutantów, prawda? A teraz jeszcze chce mi sprawę wytaczać. A proszę bardzo. Śmieszne.
ale tak czy inaczej akurat rzeczywistość w polityczna w Polsce jest na tyle absurdalna, że jakikolwiek sensowny program dotyczący TERAŹNIEJSZOŚCI mógłby zgarnąc dużo każdego elektoratu.
ja stawiam na antyelitaryzm, tzn. jestem za elitami bo one muszą być ale zupełnie inne niż obecnie. Nie elity które same się wybrały elitami, ale elity pochodzące z prawdziwego wyboru społecznego, elity reprezentujące lud i działające dla jego dobra, a nie własnego. Do tego najlepiej tolerancyjne (liberalne) i socjalne, bo różnorodność społeczeństwa wymaga tolerancji oczywiście w granicach gdzie nie szkodzi się innym.
Stalinowską mentalność zarzuca durango nie kto inny, jak user sal: deklarujacy się jako wielbiciel pisemek KiP, w ktorych ukazują się grafomańskie poemaciki pochwalne o neostalinowcach (np. Dialektyczna więź Fidela z masą - sic! - w pisemku Rewolucja), oraz fan stalinowca i maoisty Louisa Althusssera.
o strukturze dyskusji, której temat jest pozorny, jak zwykle przy huzia na Józia, zwłaszcza gdy Józio popełnił grzech w postaci realnego argumentu.
Otóż dyskusja wygląda tak (czy to ustalone na "gadulcu"? Czy wcześniej z kolegami z Frondy? Pytam, bo słyszałam raz w programie radiowym, jak Bosak używal identycznej strategii):
wyzwiska, absurdy, nagonka, szczucie, stawianie w kącie, pokazywanie paluchem, zrównywanie z absurdalnymi ruchami, w tym pytanka typu "a co sadzisz o tym, że ludzie w KiPie mordują wlasne matki", budowanie kolejnych generalizacji na generalizacja opartych wyłącznie na dalekim demagogicznym skojarzeniu itp. Potem przychodzi "Michał" i staje "pośrodku". Rozsądza on ci bowiem. Rozsądza sprawiedliwie. Sprawiedliwym i neutralnym on ci sędzią. Oj, koń by się uśmiał. "Michał" staje więc "pośrodku" między oprychami a przechodniem, pomiędzy wariackim reakcjonizmem grożącym pistoletem a obroną elementarnych pojęć takich jak społeczeństwo (w przeciwstawieniu do resentymenciarskiej projekcji prawicowców o jednorodnym, prymitywnym "narodzie", rzekomo nienawidzącym najbardziej tych, których oni uważają za swoją konkurencję). No i "Michał" wyznacza "umiarkowaną prawdę", która dziwnym trafem jest tą samą gadką, co u tamtych, tylko bez śmiesznych ornamentów prawicowej krucjaty żółto-zielonej z zazdrości. Zrozumieć sens tego teatrzyku to zrozumieć grawitację polskiego dyskursu, tak pełnego "kompromisów" i "stawań pośrodku", że aż od skręcania w prawo dostaje skrętu kiszek.
jest - sformułowane wyżej - stwierdzenie, że publicysta KiP, Izrael Szamir jest neofaszystą?
Por. reprezentatywną antologię tekstów tego autora pod linkiem: www.israelshamir.net
Czy zbyt daleko idąca jest ocena, ze wydawca neofaszysty nie ma moralnego prawa rozstrzygać, kto jest faszystą, a kto nie? I że jest co najmniej antypatyczne, jeśli ta osobistość sobie to prawo uzurpuje (czy to jako publicysta Gazety Świątecznej i Newsweeka, czy to jako zbieracz materiałów do artykułów Artura Domosławskiego o polskich środowiskach alterglobalistycznych, czy wreszcie jako autor raportów o polskim antysemityzmie dla Rady Europy)?
Myślę, że osoby, które chcą uczestniczyć w toczącej się tu dyskusji o "lewicy radykalnej" z KiP, powinny ustosunkować się do tych, chyba prostych i zrozumiałych, kwestii.
Salu, solipsysto (?): ale w takim razie mielibysmy klasyczna internetowa nawalanke a nie ad hoc wziety "argument" pt. "a Ciebie i tak nie lubi!!". Zwlaszcza, gdy "Cie" jest ukryte (swiete prawo netykiety, IMHO honorowac trzeba), a na "nikt nie lubi" zadnej reprezentatywnej ankiety nie przeprowadzano (chyba, ze cos przegapilem).
