"W nowym Wielonarodowym Zgromadzeniu Legislacyjnym (Asamblea Legislativa Plurinacional), które zastąpi dotychczasowy Kongres rdzenna ludność Boliwii będzie miała zagwarantowane 7 miejsc (na 173 ogółem) w wyborach z tych departamentów w których ludność ta stanowi mniejszość mieszkańców."
Czy to nie usilna próba wsadzenie do parlamentu jak największej ilości Indian (bo z departamentów, gdzie są większością ludności, będą mieli wielu deputowanych)? Morales opiera więc władzę na ludności indiańskiej, niejako dyskryminując pozostałe grupy ludności. Jeżeli Indianie w jakiś departamentach nie mają większości, a chcą znaleźc się w Zgromadzeniu, a są dobrymi kandydatami i prowadzą efektywną kampanię wyborczą, zapewne cel uzyskają. Pomysł jest tym bardziej dziwny, że Indianie to większa cześc ludności państwa (z Wikipedii - Większość ludności stanowią Indianie Keczua i Ajmara (odpowiednio 33% i 30%)Metysi stanowią 25% ludności, a biali 12%), więc nie są mniejszością, która powinna miec specjalne prawa (jak, powiedzmy, mniejszośc niemiecka w Polsce). Morales, tworząc z Indian grupę dominującą i mającą specjalne uprawnienia, odchodzi od ideału lewicy - równości.
Piszesz jak prawdziwy socjaldemokrata.
Co z tego, że białych jest 12% skoro to w ich rękach jest wiekszość własności w tym kraju. Ono moga sobie wybory kupować. Wierzysz w demokrację burzuazyjną, która kupuje wybory twierdząc, że wszyscy mieli takie same szanse ale to tylko oni mieli kase na telewizje, media i bilboardy?
lekiem na władzę i dominację jednej grupy ma byc władza i dominacja drugiej grupy, tak?
Aj iluz to ludzi dobrej woli sie martwi (tutaj i w dyskusji do porzedniego newsa), zeby ta nieszczesna biala burzuazja w Boliwii przypadkiem nie zostala pokrzywdzona przez tamtejszych Indian.
System wyborczy w boliwii nie jest tak prosty jak w polsce. Postaram się go troszkę przybliżyć, bo to co napisałem w newsie może być trochę nieczytelne.
W skład Asamblea Legislativa Plurinacional wchodzi:
• 36 senatorów (po 4 z każdego departamentu) wybieranych w wyborach proporcjonalnych
oraz
• 65 deputowanych wybieranych w wyborach proporcjonalnych
• 65 deputowanych wybieranych w wyborach większościowych (jednomandatowych czyli zwycięzca bierze wszystko)
• 7 deputowanych wywodzących się z rdzennej ludności z departamentów w których potomkowie kolonizatorów stanowią większość mieszkańców.
To tyle :)
dzięki za wyjaśnienie bartek. Ale chyba oprócz tych 7 mogą wejśc inni Indianie, czy nie?
yona - nie jestem żadnym obrońcą białych, chodzi mi tylko o to, żeby nowymi niesprawiedliwościami i nierównaściami nie mścic się za historyczne krzywdy, bo to do niczego nie prowadzi. A wyróżniania jakieś grupy ludności też nie jest najlepszym pomysłem.
nie dominacja a równość.
Ale ona jest mozliwa tylko kiedy zlikwidujemy podział klasowy tj. poddamy demokratycznej kontroli środki produkcji.
Bo nie bedzie równości jeśli jedna grupa bedzie miała władze nad inną. A władza to kasa,.
Zupelnie sie nie zgadza, ze tylko burzuazja ma kase. Zobacz kto ile placi podatkow w Polsce. Tylko, ze zamiast przepijac w weekend wiecej, niz ma rodzina w Afryce na jedzenie na tydzien, ludzi epracy powinni zaczac lozyc kase na ruch dzialajacy w ich interesie. Biadolenie "jacy to jestesmy biedni, jacy ci zli burzuje moga kupowac wybory" jest bez sensu. To NASZA wina, ze nie jestesmy w stanie przekonac robotnikow to porzucenia konsumpcjonizmu, to NASZA wina, ze wola pic, cpac i kupowac ponad miare. To NASZA wina, ze nie zrzucaja sie na niezalezna telewizje i gazety.
Burzuazja dziala w swoim interesie, my mamy swoj. Zamiast szukac wymowek zmienmy nasza dzialalnosc...
Dodam, ze parytet dla rdzennej ludnosci jest niedemokratyczny, dla kobiet rowniez. Widze, ze obyczajowka dotarla nawet do Am.Pd :( Niedlugo Chavez zamiast uwlaszczac robotnikow zajmie sie marszami rownosci... Pieknie.
BTW, wyborcza napisala, ze Chavez zaprosil do siebie kata Darfuru. I powiedzial, ze nikt nie ma prawa go sadzic, bo jest demokratycznie wybranym prezydentem. Czy to prawda? Powiedzcie, ze sklamali, prosze...
"BTW, wyborcza napisala, ze Chavez zaprosil do siebie kata Darfuru. I powiedzial, ze nikt nie ma prawa go sadzic, bo jest demokratycznie wybranym prezydentem. Czy to prawda? Powiedzcie, ze sklamali, prosze..."
