Peło chce wprowadzenia odszkodowań za porzucenie pracy? Nie wierzę! Najgłupszy dupek by tego nie wymyślił...
>>Jego zdaniem miło będzie w Polsce,
>>gdy miło będzie przedsiębiorcom.
Nawet jeśli napiszecie tony nowych regulacji Kodeksu Pracy "na korzyść" pracownika, nie ulepszycie jego sytuacji nawet o milimetr. Ile ton jest już obecnie? I co? Fajnie jest? Każda taka regulacja jest opłacana przez pracownika (a nie pracodawcę, nawet jeśli formalnie tak to wygląda) albo zmniejszeniem kwoty netto albo zwiększonym bezrobociem albo pracą po godzinach albo pogorszeniem warunków pracy. Każdy "przywilej" pracownika wymuszony przez państwo na wolnym rynku musi być zbilansowany jakąś korzyścią dla pracodawcy, tak aby popyt i podaż na pracę wrócił do równowagi.
Jedynym sposobem na poprawienie bytu klasy robotniczej to:
1) Sprawienie aby było "miło" przedsiębiorcom, czyli aby im się opłacało prowadzenie biznesu, czyli aby wzrastał ich popyt na pracowników.
2) Obniżenie podatków dochodowych od wzbogacania się (dochodowych) tak aby ambitnym etatowcom było łatwiej zebrać kapitał początkowy własnej firmy, jednocześnie zmniejszając podaż etatowców oraz zwiększając na nich popyt.
JEŻELI CHCECIE ZWIĘKSZYĆ PŁACE KLASY ROBOTNICZEJ MUSICIE ZWIĘSZYĆ POPYT NA ETATOWCÓW W STOSUNKU DO ICH PODAŻY, tak jak jest z ceną każdego innego TOWARU.
>>wprowadzenia odszkodowań za porzucenie pracy
>>(czy to aby nie niewolnictwo?)
Zatrudniliśmy kiedyś do firmy gościa z firmy headhunterskiej. Wzięła prowizję w wysokości jednej pensji, co brutto dawało koło 10 tyś. Wysłaliśmy gościa na szkolenie do stanów. Koszty, koszty, koszty. Po 2-3 miesiącach powiedział że jednak znalazł sobie inną firmę, bye.
wynika stąd , że chcesz zagadac fakt, że jesteś egoistą. Człowiekiem który nie rozumie, ze solidarnośc ekonomiczna jest fundamentem odpowiedzialności za bliźniego
Na miejscu tej firmy headhunterskiej, zażądałabym odszkodowania. Co najmniej 100 tys.
Ależ oczywiście że jestem egoistą, jestem z tego dumny, oświecony egoizm, indywidualizm to dokładne przeciwieństwo pierwotnego kolektywizmu.
Nie ma konfliktu między dobrobytem społecznym a dobrobytem jednostki, i to próbuję wam pokazać ROZUMEM, w odpowiedzi dostaję tylko okrągłe emocjonalne zdanka pozbawione głębszego sensu.
Pierwotny kolektywizm to nie jest żadna "solidarność ekonomiczna", tylko wzajemne okradanie się w zależności kto akurat kontroluje aparat przemocy państwa.
aby poprawić byt klasy robotniczej należy najpierw dogodzić przedsiębiorcom, klasa robotnicza dogodzi se sama (przedsiębiorca pojedzie na Tajlandię, klasa robotnicza zrobi "to" z sąsiadką, albo pod kołdrą). I jeszcze aby poprawić klasie robotniczej należy zlikwidować podatki (tak, tak! jliberku, co się będziemy ograniczać!). Jak klasa robotnicza dostanie do ręki 1200 zł, zamiast 900, to łatwiej jej będzie zebrać kapitał początkowy własnej firmy. Wtedy jak grzyby po deszczu zaczną nam wyrastać manufaktury guzików, cerowalnie lumpeksowych kreacji, jadłodajnie na krawężniku... I wtedy zniknie klas robotnicza - wszyscy będą pany i byznesmyny...
Eh... ty mosz łeb jak szklarnię...
>>należy najpierw dogodzić przedsiębiorcom
Nie trzeba im dogadzać, trzeba przestać im przeszkadzać.
>>Wtedy jak grzyby po deszczu zaczną nam wyrastać
>>manufaktury guzików, cerowalnie lumpeksowych kreacji,
>>jadłodajnie na krawężniku
Pogarda dla małego biznesu to gwarancja biedy klasy robotniczej. Duży biznes zawsze da sobie radę dzięki lobby o corporate welfare, odpowiednim regulacjom ograniczającym konkurencję, czerpiąc z taniej siły roboczej skazanej na groszowe dożywocie haraczami od prób bogacenia się.
