Pozwoli ona jego krajowi włączyć się do wpólnego marszu z jego wschodnimi sąsiadami. Nam zaś zapewni spokój, bo odbierze naszym pożal się Boże politykom nadzieję na skłoćenie między naszymi wschodnimi sąsiadami. No cóż, najwyżej doktryna Brzezińskiego weźmie w łeb. Ale w dobie kryzysu finansowego i tak by wzięła. Może wreszcie zaczniemy z nimi bardziej zjednoczonymi rozwijać naszą gospodarkę z korzyścią dla nas i dla nich?
Na Ukrainie nam nie wyszło. Teraz próbujemy na Białorusi. Advancing once more!!! Juszczenko odpadł nie w wyniku jakiś knowań na Kremlu ,no w każdym razie bezpośrednio go nie zwalczali, a nawet dawali okazję by mógł się naród ( a raczej trzy narody, bo tyle jest dużych grup etnicznych na Ukrainie) wokół niego zjednoczyć. Nic nie pomogło. Parlament ma zapewne większe poparcie niż prezydent, bo odnawia je mimowolnie co roku. Trzy lata prezydentury i trzy wybory. Żadnemu państwu to nie służy, chyba, że jest silny ośrodek poza parlamentarny czyli prezydent. Ten jednak pełnej władzy nie ma.
Z drugiej strony tak częste wybory pozwalają ugruntować demokrację, wprowadzają bowiem ludzi w stan ciągłego oczekiwania, który sprzyja aktywizacji politycznej, stąd chociażby nowe partie. Zauważmy, też że nowy rząd, zwłaszcza jeśli będzie on koalicją partii regionów i BJT wybierze wypośrodkowaną politykę zagraniczną. Ukraina nie wstąpi do NATO, ani do UE (przynajmniej nieprędko, zresztą ktoś mądry o tym pisał w przeglądzie kilka lat temu, chyba był to prof. Łagowski), i będzie się integrować gospodarczo z Rosją i UE. Militarnie jak sądzę pozostanie neutralna, co Rosji chyba w zupełności wystarczy, nie rozmieści na swoim terytorium baz NATO, być może przedłuży pobyt floty czarnomorskiej. Rząd wybrany demokratycznie przez lud, będzie oddawał realne nastroje społeczne niż wybrany na tle antyrosyjskiej gorączki Juszczenko łączącego się z chyba bezgranicznym uwielbieniem dla USA. Ten popierany przez zachodnią Ukrainę polityk skierował kraj zbyt ostro na zachód lekceważąc strukturę etniczną, powiązania ekonomiczne wreszcie historię, dla zachodu przeklętą, dla wschodu znacznie bliższą. Raczej Ukraina niż Polska odegra rolę tego łącznika między wschodem a zachodem, niż Polska. Dlatego ze Ukraina łączy oba światy lepiej, niż nasz polityka wschodnia planującą nic innego tylko nową żelazną kurtynę tym razem znacznie dalej na wschodzie.
Wygląda na to, że z całej demokracji, czy może raczej "DEMOkracji" udało nam się sprzedać Ukraińcom naszą wizję parlamentaryzmu z początku lat 90-tych.
A w kwestii skręcenia Ukrainy na wschód - a czy ona kiedyś była inna? Tak naprawdę, to prozachodni jest tylko sam Kijów wraz z niewielkim obszarem wokół niego. Wschód chce Moskwy, a zachód, ze Lwowem na czele, chcę polityki socjalnej rozwiniętej nawet do monstrualnych rozmiarów i im teoretycznie wszystko jedno, czy da im to Moskwa czy Bruksela,ale na tej pierwszej czują, że się nie zawiodą, bo ją znają.