Faktycznie, było coś takiego. I dziwnym trafem na lewica.pl nie było o tym ani słowa, mimo że w dziale "świat" pojawiają sie tak miałkkie tematy jak burmistrz-lesbijka czy ranking przeglądarek internetowych.... "Dziwne".
A dlaczego to akurat jest podstawowym przedmiotem Twojej troski?
Przeciez oczywiste jest dla kazdego, kto zachowa minimum uczciowsci w podejsciu do tematu, ze posuniecia Moralesa sa niczym innym jak wyrownywaniem szans ludnosci indianskiej. Probami, ktorych trzeba bedzie jeszcze wiele, zeby choc odrobine zmiejszyc te przepasc. To teoretyczne "oto jestescie sobie rowni" robcie co chcecie, byloby czcza demagogia, bo wiadomo, ze po takim przetrwalym wyzysku ludnosc indianska raczej samodzielnie nie bedzie sie w stanie sama wydzwignac i skorzystac ze swoich praw, a przewaga bialej burzuazji obecnie jest zbyt duza.
Wyrazanie tu niepokoju lub jakims przedziwnym puryzmem, lub nawet mataczeniem, bo trudno mi uwierzyc, iz ktos nie zdaje sobie sprawy, ze taka rownosc w teorii w tym przypadku bylaby nierownoscia w praktyce.
"posuniecia Moralesa sa niczym innym jak wyrownywaniem szans ludnosci indianskiej"
nie rozumiesz chyba roznicy miedzy rownoscia wobec prawa, a przymusowym wprowadzaniem rownosci w partycypacji we wladzy.
Wyrownywanie szans mozna prowadzic na wielu plaszczyznach, przede wszystkim materialnej i edukacyjnej, co na szczescie Morales stara sie robic. Tylko zupelnie nie rozumiem, dlaczego nie ma parytetyu dla gejow, emerytow i mlodziezy, skoro sa z tego co slyszalem w Boliwii rownie niedoreprezentowani co indianie. A powaznie, to wplynie to moim zdaniem jak wszedzie gdzie sie parytety wprowadza, na wzrost postaw szowinistycznych oraz przeniesienia konfliktow klasowych na poziom obyczajowo-plciowy. Zamiast zachecac ludzi, poprzez kampanie spoleczne i medialne, do glosowania nie na kobiety, indian, czy gejow, tylko wlasnie na LUDZI, ze wzgledu na ich POGLADY, zmusza sie do ich przyjmowania na listy i stanowiska. Rewelacja.
Morales ma sporo innych, "miekkich" srodkow oddzialywania na spoleczenstwo, jezeli nie potrafi ich wykorzystac i prowadzic polityke silowa, powinien pozegnac sie z wladza bo we wspolczesnym swiecie do jej sprawowania potrzeba wiekszych kompetencji.
btw, dobrodzieju, dowiem sie w najblizszym czasie co bylo z tym Darfurem, a poniewaz na pewno jak zwykle moich relacji tu nie wydrukuja, podrzuce partyzancko w postach w dziale "swiat" ;)
wszakże nie trzeba być znawcą regionu by mieć podstawową świadomość, że indiańskie społeczności plemienne są tam dość mocno "wysegregowane" względem innych grup etnicznych, a postkolonialne granice międzypaństwowe wyznaczono cokolwiek sztucznie. Innymi słowy wygląda mi to na próbę podniesienia poziomu edukacji i partycypacji w polityce w grupach, w których "strukturalnie" jest on na tyle niski, że ich przedstawiciele nie mieliby szans w równym współzawodnictwie z innymi. Zgadzam się z bodajże Pazghulem, że w przypadku uniwersytetów problem "rasizmu na opak" zacząłby się, gdyby uczelnie indiańskie osiągnęły wyższy niż dotychczasowe poziom, a nie-Indianie nie mieli na nie wstępu. Jeśli natomiast chodzi o nowe prawo wyborcze najważniejsze by parytety miały charakter przedziałów "domkniętych" a nie "otwartych", czyli by szanse miało także więcej Indian, więcej niż 50 % kobiet itd., gdyby taki był wynik. Jestem raczej sceptyczny wobec akcji afirmatywnych w duchu political correctness w realiach Europy Zachodniej czy USA, zwł. w kontekście obyczajowym, ale tu mamy do czynienia jednak z zupełnie inną sytuacją, uzasadnioną kilkusetletnimi uwarunkowaniami historycznymi i dość sztywnymi podziałami trwającymi do dzisiaj - i rzutującymi na kwestię rozwoju cywilizacyjnego i postępu społecznego Boliwii.
"mamy do czynienia jednak z zupełnie inną sytuacją, uzasadnioną kilkusetletnimi uwarunkowaniami historycznymi i dość sztywnymi podziałami trwającymi do dzisiaj"
zachodnioeuropejska feministka powie ci dokladnie to samo o polsce i parytetach dla kobiet do sejmu...
ale biorąc pod uwagę choćby to, kiedy uzyskały prawo głosu kobiety w Polsce, a kiedy w niektórych krajach zachodniej Europy, łatwo się to negatywnie zweryfikuje :-)