Autor zdaje się nie dostrzegać, że Przewodnik Lewicy jest przedsięwzięciem PRowskim i w związku z tym przedstawione tam treści rządzą się nieco inną logiką niż świat idei.
Inna rzecz, że akurat w kulturze PR klasyczna lewica i tak jest skazana na porażkę - czego dowodem "słuszność" argumentacji przedstawionej przez autora.
P.S. Autor zapomniał też wspomnieć o malowniczej postaci naszego rodzimego T. E. Lawrence'a (sic!)
- reakcja ze środowisk tzw. lewicy radykalnej na zapewne przykry dla nich fakt wymiksowania ich przez Krytykę polityczną. Hałasowi wokół KP towarzyszy bowiem miliczenie wokół innych tytułów pokrewnej, "lewicowo-radykalnej" opcji. Czy rzeczywiście wynika to stąd, że tamte są bojowe, gdy KP jest "spacyfikowana"? Taki sąd byłby powierzchowny.
nie będąc radykałem i nie uważając, że kapitalizm i wolny rynek trzeba zanegować? Autor zdaje się odpowiadać, że nie można... A ja uważam że można a nawet trzeba dzisiaj operować właśnie językiem wolnego rynku i kapitalizmu, jednocześnie podkreślając konieczność zagwarantowania w nim jak najsilniejszej pozycji pracowników i innych nie-kapitalistów. W przeciwnym bowiem razie żadna działalność lewicy nie miałaby sensu, poza wykrzykiwaniem "precz z kapitalizmem!". I to właśnie jest kapitulacja wobec neoliberalizmu... Powiedzenie "nie możemy nic zrobić dla ludzi, chyba że obalą z nami kapitalizm- wtedy zapewnimy im raj na ziemi". Co do dyskusji z "wrogami"- uważam że to ma większy sens, niż dyskusje w zamkniętym gronie lewicy (tej poza- SLDowskiej). Po co bowiem przekonywać przekonanych?
Twoje argumenty są w zasadzie trafne, jednakże bardzo upraszczasz. Autor wytknął książce bardzo istotne braki, które w moim przekonaniu czynią ją bezużyteczną w roli do której ją przeznaczono - jako przewodnik lewicy. Ktoś, kto wydając taki przewodnik pomija ruchy rewolucyjne (przecież nie musi się z nimi zgadzać) i istotne idee, wbija gola do własnej bramki i Szumlewicz bardzo celnie to wychwycił. Mam szacunek do Sierakowskiego, książki nie czytałem, ale jeśli autor recenzji opisuje jej treść rzetelnie, a nie ma powodu w to wątpić, "Przewodnik" jawi się jako bubel, a nawet śmierdzący bąk.
Luke
Nie nie można być lewicowcem nienegując kapitalizmu, tak jak swojego czasu nie można było być liberałem nienegując feudalizmu. Kapitalizm to ancien regime. Każdy kto go wzmacnia reformami, rzucaniem robotnikom ochłapów ("chleba z masłem") zamiast zrywać im kajdany, jest wrogiem lewicy. Socjaldemokracja po 1914 dokonała wyboru wysyłając robotników na rzeź i nawet własnoręcznie ich mordowała (Niemcy 1919, Hiszpania lata 30te).
Szumlewicz w artykule bardzo ładnie zgrywa radykała, bo przewodnik łatwo skrytykować z lewa. Swoją drogą, ciekawe co by powiedział o przewodniku wielbiony przez KP Zizek, który jest przeciwnikiem postulatów obyczajowych, multikulturalizmu i zwolennikiem walki klas, której w książeczce KP nie ma.
Szumlewicz zwraca uwage jeszcze na jeden aspekt - totalnego kapitulanctwa środowiska KP przed prawicą. Taka postawa jest moim zdaniem wynikiem dwóch czynników. 1. Krytyka nieutrzymuje jawnych kontaktów z nikim z skrajnej lewicy, dzięki czemu jawi się jako "lewa ściana". Dlatego LPR mogła nazwać jakiś czas temu Krytkę bolszewikami (Lenin się ze śmiechu za gablotą przewraca). Nie ma się co dziwić - nikt nie promuje swoich konkurentów (Młodzi socjaliści, TR/LMD/PPP, Obywatel/NL/NLR). Zamiast tego lepiej zapraszać na spotkania prawicowców (Michalski), centrowców (Żakowski) i idiotów (Palikot). 2. KP niemoże być za radykalne bo dostęp do mediów i szerszej publiczności się skończy. Dlatego sierakowski publicznie odcina się od wielu tez autorów książek których wydaje i usadawia się wygodnie jako umiarkowany socjaldemokrata. Z pewnością niema nikogo w KP kto podpisałby się pod zdaniem z początku "Świętego Pawła" w którym Badiou pisze o Leninie i Mao - w samych superlatywach - jako o jedynych którym udało się "naruszyć posady bryły świata"...
nie deklarować nadmiernego radykalizmu, jeżeli się go nie wyznaje, niż - w celu odróżnienia się od bardziej skutecznej konkurencji - udawać radykała, wcale nim nie będąc.
Dramat KP polega na tym, że chcąc nie chcąc musi się wpisywać w dwie rozbieżne skale: w skalę środowisk lewicowych i w skalę polskiej - delikatnie mówiąc, bardzo specyficznej - opinii i sceny publicznej. Osobiście kilkakrotnie spotkałem się z takimi typowymi przedstawicielami tejże opinii, często ludźmi o umiarkowanych(!) prawicowych poglądach, którzy postrzegają KP jako "skrajne, nieodpowiedzialne lewactwo", a o niczym więcej nic nie słyszeli. Natomiast na drugiej skali - na odwrót - KP często jawi się jako podejrzany centrowy twór estabilishmentowy. Sytuacja jest trochę idiotyczna - jedynym wyjściem jest wysoka sprawność PR, maksymalnie oświeceni prawicowi partnerzy i windowanie poziomu dyskusji na odpowiedni poziom abstrakcji (żeby np. chamy z LPR nie mogły podskoczyć). I jakoś to leci.
tylko dramat? A może pasja? Na pluszowym krzyżu.
Przy okazji, ujawniła się w całej głębi lewicowa wrażliwość naszego marksisty-rewolucjonisty, jak również anarchisty-wolnościowca: "żeby chamy nie mogły podskoczyć".
Urodziłeś się zdecydowanie za późno - jakieś 2 wieki. Jak bryłę świata z posad mają ruszać osobnicy w rodzaju Lenina i Mao, to niech lepiej ona pozostanie w posadach. Na szczęście XX-wieczna rewolucja nie jest już możliwa. Pozostali co najwyżej talibowie oraz zwyrodnialcy mordujący niewinnych ludzi w środkach komunikacji publicznej.
Uważam, że socjaldemokracja to też lewica, mimo że nie neguje kapitalizmu. Lewica ma różne odcienie, podobnie jak kapitalizm - czego Ty, będąc lewostronnym odpowiednikiem Kurskiego, pewnie nie możesz pojąć. Jednak nawet socjaldemokrata nie powinien zapominać o tradycjach rewolucyjnych ruchu robotniczego, bo to w końcu całkiem spora część historii, której prawicową nazwać nie sposób. Dlatego uważam, że KP puściła bąka.
>>Jak bryłę świata z posad mają ruszać osobnicy w rodzaju Lenina i Mao, to niech lepiej ona pozostanie w posadach
Właśnie ludzie jak Lenin i Mao są dziś potrzebni albo do konca świata niczego nierozumiejący moraliści bedą wypisywac dyrdymały.
>>Na szczęście XX-wieczna rewolucja nie jest już możliwa.
Poczekamy zobaczymy. 100 lat temu bernstein też twierdził ze jest niemozliwa, a Lenin mu spłatał figla...
>>Uważam, że socjaldemokracja to też lewica, mimo że nie neguje kapitalizmu.
Skoro podstawowym wyznacznikiem lewicowości jest dążenie do obalenia kapitalizmu to wszyscy którzy go niechą obalić niemogą tym samym być lewicowcami. Proste.
>>Lewica ma różne odcienie, podobnie jak kapitalizm
Lewica i kapitalizm to pojęcia odnoszące się do różnych zjawisk. Tak samo mógłbyś porównać kolor gruszki z komórkami z których się składa.
>>Jednak nawet socjaldemokrata nie powinien zapominać o tradycjach rewolucyjnych ruchu robotniczego, bo to w końcu całkiem spora część historii, której prawicową nazwać nie sposób.
To nie jego tradycje i nie jego historia. Historia socjaldemokracji jest historią zdradzanych przez socjaldemokracje robotników. Jej tradycja jest tradycją zdradzania robotników.
"Podstawowym wyznacznikiem lewicowości jest dążenie do obalenia kapitalizmu". Kto tak twierdzi? (Poza Tobą, oczywiście).
tak twierdzi GPR, GSR i GIPR.
Już Adolf Hitler podporządkował sobie gospodarkę i kapitalistów, a więc de facto był antykapitalistyczny (a na pewno przeciwko wolnemu rynkowi i wolnemu kapitałowi- ah ci spekulanci!). Czy zatem można go uznać za lewicowca, czy też tacy "wielcy lewicowcy"- bo wielcy antykapitaliści, jak Stalin i Pol-pot byliby obrażeni?
z Hitlerem - przyznajmy - sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Bywa tak, że polityk u władzy bierze za twarz poszczególnych kapitalistów, a nawet całe korporacje. Mimo to, jego działania są korzystne dla ustroju kapitalistycznego jako całości.
Spójrzmy na Niemcy z lat 1933-42 oczami rzecznika interesów kapitału. Koniunktura bajeczna - państwo jest w stanie wchłonąć wszystko, co wyprodukują zakłady Messerschmitt i Porsche. Bezrobocie - zerowe. Konfliktów społecznych nie ma. Terror akurat kapitalistom specjalnych strat nie przynosił, jeśli podwinęli ogon i byli grzeczni na płaszczyźnie politycznej. Tak ustabilizowanego kapitalizmu chyba nigdy nie było.
