Ideologia neoliberalizmu i jej wulgarna wersja - konsumpcjonizm - trzymają się mocno i nic nie wskazuje na ich zmierzch. Ludziom trzeba pokazac kilka fajnych obrazków w telewizji takich jak premier wśrod dotkniętych huraganem czy córka premiera w ,,tancu na lodzie'' i są zadowoleni...
A ,,TR'' ma hmmm powiedzmy ograniczony zasięg oddziaływania.
Kryzys "kapitalizmu" według lewicy - aparat przemocy państwa daje bankom prywatnym możliwość tworzenia pieniędzy z powietrza, okradania Kowalskiego na masową skalę podatkiem inflacyjnym. Ha ha ha, "kapitalizm".
WOLNY RYNEK ZABRANIA KRADZIEŻY.
A że cały mainstream jest de facto keynesowski, choć ciągle wymyśla nowe nazwy na to samo? Że udaje się niszczyć kapitalizm? Gratulacje!!! W niszczeniu kapitalizmu osiągneliście najwyższy stopień wtajemniczenia!!! Tyle że po jego zniszczeniu ludziom pozostaje niezmiennie tylko wyjadanie zwierzat z zoo.
Ja tez zabraniam kradzieży.
.
"córka premiera w "tancu na lodzie" i są zadowoleni..."
Ja bym się tym aż tak bardzo nie przejmował. Po pierwsze - kapitalizmu i tak nie obali się wyborami. Gdyby to było możliwe to - jak się mawia - wybory byłyby zakazane. Stąd też nie ma co liczyć na głosy tych grup. Po drugie, ten motłoch i tak, wcześniej czy później, trzeba będzie wziąć za d.pę, tak że wytresowanie przez demoliberalizm może być nawet pomocne.
A może w tej kolejce do małp postawisz jeszcze jlibera bożyszcze, które z nazwiska nie wymienię, bo je znasz. Prawdoppodobnie kolejka się jednak nie ustawi, bo banki dostały pieniądze od samoograniczjącego się państwa, natomiast nie dostaną ich nasi zasłużeni stoczniowcy, którzy od 1980 wytrwale walczyli właśnie o takie państwo. Przynajmnie to da jliberowi choć trochę satysfacji.
Ta amerykańska galopada rozwaliła jlibera kompletnie. Nogi już mu się plączą wraz z językiem, i gotów zaraz zakrzyknąć, że u nas Murzynów biją. Coś mu pękło. Może przeinwestował? :-)
obawiam sie ze on chyba jest glodny.za czesto pisze o tym pozeraniu zwierzat w zoo.w ramach ratunku hipcia w zoo moze zrobimy zrzute na hamburgera i cole dla niego w jakims kfc albo czyms w tym rodzaju?
dla takich neoliberałków jak ty upragniona sytuacja to niska inflacja i wysokie bezrobocie - zupełnie jak w latach 2000-02, gdy inflacja wynosiła ok. 1% a bezrobocie 20%.
Przy wysokich stopach procentowych kapitał napływa szerokim strumieniem na lokaty bankowe i do funduszy inwestycyjnych. Rynek zostaje oczyszczony z pieniędzy, konsumpcja i realne inwestycje wyhamowywują a inflacja utrzymuje się na na niskim poziomie. Efektem jest szeroki uśmiech rentierów, żyjących z odsetek, ale jednocześnie rosnące bezrobocie - w końcu bardziej od inwestowania w zakłady pracy opłaca się w takiej sytuacji włożyć pieniądze do banku i bezczynnie czekać na tłuste odsetki.
Dlatego też neoliberałowie nienawidzą nawet umiarkowanej (np. 4%) inflacji, bo ta likwiduje ich zyski z rentierskiego kapitału, a zarazem obniża bezrobocie, zmuszając pracodawców do płacenia nieco wyższych stawek pracownikom. Wyjątkiem są kryzysy na rynku surowców, tak jak w latach '70, kiedy bezrobocie i inflacja wyjątkowo rosną jednocześnie, co służy jliberom za pretekst do bezmyślnego atakowania keynesizmu.