>> wtedy zniknie klas robotnicza -
>>wszyscy będą pany i byznesmyny...
To naprawdę proste Hyjdla, im więcej pracowników, tym większa podaż usług pracy, i tym niższe pensje (niższe ceny usług pracy). Z kolei im więcej przedsiębiorców, tym wyższy popyt na usługi pracy, i tym wyższe pensje (niższe ceny usług pracy). Jakikolwiek interwencjonizm państwa, czy to regulacyjny czy podatkowy, który uderza w przedsiębiorców (także potencjalnych), uderza w takim samym stopniu, a nawet bardziej, w etatowców. Przeważnie dodatkowo z korzyścią dla dużych korporacji.
>>JEŻELI CHCECIE ZWIĘKSZYĆ PŁACE KLASY ROBOTNICZEJ MUSICIE ZWIĘSZYĆ POPYT NA ETATOWCÓW W STOSUNKU DO ICH PODAŻY.
Pamiętacie rozmowę Piotrka Włodkowskiego z inż. Karwowskim? "Co ty tu robisz? No... ja tu mieszkam. To nie pojechałeś na Madagaskar???"
"czy to aby nie niewolnictwo"
Do tego faktycznie zmierza neoliberalizm. Dla zatajenia swych rzeczywistych planów pod hasłami "wolności". Hiter na przykład był w swych mowach gorącym orędownikiem pokoju.
"Donald Tusk w swojej książce "Solidarność i duma" pisał: "Bielecki opowiadał później o cudownej przemianie swojego kolegi. Przez dwadzieścia poprzednich lat był kierowcą na "państwowym", źle traktowanym najemnikiem, oszukującym złe państwo na benzynie i dopisywaniem lewych godzin. Jak każdy w tamtych czasach.
Nagle znalazł się w zupełnie nowej sytuacji. Został właścicielem. I stał się zupełnie innym człowiekiem, żywym dowodem zapomnianej wówczas prawdy, że własność prywatna jest rękojmią wolności, a samodzielność - godności. Z Sebastiana stał się panem Sebastianem, czującym własną wartość, ciężko i uczciwie pracującym, bo przecież nie można oszukiwać siebie i przyjaciela-partnera, potrafiącym liczyć pieniądze i budować własną strategię podatkową" ("Solidarność i Duma", s. 51). Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki krew czerwona zmieniła się w błękitną. Zły homo sovieticus (tfu co to za słowo) zniknął, a pojawił się szlachetnie urodzony Pan Sebastian. Dokonał się prawdziwy cud nawrócenia."
Task chyba żartuje!?! Bo wg tego, co w tej książeczce wyłuszcza, to złodziej peerelowski okradający własną ojczyznę złodziejem został i po "cudownych przemianach" okradając tym razem pracujących u niego ludzi. Gęby inteligentnej Task nie ma, fakt, ale wprost nie chce się wierzyć,że tak umiejętnie maskuje swoją tępotę nawet tym,co nosi z przodu głowy. Strategia podatkowa tegoż "pana Sebastiana" polega przecież w zasadzie na tym, by ich w ogóle nie płacić "inwestując" a to w reprezentację własnej firmy w czasie kolacyjek z "biznesmenami" a to robiąc "szkolenia" dla partnerów w biznesie na Teneryfach i Karaibach. Ówże "pan Sebastian" jak był oszustem tak i nim został, z tym,że w dawnych czasach było to niezgodne z prawem, a teraz odbywa się według litery nowego prawa-zrobionego i uchwalonego przez i dla "panów Sebastianów".
reszte mojego komentarza. I został jedynie cytat z libera :/
A może Ty mi yona wytłumaczysz, co jliber ma na myśli pisząc: "im więcej przedsiębiorców, tym wyższy popyt na usługi pracy, i tym wyższe pensje (niższe ceny usług pracy)"...
Uff... czyli jak w jednym mieście będzie fifty-fifty 2000 przedsiębiorców i tysiąc pracowników to:
- przedsiębiorcy będą se płacić ile sami ważą, a klasie robotniczej połowę tego?
- przedsiębiorcy pozabijają si o pracowników? (jestem za).
- przedsiębiorcy będą przedsiębrać inne radykalne środki (jakie)?
yona, daruj se ten ucięty komentarz. skup się i spróbuj mi to wyłożyć. Bo jliber mo łeb jak szklarnię - wszystkie trzy komórki tam widać jak kapusty na grządce - nie do rady mnie oświecić...
Oczywiście powinno być:
Im więcej pracowników, tym większa podaż usług pracy, i tym niższe pensje (niższe ceny usług pracy).
