analiza dyskursu i miejsca innego ma zastępować analizę klasową i przede wszystkim warstwową, to za dużo sobie nie obiecuję. Zaznaczam: "jeśli". No i mimo wszystko, w wielu przypadkach (komercjalizacja szpitali, prywatyzacja kopalń, media publiczne) różnic jest więcej niż podobieństw.
Analiza klasowa nie ma w Polsce sensu, dlatego, że nasze klasy nie mają świadomości że są jakimiś klasami, inaczej strajkujący nie śpiewali by hymnu Polski na manifestacjach tylko Międzynarodówkę, Warszawiankę 1905. U nas wciąż mamy konflikt jednostka-państwo, lub my Polacy - kontra obcy (kapitał).
z tego, że świadomość klasowa (czy w ogóle jakichkolwiek interesów grupowych w szerszej skali) jest w Polsce kiepska a badacze i działacze lewicowi mają problem z przejrzystym i adekwatnym opisaniem struktury społecznej współczesnej Polski nie wynika ani to, że podziałów klasowych i warstwowych nie ma (choć mają inny kształt niż dajmy na to na kartach "Ziemi obiecanej") ani tym bardziej to, że nie należy ich badać, a z wyników takich badań wyciągać politycznych wniosków. Wręcz przeciwnie - zresztą podany przez Ciebie przykład też da się opisać - uproszczeniu - jako sprzeczność interesów burżuazji krajowej (średniej i niższej) i pracowników najemnych z jednej strony, a kapitału ponadnarodowego i burżuazji kompradorskiej z drugiej.
Znam przykłady osób z tej "niższej i średniej" burżuazji jacy często sami byli nawet w pewnym okresie czasu robotnikami a dzisiaj stać ich tylko na pomiatanie i gardzenie osobami jakie zatrudniają.
Są to jednak "gorliwi patrioci" i wszystko im jest wybaczane...
Znam też takich jacy prowadzą swoją tzw. działalność jeszcze od czasów PRL-u. To głównie wyborcy dziś PiS-u i PO.
Jakże oni chwalą się że są "polskim kapitałem"...
Jakie z nich są "pany"...hoho