Pawel Nastula - chyba przeceniasz moje mozliwosci, zaangazowanie dyskusyjne, umiejetnosci strategiczne itd. itp. Najostrzejsza przepychanke w tym watku zreszta ominalem, bo wczorajszy wieczor, noc i wiekszosc dzisiejszego ranka spedzilem na towarzysko-rodzinnych harcach, a przez reszte soboty wzialem sobie wolne od zycia, coby przezyc rozmaite efekty fizjologiczno-metaboliczne. Tak wiec droga eliminacji negatywnej wylosowalem wejscie na znany nam wszystkim portal, ktory przez ten czas zbyt wiele zreszta sie do przodu w dyskusjach nie posunal (wszyscy tez tak zaszaleli jak ja, tylko sie nie przyznaja?).
Wyjatkiem faktycznie jest ten watek, gdzie temperatura byla i spora, ale dla obserwatora z zewnatrz calosc wyglada jak wzajemna kopanina przedszkolakow po kostkach, czyli internetowo dyskusyjny smutny standard (choc zdecydowanie nie ideal, bynajmniej).
No i tak sobie spokojnie przesuwam palcem wskazujacym po suwaku na myszy, a tu nagle buch, para w ruch: Sal w imieniu blizej nieokreslonej lewicy wydaje wyrok na Durango 95 i odbiera mu prawo do tozsamosci innej niz prawicowa. Hola, hola, na takie dekretowanie o dobrych i zlych zgody (mojej przynajmniej) byc nie moze, niezaleznie od tego, czy ktos sie z Durango'95 zgadza czy nie.
Powtorze: pare razy polecial po bandzie, w watku o Sezuale Rojal machnal wpis prawie zupelnie off topic (dygresja: ktos z napier...atorow z tego watku czytal ostatniego Todda w "Europie" a propos? jakies wnioski, refleksje?), ale z drugiej strony za wpis z postulatem, by LEWICA zajela sie POLITYKA (= systemowym rozwiazywaniem problemow spolecznych) A NIE TERAPIA ma u mnie dozywotniego plusa (mam smutne doswiadczenia z tematow aborcyjnych, gdzie pomylencom z obu flanek rozmawiac o polityce spolecznej po prostu sie nie chce, jedni durnie chca tylk ozakazywac, a drudzy "dawac prawo" - i wsjo).
I tyle wszystkiego, reszta to Twoja bujna wyobraznia (np. Fronde czytalem ostatnio z 5 czy 6 lat temu, byl taki baumanowski z ducha numer o geopolityce i "nowoczesnym nazizmie", a rok wczesniej agentach i pierestrojce ze Staniszkisowa i obecnym MEGAch...wym wiceszefem publicznego radia; od kilku lat nie biore tego do reki - czytac calosci w Empiku sie nie da, a zona nie daruje wyrzucania pieniedzy w bloto, tak samo jak z"lemondiplomatik - polon"). Koncze juz, bo mnie glowa na powrot rozbolala, a gdy tu wchodzilem bylem juz wytrzezwialy (moze to byl blad a na gazie bylbym w stanie zniesc taka pokrecona na szaro i denna beznadzieje, jak Twoj wpis?). Cud jak we fraszce Kochanowskiego prawie.
polecanie tekstu, "nie wiem, czy z Frondy, czy z nowego Państwa, ale trzymającego poziom, od Hitlera do Woltera bodajże był tytuł, nie pamiętam autora". To było "Michale" wręcz superzabawnie bezstronne, jak bezstronność Janka Pospieszalskiego, który pyta "a dlaczego panie feministki nie spytają normalnych kobiet o aborcję? Oto normalna kobieta, nijak nie uprzedzona, a działająca w organizacji kobiecej, chyba katolickiej, ale może nie. Nazywa się, zaraz sobie przypomnę, proszę mi wybaczyć, w ogóle się nie znamy, chyba Najfeld, Janina, a może jakoś podobnie". Huhuuu.
Aborcja i "fanatycy obydwu stron" to też jest śmieszny dowcip, a najśmieszniejsze, że skopiowany z Michnika Adama, tego na którego ślepym nienawidzeniu, zwłaszcza za rzeczy o które nigdy nie walczył, tak łatwo się dzisiaj wypływa.
jak poczytasz więcej takich postów, to zrozumiesz moje stanowisko z wątku niżej, że goszyzm i nazizm - to twin brothers.
środowisko KiP żeczywiście (!) nigdy nie próbowało wypłynąć na "ślepym nienawidzeniu" Michnika.
W okresie, kiedy Michnik był w światku merdialnym (sic!) postacią prawie wszechwładną, demonstrowało ono wobec niego zupelnie inną postawę.
Gdy Ryszard Bugaj skrytykował Michnika i kierownictwo GW za przejęcie na swój użytek całej sumy pieniędzy, którą Amerykanie w roku 1989 przeznaczyli na całą ówczesną opozycję, Zgliczyński w artykule "Jedwabne jest wszędzie" oskarżył Bugaja o antysemityzm (sic!)
