Dodam do powyższego komentarza, że wypisywanie lub niewypisywanie ocen z religii na świadectwie budzi też zastrzeżenia, co do prawa do nieujawniania własnych poglądów. Ale prawo, prawem, a sprawiedliwość... musi być po naszej, czyli większości stronie ;]...
jest w ogóle NORMALNĄ konstytucją, czy tylko zwykłą broszurką ściągniętą z ONZowskiego gotowca? Tak bym postawiła pytanie, a nie stwierdzała, że: "łamanie konstytucji jest w Polsce zgodne z konstytucją".
Złamać to można kij na grzbietach "sędziów" TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO.
Zresztą... JAKA KONSTYTUCJA - TACY JEGO RZECZNICY... do rzyci...
.
Może "włoski" przykład ośmieliłby kogoś odważnego? Niekoniecznie z polskiej "lewicy". Może być nawet jakiś agnostyczny libertarianin...
.
osobistych dot. wyznania, oczywiście i w paszportach też. Przecież taka rubryka nikomu nie będzie w niczym przeszkadzała. No bo niby czemu mamy się wstydzić swojej wiary ?
na wyznanie kierowcy. No bo skoro coraz częsciej patrole są prowadzone z udziałem funkcjonariusza w koloratce to wniosek wydaje się w pełni zasadny.
W każdej szkole, do której uczęszczałem, wszyscy uczniowie z góry dziennika na dół, byli zapisywani na lekcje religii i dopiero, jeżeli ktoś nie chciał w nich uczestniczyć - wymagano w tej sprawie specjalnych zwolnień / oświadczeń od rodziców takiego "delikwenta". I to nawet w przypadku osób pełnoletnich, w klasie maturalnej. Często taka praktyka była utarta na podstawie wytycznych dyrekcji szkół. W takim przypadku, gdyby ów "delikwent" był dość odważny i miał za sobą stosowne "plecy", a dyrekcja okazałaby się nieustępliwa - mógłby zaskarżyć tę decyzję do stosownego sądu, a po ew. wyczerpaniu polskich instancji - do Trybunału w Strasburgu, choć to oczywiście bardzo daleka droga... Być może już jakiś polski sędzia zreflektowałby się, że coś jest nie tak ;]. Bo akurat jeśli chodzi o wymóg zwolnienia z religii, to jest to zupełne kuriozum, gdyż prawo - przynajmniej oficjalnie - traktuje ją, jako przedmiot nadobowiązkowy, organizowany na życzenie zainteresowanych uczniów i rodziców (lub w zamian za to - etykę, której oczywiście nie ma)... Poza tym wymaganie deklaracji światopoglądowych narusza prawo do prywatności. Żeby było ciekawiej - znam też szkołę, w której dyrektorka i ksiądz otwarcie wywierali naciski na rodziców i uczniów, aby nikt nie rezygnował z uczestnictwa w zajęciach z religii. W moim liceum, wychowawczyni wymagała również - zarówno od tych chodzących, jak i niechodzących na religię - udziału w mszach połączonych z uroczystościami szkolnymi, czyli - jakby nie patrzeć - państwowymi. A przecież nawet Kodeks Karny przewiduje sankcje za naruszanie gwarancji wolności sumienia i wyznania...
Takich i znacznie bardziej "pomrocznych" przypadków w Polsce jest całe mnóstwo, nie wspominając o ogólno-państwowych problemach, jak bezprawne nadania ziemskie dla Kościoła, z pieczątką Komisji Majątkowej (nikt nie miał odwagi zgłosić jej do Trybunału Konstytucyjnego). Prawo pozostaje martwe - nawet kiedy sprawa trafia do TK. Może, kiedy ruszy zapowiadana antyklerykalna kampania - czasem słusznie, a czasem niesłusznie odsądzanego od "czci i wiary" - SLD, to coś w tej sprawie ruszy... Chociaż do tego jest tak daleko, jak stąd do Strasburga... ;]
Miejsce religii w polskich szkołach przypomina miejsce zajęć z wychowania fizycznego, pod względem rangi im przypisywanej. Na oba te przedmioty wszyscy są z góry zapisywani, chociaż też z obu z nich można się - przy szczególnych względach - zwolnić... Polska szkoła, pod batutą kolejnych "prawomyślnych" ministrów - m.in. Radziwiłł, Handke, Wittbrodta, Giertycha i Hall - dba zarówno o, swoiście pojętą, kondycję duchową, jak i cielesną "małych Polaków". A później czołowi ateiści i agnostycy, głoszą, że niewiara jest jak niepełnosprawność i podziwiają wierzących, jak niepotrafiący pływać - pływających... A Polska wciąż tonie w powodzi klerykalizmu ;].
Jak można dłużej akceptować faszyzm wprowadzany kuchennymi dziwami przez okupantów Watykanu i ich kundli? To już jest nawet więcej niż dyskryminacja i sortowanie Polaków na pożądanych i tych wykluczonych. Czyli coś gorszego, jak na przykład niewolnicy do roboty dla nowych władców i Panów ?