Stopy procentowe powinny byc odzwierciedleniem preferencji casowych konsumentow a nie widzimisie Rady Polityki Pienieznej. Jak ludzie chca trzymac pieniadze w banku, to stopy beda niskie, jak spoleczenstwo nie bedzie oszczedzac tylko konsumowac, to stopy beda wysokie.
Upragniona sytuacja to raczej 10% deflacja dzieki powiazaniu wartosci pieniadza np ze zlotem. A nie inflacja.
To co widzimy w SZA to wlasnie upadek keynesizmu czyli stymulowania wzrostu gospodarczego poprzez drukowanie pieniedzy (czyli posrednio stymulowanie konsumpcji). Zupelnie inna sprawa ze nazywa sie to kryzysem liberalizmu. Liberalizm nie polega swobodnym drukowaniu pieniedzy.
Krzywa Phelpsa (ze niby jak niska inflacja to wysokie bezrobocie) nie dziala, co pokazaly lata 70, oraz kryzys w Japonii.
Wytlumacz mi prosze w jaki sposob inflacja zmniejsza bezrobocie?
W drugim akapicie nie wiem czy zdajesz sobie sprawe wlasnie skrytykowales deficyt budrzetowy: panstwo emitujac obligacje wypycha z rynku inwestycje produkcyjne. A wiadomo co keynesisci sadza o rezimie budzetowym: jak wzrost to zbieraj pieniadze jak recesja to wydawaj, niewazne czy masz czy nie.
Zupelnie nie rozumiem jak rozsadne osoby moga myslec ze lekarstwem na wszystkie problemy gospodarcze jest DRUKOWANIE PIENIEDZY. A do tego sprowadza sie keynesizm i jego ewolucyjna forma: monetaryzm.
że zwulgaryzowałeś keynesizm, to jeszcze poplatałeś ze sobą kilka pojęć, Radku. Monetaryzm jako ewolucyjna forma keynesizmu? Fetyszyzmem monetarystów jest właśnie tak znienawidzona przez ciebie (i ich) inflacja. Przy rozsądnej inflacji (np. 4%) i niskich stopach procentowych bardziej opłaca się rozkręcić własny biznes, wziąć kredyt i zwiększać zatrudnienie, niż wkładać pieniądze na nisko oprocentowaną lokatę. Na tym zyskuje gospodarka. Z kolei przy niskiej inflacji i wysokich stopach procentowych kredyt przestaje się opłacać, za to jak najbardziej opłaca się rentierstwo - życie z odsetek od lokaty. Gospodarka na tym traci, a zyskują rentierzy.
Zabawne, że mówisz o kryzysie Japonii w latach '90 - jednym z jego objawów była właśnie kilkuletnia deflacja. Kryzys wywołany był pęknięciem bańki spekulacyjnej w nieruchomościach, podobnym do tego, który ma miejsce teraz w USA. Banki straciły na nim olbrzymie pieniądze, a brak interwencji ze strony rządu sprawił, że inwestycje wyhamowały na wiele lat, a ludzie bali się brać jakiekolwiek kredyty z banków, mimo ich bliskiego zeru (sic!) oprocentowania. Podobnie sprawa wyglądała w latach '70 - kredyty były oprocentowane przez banki na granicy opłacalności, z czego korzystał np. Gierek, a dopiero w latach osiemdziesiątych ich oprocentowanie wystrzeliło do góry. A krzywa Phelpsa nie działała w czasie kryzysu naftowego, kiedy cena ropy wzrosła 10 krotnie, bo w takich sytuacjach wstrząs wywołuje powiązanie dotąd odwrotnie proporcjonalnych wskaźników (inflacji i bezrobocia). Dziś, w czasie kolejnego kryzysu, ceny akcji i ceny ropy również idą jednocześnie w górę lub jednocześnie spadają, choć na ogół idą w przeciwnych kierunkach. Więc w żaden sposób nie jest to argument przeciw keynesizmowi.
Jest czymś oczywistym, że krytykuję deficyt budżetowy - zapożyczanie się jest złem koniecznym, którego najlepiej unikać. Wbrew temu co mówisz Keynes nie pochwalał zadłużania się, lecz wzmożonego ściągania podatków w czasie ożywienia gospodarki i wydawania ich w czasie recesji. Jeżeli ściąga się odpowiednią ilość pieniędzy w ramach podatków - redystrybucja nie wywołuje deficytu, tak jak w Szwecji, gdzie występuje nadwyżka budżetowa przy jednoczesnych wysokich wydatkach socjalnych.