Gdy z kolei Jacek Żakowski nie zgodził się w dyskusji o polskim antysemityzmie z Michnikiem i jego adiutantem, Michałem Cichym, ten sam hunwejbin Agory probował o to samo, co Bugaja, oskarżyć i jego. Tu już jednak miarka się przebrała. Żakowski spuścił Zgliczyńskiemu takie manto, że przeprosinami i obietnicami "już nigdy nie będę" tego ostatniego została wypełniona niemal połowa, bodaj 14-tego, numeru Lewą Nogą.
O zalatwianiu przez tego samego czlowieka (wydawcę - wspomnianego wyżej w tym traku - neofaszysty Izraela Szamira) swoich prywatnych porachunków z R. Okraską i J.Tomasiewiczem, za pomocą ogłaszanych w Gazecie Wyborczej kłamliwych oskarżeń o antysemityzm i faszyzm już zamilczmy. O inwektywach wobec wieloletnich więźniow politycznych, którzy ośmielili się obchodzić 25-tą rocznicę Sierpnia 80 niezależnie od Michnika, Wałęsy i ks. Jankowskiego - milczmy rownież.
Za hunwejbiński serwilizm środowiska KiP, Gazeta Wyborcza odwdzięczyła się jak mogła - szczególnie drukowaniem wielokolumnowych kryptoreklam pisemek tej grupy (por. np artykuły Lewą nogą, drugą drogą oraz Nie taki alterglobalizm straszny... A.Domosławskiego).
A że nakład, sprzedaż i liczba współpracowników tych pisemek nie wzrosły w efekcie wspomnianej kampanii ani duduś - czyja to wina?
Na pewno nie anonimowych dyskutantów tutejszego portalu.
Tak więc nie ma sensu studiować postów tych "wrogów ludu" z kabalistyczną wnikliwością, aby nastepnie urządzać w zwiazku z nimi rytualne "quarters of hate".
To fakt, że gdy czyta się takie wywody, jak tej pani, to skojarzenia lewactwa z neonazizmem są nieodparte. Ta sama paranoja, ta sama podejrzliwość, ta sama z góry przyjmowana "wiedza" o tym, jak "było naprawdę". W takim towarzystwie lepiej faktycznie być centrystą, co przypisuje mi towarzysz Sal. Od szaleńców z obu skrajnych obozów trzeba trzymać się w równej, możliwie jak największej odległości. Na szczęście centrum ma to do siebie, że jest pojemne - można tkwić w pobliżu, lecz zarazem bez kontaktu z Michnikami.
Wnioski Alfabeta z watku nizej dotyczyly calych formacji ideowych a nie niekompetentnych dyskutant(ow-ek) - i jako takie byly chybione. Zakladam, ze nikt nie upowaznial Anastazji do mowienia w imieniu czyimkolkwiek, poza wlasnym (nie tez - ale ja to mowie wprost).
Nie widze nic zlego w lekturze pojedynczych tekstow z pism prawicowych, jesli tam w analizach nazizmu jedzie sie Adorno, Horkheimerem i Baumanem a o w geopolityce zrzyna sie z teorii cykli i systemow swiatow (po prostu co bystrzejsi goscie stamtad wiedza, ze ich ideolodzy i politruki to cienkie bolki). Czy to moja wina, ze choc lewica w Polsce i jeszcze bardziej na swiecie ma idee, ale polska prasa lewicowa wyglada tak, jak wyglada? Zwlaszcza, ze o ile pamietam Anastazja sama nakrecala miesiac temu obrzydliwy atak na Ikonowicza (jednego z ostatnich publicystow i politykow lewicy w Polsce, ktory rozumie swiat, w ktorym zyjemy)?
Sprawa aborcji wymagalaby postawienia na serio debaty o polityke socjalna, wsparcie dla ubogich rodzin i samotnych matek. Na tym portalu ZADNA z oszalalych stron aborcyjnej wojenki tej dyskusji nie chce: Anastazja ow pomysl nazywa prawicowym (sic!), Alfabet z namaszczeniem tlumaczyl mi przed tygodniem, ze na skutek tych rozwiazan liczba aborcji byloby jeszcze wieksza (sic!), a moj pomysl jest "nierealny" (w domysle - wiara w zbawcza moc zakazu, niepopartego systemowym umocowaniem pozytywnych rozwiazan to realizm jak jasna cholera). No i gadal dziad do dwoch obrazow...
Michale. "Alfabet" twierdził tylko, że polityka socjalna, sama z siebie, nie zapobiegnie abortom. Dodawal jednak, iż powinna ona być niezbędnym uzupełnieniem zakazu abortów. I wreszcie, atakował takich kon-libów, którzy chcą zakazu bez polityki socjalnej.
"Gdyby polityka socjalna mogła zastąpić prawny zakaz zabijania, byłoby super. Obawiam się, że niestety, może tylko go wspierać.