Potem, oczywiście, zaczęły się schody, ale w najmniejszym stosunkowo stopniu dla wielkich przedsiębiorców, ponieważ bomabardowania alianckie uderzały raczej w cywilne dzielnice Hamburga i Drezna niż w takie zwłaszcza fabryki, które przed wojną kooperowały z biznesem amerykańskim.
Natomiast Stalin i Pol Pot - to jeszcze insza inszość. Reprezentowali oni chore ideologicznie odmiany lewicowości, które w postaci niszowej istnieją do dzisiaj.
KP wpływa podobno na debatę, a pośrednio i scenę polityczną w Polsce, wprowadzając lewicowe idee do szerszego obiegu.
Dlaczego więc program mecenasa Krytyki, Sojuszu Lewicy Demokratycznej (i jego LiD-owskich przystawek) jest - w sensie np. opowiadania się za przysp0ieszoną prywatyzacją i redukcją wydatków budżetowych znacznie bardziej prawicowy niż wcześniej?
araya
zeby tłumaczyć dlaczego lewica jest przeciwko kapitalizmowi, trzeba byloby się odwołać do genezy podziału lewica, centrum, prawica, czyli do Wielkiej Rewolucji Francuskiej niezapominając o analizie klasowej. Niemam czasu na to. Ale poczytaj sobie o stronnictwach i klubach z tamtego okresu i będziesz wiedzial o co chodzi.
Kto tak twierdzi? marksiści i większość anarchistów. Problem pojawia się jeśli zadamy troche inne pytanie. Kto robi cokolwiek w tym kierunku? I tutaj opowiedź niejest dzisiaj jednoznaczna (napewno na gruncie polskim).
Luke
kapitalizm nie jest wolnym rynkiem. W kapitalizmie "monopol i wolny rynek wzajemnie się pożerają" (Marks). Kapitał może być siłą nawet bez kapitalistów. Pozatym kto finansował hitlera i kto największe korzyści czerpał z nazimu w Niemczech jak nie niemiecka burzuazja.
ABCD - odnośnie SLD i KP
Ja sam bym z chęcią dowiedział się dlaczego...
proszę bardzo:
SLD pełni funkcję mecenasa wobec grupy KP, żeby za jej pośrednictwem polepszyć swoje stosunki z salonem medialnym.
Ale nie traktuje poważnie jej haseł. Choćby dlatego, że działacze SLD jednak mają trochę kontaktu ze społeczeństwem i dlatego wiedzą, że gdyby wyszli do elektoratu z hasłem dekonstrukcji heteronormatywności, to niedługo wylądowaliby w sondażach za LPR.
ABCD - twoja wątpliwa profesja już ci całkiem rozum odebrała. To przecież Olejniczak od dawna myli gejów z proletariatem, a nawet KP zamiast tego woli promować Zizka na przemian z Ostem i pielęgniarkami. Redundantne, zgoebbelsiałe odtwarzanie tego samego sloganu jest już jedynie nudne i "oszczerczo nieskuteczne", że tak powiem.
Natomiast jeśli chodzi moje posty powyżej i twoje dopiep.nie się, to albo udajesz głupiego - w co coraz bardziej wątpię - albo zawiodłeś mnie już na całej linii. Bo poza wszystkim okazało się, że jesteś też kiepskim czytelnikiem. Wiadomo, że z filozofii jesteś noga, ale miałem przynajmniej nadzieję że masz wyczucie literackie. Ale dam ci szansę. Wymyśliłem dla ciebie taką "strukturalistyczną zagadkę", żebyś się nie nudził, skoro jesteś taki dobry z polonistyki.
1. Pytanie z 5 punktów: istnieje coś takiego jak "mowa pozornie zależna". Podobno zdobyła szczególne uznanie w romantyzmie. Jak myślisz, dlaczego?
2. Pytanie za drugie 5 punktów: w moich postach znajduje się jeden kryptonim oparty bodajże na metonimii oraz jedna typowa opozycja symboliczna. Dla ułatwienia dodam, że kryptonim zawiera bibliograficzny błąd, a na trop tejże opozycji już niechcący wpadłeś.
Masz teraz pole do popisu!
mogła żeczywiście (!) występować w romantyzmie (osobliwie w poematach dygresyjnych, ale skąd tobie, salu, do nich, skoro są długie, a w dodatku nie wydawano ich chyba w biblioteczce jaruzelskiego ZSP, z której czerpiesz swoje lektury "filozoficzne"), ale przede wszystkim właściwa jest prozie narracyjnej, określanej jako wieloperspektywiczna, wieloaspektowa, czy wreszcie polifoniczna (np. H.James, J.Conrad).
A tak dobrze ci radziłem, salu: nie popisuj się swoją problematyczną, google`ową erudycją. Przecież odniosłeś z tego powodu już tyle ran, że całun turyński by ich nie pomieścił.
Cóż, wypada tylko przypomnieć, że nie żyjemy w czasach Wielkiej Rewolucji Francuskiej i od tamtej pory nieco się na świecie zmieniło. A "marksiści i większość anarchistów" na pewno nie mają wyłączności na lewicowość, niezależnie od tego co sami myślą na ten temat.
Na dobrą sprawę, cierniowa droga Krytyki Politycznej musi budzić ukryte i wypierane współczucie w ludziach Obywatela, bo paradoksalnie ich dramat jest dość podobny:)
i wyrażasz się tak ogólnikowo, że właściwie nie wiem, co Ci odpowiedzieć. Może rzuć jakiś konkret prócz paradoksów.
Wszystko jedno czy z google'a, czy nie z google'a - nie odwracaj kota ogonem. Faktem jest, że mimo błyskotliwych hipotez na temat moich źródeł informacji nie posunąłeś sie zbyt daleko w rozwiązywaniu zagadki. Nawet na polonistyce potrzebny jest jakiś wgląd w istotę! Rusz głową. Przecież to dziecinnie proste.
W kwestii MPZ odpowiem, że chodzi o pewną dość kluczową RELACJĘ, a kontekście romantyzmu o pewne KORZYŚCI związane z MPZ. Nie podałeś nawet tego, co odróżnia MPZ na tle innych technik, nie mówiąc już o powiązaniu tej kwestii z pozostałymi wskazówkami, co dopiero pozwala dojść właściwych wniosków. A powinieneś wiedzieć takie rzeczy, tym bardziej, że kompletna niewrażliwość na MPZ w dużej mierze przyczyniła się do interpretacyjnej porażki twojego pupila od KGB.
czy ktoś Cię zapraszał do ciekawie zaczynającej się dyskusji z frontem?
Front się subtelnie wczuwa:)
Bo, jak raz, Front się nawet zgodził(a) z Salem. I pomyślał(a), że Sala można by i tak sparafrazować:
"Dramat Obywatela polega na tym, że chcąc nie chcąc musi się wpisywać w trzy rozbieżne skale: w skalę środowisk lewicowych, w skalę polskiej - delikatnie mówiąc, bardzo specyficznej - opinii i sceny publicznej, oraz - to w najmniejszym stopniu - w skalę środowisk peryferyjnej antyliberalnej prawicy. Typowi przedstawiciele zarówno umiarkowanej, jak i skrajnej prawicy postrzegają Obywatela jako "skrajne, nieodpowiedzialne lewactwo", choć niewątpliwym sukcesem jest to, że w ogóle o nim - nie tak rzadko, jak o czymś innym - słyszeli. Natomiast na skali lewicowej - na odwrót - Obywatel często jawi się jako podejrzana faszystowska agentura. Sytuacja jest trochę idiotyczna - jedynym wyjściem jest, z jednej strony, intensywna autopromocja przez kokietowanie wszystkich możliwych peryferiów, bez zwracania uwagi na ich faktyczną wartość, z drugiej - budowanie namiastki tożsamości przez możliwie zwarty atak na centrum i na te peryferia, które - z racji "zaszłości dziejowych" (vide historia ATTAC Polska) i personalnych uznajemy za stracone.
I jakoś to leci.
Niezyjemy w czasach rewolucji francuskiej lecz zyjemy w czasach które ona zrodziła. Jest takie powiedzenie: "wszystko sie zmieniło, po to by wszystko zostało takie same". prawica zawsze są zwolennicy ancien regimu, lewica jego przeciwnicy. centrum okupuja m.in. socjaldemokraci, którzy chcą by słowik wykluł się tak by niestłuc przypadkiem jajka lub by w tym jajku dorósł i wiecznie pozostał. Kwestie obyczajowe niemają tu zadnego znaczenia bo można być rewolucyjnym chrześcijaninem (teologia wyzwolenia) albo antyklerykałem liberałem (RACJA PL).
jesteś genialna! I jakoś leci. "Golnij sobie browara stary" (jak meksykańce na prawdę mówią salowi paradise) i "jakoś to leci", jakoś leci...
diagnoza mądra. Mam jedną uwagę: Ob nie kokietuje "wszystkich możliwych peryferiów".
Przeciwnie: jest aż do przesady ostrożny wobec takich odmian radykalizmu, o których można by powiedzieć, parafrazując Marksa, iż nie tylko nie przerosły ideologii establishmentu, lecz naweet do niej nie dorosły.
Oczywiście, towarzyszy temu nieufność wobec farbowanych lisów typu KP.
Dodam, że ze skrajnym nawet lewicowcem, który przejrzał choć 1 numer Oba, można na ogół pogadać, choćby z tym czy owym się zasadniczo nie zgadzał.