Jeżeli zaś próbuje się, tak jak Bush, obniżać podatki biznesowi przy jednoczesnym zwiększaniu wydatków na głupie wojny - to mamy problem. I deficyt.
Twój kapitalizm istnieje tylko dlatego, że co jakiś czas nieszczęśnicy o socjaldemokratycznych lub socjalliberalnych przekonaniach ratują go widzialną ręką państwa (a przede wszystkim państwowymi pieniędzmi) przed ostatecznym krachem. Powód? Bo każdy obawia się przeciąć ten wrzód na d..ie. Bo nie wie, co będzie lub co może być potem. Bo nikt nie ma ochoty przekonać się czy ludzie pierwotni - dokładnie do tego stanu zapewne pociągnąłby nas nieratowany "socjalistycznie" kapitalizm - byli naprawdę szczęśliwi.
I tak znów grubym rybom upiekło się. I tak do następnego razu...
SPOKO!!!
To wy za wszystko zapłacicie!
Za biedę,łzy, i nędze narodów.
wieczny wujcio Lenin
Postaram sie byc maksymalnie zrozumialy i zwiezly.
1) Keynes i monetarysci
>Monetaryzm jako ewolucyjna forma keynesizmu?
Keynesizm jako doktryna zaklada aktywna role panstwa w regulowaniu gospodarki: hamowanie podczas wzrostu i stymulowanie podczas recesji. Jako instrument regulacji uzywal przde wszystkim instrumentow fiskalnych. Monetaryzm z kolei opiera sie na spostrzezeniu, ze wplyw na gospodarke ma w pierwszej kolejnosci polityka monetarna a nastepnie podatki. Niemniej jednak obie te doktryny maja na celu stabilizowanie gospodarki, roznia sie preferencja instrumentow. Kolejnym spostrzezeniem jest to ze czesc "slaw" monetaryzmu, np. pan Milton Friedman to byli keynesisci.
2) Japonia.
>jednym z jego objawów była właśnie kilkuletnia deflacja.
>Kryzys wywołany był pęknięciem bańki spekulacyjnej w
>nieruchomościach, (...) brak interwencji ze strony rządu
>sprawił, że inwestycje wyhamowały na wiele lat, a ludzie
>bali się brać jakiekolwiek kredyty z banków, mimo ich
>bliskiego zeru (sic!) oprocentowania.
Japonia jest ofiara klasycznego cyklu koniunkturalnego wywolanego zwiekszeniem podary pieniadza. Zmniejszono stopy procentowe, indeks gielgowy wzrosl czterokrotnie, wszystko bylo fajnie do momentu az pojawila sie banka spekulacyjna a za nia spadek cen. Inaczej: poczyniono wiele nietrafionych inwestycji, konsumenci portfelami zaglosowali ze nie chca tych towarow.
Aby stymulowac konsumpcje rzad obnizyl jeszcze bardziej stopy procentowe oraz zwiekszyl deficyt powyzej PKB, czyli zastosowal lekarstwa zalecane przez keynesistow i monetarystow. I nie pomoglo.
3) Keynesizm jest ladny i wygodny
>Dziś, w czasie kolejnego kryzysu, ceny akcji i ceny ropy
>również idą jednocześnie w górę lub jednocześnie spadają,
>choć na ogół idą w przeciwnych kierunkach. Więc w żaden
>sposób nie jest to argument przeciw keynesizmowi.
Prosze, czy jesli doktryna modeluje i wyjasnia wszystkie sytuacje to jest gorsza niz ideologia ktora modeluje pewien wycinek rzeczywistosci ale jest wygodna dla rzadu, politykow i finansjery?
Co do Busha to sie zgadzamy.
A teraz moje:
Bledem Keynesa i nastepcow bylo zalozenie ze wolnorynkowy kapitalizm prowadzi do cykli koniunkturalnych. Niestety dla ekonomii Keynes sam sie przyznal ze w zasadzie nie zrozumial ksiazek pisanych przez owczesnych ekonomistow wskazujacych na polityke pieniezna jako zrodlo cykli.