Teologicznie patrząc, jesteś, Michale, antynomistą albo millenarystą tzn. mentalnie żyjesz w świecie, w którym prawo zostało zniesione wskutek przyjścia Zbawiciela. Piękny światopogląd. Tyle, iż mało realistyczny.
autor: ABCD, data nadania: 2007-03-09 18:56:59, suma postów tego autora: 1017"
Wynikaloby stad, ze panstwowe wsparcie dla narodzonych (ktorego nie ma), byloby w najlepszym razie dodatkiem do prawa antyaoborcyjnego - istniejacego od lat, wobec ktorego sa w dodatku pomysly jego zaostrzenia.
To moze laskawie wyjasnij mi:
- na czym opierasz przekonanie, iz prawo w tym wypadku dziala (przeciez we wczesnym stadium ciazy jej usuniecie jest bez donosu na uczestnikow zabiegu nie do wykrycia),
- skad "realistyczne" przekonanie, ze przy usunieciu ekonomicznych motywow dla sporej czesci zabiegow - nadal bylyby one przeprowadzane na taka sama lub zblizona skale.
wiadomo, że zakaz w jakimś stopniu ogranicza występowanie zachowań, ktorych dotyczy.
I na odwrót, jego zniesienie sprzyja upowszechnieniu tych zachowań.
Co tu zawile gadać!
Wyobraź sobie, Michale, depenalizację kradzieży. W jej efekcie, ludzie kradliby więcej czy mniej, jak ci się wydaje, pytam grzecznie?
A do częstotliwości abortów przyczyniają się, na pierwszym planie, względy ekonomiczne. Ale też wchodzi tu w grę coś takiego, jak presja technokratycznego konsumeryzmu, do którego macierzyństwo nie pasuje.
Dodajmy, że ludzie, ponieważ nie są doskonali, muszą przy podejmowaniu trudnych deczyzji czasami pomóc sobie normami prawnymi.
Anastazja> Nie przejmuj się. Z grubsza rzecz biorąc, nie ma tu co się doszukiwać jakichś głębszych analogii z kompromisem aborcyjnym, czy "konsensusem" w Polsce. Sprawa jest znacznie prostsza:
jest trzech kolesi. "Michał" wchodzi w momencie, gdy należy przezwyciężcyć "kryzys" w dyskusji, zwykle po wpadce Durango albo gdy ABCD sam nie bardzo sobie radzi i potrzebuje "dyskutanta". Oni to nazywają "zamulaniem". W momencie kryzysu należy 1) szybko zatrzeć wyraźne opozycje, robiąc "wariata" z realnego oponenta, alienując go od "grupy" itd. 2) naprodukować przy tym jak najwięcej linijek (wymiar czysto wizualny - kłopotliwe posty giną w tłumie).
Michał> a dla Ciebie mam taką małą radę: przynajmniej nie rób z siebie aż takiego błazna. Anastazja raz zdrobniła swoje imię na "Nastula", wstukałeś w google, wyskoczył ci sportopwiec o tym nazwisku i teraz na bezczelu udajesz idiotę, zwracając się do niej per "Paweł Nastula". Dosyć żałosne. Jak by Ci to delikatniej powiedzieć, oznacza to przede wsyztkim, że dowcip masz w nienajlepszym stylu. Już pomijam, że wszystko wyraźnie po to, aby przypodobac się dwóm baranom, którzy dawno zatracili zdolność odróżniania prawdy od fałszu...
A przede wszystkim pamiętaj Michale, że takie zachowanie tylko potęguje Twoją "zjawowatość". Bo jeśli chcesz być choć trochę wiarygodny, musisz bardziej zadbać o własne "ja", spróbować zyskać duszę, że tak powiem, jakiś własny punkt zbiegu perspektywy. Więcej nadziei! W dalszym planie - kto wie - może okażesz się nawet istotą z krwi i kości? By the way - czy aby ta chroniczna bespostaciowość nie przeszkadza Twojej Szanownej Małżonce-"Romanistce"? Chyba że Ona również jest tylko bezkrwistym cieniem - skazanym dla odmiany na wieczne analizowanie błędów językowych w Le Monde Diplomatique - Polska :/
Poza tym był tu już kiedyś taki jeden, co często popadał w słowotoki. Aż się o niego martwiłem, czy jakiej amfietaminy nie bierze czy cuś. I teraz go nima!
Salu, ty poza wszystkim innym masz ewidentny problem z głową (ze słowotokiem też, ale to inna bajka) - normalny człowiek nawet nie myśli w tak podejrzliwo-absurdalnych kategoriach. Ponieważ twoja koleżanka Anastazja tworzy podobne karkołomne scenariusze, widocznie trend jest szerszy. I to mnie cieszy: koteria KiP-u po prostu świruje. Tak trzymać - Cze Gewara i do przodu!