Gorzej z tymi lewicowymi antagonistami Oba, którzy "wiedzą" a priori i wieszczą. Na szczęście, jest ich coraz mniej. W tym wątku można naliczyć tylko jednego (oczywista, jest to google`owy znawca mowy pozornie zależnej).
Wszystko fajnie froncie ludowy. Tyle że dołożyłaś(łeś) kolejną skalę, czego się nie spodziewałem przyznam. Bo moja teoria - ponieważ jestem naiwniakiem politycznym - była prostsza. W reakcji na twoją jest teraz taka:
Polska scena polityczna doznała w końcu zaawansowanej schizofrenii, która się pogłębia i to jest szkodliwe. Należy to przedstawiać przestrzenie, bo pojęciowo się nie da. Coś jak dwa złożone głębokie talerze w stylu latającego spodka. Poziomo wzdłuż spodka na złączeniu talerzy zaczyna przebiegać ŻELAZNA KURTYNA, którą można tez traktować jako schizofreniczne lustro. Zacznijmy od prawej (czyli pisemnie i w mojej głowie od lewej):
Fuzja UPR (dół) z LPR (góra) na lewym końcu spodka. I bardzo dobrze. Alles klar. Potem spodek się nagle rozszerza i tworzy się polska polityka: Następują dwa giganty: PiS i PO. PiS sięga bardziej niż jego dolne odbicie na obie strony wszerz, od góry majaczy Jurek, od dołu PSL. Idziemy dalej wzdłuż PiSu i PO na prawo i - tu następuje zakłócenie schematu - pojawia się SO na górze i LiD na dole z przystawkami (Zieloni) no i sprawa trochę się miesza. Ale idziemy dalej, nagle spodek się zwęża, aż w końcu zamyka się mdławą opozycją PPP (wciąż dół) i NL (wciąż góra). Komuś na tym zależało. A w około mataczą różne mieszaniny,o charakterze mniej lub bardziej anarchistycznym .
W tym sensie można powiedzieć, że Obywatel usiłuje naśladować KP lansując się na górnej części spodka, która czuje się "niedowartościowana". Ale mimo wszystko sytuuje się bardziej na na lewo spodka (czyli politycznie na prawo), a poza tym gorzej usiłuje obstawiać i jest znacznie bardziej zakłamany, przynajmniej w wydaniu internetowym. Dla konserwy jawi się co najwyżej jako dziwoląg (niby normalni, ale jednak momentami niebezpiecznie lewaccy), a dla lewicy jako podejrzana manipulacja (ciągnący się smród "sojuszu ekstremów" i inne manifestacje własnej istoty). Tak czy siak w najlepszym razie jawili się jako centroprawicowo-ludowy. Im oczywiście bardzo zależy aby struktura spodka się utrwaliła. I nie tylko im.
P.S. Przejrzałem co najmniej jeden nr. "Oba"
ABCD. Nie udawaj, że jie jesteś w stanie rozwiązać tak prostej zagadki (???)
i podziwem wobec własnych zdolności koncyliacyjnych, ponieważ Sal oraz ABCD zjednoczyli się w uwielbieniu dla Frontu.
nie ma sensu dyskutować z człowiekiem powtarzającym oszczerstwa.
Wyjaśniam dla ewentualnych niezorientowanych.
Koncepcja sojuszu ekstremów była rozważana w bardzo dawnym tekście jednego z autorów Ob. On sam zresztą poddał ją wnikliwej krytyce, zauważając m.in. że ekstremów politycznych już nie ma. Są tylko subkultury, zrzszające w równiej mniej więcej proporcji dziwaków i cwaniaków. Wobec tego, kontestacja antysystemowa wymaga - chociaż to trudne - dotarcia do mainstreamu realnie istniejącego społeczeństwa. A nie - warto podkreślić - mainstreamu medialnego, bo to, w poważniejszym sensie politrycznym, niewiele daje.
I tu, en passant, widać zasadniczą różnicę między nami a Krytyką polityczną.
które szkicujesz mało zrozumiałym wywodem, o tyle są bez sensu, że nie zauważasz ważnego faktu: odłam lewicy, który walczy z zagrożeniem "demokracji liberalnej" przez nieistniejący "faszyzm", jest in praxi szkołą janczarów ugrupowań neoliberalnych.
Więc jednak muszę sam wyjaśnić, bo ABCD widać nie daje rady. Nie wdając się w teoretyczne niuanse, mowę pozornie zależą najlepiej pokazać na przykładzie.
Spróbujmy więc zobrazować rzecz typowym przykładem "naiwnej uwiedzionej dziewczyny". Np:
"X był pierwszym uczciwym chłopcem, jakiego w życiu spotkała. Jego tata był bardzo wpływowym urzędnikiem w ministerstwie. X chciał ją zabrać na wakacje na swoim jachcie" etc.
Narracja trzecioosobowa, kilka stron dalej oczywiście okazuje się, że X był łgarzem i cwaniakiem, jest więc jasne, że narrator nie utożsamia się bynajmniej z perspektywą dziewczyny. Tylko chwilowo udaje, że sie utożsamia. Przejmuje jej sposób myślenia. Narrator nie mówi: "X wydawał się być", "X twierdził", "X obiecywał", bo sama akcja korzysta z MPZ. To jest właśnie literacka KORZYŚĆ z MPZ, czyli...np. humor - ewentualnie słynna romantyczna ironia. Chodzi o specyficzną RELACJĘ między narracją a perspektywą bohatera(ki), o grę tych dwóch perspektyw. Chyba, że się mylę. Co na to nasz koncesjonowany polonista? Czyżby nawet google mu nie pomagał?
jaką jest wyobraźnia przestrzenna... Z trudem wyobrażam sobie linię prostą, a co dopiero spodek.
Ja jestem naiwniakiem komunitariańskim i w związku z tym nie wierzę w powszechne zakłamanie:) Raczej w powszechną zawiść i nadmiar ambicji.
Więc jednak muszę sam wyjaśnić, bo ABCD widać nie daje rady. Nie wdając się w teoretyczne niuanse, mowę pozornie zależą najlepiej pokazać na przykładzie.
Spróbujmy więc zobrazować rzecz typowym przykładem "naiwnej uwiedzionej dziewczyny". Np:
"X był pierwszym uczciwym chłopcem, jakiego w życiu spotkała. Jego tata był bardzo wpływowym urzędnikiem w ministerstwie. X chciał ją zabrać na wakacje na swoim jachcie" etc.
Narracja trzecioosobowa, kilka stron dalej oczywiście okazuje się, że X był łgarzem i cwaniakiem, jest więc jasne, że narrator nie utożsamia się bynajmniej z perspektywą dziewczyny. Tylko chwilowo udaje, że sie utożsamia. Przejmuje jej sposób myślenia. Narrator nie mówi: "X wydawał się być", "X twierdził", "X obiecywał", bo sama akcja korzysta z MPZ. To jest właśnie literacka KORZYŚĆ z MPZ, czyli...np. humor - ewentualnie słynna romantyczna ironia. Chodzi o specyficzną RELACJĘ między narracją a perspektywą bohatera(ki), o grę tych dwóch perspektyw. Chyba, że się mylę. Co na to nasz koncesjonowany polonista? Czyżby nawet google mu nie pomagał?
Konkludując abcd, gdybyś był lepszym czytelnikiem, dostrzegłbyś, że opozycja "chamy z LPR/maksymalnie oświeceni prawicowcy" została wprowadzona właśnie w trybie MPZ. Zwłaszcza ze względu na Radka Sikorskiego rzecz jasna - T. A. Lawrence! Bo nawet gdyby Sikorski przemierzył na wielbłądzie całą kulę ziemską i tak miałby się do Lawrence'a miej więcej tak jak pies łańcuchowy do bajkowego księcia. Moim zdaniem KP przedobrzyło przeprowadzając wywiad z podejrzanym podżegaczem wojennym, który panoszy się z ultrafaszystą na uniwersytecie pod ochroną służb rządowych. Chyba że zrobili to po to, aby go zdyskredytować, ale to trochę przekombinowana hipoteza.
sam się chyba pogubiłeś w swoich aluzjach.
A propos: T.E.Lawrence.
Za pierwszym razem gugiel wybrał dobrze, ale za drugim się skiepścił.
Ad rem: nie widzę istotnej różnicy między wywiadowaniem Sikorskiego a komplementowaniem Michnika lub Żakowskiego bądź lizusowskimi rozmowami np. z Kuroniem czy (tout proportions gardees) Środą, czy wreszcie zapraszaniem Domosławskiego na panel, ktore można spotkać w lewicowej konkurencji KP.
Dla porównania: Ob na postacie cenione (co nie znaczy: bezkrytycznie idealizowane) wybrał sobie np. Gwiazdę, Bugaja, Romaszewskiego czy Zagórnego. Czyli: ludzi, ktorzy w imię oporu wobec Balcerowiczowskiej transformacji zaryzykowali łatwe możliwości autopromocji, jakie im gwarantowały ich biografie.
Takie mamy dziwne gusty czy gusta.
To teraz się już ze mną ani ABCD, ani Sal nie zgodzą:)
Zarówno ob., jak KP na początku swego istnienia deklarowały pluralizm i różnorodność. Im dalej, tym bardziej okazywało się, że ta różnorodność nabiera specyficznego odcienia. Czy były to tylko deklaracje? Czy kp od początku zamierzała zostać gronem establishmentowych koncesjonowanych radykałów? Czy ob. zamierzał odciąć się od większości skrajnej lewicy, sprawicowieć i zmanierować się sam na siebie?
Nie można odmówić obu pismom pewnej skuteczności - zdarzają się (znam osobiście) wyborcy platformersów i pisowców, a nawet uprowcy (!), którzy przekonali się do ekologii, idei spółdzielczości czy w ogóle ekonomii społecznej dzięki ob., czy sympatycy demokratów.pl lub SLD, którzy dowiedzieli się dzięki KP, że ci na lewo od SLD zajmują się czymkolwiek poza niszczeniem McDonaldów.