Im więcej przedsiębiorców, tym wyższy popyt na usługi pracy, i tym wyższe pensje (WYŻSZE ceny usług pracy).
Co do Twojego pytania "co by było gdyby", to to się oczywiście da analizować ekonomicznie. Na przykład ciekawym rezultatem takiej analizy wolnego rynku jest że w długim terminie, przy zamrożonych skalach wartości ludzi (czyli zero nowych produktów się pojawia), konkurencja między pracodawcami o środki produkcji oraz klientów powoduje że zyski spadają do... zera, czyli pracownicy konsumują cały swój produkt, ideł socjalizmu heh. Innymi słowy, zyski są tylko tam gdzie gospodarka się rozwija, czyli zyski są sprawiedliwą nagrodą dla "byznesmenów" za to że ciągną świat do przodu. Dobrze przeczytałeś, "byznesmeni", a nie naukowcy. Przykładowo Chińczycy 2000 lat temu mieli bardziej rozwiniętą technologię niż Europa 300 lat temu.
Już się chciałam na libertariankę przechrzcić, aieś mi taki mętlik w głowie narobił, że se dam spokój. Ty se też daj. To ja, zwykła gospodyni domowa, muszę swego niedoszłego guru uczyć meandrów liberterianizmu i ekonomii oraz wyłapywać jego ewidentne byki? W rzici mam takiego przewodnika...
Ale jeszcze o jedno muszę spytać, bo nie zasnę. Co to są te ZAMROŻONE SKALE WARTOŚCI LUDZI? Ino nie fandzol jak tam wyżej. Po ludzku napisz (umiesz?). To coś jak zahibernowani libertarianie odmrożeni po 300-tu latach? Zgadłam?
.
>>Co to są te ZAMROŻONE SKALE WARTOŚCI LUDZI?
To tyle co powiedzieć że pragnienia ludzi przestają się zmieniać. Gospodarka jest systemem dynamicznym dlatego bo zmieniają się pragnienia ludzi. Inaczej byśmy tylko zmierzali do tzw "gospodarki równomiernie wirującej". Właściwie wszystkie mądre równania ekonomiczne płodzone zarówno przez monetarystyczny czy keynesowski ekonomiczny mainstream opisuje właśnie taką hipotetyczną gospodarkę, czyli są bezwartościowe dla opisu realnego świata. Jednak samo pojęcie tego hipotetycznego stanu jest jak najbardziej przydatne do analizy prawdziwego świata, pozwala np. zrozumieć rolę przedsiębiorcy.
Polecam np.
http://www.mises.pl/wp-content/uploads/2007/05/austriacka-teoria-cyklu-koniunkturalnego.pdf
Czyli ja jestem zamrożona skala wartości? Bo moje pragnienia przestają się zmieniać? Czyli ja jestem niedynamiczna? I bardzo dobrze!!!
No bo tak:
Mam jednego chłopa, bo po co mi jakiś inny nieznany ciul? Mam trzech synów, bo więcej mi się nie chciało do cyca przystawiać. Mam trzy pary butów, bo są wygodne i cudne, a poza tym leniwa jestem, poco mam trzydzieści pucować? No i w ogóle otaczam się znajomymi i przyjaciółmi, bo po co mam ich zmieniać na jakieś podejrzane towarzycho... I tak dalej... Czyli ja jestem równomiernie wirująca??? Wiesz, z wibratorem mi się to skojarzyło...
Czyli tak - równania są mądre, bo opisują hipotetyczną gospodarkę równomiernie wibrującą (tfu... wirującą), ale są bezwartościowe, jednakże przydatne do analizy prawdziwego świata, aby np. zrozumieć rolę przedsiębiorcy...
Nie wiesz przypadkiem jliber, po ile są wibratory? Może na takim "modelu" zrozumiem libertariańską myśl ekonomiczną i (a)społeczną? A na razie masz u mnie tytuł "humoris causa"...
"Ależ oczywiście że jestem egoistą, jestem z tego dumny, oświecony egoizm, indywidualizm to dokładne przeciwieństwo pierwotnego kolektywizmu.
Nie ma konfliktu między dobrobytem społecznym a dobrobytem jednostki, i to próbuję wam pokazać ROZUMEM, w odpowiedzi dostaję tylko okrągłe emocjonalne zdanka pozbawione głębszego sensu.
Pierwotny kolektywizm to nie jest żadna "solidarność ekonomiczna", tylko wzajemne okradanie się w zależności kto akurat kontroluje aparat przemocy państwa. "
Jest dokładnie na odwrót. "Oświecony" egoizm to nic innego jak powrót człowieka do stanu przed kulturowego -zwierzęcego.