Podaliśmy tu szereg dowodów (z odniesieniami do publikacji we wskazanych numerach Lewą Nogą czy Rewolucji), że Zgliczyński:
1. był wykorzystywany przez Gazetę Wyborczą do załatwiania porachunków z osobami dla niej niewygodnymi (np. R.Bugaj, A.Gwiazda)
2. wskutek swojej niekompetencji redakcyjnej lub nieodpowiedzialności - względnie też dając wyraz swoim prawdziwym, a z jakichś powodów ukrywanym poglądom - opublikował w pisemkach Książki i Prasy szereg tekstów głoszących absurdalne tezy o ogólnoświatowych żydowskich spiskach i lobbies, rządach "obrzezanych" w Czechach po roku 1989, a nawet bagatelizujących czy wręcz negujących Holocaust. Pisma wydawane przez Zgliczyńskiego wyrażały rownież aprobatę dla barbarZyńskiej metody zabijania cywilnych obywateli Izraela przez terrorystów islamistycznych.
Te kwestie są ważne. Na ich tle, przekomarzanie się z userem Michałem - czy kimkolwiek innym - jest po prostu niestosowne. Czekam cierpliwie na ustosunkowanie się do nich.
Nie dlatego, że zależy mi na twej, salu, opinii ani z tego względu, iż ma ona jakieś szczególne znaczenie.
Po prostu nie mogę uwierzyć, że czlowiek lewicy, za jakiego ty, salu, się uważasz, może przejść do porządku dziennego nad hańbiącymi ideowo, politycznie i moralnie występkami Zgliczyńskiego i kierownictwa KiP w imię kumoterskich oraz imprezowych kontaktów, jakie zapewne z tymi ludźmi, salu, utrzymujesz.
że wybitny autorytet intelektualny, za którego wielu ludzi na lewicy uwaza Slavoja Zizka, twierdzi zdecydowanie (m.in. w znanym studium Rewolucja u bram), że lewica powinna zdecydowanie przeciwstawić się inwazji poglądów rasistowskich, antysemickich i negacjonistycznych. Zizek postukuje nawet walkę o eliminację poglądow tego typu ze sfery publicznej.
Łatwo - jak się okazuje - cytować Zizka czy chwalić się znajomością jego książek. O wiele trudniej zastosować jego wskazania w praktyce. Już szczególnie - wobec pogromcow "obrzezanych", których ma się na swoim kumoterskim poletku.
Mimo, że z publikacji naukowców specjalizujących się w historii polskich Żydów oraz nowoczesnego antysemityzmu na temat rasistowskich wątków w publicystyce KiP można by już złożyć obszerną książkę.
Żona romanistka krytykuje tłumaczenia w le Monde, ale tylko te robione przez kobiety. To zupełnie tak samo jak maż, który dokonując "rzetelnej krytyki" działu recenzji, "dobrał się" analitycznie wyłącznie do tekstów kobiet, chyba pięciu... Nawet skądinąd znienawidzony Wielgosz okazał się w "jej" ujęciu spoko w porównaniu z Bratkowską, która "udowodniła, że nie umie pisać", pisząc na ten sam temat, co mężczyzna - i pisząc zresztą mniej więcej to samo, chociaż literacko lepiej.
Backlash najwyraźniej więc łączy owo małżeństwo internetowych zjaw.
Do Sala: dla mnie te wypowiedzi są jak w kościele przed wyborami: wciąż to samo, cel nie jest bowiem poznawczy, tylko propagandowy, oszczerczy. Za to interesuje mnie architektura owej świątyni. Jest strach przed kobietą i wolnością, wysunięta szczena, zapuszczone męskie postaci w kręgu, którego nie można opuszczać, ta robiona na prastarą, choć powoływana ad hoc wspólnota dodaje sobie otuchy inwokacjami do boga wojny i piosenkami o braterstwie śpiewanymi nie do taktu nie do końca udanym basem; kto jednak ma ocenić, skoro kobiety są trwożliwie wyklęte, a powinny przecież pochwalić lub chociaż wyśmiać przeciwników naszych internetowych bohaterów? W takich wypadkach wymyśla się żony i narzeczone, popierające mizoginistyczną krucjatę.
Ale tak czy owak czipy jak słusznie napisałeś są skutecznie zaszczepiane u osób o podobnej konstytucji psychicznej. Tak buduje się azyl dla sfrustrowanych lewaków, którzy nie rozumiejąc źródeł swej frustracji, winą za nią obarczają feministki czy inne postaci, które podejrzewają o to że mają to czego oni nie mają. Jeśli chodzi o poczucie humoru, cóż, mają rację ze swoją zazdrością.
Anastazja pisze o "wyzwiskach, absurdach, nagonkach, szczuciu, stawianiu w kącie, pokazywaniu paluchem, zrównywaniu z absurdalnymi ruchami". A mnie, za przeproszeniem, szlag trafia, bo z powodu tychże właśnie zjawisk odszedłem z redakcji.