Za - choćby bardzo umiarkowaną - skuteczność płaci się wysoką cenę. Zarzuty ze strony „swoich” są boleśniejsze niż te, które stawiają „obcy”. „Obcych” słuchamy i ustępujemy im, ponieważ to ich chcemy przekonać, że nie jesteśmy sekciarzami i debilami. Niewiele znaczy dla nas, nawet jeśli nas chwalą. „Nasi” z kolei nas i naszych starań nie potrzebują, i nie wiedzą, że nie chcemy podstępnie zdradzać ideałów, lecz tylko trochę je uszminkować i skonfrontować z innym sposobem myślenia. „Nasi” nie do końca rozumieją nasze subtelne rozróżnienie między współpracą a utożsamianiem się, między kompromisem i samozakłamaniem. Dlatego traktują nas czasem jak śmiertelne zagrożenie i zwalczają gorliwiej, niż najdalszych przeciwników. Niemałe znaczenie ma też, co by nie powiedzieć – zawiść, ambicje, frustracja i bezradność nas oraz „Naszej” konkurencji, o kwestiach personalnych nie wspominając. Na domiar złego, w konfrontacji z obcym, niekiedy uznajemy, że ów obcy ma rację. To wszystko wyobcowuje nas i powoduje poszukiwanie choćby ersatzu „nowej jakości”, nowej, oryginalnej tożsamości, co najłatwiej osiągnąć przez odnalezienie dogmatycznie zdefiniowanego wspólnego wroga. Wspólnego gromadce „naszych” i gromadce „obcych” którzy nas akceptują. Wszystko, co choćby się o tego wroga otarło, jest naszym wrogiem. I tak zamyka się proces tworzenia kolejnego kółka w ramach getta...
PS. Abstrahuję od teorii spodków, biorąc pod uwagę, że została wygenerowana w piątek późnym wieczorem, zapewne pod wpływem wspomagaczy.
po czym diagnozujesz, że Ob. sprawicowiał?
A jeśli idzie o odcięcie się od "skrajnej lewicy", to jednym z zaproszonych dyskutantów na tegorocznym festiwalu Oba będzie Ikonowicz.
Oczywista, jeśli ktoś ze skrajnej lewicy uważa nas za brygady im. Horsta Malera, to raczej nie będzie miał ochoty na kontakty dyskusyjne. Ale czy to wina Obywatela?
Nie imputuję bynajmniej odcięcia się od Ikonowicza.
Nie rozpatruję tego w kategoriach winy czy przyczyn leżących po jednej tylko stronie - patrzę, jak jest. Po autorach, współpracownikach, tonacji tekstów...
konkrecik, proszę!
Bo ja po szeregu wysoce pozytywnych tekstów o Wenezueli - autorstwa też raczej nie prawaków tylko jakby na odwrót - sprawicowienia nie mogę się doszukać.
Bo faktu, iż nie kochamy Kwaśniewskiego, Maleszki, ks. Czajkowskiego, Urbana i Jaco Żako chyba jako dowód orientacji prawicowej nie traktujesz?
A ja od jakichś dwóch lat ciągle słyszę, że za bardzo skręcamy w lewo (na "bliźniaczym" do lewica.pl forum internetowym Frondy można znaleźć analogiczne analizy do powyższej, tyle że z przeciwnie przypisywanym nam kierunkiem skrętu). I tak do usr... śmierci ortodoksi obu stron będą uważali, że skręcamy akurat w przeciwną stronę niż oni by oczekiwali. No i na zdrowie.
Durango, pragnę zachować anonimowość, więc poprzestanę na stwierdzeniu, że mnie do jakiegokolwiek ortodoksa, od zawsze, raczej daleko:)Nie neguję, że Ty akurat masz przerąbane z obu stron (jeśli są tylko dwie...), właśnie to kilka postów wyżej piszę. Współczuję z całego serca, zupełnie szczerze. Co nie przeszkadza, że uważam, iż Obywatel skręcił w prawo.
ABCD, konkrecik, powiadasz? Ano, dobrze, pierwsze z brzegu:
Zeszłoroczne jazdy po Inicjatywie Uczniowskiej, wybacz Durango, ale z lekka paranoiczne.
Delikatne pisowskie włazidupstwo (które tak bardzo nie dziwi, ale trochę zniesmacza): Ziobro, lustracja, pielęgniarki...
A nie kochania wyżej wymienionych przez ABCD postaci nie traktuję jako dowodu sprawicowienia:) Natomiast przynajmniej część zarzutów wobec tychże traktuję jako głupie i wynikające li tylko z chęci dowalenia konkurencji względnie zmanierowania.
Durango
Oto rozwiązanie!!! Nieskrecamy ani w lewo ani w prawo. Skręcamy do środka...
Żeby być ścisłym: "prawicowienie" Obywatela ma, jak zawsze, ścisły związek z"lewicowieniem" Gazety Wyborczej. Czyli: jakakolwiek obecność w GW czegoś, co można utożsamiać z lewicą, powoduje natychmiastowe wychylenie się Obywatela w stronę przeciwną. Ot, taki dans politik.
Problem z takimi jak ty, froncie ludowy, jest wiecznie taki sam, niezależnie od waszej orientacji politycznej: widzicie świat przez starannie ukierunkowaną lunetę. Dlatego też ty dostrzegasz u nas jakiegoś Ziobrę (nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek go za cokolwiek pochwalili) czy lustrację, ale już nie zauważysz ani tego, że częściej w PiS walimy krytyką niż go chwalimy (a jeśli akurat za coś chwaliliśmy, to nie za działania "prawicowe"), ani że pod adresem obecnej wersji lustracji też pisaliśmy, że to hucpa. Na tej samej zasadzie twoi odpowiednicy z prawicy widzą u nas tylko "lewaka" Baumana, "komunistyczne" zainteresowanie robotnikami czy "klasową nienawiść" wielu tekstów itp., więc orzekają, że skręcamy w lewo. Mnie to nie dziwi, bo już się napatrzyłem na setki osób o tak sprofilowanym spojrzeniu. Mogę jedynie żałować, że tak właśnie się dzieje, bo uniemożliwia to rzetelną dyskusję o czymkolwiek - cały wysiłek idzie na jałowe tłumaczenie się z nieistniejących win.
A co do Wyborczej, to akurat już dawno wyrośliśmy z takiego dziecinnego schematu, jaki nam przypisujesz. My akurat krytykujemy tych typków nie "z prawa", lecz "z lewa", bo z lewicowością nie mają oni nic wspólnego, poza sloganami tworzonymi na użytek "wrażliwych społecznie" frajerów.
Dopiero co niejaki Sal Paradise napisał, że jestem konserwatywnym liberałem, teraz się okazuje, że patrzę przez lewacko-dogmatyczną lunetę. Durango, inni też bywają oceniani tak jak Ty;)
Otóż, mylisz się. Żeby krytykować Obywatela, nie koniecznie trzeba być "dogmatykiem z prawa lub lewa", niekoniecznie również fanem GW. Można mieć po prostu inną wersję nie-dogmatyzmu, pluralizmu czy jak to tam zwał. Inną ocenę tych samych wydarzeń. Nie jest tak, że dostrzegam "tylko" prawicowe aspekty. Mało tego - pewne elementy "prawicowości" obecnej w Obywatelu są mi całkiem bliskie i cieszę się z ich obecności:)
Ja lubię Obywatela od początku jego istnienia aż do teraz, za różnorodność, dialogiczność i spojrzenie "ponad podziałami" właśnie, za nietypowość. Niekiedy za przenikliwość. Piszę wyżej o skuteczności przekonywania. Wcale nie chcę, żeby się z niego zrobiła jakaś, tfu,tfu, Rewolucja czy inne Lewą Nogą. Jeszcze nie było takiego numeru Obywatela, który bym uznała za nudny. Natomiast nie cenię go bałwochwalczo.
Piszesz, że Obywatel wyrósł "z dziecinnego schematu" anty-GW. Nie chcę Ci wmawiać, że nie wyrósł:) Natomiast krytyka tego, co się otarło o wyborczą, ze strony Obywatela jest, w moim odbiorze, często właśnie krytyką dziecinną, na oślep, opartą na dyskredytowaniu osób, środowiska i spiskowych teoriach dziejów.
Tak było z nieszczęsną Inicjatywą Uczniowską, gdzie gromadka pierwszy raz w życiu aktywizujących się politycznie nastolatków miała to nieszczęście, że spodobali się antygiertychowej GW, więc oczywiście nie mogli spodobać się Obywatelowi. W związku z tym, o ile pamiętam, Durango poczuł się w obowiązku wypomnieć czternastoletnim gówniarzom, że nie demonstrowali przeciw Wiatrowi czy Łybackiej...
Podobnie niespecjalnie merytoryczna jest dla mnie krytyka Jaco Żako, który skądinąd NIE JEST dla mnie żadnym autorytetem ani żadnym wielkim lewicowcem. No bo też i co z niej wynika? Że Żakowski jest zakłamany? Że należałoby z Żakowskiego robić z powrotem fana neoliberalizmu? Że Naomi Klein w wyborczej jest szkodliwa?
I tak z bardzo wieloma kwestiami...
Chcesz to wierz, nie chcesz to nie wierz, ale Wyborki od lat nie czytam. Co ona popiera, dowiaduję się po zachowaniach - słuchających jej jak pani matki - moich "faworytów" na skrajnej lewicy, których oczywiście nie należy z tą orientacją utożsamiać.
Mniejsza o Wyborkę. Protest pielęgniarek był, po primo, politykierską awanturą, a po sekundum (!) - wpisywał się w działania na rzecz komercjalizacji służby zdrowia. Teraz, kiedy p. Gardias kandyduje do Sejmu z listy LiD, jest to już chyba dość oczywiste.