U podstaw twojego swiatopoglądu niestety leży darwinizm społeczny , sprowadzenie całego życia do tego który samiec w stadzie jest najsilniejszy, sprytniejszy etc. To co czyni człowieka czymś więcej niż zwierzęciem to zdolnośc do empatii, podporzadkowania swego egozimu pewnym wartością, a nie tylko instynktowi przetrwania. Niestety w trakcie procesu socjalizacji nie u wszystkich ludzi wytwarza sie ta zdolność i pozostają oni na etapie rozwoju moralnego zwierzęcia .
Oczywiscie takie osoby także zasługują na wsparcie i szacunek , o ile oczywiście ze swego moralnego i emocjonalnego kalectwa nie czynia przedmiotu chluby.
Pozdrawiam
Oświecony egoizm zabrania inicjowania przemocy, więc nie bardzo pasuje do stanu zwierzęcego.
Za to socjalizm inicjuje przemoc na masową skalę, zabierając jednym aby dać innym według widzimisię tego kto kontroluje aparat przemocy (w najlepszym przypadku większość tłamsi mniejszość, choć częściej jest odwrotnie).
Empatia to fajna sprawa, tyle że empatia socjalisty jest bardzo selektywna, dzieli sobie ludzi na klasy, a najgorszą z klas wsadza do obozów koncentracyjnych.
Nie spodziewam się Twojego wsparcia i szacunku, wiem że dla Ciebie najwyższym standardem moralnym jest zatrudnienie osiłków aby kogoś w biały dzień okraść, więc moim jedynym marzeniem jest abyś zostawił mnie w spokoju.
Nie wiem na jakiej podstawie uznałes mnie za socjaliste.
Ja sam nazwałbym swoje poglądy raczej anarchizmem społecznym.
Bynajmniej nie marzy mi sie kontrolowanie jakiegokolwiek aparatu represji ( czy ogólnie mówiąc jego isnienie).
Podejrzewam że obaj mamy równie krytyczny stosunek wobec Państwa choć oczywiście wychodzący z innych założeń.
Swoją drogą nie wiem czemu własciwie go tak nie lubisz, przecież to właśnie Państwo powstało w wyniku likwidacji "pierwotnego kolektywizmu" i hierarchizacji ludzi aby stac na straży nierównosci społecznych. Zresztą tak jest do tej pory. Ciekawe czy kapitalizm by wogóle jeszcze istniał gdyby nie parasol ochronny jaki nad nim roztacza państwowy aparat represji .Tą prosta zależność rozumie nawet Korwin-Mikke postulując wycofanie sie Państwa ze wszystkich dziedziń życia oprócz "bezpieczeństwa" ( czyt. zamordyzmu policyjnego w obronie kapitalizmu)
Jeżeli myslisz że wysłał bym osiłków w celu nawrócenia cię , albo zamknął bym cie w obozie koncentracyjnym to jesteś w błędzie. Dla mnie możesz miec poglądy jakie chcesz. Porblem w tym że system społeczno-ekonomiczny którego jesteś orędownikiem wpieprza sie w każdą sfere mojego życia i z tego punktu widzenia walka z nim jest przede wszystkim formą samoobrony.
Może dla Ciebie jest ok że ludzie traktują cie jak towar i przedmiot do zaspokojania swoich egoistycznych potrzeb. Dla mnie nie jest.
Mam nadzieje że nie realizujesz sowjego światopoglądu w praktyce , bo jezeli tak to szczerze współczuje tym którzy mają nieszczęscie mieć z Tobą do czynienia (na jakiejkolwiek stopie).
>>Ja sam nazwałbym swoje poglądy raczej
>>anarchizmem społecznym.
Nie sztuka odrzucić państwo w teorii, trudniej powiedzieć co ma być w zamian. Odrzucając wolny rynek, niezmiennie wprowadzasz arbitralne decyzje elity biurokracji kontrolującej aparat przemocy do realizowania celów skoncentrowanych grup interesu. To się może sprawdzać w pewnych małych społecznościach operujących na zasadach dobrowolności uczestnictwa i podlegającym presji konkurencji, tak jak np. rodzina czy prywatna firma, ale jak tylko rozszerzysz to na całe społeczeństwo, i zaczniesz strzelać do ludzi na granicach, zmienia się ono w społeczeństwo niewolnicze.
>>Państwo powstało w wyniku likwidacji "pierwotnego
>>kolektywizmu" i hierarchizacji ludzi aby stac na
>>straży nierównosci społecznych.
No właśnie. Takie właśnie państwo "lubię", a "nie lubię" państwa które samo zaczyna wprowadzać pierwotny kolektywizm.