Jeżeli idzie o ścisłość, to chyba najsurowiej skrytykowanym przez (wielu) użytkowników autorem działu recenzji był krytyk filmowy Faktów i Mitów, posługujący się pseudonimem "Marek Krak". Czy to też kobieta?
Niestety, taka na przykład recenzja z twórczości Jarry`ego nie była krytykowana za płeć autorki. Zastrzeżenia wzbudziły dość dziwne błędy rzeczowe. W tej recenzji, sugerowano, że początkiem Republiki Rzymskiej było "zgwałcenie Lukrecji" (jakim cudem gwałt może zainaugurować ustrój polityczny)?. Informowano też fałszywie, że Alfred Jarry obracał się wśród "neosymbolistów", którzy żyli i publikowali dobre kilka dziesiątków lat po jego śmierci.
Czy autorzy lewicowi (niezaleznie od płci) nie powinni dbać o ścisłość podawanych przez sibie informacji? Mnie się wydawało, że lewicowcom zależy na oświeceniu publiczności, a nie na jej wprowadzaniu w błąd.
A przecież, zamiast formułować graniczące z insynuacjami, dziwne pretensje wobec użytkowników, można znaleźć o wiele prostsze i zarazem bardziej produktywne rozwiązanie.
Wystarczy, że autorka recenzji o Jarrym w przyszłości będzie prosić kompetentną osobę lub grupę osób - chociażby i ze środowiska KiP - o poprawianie błędów ortograficznych, gramatycznych, stylistycznych i rzeczowych w swoich tekstach. Czyniąc to prZed umieszczeniem tych tekstów na portalu, uniknie przykrej - być może - dla siebie krytyki. A to, z kolei, ustrzeże ja przed dalszym rozwojem mentalności insynuacyjnej, której napór obserwujemy, niestety, w jej ostatnich postach.
Wydaje mi się, że twojej świątyni każda polemika mężczyzny z kobietą jest dowodem na wywyższanie się mężczyzny. Takie osoby jak ty każdą polemikę z mężczyzną kwitują stwierdzeniem "krytykujesz moje zdanie dlatego, że jestem kobietą". To zaś pachnie głębokimi kompleksami, silne i pewne siebie kobiety, a znam ich trochę, nie węszą wszędzie dyskryminacji.
To zresztą podobna konstrukcja logiczna jak w przypadku tezy, że Kieślowski nie miał nic wspólnego z lewicą, bo nakręcił "Dekalog". Takie subtelne rozważania jak analiza przesłania "Krótkiego filmu o zabijaniu" nie wchodzą w grę. Ba, ujmowanie życia na poziomie filozoficznym bez wyraźnych konotacji ideologicznych też świadczy o nielewicowości.
Każde spojrzenie na sens życia, które wykracza poza prostacki materializm pachnie purytańskim, a więc prawicowym romantyzmem. Tymczasem wartościowe dla lewicowca kino, tak jak 60 lat temu, powinno być materialistycznie zaangażowane. Powinno zawsze dawać prostą i jednoznaczną odpowiedź, bo religia co-po-niektórych nie znosi pytań bez odpowiedzi. W ich świątyni każda osoba musi być jednoznacznie sklasyfikowana.
Napisałeś: "To zaś pachnie głębokimi kompleksami, silne i pewne siebie kobiety, a znam ich trochę, nie węszą wszędzie dyskryminacji".
Brzmi to sensownie, ale myślę, że kompleksy to niekoniecznie jedyny powód takich zachowań. Innym jest wyrachowanie i cwaniactwo - zamiast dyskutować z czyimiś argumentami, sprowadza się spór do klimatów personalnych ("jesteś męskim szowinistą"). To schemat znany od dawna. Gdy antyfaszystowskim guru wytykano błędy czy kłamstwa, mówili oni, że to faszyści ich krytykują, a z faszystami nie będą przecież dyskutowali. To samo robią doktrynerzy prawicy, którzy każdą krytykę swoich poglądów (np. zachwytów nad Pinochetem) zbywają określeniem jej autora mianem lewaka. A w niedawnej aferze z Simonem Molem wątek ten przybrał taką postać, że panie, które nie chciały się przespać z tym dżentelmenem, oskarżał on o rasizm, podobnie jak te, które zgłosiły się do niego z pretensjami, że zakaził je HIV-em.
Ja nie polemizuję z Anastazją. Obawiam się jednak, że można to zinterpretować jako postawę nacechowaną seksistowskim paternalizmem ;-).
Ciekawe że wyzwalam zgromadzone resentymenty wobec innych osób tej samej płci. Potem to już sobie płynie, płynei...