Moi "faworyci" uznali zresztą, że pielęgniarki są passe. Aktualnie popierają kierowców z Kielc. Że nie ma sensu ślepo popierać wszystkiego, co robi ta czy inna grupa pracowników, nie zrozumieją nigdy.
A ideologia Inicjatywy Uczniowskiej - precz z belframi, będziemny się uczyć, ile i czego chcemy - był siódmą wodą po płytkim wyzwoleniu w stylu roku 1968, które na całym świecie zaadoptowało się do neoliberalnego kapitalizmu.
Pielęgniarki oraz IU krytykowano więc w Ob z racji rzeczowych, a nie dlatego, żeby zrobić komuś na złość.
Wszystko fajnie, ale niestety nie doczekałem się żadnych konkretów ws. poparcia przez nas Ziobry, wielu pochwał PiS-u itp. O skręcie w prawo ma natomiast świadczyć krytyka Inicjatywy Uczniowskiej czy protestu pielęgniarek - tak jakby obowiązkiem lewicowca było popieranie każdego, choćby najbardziej durnego i zmanipulowanego, protestu społecznego. W kwestii pielęgniarek znikome znaczenie ma to, czy poparła je Wyborcza, czy nie poparła oraz z jakim rządem zderzyły się te pielęgniarki - istotne jest to, że ów protest wpisywał się w logikę dążeń do prywatyzacji służby zdrowia i dlatego z lewicowej perspektywy był szkodliwy.
Żeby było jasne: nie wymagam od ciebie ani zgadzania się z nami, ani zachwytów nad tym co robimy i piszemy. Natomiast jeśli stawia się jakiś zarzut ("skrętu w prawo") to wypada go umieć podeprzeć poważnymi dowodami. Bo wrażenie to oczywiście możesz mieć dowolne - tak jak ja mogę mieć wrażenie, że Michnik jest kobietą - ale w poważnej dyskusji wrażenia to nieco za mało.
Zasadniczo IU odnosiła się do kwestii "dziecinnej anty-wyborkowości". Nie chce mi się wchodzić w spory na temat zasadności poparcia pielęgniarek i nie popierania IU. Zarzuty o manipulację protestu IU, od którego skądinąd GW się szybko odcięła, były do tego stopnia absurdalne, że nie chce mi się ich znowu wałkować.
Ja to oceniam w określony sposób, z czym nie masz obowiązku się zgadzać. Zdecydowanie mi się to wpisuje w linię myślenia: niech sobie będzie faszysta ministrem, a dzieciaki do domu, byle nikt Kaczyńskim nie przeszkadzał.
Szczegółów nie doczekałeś się z tej przyczyny, że kwerenda i robienie zestawień bibliograficznych w dyskusji na forum jest trochę pracochłonne. Ale OK, niech Ci będzie, pierwsze znalezione na www:
http://www.obywatel.org.pl/index.php?name=News&file=article&sid=6712&theme=AutoPrint
Szczególnie mnie urzekło zdanie o kobietach, które "w tej sytuacji nie zaczynają zarabiać tyłkiem". Jasne, "zarabiająca tyłkiem" manipulowana przez oligarchiczne media kontra "demokratycznie wybrany rząd" - widać sporą różnicę perspektyw...
Jak chcesz, to poszukam jeszcze, ale już nie dziś.
PS. Co do Twoich podejrzeń na temat Michnika, to już mnie nic nie zdziwi:)
Primo po pierwsze;) co Ty czytasz, to nie wiem:) Wszelako w Twoich komentarzach Michnik odgrywa niebagatelną rolę:)
Primo po drugie, Ty także się z moją oceną nie musisz zgadzać.
przy całej swojej inteligencji masz chyba jedną typowo lewicową słabość: kiedy jakiś macher woła: precz z faszyzmem!, ty odpowiadasz - NO PASARAN!
Pora zarzucić zużytą melodię z poprzedniego wieku.
Faszyzm - to coś w rodzaju zmniejszonego akordu septymowego.
Jak Herr Leverkuehn, musimy wystrzegać się banału, którego "zasięg niepokojąco się rozszerzył".
Cóż, froncie, obrona rządu przed hucpą z niejaką Krawczyk w roli głównej akurat nie ma nic wspólnego z proPiS-owością, lecz z obroną demokratycznie wybranej władzy przed medialną oligarchią. Na dokładnie tej samej zasadzie broniłem rządu SLD/Millera przed naciąganymi oskarżeniami w ramach tzw. afery Rywina. "Kolor" rządu nie ma tu nic do rzeczy. Oczywiście domyślam się, że ty w obu tych rozgrywkach stanąłbyś po stronie "wolnych mediów" a mnie atakował jako "zoologicznego antymichnikowca" - tyle tylko, że nie miałoby to nic wspólnego z lewicowością. Za to z naiwniactwem - sporo.
Niestety, muszę chwilowo bazować na materiale z www, nie mam "papierowych" Obywateli pod ręką:
O, tu jest o "znienawidzonym, bo pierwszym od czasów Olszewskiego patriotycznym rządzie". No z całym szacunkiem dla proekologicznych zasług p.Swolkienia, jemu kury szczać prowadzać, nie o polityce pisać.
http://www.obywatel.org.pl/index.php?name=News&file=article&sid=8075
Kolejna rzecz: podejrzliwe zaglądanie w biografie w Obywatelu ma miejsce względem bardziej lub mniej wybrakowanych lewicowców, natomiast jakoś nie znajdowałam w tymże refleksji na temat roli rządu Olszewskiego w skierowaniu Polski w stronę proamerykańskiego wasalizmu. Nie zauważyłam też wnikliwego spojrzenia na temat wiarygodności ideowej ewolucji braci Kaczyńskich.
ABCD: komplementy budzą we mnie nieufność. A słabości, lewicowych i prawicowych, mam multum. Jednakowoż, po pierwsze, bardzo dobrze jest mi znana rzeczywistość szkolna, po drugie, mam sympatię do oddolnej samoorganizacji, nawet wybrakowanej ideowo i strategicznie. Po trzecie, masz rację, jak mam się z byle kim zadawać, to z dwojga złego wolę oślizgłego buca antyfaszystę niż buca wszechpolaka. Ot, taka estetyczna preferencja.
Cóż, jeśli ten demokratycznie wybrany rząd wyłączasz spod wpływów oligarchii, to nie wiem, kto tu jest naiwniakiem...
Arogancja władzy jest arogancją, nawet jeśli przypadkowo ta władza jest nie w smak części oligarchii.
Przy pomocy tej twojej metody to można udowodnić wszystko. Postawiłeś tezę: Obywatel skręca ostatnio w prawo. Poprosiłem o dowody. Tymi dowodami byłoby wyraźne nasilenie wątków prawicowych, przy jednoczesnym znacznym zmniejszeniu lewicowych. Czegoś takiego nie jesteś w stanie udowodnić - wiem to dobrze, bo po prostu wiem, co w gazecie zamieszczamy. Zamiast tego potrafisz podać raptem dwa przykłady tekstów, w których padły pozytywne opinie o tym rządzie (pewnie jeszcze z 3 takie znajdziesz), przemilczając podobną a nawet większą ilość opinii krytycznych o nim (na życzenie służę przykładami z WWW i wersji papierowej). Kolejny "argument" jest taki, że w czyjejś biografii czegoś tam nie wytknęliśmy - zarzut z gatunku cokolwiek dziecinnych (tym bardziej, gdy jego autor powinien kury szczać wyprowadzać zamiast zajmować się geopolityką - akurat promerykańskość rządu Olszewskiego miała miejsce w momencie, gdy w Polsce stacjonowały wciąż wojska rosyjskie).
A ogólnie biorąc - nudna jest ta dyskusja. Problemem dla mnie nie jest krytyka tego, co robimy, ale to, że jest ona tak mizernej jakości, bazując na jakichś półprawdach, faktach wyrwanych z kontekstu, "wrażeniach", domysłach itp. W efekcie poza przekomarzaniem się i stratą czasu, nic z tego nie wynika.
opcja proamerykańska wśród polskich polityków wszelkiej maści krytykowana jest u nas często. Krytykę tę zauważa się zresztą na forach prawicowych, uznając ją za "lewactwo".
A zwrot o patriotyzmie Olszewskiego? Może sugerował on, że istnieje różnica między fałszywie pojmowanym patriotyzmem (wyrażającym się m.in. w wyborze proamerykańskim) a świadomym kompradorstwem Disco Olo i spółki.
Jeszcze jedno, gwoli ścisłości. Otóż ja w żadnym swoim tekście nie krytykowałem Inicjatywy Uczniowskiej jako takiej. Wykpiwałem natomiast konformizm młodzieży protestującej przeciwko Giertychowi pod dyktando liberalnych mediów. W moim tekście nie pada nazwa IU ani razu, zresztą większości akcji antygiertychowych w Polsce nie sygnowano tą nazwą. Bzdurą jest wmawianie, że protesty te były spontaniczne i oddolne - być może takowymi było kilka akcji IU, ale w znanym mi dobrze jednym z największych miast w Polsce organizowano je jak najbardziej odgórnie, rękoma starych wyjadaczy SLD, Demokratów i PO, przy silnym wsparciu lokalnej Wyborczej, czyli ekipy neoliberalnych oligarchów. Więc bajki o oddolności i spontaniczności całego tego ruchu, a zatem niemożności skrytykowania go (lub czynienia tego tylko z pozycji prawicowych), są po prostu bzdurne.
Aha, jako człowiek złośliwy zapytam cię froncie ludowy - skoro jesteś takim miłośnikiem aktywności oddolnej, nawet jeśli nie jest ona doskonała, to rozumiem, że na forum gazeta.pl zażarcie bronisz oddolnego, spontanicznego i masowego ruchu Radia Maryja przed bojownikami z Ciemnogrodem, prawda?