Co do stopy procentowej:
Stopa procentowa nie powinna byc ustawiana przez panstwo, lecz przez bank. To czy zyskowne jest wlozenie pieniedzy do banku, czy tez wybudowanie fabryki powinno zalezec od woli konsumentow: jesli konsumenci wydaja wszystkie pieniadze i nie trzymaja ich w banku, to znaczy ze producenci powinni sie skupic na produkcji dobr konsumenckich i nie zawracac sobie glowy inwestycjami. Z kolei oszczedzanie pieniedzy w banku to sygnal dla przedsiebiorcow by zainwestowali pienidze w jakis nowy produkt, poniewaz konsumenci zaspokoili swoje potrzeby teraz i pieniadze wydadza w przyszlosci na jakies przyszle dobra. (preferencja czasowa)
Panstwo wkracajac do akcji i zmieniajac naturalna stope procentowa zaburza sygnaly wysylane przez rynek, co prowadzi do blednych decyzji podjetych przez producentow. Stad cykle wzrost-spadek.
Prosze sie zastanowic, dlaczego po kilkuletnim okresie wzrostu, dotychczas sprawni inwestorzy podejmuja nietrafione decyzje? I to w dodatku niemal wszyscy jednoczesnie?
Insynuowanie, ze wysoka stopa procentowa sluzy MOIM interesom jest jak najbardziej nietrafione: akurat jestem zadluzony po uszy i teni kredyt jest mi jak najbardziej na reke.
Wysoka stopa procentowa faworyzuje bogatych i niszczy przedsiebiorczosc:
Przedsiebiorczosc jest niszczona przez deficyt budzetowy. Banki biorac depozyty udzielaja pod ich zastaw kredytow, ktore wspomagaja przedsiebiorczosc, wiec trzymanie pieniedzy w banku nie jest samym zlem jak to twierdza keynesisci.
Z kolei na wolnym rynku (nie takim jak w Polsce czy SZA) wielki kapital nie jest faworyzowany przez regulacje, koncesje, ulgi podatkowe dla wielkich pracodawcow itp.
To wlasnie poprzez regulowanie stopy procentowej dochodzi do patologii ze wzrost gospodarczy jest hamowany przez zbyt wysoka stope procentowa. Na wolnym rynku NIE MA za wysokiej stopy procentowej (w pewnych granicach: musielbysmy miec idealny wolny rynek z idealna komunikacja)
Nie wiem czy komentaze lewica.pl jest dobrym medium na dyskusje o wolnym rynku, ja zas nieco splaszczylem problem. W razie czego moge wstawic linki do obszerniejszych artykulow glebiej i szczegolowiej traktujacych o poruszanych problemach.
doceniam wysiłek, który włożyłeś w swoją polemikę. Twoje argumenty były rzeczowe i na znacznie wyższym poziomie, niż wyssane z palca przepowiednie, które wypisują tu często ludzie pokroju jlibera. Żeby jednak nie przedłużać zanadto tej wymiany zdań, streszczę moje zastrzeżenia:
1) Jak zapewne wiesz, stopy procentowe, na podstawie których banki komercyjne obliczają oprocentowanie swoich kredytów, nie są ustalone przez Banki Centralne raz na zawsze. BC zmieniają je wraz z rozwojem sytuacji na rynkach, raz obniżając, raz zwiększając. Przy ustalaniu ich banki kierują się (a przynajmniej powinny się kierować) również dobrem obywateli, starając się nie dopuścić do sytuacji, w której oprocentowanie kredytu np. podwoi się z dnia na dzień, co dla milionów ludzi oznaczałoby zapewne bankructwo, bezdomność, konieczność popełnienia samobójstwa itd.
Dlatego też banki komercyjne - nastawione wyłącznie na własny zysk, a nie na dobro obywateli i ogółem gospodarki - nie mogą same ustalać sobie oprocentowania i dowolnie go zmieniać. Byłby to ekonomiczny odpowiednik oddania nuklearnego arsenału w ręce Kim Jong Ila.