Oszczędź sobie swoje pogardliwe uwagi co do mojego prywatnego życia. Mogę sobie wyobrazić że rzeczywiście masz powodzenie wśród prostych ludzi, bo takie piękne frazesy wydobywają się z twoich ust, podczas gdy brudną robotę robią inni. Ja jednak nie mógłbym po tym spojrzeć na siebie w lustrze.
Mialam zamiar sobie darowac uciety komentarz. Tylko tytulem wyjasnienia,po co tego klasyka cytuje i ze bynajmniej nie po to, zeby wage jego przemyslen podkreslic przez powtorzenie.
Zadania, zeby wyjasniac, co liber mial na mysli sie nie podejmuje, bo jest dla mnie za trudne. Czasem mi sie nawet wydawalo, ze wiem czego sie spodziewac, ale potem zazwyczaj okazywalo sie, ze jednak mi wyobrazni nie starcza.
A poza tym ostatnio "klasyk" stwierdzil, ze ma pojecia zupelnie inaczej podefiniowane, niz moznaby sie bylo spodziewac (np. "wola" u niego znaczy, to co "kaprys" ). Wiekszosci definicji nie raczyl przetlumaczyc. Wobec tego samo odnoszenie sie do jego wypowiedzi przypomina bładzenie we mgle. Np. jest wiec mozliwe, ze gdy pisze :"tajlandzki masaż 100 minut" To "tajlandzki" znaczy u niego "makaron", "masaż" znaczy "gotować", 100 to jest 4, bo sobie binarnie zakodował. (a "minuta", to przez czysta przewrotność rzeczywiscie "minuta")
Jest, wiec taka teoretyczna mozliwosc, ze mowi on calkiem rozsadne rzeczy, tylko trzeba by szyfr złamać.
Odnosnie zas "co by bylo gdyby" z Twojego przykladu, w kontekscie klasykow, to chyba pasuje taki cytat z klasyka (Chomskiego - czyli tym razem "klasyk" bez cienia ironii): "Domagamy [tu globalisci] sie wolnej konkurencji dla wszystkich, dopóki nachylenie pola gwarantuje nam ,ze bedziemy wygrywac, gdy tylko przechyla sie na korzysc przeciwnika natychmiast z tego rezygnujemy"
pozdrawiam
Przyjrzyj się uważnie:
Im więcej pracowników, tym większa podaż usług pracy, i tym niższe pensje (niższe ceny usług pracy).
Im więcej przedsiębiorców, tym wyższy popyt na usługi pracy, i tym wyższe pensje (wyższe ceny usług pracy).
To zwykłe zastosowanie najbardziej podstawowego w ekonomii prawa podaży i popytu. Nie można już prościej, naprawdę, tak jak powiedział kiedyś Einstein, wszystko trzeba upraszczać tak jak się tylko da, ale nie bardziej, bo wtedy staje się to... prostackie.
tych klasykow bez opamiętania.
Ale wracając do tego, czemu mam sie przyjrzeć.
O tym mniej więcej był ten komentarz.
Przyglądam sie temu, ale od strony pracownika (zgodzisz sie, ze to jest właściwa perspektywa dla lewicy).
Dlatego uwazam, ze aby zapobiec przemocy ekonomicznej nalezy wlasnie regulowac nie tyle popyt (liczbe pracodawcow), ile podaz pracownikow.
Juz pomijac, to, ze pojecia nie mam jak konkretnie i suktecznie regulować pierwszy czynnik, czyli zwiększyć te liczbe. bo zgodzisz sie, ze tzw. "ulatwienia" i dazenie do tego, zeby im ogolnie "bylo lepiej" to raczej wątpliwy środek do osiągnięcia tego celu. Ponadto, jak ci slusznie i plastycznie wytknęła Hyjdyla, pomysł, ze w ten sposób da sie poprawić sytuacje większości społeczeństwa jest utopijny.
Drugi zaś czynnik da sie regulować łatwo. I jest to zadanie państwa (bo zadaniem państwa jest zabezpieczanie przed przemocą, również ekonomiczna)
Najprostszym instrumentem do tego sluzacym sa swiadczenia dla bezrobotnych (o "rezerwowej armii pracy" slyszales, prawda?- kolejny klasyk). Wowczas trudno bedzie znalezc pracownika, ktory bedzie chcial pracowac za glodowe stawki. Twoja teze, ze trudno go bedzie znalezc w ogole uwazam za mocno watpliwa, rowniez na gruncie pogladow, ktore glosisz. (tzn. tego, "ze czlowiek dazy do realizacji swoich pragnien". Chyba rowniez te "pragnienia" rozumiesz specyficznie, lub zakladasz, ze inne pragnienia dotycza przedsiebiorcy, a inne pracownika, ale jesli tak, to rowniez twoj postulat o przeksztalcaniu pracownikow w przedsiebiorcow jest nierealizowalny).