1. Cała dyskusja zaczęła się od tego, że podzieliłam się (na marginesie dyskusji o Krytyce Politycznej i jej podobieństwie z Obywatelem) wrażeniem o "prawicowieniu" Obywatela, na co włączyłeś się do dyskusji i zażądałeś bibliografii. Rozumiem doskonale, że oczekujesz konkretnego zestawienia wątków "prawicowych" i "lewicowych" w ostatnich Obywatelach, aby mieć z czym polemizować - niestety, nie piszę w tym momencie artykułu analizującego Obywatela i po prostu nie jestem w stanie przegrzebać aktualnych i byłych numerów, aby to wrażenie poddać weryfikacji. Mogę jedynie na chybcika znaleźć przykłady, które akurat udało mi się zapamiętać, a które takowe wrażenie na mnie wywarły. Jeśli to dla Ciebie nudne - trudno, nic nie poradzę.
2. Jeżeli medialność seksafer i ich wykorzystywanie w walce politycznej jest dla Ciebie wystarczającym powodem, aby bronić molestujących kobiety członków demokratycznie wybranego rządu (skądinąd starannie centralizujących władzę) przy pomocy tak chamskich tekstów, jak te o kobietach, które nie zarabiają tyłkiem, to niewiele mogę na to odpowiedzieć.
Delikatnie mówiąc, wydaje mi się to nadgorliwością w obronie bynajmniej nie zagrożonych władz. Myślę wszakże, że mogłeś się nie obawiać - wprawdzie w cywilizowanym państwie taka sytuacja jest kompromitacją przedstawiciela demokratycznie wybranego rządu, ale z całą pewnością nie zagraża mu trwałą kompromitacją w Polsce. I być może to jest większy problem, niż wykorzystywanie pani Krawczyk.
3. Kwestia "nie wytykania komuś czegoś w biografiach". Z pewnością nie stawiałabym tego zarzutu, gdyby się w Obywatelu nie pojawiały demaskatorskie publikacje na temat ewolucji ideowej różnych mainstreamowych postaci. Cała Twoja piękna demaskacja Żakowskiego sprowadza się do stwierdzenia, że kiedyś był neoliberałem, teraz jest mało radykalny, i w związku z tym zakłamany i nieszkodliwy dla status quo. Takie marudzenie, z którego nic nie wynika. Podobnie odkrywcza pośmiertna demaskacja Kuronia.
Od razu zastrzegam - nie darzę uwielbieniem żadnej z tych postaci i nie odbieram prawa do jej krytyki. Wszelako np. krytyka Kuronia była w wyjątkowo niesmaczny sposób skorelowana w czasie z absurdalnymi atakami na Kuronia ze strony Giertycha.
Naprawdę, nie trzeba niezwykłego geniuszu, aby przypomieć sobie, że wprawdzie, zdaniem Kaczyńskich "Balcerowicz musi odejść" od początku lat 90., ale to nie kto inny, jak Olszewski dobrał sobie na ministra finansów bliskiego współpracownika Balcerowicza. Nie trzeba też było wielkiej przenikliwości, żeby przewidzieć, jak będzie wyglądała lustracja w wykonaniu Pis - mając w pamięci awantury teczkowe. Nie trzeba też specjalnie szperać w biografiach, aby pamiętać, że Porozumienie Centrum nie miało nic przeciwko współpracy w ramach kolejnych liberalnych postsolidarnościowych rządów. Więc jeśli tak surowo traktuje się w Obywatelu biografie poszczególnych polityków, z wyjątkiem tych (skrajnie) prawicowych, to doprawdy budzi to moje dziecinne zaskoczenie.
I niczym innym, jak naiwniactwem nie można nazwać wiary w to, że solidarystyczne hasła (plus, he,he, tanie państwo) wygłoszone kilka tygodni przed wyborami odróżniają czymkolwiek Pis od PO.
Co do Olszewskiego - niewiele jest rzeczy, za które można chwalić rząd Mazowieckiego i Bieleckiego, ale akurat za politykę zagraniczną tak. Od Olszewskiego zaczyna się zwrot w kierunku USA. Przypomnę, że to za Bieleckiego był pucz Janajewa.
No i, a propos szczania kur, dalej nie wiem, co takiego "patriotycznego" było w rządzie Olszewskiego.
4. Twoja argumentacja dotycząca "protestowania pod dyktando liberalnych mediów" jest wyjątkowo dziecinna. Czynić zarzut demonstrantom z tego, że nie protestowali w dziesięciu innych sprawach, ma tyle samo sensu, co wypominać protestującym przeciw wojnie w Iraku, że nie protestowali przeciw wojnie w Czeczenii, Łukaszence albo zabijaniu wielorybów.
Nie wiem, jak było w wielkim mieście, które znasz. W jednym z większych miast, które ja znam, partie polityczne niezwykle chętnie podczepiały się pod oddolne (!) protesty antygiertychowe. Czyniły to właśnie ze względu na spontaniczność i masowość owych protestów.
Co do IU - nigdzie nie zauważyłam, abyś jakoś szczególnie wyróżniał protesty organizowane przez tę organizację spośród innych. Pisałeś o protestach antygiertychowych, w okresie, kiedy były właśnie przez IU organizowane.
5. Owszem, zgadza się. Bronię słuchaczy RM ("moherów") na forum gazety wyborczej. Uważam, że RM wypełnia pewną lukę. Pomimo że znacznie dalsze mi są cele słuchaczy RM od celów wyrażanych w trakcie protestów antygiertychowych. Twoja złośliwość w tym wypadku chybiła.
nie powiem, żeby zachwycał mnie rząd PiS. Ale czy to znaczy, że mam popierać wszystko, co jest antyrządowe, w tym medialnie sterowane frajerstwo IU czy cyniczne manipulacje wokół protestu pielęgniarek?
PS. Skoro nie lubisz komplementów to też rzucę jeden :-) - jesteś na tym forum jedną z nielicznych (obok Michała, Wojtasa i Burego) osób o niezależnych poglądach. Ale czy to koniecznie musi się przejawiać w aptekarskim stosowaniu zasady symetrycznego dystansu?
Ależ nic nie musisz. Tylko, na litość boską, jakie frajerstwo? Że ich wyborcza najpierw pochwaliła, a w parę dni później odcięła się i nazwała "młodymi w opadających gaciach"? Jasne, o protestach było głośno dlatego, że razem z IU protestowały młodzieżówki partyjne. Ale dzięki temu w ogóle ktokolwiek się o istnieniu. Że raz na jakiś czas się gówniarzom chciało ruszyć tyłek? To do IU, a nie do młodzieżówek partyjnych przychodzili na spotkania. I argumentem przeciw jest to, że im się nie chciało ruszyć wcześniej...
Co do "jednakowego dystansu" - nie planuję, ale tak wychodzi, niestety:)
niezależnie myślący? Jasne, wszyscy inni są zmanipulowani przez złe oligarchiczne media. Dobre, hehe.
A powiedz mi taką rzecz Angka leu: co mianowicie sądzisz o tyleż uporczywym, co niewybrednym w formie insynuowaniu, że dzieciaki z IU zwykły uprawiać seks oralny z naczelnym GW? Szczerze mówiąc ciekawi mnie co akurat Ty o tym sądzisz o podobnych sprawach, jako że zawsze miałem Cię za człowieka qlturalnego (jako wyborkowy lewak piszę zawsze przez q bo tak jest cool...) Oczywiście - zawsze możesz tak czy inaczej uchylić się od odpowiedzi.
Drogi froncie: odpowiadając krótko na Twoje dalsze refleksje na temat KP i Oba. Widzisz, mi wszystko kojarzy się z Doliną Muminków. Ryjka można nie cierpieć bo przemądrzały, Paszczaka można nie trawić za egocentryzm itd. Wszystko to jednak jest nieporównywalne z sytuacją, gdy przychodzi Buka, od której wieje chłodem i obcością i której po prostu nikt z zasady nie lubi. A nawet jeśli przełamiesz się, wczujesz się w jej sytuację, czy wręcz na chwilę utożsamisz się z Buką, to ona i tak odwróci się i "będzie wolała odejść w samotności", zostawiając po sobie pasmo szronu na trawie. "Bo taka już jest".
frajerstwem jest walka z marginaliami.
Gdyby uczniom chciało się zrobić marsz przeciwko przemocy w szkołach albo obniżaniu minimów programowych - o, to byłoby co innego.
Nie anty-Giertych, tylko anty-przemoc i anty-ogłupianie!
ten wywód o Buce jest autobiograficzny?
Żeby odwołać się do faktów. Ob wychodzi raz na dwa miesiące, ma co najmniej kilka tysięcy regularnych nabywców. Liczba autorów wywodzących się z radykalnej lewicy, biorąc pod uwagę liczebność tej formacji, jest w tym piśmie procentowo znaczna.
A twoje ulubione pisemka lewicowe od dwóch lat nie pojawiły się na rynku. W ciągu całej ich historii, publikowało w nich w sumie 15 osób.
Wnioski?
że pułkownik Lawrence zniknął już z postów sala.
A przecież to takie łatwe. Wystarczy przeczytać papierowe wydanie Siedmiu filarów mądrości i wtedy zapamięta się na całe życie inicjały ich autora. Gugiel to świetne narzędzie szukania informacji, ale nie należy posługiwać się nim z uszczerbkiem dla innych takich narzędzi.
Muminków czytałem tak dawno, że ich nie pamiętam. Nie mając innego wyjścia, skorzystałem z gugla. I co się okazało? Buka - na przekór postowi sala - jest wędrowcem rodzaju męskiego.