Show must go on. Nie przeszkadzajcie sobie. Ponarzekajcie, wspólnota się zacieśni.
A może to spisać w formie katechizmu? Potem wystarczy ctrl v...
Jeżeli wyzwalasz jakieś emocje, to nie z powodu tego, że jesteś kobietą, tylko z powodu tego jakim jesteś człowiekiem i jak postępujesz.
Od dawna mam zresztą wrażenie, że patrzenie (niemal zawsze) na ludzi i na treść wypowiadanych czy wypisywanych przez nich słów przez pryzmat tej czy innej ideologii nie pozwala ci zobaczyć wielu rzeczy u siebie samej. A prawda jest taka, że odpychasz ludzi od siebie.
Ale nie będę rozwijał tego tematu, psychoanaliza to w końcu twoja specjalność.
pomijajac juz to, ze mylisz pojecia (konsumeryzm oznacza ruch na rzecz praw konsumenta - wsrod jego liderow jest np. jest Ralph Nader - tylko blagam nie pier...el, ze niszowy goszysta, bo to klasyczny amerykanski komunitarianski populizm, chociaz czesc radykalow go popierala i popiera; zjawisko, o ktorym piszesz nazywa sie raczej konsumpcjonizmem), jestes po prostu naiwny wierzac, ze sam zakaz (bez "prewencji", tj. usuwania PRZYCZYN) zalatwi w tym wypadku problem czy ograniczy jego skale. Przeciez mowimy tu o zabiegach rozgrywajacych sie we wnetrzu organizmu kobiety, oboje "sprawcow" tj. kobieta i lekarz sa zainteresowani w dyskrecji, corpus delicti na ogol brak... Nie ma porownania z kradzieza.
Sprawa jest trudna, bo z jednej strony plod to zalazek zycia i usuwanie ot, tak jest nie moralnie w porzadku, z drugiej spor o poczatek zycia i granice ingerencji jest nierozstrzygalny (poza wymiarem politycznym, gdzie zawsze jedna albo druga opcja przeforsuje swoje rozwiazania i narzuci reszcie). No i zwaz, ze w Polsce "kierunek wiatru" moze pojsc raczej w strone ZAOSTRZENIA ZAKAZOW niz ich zlagodzenia - czyli jeszcze glupiej niz do tej pory. Z drugiej strony, czesc organizacji feministycznych, zwlaszcza tych PZPR-owsko-SLD-owskiego chowu rozgrywa przy tej okazji swoje gry, podkrecajac liczbe nielegalnych aborcji i tak to bledne kolo publicznej pseudodyskusji w Polsce sie nakreca.
Zyjemy w biednym kraju. Zamozniejsza jego czesc na ogol stac na wychowanie dziecka albo antykoncepcje, a biedniejsza... no wlasnie, wracamy do punktu wyjscia. Nie da sie "walczyc z aborcja" na modle polskiej coraz bardziej sfiksowanej prawicy, podobnie jak nikt nie wygra "wojny z terroryzmem".
Nie no, nie moge. Rece opadaja. Niektorym sie naprawde nudzilo chyba w ten szewski poniedzialek...
Przecież ja sie opowiedział za takim rozwiązaniem: zakaz z dopuszczalnymi wyjątkami plus równoczesna prewencja i polityka socjalna.
Wniosek: polemizujesz chyba z kimś innym niż "alfabet".
ja myślę, że w ocenie prawdziwej zjawy z tego traku (na literę "A") dokładnie po połowie racji mają Paweł Kończyk i Durango.
Ten ostatni trafnie wskazuje, że na pozór totalnie odlotowe deklaracje mogą wybornie służyć cwaniackim rozgrywkom.
Ot, weźmy modne ostatnio podkreślanie, że jest się "ofiarą" (np. patriarchatu). Taktyka ta przydaje się szczególnie w zabiegach o pomoc materialną i protekcję. Potocznie nazywa się ją: braniem na litość.
Ideologia używana instrumentalnie zazwyczaj wchodzi jednak w krew. Tym bardziej, że przydaje się do perswazji wobec siebie. Głos wewnętrzny mówi: szkoda, ze nie znam języków. Tu jednak wtrąca sie ideologiczny anioł stróż z "uspokajaczem": nic na to nie poradzisz, bo patriarchat, którego jesteś ofiarą, nie dał ci się tych języków nauczyć. Zdrowy rozsądek próbuje oponować: przecież wiele moich rówieśniczek zna języki. Na takie dictum, ideologiczny anioł stróż musi już wystąpić z "aria di bravura": sprytny patriarchat wywąchał, ze ty i tylko ty możesz go obalić, i to na całym świecie, i dlatego podjął środki prewencyjne wobec twoich kompetencji lingwistycznych. BLACK-OUT
Sal - zona na pewno nie jest zjawa, zgodzic sie moge jedynie na przypisanie jej zjawiskowosci, a zarazem pelnokrwistosci :-) W dyskusjach i "dyskusjach" sieciowych zreszta nie uczestniczy z zasady.