Z twojego (rozumianego nie złośliwie) postulatu wynika, wiec, ze czlowiek bedzie chcial zarobic na wakacje, lepsze zycie, rozrywke etc. Dlatego chetni do pracy sie znajda, tylko trzeba im bedzie wiecej zaplacic niz tyle ile jest konieczne, zeby nie zdechli. Stad mozna sie spodziewac bardziej rownomiernego rozlozenia dochodow. Proste? Mysle, ze tak proste, ze wiekszosc liberalow tez tak uwaza. Stad tak ich drazni ten pomysl.
powinno byc: "Chyba ŻE rowniez te "pragnienia"
>>Przyglądam sie temu, ale od strony pracownika
Prawda ze wszystkich stron wygląda tak samo. Bzdura zaś w zależności od punktu siedzenia.
>>nalezy wlasnie regulowac nie tyle popyt (liczbe
>>pracodawcow), ile podaz pracownikow
Przecież o tym piszę - niskimi podatkami dla etatowców zmniejszamy podaż pracowników - ambitni zbierają kapitał i przechodzą na swoje. To oczywiście jedna z dwóch stron medalu, druga to zwiększanie ilości pracodawców, pożądany przez lewicę efekt wyższych pensji jest wtedy zdwojony. Śmieszna jest ta wasza niechęć do zwiększania liczby pracodawców, możecie ich liczbę zmniejszać do woli, tylko że wtedy zmniejszacie też pensje do zera, no chyba że równocześnie zmniejszysz też liczbę pracowników (obozy zagłady?).
>>zgodzisz sie, ze tzw. "ulatwienia" i dazenie do tego,
>>zeby im ogolnie "bylo lepiej" to raczej wątpliwy środek
Nie no jasne, trzeba przedsiębiorców codziennie lać po mordzie i zabierać 99% zysku, wtedy będzie ich na pewno mnóstwo, ręce opadają...
>> jak ci slusznie i plastycznie wytknęła Hyjdyla
Hyjdla żyje ciągle nieustannymi "katastrofami" kapitalizmu, "co to będzie", "co to będzie"! Wyobraża sobie scenki rodzajowe które są dla niej nie do rozwikłania bo nie pojęła nigdy czegoś co się nazywa cena wolnorynkowa produktu czy usługi. Mechanizm cen steruje gospodarką, nie tylko ile jest jabłek vs pomarańczy w sklepie (ceny owoców), ale także ile jest w danym momencie pracodawców vs pracowników (ceny usług pracy).
>>Wowczas trudno bedzie znalezc pracownika,
>>ktory bedzie chcial pracowac za glodowe stawki.
To prawda, przez płace minimalne, za cenę zwiększonej liczby bezrobotnych, można teoretycznie zwiększyć ceny pracy, choć nie tak bardzo bo pamiętaj że przy mniejszej liczbie zatrudnionych spada efektywność gospodarki bo jest mniejszy podział pracy. Dodatkowo potem trzeba bezrobotnym płacić zasiłki za podatki nałożone na pensje, także pracownik efektywnie zostaje z jeszcze mniejszą kwotą netto, bo przecież trzeba do ściągania podatków i wypłacania zasiłków zatrudnić jeszcze rzeszę biurokratów, część pieniędzy rząd zdefrauduje itd.
>>twoj postulat o przeksztalcaniu pracownikow w
>>przedsiebiorcow jest nierealizowalny
Rzeczywistość!!! Haloooo!!! Mamy 2 miliony firm!!! Ich właściciele byli WSZYSCY pracownikami do niedawna dzięki wam!
Ostatniego paragrafu sorki ale kompletnie nie pojmuję, mógłbyś spróbować powiedzieć to inaczej?
nie pojmujesz, bo niby odpowiadasz, ale nijak ma sie to do tego, co napisalam.
Przykład:
Napisalam:
"CHYBA ZE ZAKłADASZ, ZE inne pragnienia dotycza przedsiebiorcy, a inne pracownika, ale JESLI TAK, TO rowniez twoj postulat o przeksztalcaniu pracownikow w przedsiebiorcow jest nierealizowalny."
Przyjrzyj sie.
A ty cytujesz sama koncowke, co zmienia sens wypowiedzi i piszesz do mnie "Halo rzeczywistosc." Podczas kiedy wystraczyloby: "Nie. nie przyjmuje tak bzdurnego zalozenia". Czy tez moze to nie do mnie, ale do rzeczywistosci wolasz? W taki wypadku daj jeszcze wiecej wykrzyknikow, moze zauwazy i bedzie z korzyscia dla wszystkich.