Uderz w stół, a nasza polonista (sic!) się odezwie... To opisz mi cwaniaczku charakter Abddulacha w kontraście do Fajsala, hę?
Jak już wspomniałem, dyskusja jest nudna i nic z niej nie wnika, a im więcej piszesz, tym większe mam wrażenie, że już się skądś znamy i że nie jesteś bynajmniej dziewczynką. Ale mniejsza o to, niech będzie, że mam obsesje, jak każdy porządny skrajny prawicowiec :-)
Jeden tylko wątek pociągnę: grzebanie w biografiach polityków/osób publicznych. Doprawdy, trzeba Obywatela czytać po pijaku, aby w jego linii dostrzec proamerykańskość i jakąś całościową zgodę z linią Olszewskiego. Za cały "dowód" w tej sprawie służy jedno, jedyne zdanie z tekstu Olafa, który nawet nie jest redaktorem naszej gazety i po prostu prezentuje własne poglądy (a że nie jesteśmy biuletynem partyjnym, to i prezentujemy różne opinie). Natomiast co do Olszewskiego, to ja osobiście cenię go za kilka rzeczy - po pierwsze, nie za te "prawicowe", po drugie takie, o których osoby powtarzające slogany za mediami establishmentu wiedzą niewiele. Jakie to rzeczy - mówi sam Olszewski w wywiadzie, jaki z nim zrobiliśmy i drukowaliśmy 2 lata temu. Ogólnie biorąc, uważam, że Olszewski mimo różnych błędów i niemądrych wizji jest człowiekiem porządnym i dlatego nie odczuwam potrzeby ciągle mu czegoś wypominać (a tym bardziej - cenzurować wzmianki o nim w tekstach innych osób). Tak samo za porządnego człowieka uważam np. lewicowca Bugaja i dlatego też nie wypominam mu na każdym kroku jego błędów ("obyczajowe" wtręty w pierwszej UP, poparcie Cimoszewicza w ostatnich wyborach). Natomiast Żakowskiego i spółkę na podstawie oglądu całokształtu jego wyczynów mam nie za porządnych ludzi, którym zdarza się popełniać błędy, lecz za kanalie. I tyle.
Durango: jak nudna, to nie czytaj:)Proamerykańskości w Obywatelu nie widzę, widzę "nierówne traktowanie" poszczególnych polityków - które, jak piszesz, opiera się na Twoim osobistym wrażeniu, że ktoś jest "porządny" lub nie, w połączeniu z niechęcią do cenzury. Z twoim wrażeniem, wybacz, ale też nie da się polemizować, można się co najwyżej nie zgodzić.
Owszem, znamy się. Sęk w tym, że wprawdzie już nie jestem dziewczynką, ale ileś lat temu byłam, więc chyba jednak mnie z kimś mylisz (z ciekawości: z kim?)
Sal: utożsamiam się z Buką prawie tak samo, jak z mamusią Muminka i z Włóczykijem, tylko na zmianę.
z taką postacią jak Abddulach (sic!)
a propos "porządnych ludzi".
Forum internetowe nie jest dobrym miejscem na dywagowanie o sympatyczności. Jednak z moich (niezbyt intensywnych, lecz za to bardzo różnorodnych) kontaktów w cztery oczy z osobami o zdecydowanych poglądach politycznych wynika, że naprawdę przeważająca większość z nich to mili i porządni ludzie, choć niekiedy (przypadkowo lub umyślnie) zachowujący się jak kanalie, mimo że muchy by nie skrzywdzili. Naprawdę nie znam opcji politycznej, której przynajmniej jeden z przedstawicieli nie budziłby w bezpośrednim kontakcie mojej żywiołowej sympatii, jakkolwiek zarówno poglądy, jak i postępowanie wielu z nich budzi we mnie rozgoryczenie i oburzenie. Przy czym nie ma wiele do rzeczy również tzw. dogmatyzm.
Proponowałabym Ci zatem, jeśli to możliwe, zaprzyjaźnienie się, jeśli nie z Żakowskim, to z jakimś fanem Młodego Centrum:)
ciekawszy temat dyskusji byłby taki:
co musialaby głosić lewica niespacyfikowana?
Bo prawa pracowników i LGBT - to jakby trochę odgrzewana zupka...
miałaś kontakty z grupą wydającą hm... czasopisma rewolucyjne i lewicowe, o których wspominasz zresztą w tym wątku?
Oraz nie zamierza plotkować o poszczególnych sektach i ich przedstawicielach:)
"Porządny" a "sympatyczny" to są dwie zupełnie różne rzeczy, nie tylko w polityce. Można być sympatyczną kanalią oraz porządnym człowiekiem, lecz odpychającym mrukiem. Porządny człowiek popełnia błędy, ale suma jego działań jest pozytywna, podobnie jak motywacje. Kanalia może czasem zrobić czy powiedzieć coś niegłupiego, ale suma wyczynów jego i jego środowiska oraz ich motywacje są negatywne. Stąd też zestawianie Olszewskiego i Żakowskiego to dowód poważnego zaburzenia moralnego lub kompletnej ślepoty politycznej.
Młode Centrum polecam raczej tobie - to towarzystwo w sam raz dla rozdartego wewnętrznie "równodystansowca", co to pochyli się z troską nad Kuroniem, weźmie w obronę Żakowskiego, popomstuje przy kawusi na proamerykanizm, a przy piwie to może nawet zaśpiewa Bandiera Rossa, bo serce ma wszak po lewej stronie.
o ile nie każde towarzystwo jest Ciebie godne, to Ty z pewnością jesteś godna każdego towarzystwa.
Racz jednak zauważyć, ze nie pytałem Ciebie o elitę. Raczej... au contraire.
SAL: gdy wymieniałem dyskutantów typu Michała czy Fronta jako "niezależnie myślących" to dlatego, że potrafią polemizować z każdą z występujących tu grup polityczno-towarzyskich. W twoim przypadku z dużym prawdopodobieństwem mogę zgadnąć co ty napiszesz w takiej czy innej sprawie. W przypadku w/w takiej pewności nie mam.
Twego pytania o seks oralny licealistów z Michnikiem nie rozumiem ale spróbuję na nie odpowiedzieć (choć odpowiedzi na moje pytania pod tekstem kognitariacie nie doczekałem się). Otóż prawdopodobieństwo takowego seksu wydaje mi się znikome, jeśli ktoś (podejrzewam kto) coś takiego głosił to zapewne był to zwrot retoryczny oznaczający prostytuowanie się - wulgarny, nie da się ukryć. A propos: cieszę się, że uważasz mnie za człowieka kulturalnego. Muszę jednak przyznać, że wprawdzie na piśmie trzymam się zasad ale dobrze że nie słyszysz jak się wyrażam w zaufanym gronie ;-).
Generalnie coraz mniej rozumiem z twoich ostatnich wpisów: Buka? Abdullah? Lawrence? Wiesz, ja jestem dość konserwatywnie ukierunkowany tylko na alkohol ;-).
FRONT: frajerstwem jest dla mnie każda moda, każdy owczy pęd. Oberfrajerstwem jest robienie protestów pod media, ba, z ich inspiracji. Wiem, że nie dotyczy to wszystkich, że był pewien procent świadomych aktywistów ale szeregowi uczestnicy protestów, na ile ich poznałem, łazili na nie, bo to było "dżezi", bo tak powiedziała Wyborka, Zetka i TVN.
Oburzającą sala uwagę o wiadomym seksie wygłaszał z upodobaniem dyskutant indymediów o nicku Wujek Dobra Rada, który - o ile rozumiem jego chwyty retoryczne - stylizował swe posty na wulgarny żargon wyzwolicieli obyczajowych.
Może i miał trochę racji. To skomplikowane problemy egzydtencjalno-moralno-prawne wolno redukować do haseł typu: mój brzuch itd., zaś IU należy traktować jak sacrum?
...ale udało mi się od tej "kawusi" w realu oderwać;) I widzę, że się nie ukazał (złamałam regulamin?!), więc powtórzę to, co w nim było. Zamiast w knajpie, tracę czas na forum, mogę sobie tylko "czerwony sztandar" pod nosem pomruczeć...
Durango: nie czuję się kompetentna do oceniania "całokształtu zasług" poszczególnych osób publicznych. Z oceną "ogólnie w porządku" lub "ogólnie kanalia" niestety, polemizować się nie da. Jest bardziej ogólnikowa niż jakiekolwiek moje przypieprzanie się do Obywatela.
Niech będzie, że jestem kaleką moralną, za cholerę nie wiem, co takiego wyraża sobą Olszewski, czego brak Żakowskiemu i na odwrót (hehe, awansowałam na obrończynię Żakowskiego), i jakie szczegółowe kryteria oceny można tu zastosować. To już pewniejsze wydaje mi się kryterium "sympatyczności". No i całościowa ocena postaci i środowisk zwłaszcza wydaje mi się dość zawodna, zwłaszcza jako wyznacznik linii politycznej pisma. Taki jesteś antydogmatyczny, szkoda, że tego nie widzisz.
Tym bardziej mnie to dziwi, że dopóki piszesz na tematy historyczne albo snujesz rozważania na wysokim stopniu ogólności, to jestem wielbicielką "Obywatela"
Wiele jest przyczyn mojego rozdarcia wewnętrznego, ale na pewno nie moje własne poglądy polityczne, które tak trafnie rekonstruujesz na podstawie forum, he,he.
Angka Leu: chyba czym innym jest indywidualna motywacja poszczególnych uczestników (tu zawsze można narzekać, np. że robotnicy protestują tylko o kiełbasę, albo po to, żeby uciec od wrednej żony), a czym innym skutki polityczne (manipulacja) protestu?
Niezdecydowanie się na wyraźną przynależność do któregoś forumowego obozu jest dla mnie, jak widzisz, ze wszech miar korzystne, gdyż żaden ze współdyskutantów nie traci nadziei na przeciągnięcie mojego skromnego nicka na swoją stronę.