2) "Wysoka stopa procentowa faworyzuje bogatych i niszczy przedsiebiorczosc" - zgoda, właśnie o tym pisałem! Wysokie oprocentowanie lokat bankowych odbiera zachętę do realnych inwestycji kapitalistom, pozwalając im korzystać z tak znienawidzonej przez Keynesa formy zarobku - rentierstwa.
3) Wolnorynkowy kapitalizm prowadzi do cykli, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Co więcej, największe wahania następują na rynkach uwalnianych od regulacji państwowych, po których następuje zawsze kolejno: krach, interwencja państwa i ponoszenie kosztów kryzysu przez zwykłych obywateli, nakładanie z powrotem regulacji, okres powszechnego prosperity i niższych zysków kapitalistów, deregulacja, wzmożone wahania, krach...itd.
4) Jeżeli wierzyć twojemu opisowi, Japonia nie była ofiarą keynesizmu, lecz wprost przeciwnie - jego braku. Wraz ze spadkiem oprocentowania kapitał wycofał pieniądze z banku i włożył je w inne miejsce kreowania pustego pieniądza - mianowicie na giełdę. Jedna spekulacja zastąpiła drugą i państwo w żaden sposób na tym nie zyskało. Są to tradycyjne już skutki traktowania giełdy jako miejsca, gdzie się "gra" w oczekiwaniu na błyskawiczne zyski ze spekulacji, a nie inwestuje.
Najwyrazniej niezbyt jasno wyrazilem zdanie. Dlatego troche uściślę stwierdzenia. Nie uwazam ze Cie przekonam, niemniej jednak nie chce byc zle zrozumiany.
1)
Zabezpieczeniem przed "oddania nuklearnego arsenału w ręce Kim Jong Ila" jest wprowadzenie stopy zlota oraz zrezygnowanie z systemu rezerw czastkowych.
Zmiennosc oprocentowania... prawde mowiac to po zrealizowaniu moich wspomnianych dwu postulatow zdziwilbym sie gdyby kredyt wynosil wiecej niz 2% przy 10% deflacji.
Nie jest to zaden argumentw dyskusji, ale... intuicja podpowiada mi, ze rozproszone ustalanie stop procentowych ustawi ja blizej optimum niz dane na temat sytuacji gospodarczej z ostatniego kwartalu.
3)
>Wolnorynkowy kapitalizm prowadzi do cykli, co do tego nie
>ma żadnych wątpliwości.
No tu sie wlasnie nie zgadzamy. Akurat do mnie trafia bardziej wytlumaczenie szkoly austriackiej. Pobieznie mozesz przeczytac o tym w artykule o cyklu biznesowym na wikipedii (ale tej angielskiej, nie polskiej). Nie bede Cie meczyc artykulami na innych portalach. Argumentacje Keynesa o slepej chciwosci oraz teorie szokow uwazam za zbyt naiwną.
4)
>Japonia nie była ofiarą keynesizmu, lecz wprost
>przeciwnie - jego braku
No wlasnie nie.
Kwestia pierwsza: to keynesisci i monetarysci kombinuja przy pieniadzu i podatkach by zwiekszyc dobrobyt. Bez keynesistow nie byloby pierwotnej manipulacji przy stopach procentowych a zatem pozniejszego kryzysu.
Kwestia druga: rozwiazania zaaplikowane przez keynesistow i monetarystow aby wyjsc z kryzysu nie zadzialaly. Przez ponad 5 lat z tego co pamietam. Nie wiem czy wyrazilem sie jasno: stopy procentowe spadly do niemal zera, zas deficyt przekroczyl PKB. To nie jest 3% PKB jakie mielismy w zaszym roku w Polsce. 100%. Konska dawka keynosowskiego lekarstwa. I nie zadzialalo.
Banka spekulacyjna nie jest przyczyna, lecz efektem kryzysu. Jego pierwszym krokiem.
A teraz takie bajania:
Co do gieldy, to uwazam ze jest fetyszem publicystyki ekonomicznej, zas spolki akcyjne za wynaturzenie: jakis lewicowy mysliciel opisywal mechanizm utraty kontroli przez wlascicieli na rzecz kadry zarzadzajacej. W spolce akcyjnej horyzont zyskow i strat zaweza sie do roku, polrocza, kwartalu. Poza tym, co to za wlasciciel co jest nim przez pare dni, a potem juz nie.