Poza tym w ogole nie pisalam o placy minimalnej, ale o swiadczeniach dla bezrobotnych.. i tak dalej.
Przyjrzyj sie.
KAŻDY ma inne pragnienia, i rzadko kto ma pragnienie być pracodawcą czy pracownikiem jako cel sam w sobie. Bardziej typowe pragnienia to dom, samochód, wykształcenie dzieci, cele charytatywne, włóczenie się po bezdrożach ameryki łacińskiej itd. itp. Bycie pracodawcą czy pracownikiem jest jedynie środkiem do osiągnięcia prawdziwego celu. A ile jest pracodawców vs pracowników i w jakich branżach na wolnym rynku decyduje mechanizm cen.
Świadczenia dla bezrobotnych same w sobie także sprawiają że ŁATWIEJ znaleźć pracownika chętnego do pracy za głodowe stawki. Przecież na te świadczenia musisz skądś wziąść pieniądze, nie spadają one z nieba. Jeżeli przez obciążanie dochodów pracowników, to znowu, etatowcy pozostają etatowcami, i pracodawcy mają w czym przebierać. Jeżeli przez obciążenie zysków pracodawców, to znowu, jest mniej pracodawców i pozycja negocjacyjna pracownika się pogarsza. Dodatkowo zanim wydasz te pieniądze na świadczenia musisz jeszcze zatrudnić rzesze tłustych urzędasów (najbardziej zadowolona grupa zawodowa w Polsce według ostatnich badań) od pobierania podatków i przyznawania świadczeń, czyli końcowy efekt jest zdecydowanie negatywny dla pracownika w porównaniu do stanu wolnego rynku. Dodam jeszcze że nie ma znaczenia gdzie przywalisz podatkami, nie ma cudów, z pustego nikt nie naleje, zawsze doprowadzi to do skurczenia gospodarki i pogorszenia pozycji negocjacyjnej klasy robotniczej.
Co łączy Japonię z Irlandią ? :)
wczoraj wzywał: Polacy do pracy.
http://wiadomosci.onet.pl/1760211,10,1,1,,item.html
a o to cos dla eksperta od woooolnego rynku :)
http://biznes.onet.pl/5,1490434,prasa.html
"Mamy sprzedanych 240 mieszkań na niecałe 600 budowanych, ale nie zamierzamy obniżać cen – mówi prezes Zganiacz."
"Nie ma w tej chwili twardych danych, ale sądzę, że nawet 6-7 tys. nowych mieszkań deweloperskich może stać w tej chwili pustych"
"Nawet 20–25 proc. nowych mieszkań nie zostanie sprzedanych w tym roku – mówi Robert Oborski."
"Według niego w tym roku oddanych zostanie do użytku nawet 20 tys. nowych mieszkań. Trzeba też pamiętać, że nadal 3-4 tys. lokali wybudowanych w ubiegłym roku czeka na nowych właścicieli."
---
Znam prawie setke ludzi ktorzy chetnie kupiliby takie mieszkanko gdyby bylo ich na to stac i nie mow, ze moga zmienic prace, doksztalcic sie itd., bo to robia, i dupa, dopoki sami nie zaczna robic w ciula innych to nigdy nie kupia mieszkania - sam przytoczyles dewize wg. ktorej to byznesmeni pchaja swiat do przodu, a nie naukowcy, a przeciez byznes to w wiekszosci zwykle pasozytnictwo, a system premiuje pasozytow ekstra przywilejami. Jest jeszcze bardziej honorowe rozwiazanie, uciec z III RiP do kraju w ktorym nawet kapitalizm nie traktuje ludzi jak bydlo.
>>uciec z III RiP do kraju w ktorym nawet
>>kapitalizm nie traktuje ludzi jak bydlo
No właśnie, a zauważ że w tych samych krajach państwo także przedsiębiorców nie traktuje jak bydło (konkretnie dojne krowy). To naprawdę proste, uderzasz w przedsiębiorców, proszę bardzo, ale to przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy, i jeżeli im się to przestaje opłacać, w d... dostają także pracownicy. Możesz stworzyć tony regulacji stosunków pracy, płace mininimalne, ale nikogo nie zmusisz do zatrudnienia pracownika jeżeli mu się to nie opłaca. Dopiero gdy pracownik przynosi zyski, dopiero wtedy pracodawcy zaczynają o niego walczyć.
Oczywiście nie mówię o pasożytniczych miejscach pracy takich jak państwowi biurokraci, bo oni nic nie produkują oprócz ton makulatury, za krwawicę ludzi pracy.
Co do mieszkań - wam NIGDY nie pasuje to co się dzieje na wolnym rynku.
Jeżeli ludzie coś sprzedają, źle, bo jak za tanio to jest "dumping", jak po tej samej cenie to "ustalanie cen", jak za drogo to "kartele".