Czy podkpiwanie z przerobki czyjegos nicka (dokonanej zreszta pierwotnie przez sama zainteresowana) to az taka zbrodnia? Polskiego judoke pamietam z czasow jego kariery i jakos korespondowalo to z agresja i natarczywoscia postow Anastazji. Tym razem wystepuje ona jako obronczyni lewicowego i feministycznego dyskursu w krainie dominacji jaknajszerzej pojetej prawicy. Przypominam jednak, ze miesiac temu przypuscila nienawistny atak (oparty zreszta, jak sama posrednio przyznala, na zaslyszanych gdzies plotkach o czyichs sprawach osobistych) na radykalnie lewicowa partie, ktorej wladze zdominowane sa liczebnie przez kobiety. Gdzie tu sens?
P. Wielgosz jest mi obojetny, kilka jego zamieszczonych ostatnio tekstow zasluguje IMHO na krytyke (chyba komentarze moga sluzyc na miejsce wyrazania takze takich reakcji?). Np. maksymalnie chaotyczny artykul nt. narodowosci i niepodleglosci (z wienczacym dzielo wyciagnietym z sufitu przeswiadczeniem, ze "w Polsce nie mowi sie o kulturze mniejszosci" - moze gosc mial jakies tajne przecieki o likwidacji RCKL i dalszych podobnych placowek???) albo bzdurne (identyczne jak w neoliberalno-konserwatywnych mediach zreszta) przypisywanie ekologii radykalnej ciagot "faszyzujacych". Na tym tle, jego recenzja Ehrenreich nie ma jakichs mocniejszych wad - to dosc sztampowe i przewidywalne podsumowanie znanych zainteresowanym kwestii, bez zdzbla nowatorstwa czy poszerzenia tematu. O ile Wielgosz zamiast TWORCZEJ recenzji napisal wyprawcowanie na zadany temat, o tyle autorka drugiego tekstu z tego dzialu na ten sam temat zatrzymala sie na poziomie banalnych sformulowan i przenoszonych zywcem z ksiazki calych partii tekstu. Chcialbym tez zauwazyc, ze robie o to tyle szumu, bo uwazam "Pracowac za gorsze i (nie) przezyc" za prace b. wazna dla zrozumienia wspolczesnej "gospodarki uslug", doskonale ukazujacej jej patologie "od dolu" - no i gdzie tu rzekomy mizoginizm? Dodam, ze o ile pamietam, najostrzejsze i nieco nawet uogolniajace komentarze napisalem pod tekstami o filmie Gibsona, oba byly meskiego autorstwa.
Wspolnie z zona nie sprawdzalismy wiernosci przekladow z "LMD-pol" (stojac przy polce w Empiku i czytajac jakis material w takich warunkach to raczej dosc trudne zadanie), tylko ich jezykowej nieporadnosci (byc moze wyniklej wlasnie z przesadnej wiernosci oryginalom, kosztem jezyka polskiego). Dam glowe, ze wakacyjny wstepniak o Meksyku, jaki wtedy wpadl nam w rece, tlumaczyl z lekkoscia i wdziekiem slonia w skladzie porcelany jakis facet (nazwiska nie pomne w tej chwili). Po prostu jedni ludzie robia lewicowe i alternatywne media lepiej, zas inni gorzej, za kazdym razem ktos to na swoj uzytek oceni i ta ocena sie podzieli - musicie jakos to przezyc i wsjo.
Agata swego czasu mocno poturbowała "Anastazję" w dyskusji na forum, czasem - co przyznaję - łamiąc granice dobrego smaku. "Anastazja" do końca była przekonana, że to nie była Agata, tylko jej mąż Adam. Pisała, że to niemożliwe, żeby kobieta tak pisała o kobiecie, że Agata zapewne zmuszona jest kryć swojego męża. Gdy i tę tezę trudno było obronić, uczepiła się kolejnej: nawet jeśli to Agata pisała, to i tak za wszystkim stał Adam, podsuwając Agacie coraz to nowe pomysły na treści komentarzy. A Agata, w domyśle jak to głupia posłuszna żona, wszystko "kupowała". Naczelna feministka uznała w ten sposób, że za "wybryki" żony odpowiedzialny jest mąż - pewnie dlatego, że nie chciał lub nie umiał przywołać jej do porządku.
Co ma taki pogląd wspólnego z traktowaniem kobiet i mężczyzn jak równych sobie? Wiele, jeśli na użytek chwili zbudujemy następującą konstrukcję ideologiczną: gdy jakaś kobieta nie znosi walczącej z patriarchatem feministki, to nie znosi jej tylko i wyłącznie dlatego, że jest ofiarą patriarchatu!