Muminki to, zdaje się, prosty sposób na wytłumaczenie naiwnej i nieobytej filozoficznie niewieście z prowincji (przez bywałego w świecie wytrawnego polityka i intelektualistę z ambicjami literackimi) personalnego podłoża ideologicznych konfliktów w wielkim świecie lewicy. Zapewne w reakcji na moje czułe, łagodne i idealistyczne psychologizowanie skierowane względem wszystkich tu obecnych, a kojarzące się Salowi (świadomie lub nie) bądź to z mamusią Muminka, bądź to z Muminkiem jako takim. W każdym razie z Doliną.
O ile dobrze pamiętam Lawrence'a, Abdullah i Fajsal gdzieś się tam pałętali po bliskim wschodzie jako dwóch braci rywalizujących o władzę. Jej Bohu, jeśli Lawrence to Sikorski, to nie kumam, kto ma być Abdullahem i Fajsalem w polskim spodku i co to ma do Krytyki Politycznej. Chyba wolę Muminki.
front: z ambicji literackich na szczęście wyleczyłem się już w liceum, a politycznych nigdy nie miałem. Do muminków mam sentyment, toteż często o nich wspominam. W tym wypadku zresztą Buka pasuje jak ulał.
Angka Leu sprawa jest znacznie prostsza: "niezależnie myślący" w twoim wydaniu to po prostu ludzie konserwatywni obyczajowo. Dlatego możecie między sobą "polemizować i twórczo się różnić" :)
Reszty nie komentuję bo widzę, że zaczynacie się wyzłośliwiać (humor mam, jaki mi bozia dała i nic na to nie poradzę). Wrócę natomiast do tematu.
Bo mam czasami wrażenie, że Angka Leu pełni tu analogiczną funkcję, jak gdzie indziej prezedent Tusk a albo L. Kaczyński. Należy do tych "propagandowych dziewic", które z istoty nie wiedzą i nie mogą wiedzieć, jakiego rodzaju przysługi wyświadcza im jakiś Miodowicz czy Kurski. A jak myślisz Angka Leu - jakim cudem młodzież ma nie być powierzchowna i zmanipulowana, skoro dorośli ludzie, zamiast chociaż nauczyć jej porządnie języka polskiego, wyrzucają z siebie setki - ba, tysiące! - wulgaryzmów w internecie, często zresztą na jej temat? Skąd ma "czerpać wzorce", jako to ładnie nazywa gazetowa konserwa?
Nic dziwnego, że jest tak niezdyscyplinowana.
ABCD: fakt - Abdullah pisze sie przez samo h. Tu mnie masz. W nagrodę mam dla ciebie kolejną zagadkę, bo widzę, że z charakterystyką sobie nie radzisz. Tym razem jest banalna, nie wymaga żadnego wysiłku int. Pytanie: jak rano odkleić od lodu przymarzniętego wielbłąda? Jeżeli są tu jakieś damy, ostrzegam, że odpowiedź będzie drastyczna.
...robota leży odłogiem, a ja się po lewackich forach szwendam:)
Angka Leu: Sal właśnie stosuje w praktyce ulubionego przez KP Żiżka, więc nie próbuj "wchodzić w fikcyjny dialog", czy jak to tam było, bo to i tak nic, jak widać, nie da...
Sal: nie przeczę, że indymedia nie są lekturą dla dorastającej głębokiej/powierzchownej młodzieży, m.in. dzięki, khem, khem, "Wujkowi Dobra Rada".
Znowu - o dziwo - przyznaję Ci rację, jeśli dobrze rozumiem myśl. Wszyscy mamy za uszami, jeśli chodzi o standardy debaty publicznej i jej skutki społeczne, ale w zależności od okoliczności albo się o te standardy upominamy, albo sami je zaniżamy.
Jednak - być może moje antypedagogiczne sympatie mają tu coś do powiedzenia, pospołu z belferskimi doświadczeniami: nastolatki wcale nie są "człowieczkami jednowymiarowymi" (nawet jeśli w masie są indyferentne politycznie i/lub łagodnie liberalne), a starzy narzekali, narzekają i narzekać będą na młodzież. Oraz społeczeństwo.
No i nie utożsamiam wulgaryzmów z "rozprzężeniem moralnym" (skoro psychologizuję, to na całego: to efekt wychowania przez niezwykle idealistycznych, a zarazem dosadnych w mowie rodziców).
PS. Angka Leu, przepraszam za prywatę: czy Ty może jesteś z Gdańska?
Akurat z językiem trafiłeś jak kulą w płot. Jeśli już czepiać się "Alfabeta" i jego klonów, to raczej - co zresztą Twoi sojusznicy ideowi z upodobaniem robili - o staromodnie wyszukaną polszczyznę.
Nie pamiętam, czy i kiedy po skończeniu podstawówki wyszedł mi z buzi czy spod pióra wulgaryzm.
Przyznam natomiast, że jakiś czas temu stanąłem w osłupieniu wobec płynącej w moim kierunku brudnej rzeki. Nie ukrywam, że jedną ze strategii polemicznych, jakie mi chodziły po głowie, była metoda Sabbataja Cwi (w guglu znajdziesz, o co mniej więcej biega). To już zresztą przeszłośc. Oczywiście, nie pod wpływem krytyki takich moralistów i arbitrow elegancji jak ty, który jesteś przeciwnikiem wulgaryzmów wtedy i tylko wtedy, gdy uderzają one w twoją koterię, nieprawdaż?
Dam ci radę: zamiast nieszczerze moralizować lepiej już płodnie guglować.
Szukaj więc dalej informacji o Seven Pillars of Wisdom.
znowu mi pochlebiłeś :-).
PS. Naprawdę uważasz, że gimnazjaliści chuliganią pod wpływem postów Wujka Dobra Rada na Indymediach? Będę musiał ich o to zapytać.
wprost przeciwnie :-).
zamykając powoli ten wątek
front_ludowy - nie licząc na odpowiedź: oj nie dogadaliśmy się. Ja sie nie poczuwam do żadnego "wszyscy", nie uważam też, żebym miał coś na sumieniu w tej kwestii, a poza tym nazywanie tego "debatą publiczną" zakrawa na kpinę. O nastolatkach posłużyłem się znowu - proszę mi wybaczyć - MPZ... I nie mam na myśli żadnego "rozprzężenia moralnego", tylko to, co zaraz powiem
Angka leu: nie pod wpływem Wujka, tylko śmieszy mnie starczo-konserwatywne utyskiwanie na brak dyscypliny albo "unifikację" w szkole z ust kogoś, kto sam jest tak niepohamowany i wulgarny jak nasz ABCD. Jak krytykować, to z jakiejś wiarygodnej pozycji, a w tej kwestii nikt nie jest mniej wiarygodny niż Ty i ABCD (bo jak widać, podpisujesz się pod tym co robi), zważywszy choćby na ilość i rozstrzał bluzgania błotem.
Przechodząc do
ABCD: nos ci się coraz bardziej wydłuża Pinokio. I po co ci było insynuowanie, że wspominam o książce, której nie przeczytałem? Ktoś ci insynuował to samo? Nie. Bo ja wiem jedno. Ja akurat tę książkę czytałem, więc ktoś - nie po raz pierwszy - musi tu kłamać i to nie jestem ja. Wiem już też coś nowego. Sam nie jestem żadnym erudytom (sic!), ale coraz bardziej mi się wydaje, że ty też nim nie jesteś. Szukasz w googlu, przepisujesz obcojęzyczne tytuły i szukasz frajera udając zadumanego nad głębią i wielkością autora. Taki licytator porządku symbolicznego, typ często spotykany wśród "intelektualnej" konserwy. Bo gdybyś miał jakąś wiedzę, niewątpliwie nie omieszkałbyś jej zademonstrować.
Tym bardziej, że w tym przypadku to była akurat prosta praktyczna sprawa. Należy mianowicie podpalić wielbłąda od dołu, tzn rozpalić pod nim ognisko, a wtedy sie poderwie, nawet jeśli zostawi sporo sierści w lodzie. Niestety jest to ponoć jedyny skuteczny sposób w ekstremalnych sytuacjach. W innych okolicznościach uznano by to za znęcanie się nad zwierzętami, ale tak ratuje się życie i wielbłądowi - zwykle i tak ostro już nadwyrężonemu - i sobie.
A teraz znajdź mi to w googlach.
użytkownika sala paradise, w dyskusji o "Krytyki politycznej przewodniku lewicy" należy opisywać metody stosowane przez poganiaczy wielbłądów, które odnotował Lawrence w swoich Siedmiu filarach mądrości. :))
Nie przez poganiaczy, tylko przez użytkowników-podróżników, szpiegów Jej Królewskiej Mości.
Cóż - sam żeś wywołał z lasu tego Lawrence'e. Nie podobało ci się, że pan pułkownik "zniknął z moich postów", więc powrócił dla draki.
przepraszam za mimowolne dotknięcie jakiegoś urazowego punktu u Ciebie.
W przyszłości - proponuję - odnoś się do tematu i wyrażaj mniej hermetycznie (tak, iżby reszta użytkowników coś z tego ruzumiała).
Sal, wbrew pozorom, dogadaliśmy się, w tym sensie, że zrozumiałam myśl na temat ABCD, i nawet MPZ:)
Przekształciłam Twoją myśl na tyle, aby nie była personalnym przyczepianiem się do jednego z forumowiczów, lecz (typowo konserwatywnym...) moralizowaniem na temat polityki, czemu służyło charakterystyczne uogólnienie "wszyscy". Muszę przyznać, że bardzo lubię symetryczne opozycje.
"Debata publiczna" w istocie jest kpiną - natchnęło mnie porównanie Angka Leu do Tuska:)