Jeżeli nie sprzedają, też źle, bo "spekulacje".
Nie ustaniecie w swoich wysiłkach dopóki samo państwo nie zacznie, tym razem naprawdę, sprzedawać po cenach dumpingowych, cenach regulowanych, tworzyć kartele i monopole, ewentualnie spekulować.
Czy ja pisalam o pragnieniu bycia pracownikiem, czy pracodawcą jako o celu samym w sobie? Nie rozumiem co ma na celu Twoj wywod? Poza tym, ze moze brak ci argumentow i robisz unik.
Jesli zgodzimy sie na zalozenie pragnieniach dotyczy w rownym stopniu pracownika i pracodawcy. choc oczywiscie rozni ludzie roznie je definiuja, jednak to roznice dotycza w tym samytm stopniu obu grup, a nie jednej w opozycji do drugiej). Innymi slowy nie mowimy o roznych gatunkch ludzi, inaczej nie udalo by sie zmana rol spolecznych (z pracownika do pracodawcy i odwrotnie. Przyklad podales sam). Stad jesli to pragnienie to:
1) pragnienie lepszego zycia i dotyczy pracownika i pracodawcy w tym samym stopniu, to swiadczenia dla bezrobotnych nie powinny spowodowac, ze zabraknie chetnych do pracy i nie grozi nam jak straszyłeś, "ze wszystko bedzie lezec odlogiem".
2)JESLI zas pragnienie czlowieka, sprowadzic jedynie do pragnienia, zeby przezyc, to rowniez pracodawcom powinien wystarczyc ten 1% dochodu, o ile za niego przezyja.
(Podkreslam, bo obawiam sie, ze jak poprzednio nie zrozumiesz. z zalozeniem 2 osobiscie sie nie zgadzam, podaje je jako teoretyczna alternatywe, zeby wykazac, ze i przy przyjęciu zalozenia 1, jak i jego antytezy nie da sie obronic Twojego stanowiska)
>>Jesli zgodzimy sie na zalozenie pragnieniach
>>dotyczy w rownym stopniu pracownika i pracodawcy
Czy Ty się czasami czytasz co Ty piszesz? Taki bełkot że się potem nie dziw że nie odpowiadam na Twoje pytania, po prostu nie jestem w stanie zrozumieć o co Ci w ogóle chodzi.
>>swiadczenia dla bezrobotnych nie powinny spowodowac,
>>ze zabraknie chetnych do pracy
Ale ja nigdzie tego nie powiedziałem! Zawsze będą chętni do pracy, choćbyś nie wiem jak podatkami waliła. Ja tylko powiedziałem że przez podatki będzie mniej przedsiębiorców, nie dlatego bo "nie będą chętni do pracy", ale dlatego bo albo w ogóle nie zaistnieją bo nie zbiorą kapitału jako etatowcy, albo dlatego bo istniejącym przedsiębiorcom się nie będzie opłacało zatrudniać. Jak dowalasz podatki, to nie jest tak że opłacalność zatrudniania maleje sobie powolutku do zera, nie, ona spada i staje się negatywna. Nikt nie będzie zatrudniał pracowników aby stracić pieniądze.
oczywiscie powinno być nie "na", ale "ze", czyli:
"Jesli zgodzimy sie, ze zalozenie o pragnieniach
dotyczy w rownym stopniu pracownika i pracodawcy"
Komentarze rzeczywiscie pisze szybko i niestarannie. Dlatego, ze pisze je w miedzyczasie, a i czasu zbyt wiele nie moge na te rozrywke poswiecic. Czasami w ogole ich nie sprawdzam, stad sa w nich literowki, takie np. jak powyzsza. Na marginesie- mysle, ze w przypadku 20 kolejnego komentarza pod tekstem nie powinno to znowu tak bardzo zaskakiwac. Byc moze to wlasnie utrudnia Ci zrozumienie. Jednak wydaje mi sie (choc jest to oczywiscie nieweryfikowalne), ze zrozumienie utrudnia ci raczej to, ze oczekujesz standardowych argumentow, na ktore masz gotowe odpowiedzi. Stad usilujesz kazda wypowiedz przekonwertowac do spodziewanej formy.
Za przyklad moze tu posluzyc Twoj odbior komentarzy Hyjdylii, ktora nawet te komentarze pisze jasno, czytelnie i starannie. Zas po tym, jak Ty odniosles sie do jej wypowiedzi widac wyraznie, ze z góry przyjales zalozenie o czym Hyjdyla bedzie pisac i wedlug tego klucza te wypowiedz zinterpretowałeś. Moim zdaniem zupelnie nieporawnie.