Należy się kategorycznie przeciwstawić tym barbarzyńcom !
Trybunał orzekł, jak orzekł, bo wliczanie oceny z religii do średniej nie ma już nic wspólnego z konstytucją. Jest naturalnym wynikiem faktu, że ocena ta na państwowym, bądź, co bądź, dokumencie już się znajduje.
Niekonstytucyjne jest umieszczanie oceny na świadectwie a jeszcze bardziej niekonstytucyjne - nauczanie religii w szkołach państwowych.
Niestety nauczane gwarantuje konkordat. Można więc śladem posłów i senatorów PiS (którzy zaskarżyli inną umowę międzynarodową - Traktat Lisboński) poprosić TK o zbadania zgodności konkordatu z konstytucją...
I to jest pomysł, który można by poddać np. posłom SLD, o ile byliby na tyle odważni, żeby zabrać głos w tej sprawie... Bo z odwagą i konsekwencją, to u nich na ogół krucho.
...ale TK też zapewne w takiej sprawie odwagą ani konsekwencją w rozumieniu zasad konstytucyjnych - by się nie popisał.
Ja tam uważam, że wszystkie nadobowiązkowe zajęcia w szkole powinny być płatne. Tak jak korepetycje, choć tu akurat jestem ich przeciwnikiem. Żeby choć za światło na sali się zwróciło. Za durny angielski w przedszkolu syna musiałem wyrzucić 50 zł miesięcznie. Nie wiecie, ile kosztują korki z religii? Jeżeli prawo mówi, że albo dziecko może iść na religię, albo na etykę, to to nie jest już nadobowiązkowość. To już jest przymus. Nie widać tego przymusu bo tej etyki prawie nigdzie nie uczą, można zbijać bąki.
że o "szkołach" dawno zapomniałem a bachorów nie posiadając, ominie mnie ten dylemat. Natomiast fakt, że TK w ten sposób faktycznie zrównał status zajęć polegających na frekwencji na mszach i rekolekcjach oraz wykładach o maksymalnej ilości diabłów na główce od szpilki, z nauczaniem biologii, fizyki czy informatyki, jest i owszem zabawny. Powiedzmy to zwłaszcza Francuzom lub Skandynawom.
w szkołach być nie powinno. Gdyby mi jeszcze w 1989 roku ktoś powiedział, że "przedmiot" ten wróci do szkół, popukałbym się w głowę. Teraz jednak już to nikogo nie dziwi, a dywagacje schodzą na coraz bardziej kompromitujące aspekty, jak wliczanie oceny z religii do średniej.
----
@ Hyjdla. Przypuszczam, że wszystkie konstytucje na świecie są takie same, ściągnięte z ONZowskiego gotowca. Przez co wszystkie wszędzie mniej więcej tyle samo znaczą.
Autorytet, co prawda ograniczony ale jedna, jakim cieszył się TK, po tym orzeczeniu rozpada się jak domek z kart. Wszak nie trzeba być ateistą czy agnostykiem, żeby wiedzieć, że wiary nie da się zmierzyć zobiektywizowanym miernikiem. Wliczenie zatem do średniej szóstek za wiarę nie jest niczym innym jak dodatkowymi za nią punktami podobnymi do tych, jakie kiedyś się otrzymywało za klasowe pochodzenie, z tą różnicą, ze tamto nie było za fanatyzm a to jest. TK, formułując to orzeczenie, nie kierował się więc Konstytucją RP lecz po prostu ideologią wyznawaną przez biskupów KK. Wynika z tego, że polskie prawo nie musi być zgodne z ustawą zasadniczą, musi być natomiast zgodne z wymaganiami polskich biskupów. W konsekwencji tym orzeczeniem TK skazał się na bezużyteczność albo co najmniej na służalczość, która zawsze pozbawia autorytetu.
Czy TK badał zgodność konkordatu z konstytucją?
Trybunał mógł (nawet mimo częściowej niezgodności z Konstytucją!) uznać (anty)abonamentową ustawę(anty)medialną, mógł przelicytować Belkę i Kwaśniewskiego w liberalizacji rynku mieszkaniowego (brak zgody na ograniczanie wysokości czynszów), ale "stracił autorytet" dopiero po zaakceptowaniu wliczania religii do średniej.
konstytucja to dzieło tow. Kwasniewskiego, który był przewodniczącym komisji konstytucyjnej. Poparło ją również w referendum całe SLD i uwolstwo. Po owocach ich poznacie:)))))
Konstytucja została przyjęta w ogólnonarodowym referendum. Większość Polaków jest za jej zapisami. Trudno, żeby Kwaśniewski przyjął konstytucję wzorowaną np. na modelu watykańskim, a nie na ONZ-owskim :D.