książki z bibliotek już skasowano..... już nie ma co bronić. Ja obroniłam co mogłam.... i poskanowałam; i dałam w necie.... spalono książki.... już za późno Młodzi Socjaliści - za późno!
Książki już zostały spalone!
A kto obroni przed MS-ami wyrzucanych z organizacji aktywnych ludzi, jak to miało miejsce w Wałbrzychu? Widmo Kongresu nadciąga...
Nie wiem, czy mówisz na serio, czy to jakaś parafraza. Z jednej bowiem strony palenie książek przez liberalnych lumpów jest całkiem prawdopodobne, z drugiej jednak po co mieliby to robić skoro mają skuteczniejsze metody analfabetyzacji społeczeństwa?
Kilka ładnych lat temu, gdy nie było jeszcze katalogów on-line, zadzwoniłem do biblioteki wojewódzkiej z pytaniem o "Gwiazdy Egeru", słynną węgierską powieść z czasów walk z Osmanami. Pani bibliotekarka odpowiedziała, że chyba tej pozycji nie ma, bo wszystkie takie książki, tzn. PROPAGANDOWE (sic!), pousuwano z biblioteki.
Najpierw zlikwidują filie bibliotek gminnych (Kiełpino), potem biblioteki gminne (Żukowo), później przyjdzie czas na powiatowe (Kartuzy). Na końcu, w myśl liberalnej doktryny tzw. dużych miast, zostaną tylko wojewódzkie co kilkaset km.
----
"...jest to być może ostatnia już ostoja kultury i nauki samodzielnego myślenia? Czy mamy wszyscy dać się ogłupić reżimowej telewizji?!"
Rządzącym dokładnie o to chodzi. Kwestie ekonomiczne, opłacalność itp. to tylko przykrywka.
mają skuteczniejsze metody analfabetyzacji społeczeństwa?
--
Tylko bez takiej fałszywej skromności Twoje posty na tym portalu też mają duży wkład.
PO dąży do zaprzepaszczenia pozytywnych osiągnięć z okresu PRL. Należało do nich m.in. otwieranie wielu nowych szkół i bibliotek, jak również - ograniczenie skali analfabetyzmu. "Kryterium dochodowości" i "prywatyzacja" to dla PO - "wyznanie wiary"... Chcieliby z Polski uczynić USA - bis, w którym - jak wiadomo - poziom edukacji powszechnej jednak nie jest na najwyższym poziomie...
Faktem jest, że obecnie zaczynają dominować portale internetowe budowane wokół newsów (w tym często również plotek - sensacji) oraz tzw. e-booki. Z jednej strony, to dobrze - bo to postęp, wygoda, Internet jest w końcu też dość egalitarnym (przynajmniej póki jeszcze nie wprowadzono w nim na dużą skalę cenzury) narzędziem komunikacji społecznej, ale... "medializacja" - a szczególnie "informatyzacja" - może też sukcesywnie zaniżać poziom edukacji oraz praktycznie oddzielać od siebie ludzi. Już dziś rzadko kiedy ludzie wychodzą i spotykają się razem - choćby właśnie w bibliotekach czy domach kultury. Wolą pozostawać przy swoich komputerach...
Być może, zanim jeszcze zdążymy się obejrzeć, nasza rzeczywistość zacznie przypominać - z jednej strony: stechnologizowany, bezosobowy i wygodny - "Matrix" wyższej klasy średniej tych najwyżej rozwiniętych państw, a z drugiej: biedne "dzielnice prollów" i zupełne peryferia świata, jak w "Roku 1984"... A o książkach nikt już nie będzie pamiętał...
Dobrze, że jeszcze ktoś docenia wciąż istotną (choć podupadającą) rolę edukacyjną i społeczną bibliotek.
Ujemną stroną "medializacji" i "informatyzacji" może być również wykorzystywanie jej w celach propagandowych czy nawet tzw. zmienności historii (tutaj duże pole do popisu pozstawiają tzw. e-booki)...
List w tej sprawie w zeszłym roku wystosował również europoseł Olejniczak http://wojciecholejniczak.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=150:list-posa-wojciecha-olejniczaka-popierajcy-protest-przeciwko-likwidacji-bibliotek-w-maych-miejscowociach&catid=1:aktualnoci&Itemid=15
Zastępca gubernatora Płd. Karoliny: Nie karmcie ubogich, bo będą się rozmnażać
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7495524,Zastepca_gubernatora_Pld__Karoliny__Nie_karmcie_ubogich_.html
www.cud2.blogspot.com
i w ciągu 48 h przesłać w dowolne miejsce kraju (że już o publikacjach elektronicznych nie wspomnę), biblioteki w każdej gminie stają się powoli anachronizmem. A dużym bibliotekom, dysponującym literaturą specjalistyczną, nic nie zagraża.
Zapominasz, że nie każdego stać na kupno książki.
Protest (zainicjowany przez pisarza Tomasza Piątka) przeciwko likwidacji bibliotek w małych miejscowościach można podpisać na stronie:
http://www.petycje.pl/petycja/4721/list_otwarty_w_sprawie_likwidacji_bibliotek_w_malych_miejscowozciach.html
Zauważ, że "grosze" to kwestia relatywna. Są osoby, które korzystają z bibliotek i nie stać ich na zakupywanie książek na bieżąco
W księgarni internetowej to generalnie można kupić jakiś współczesny szajs, a nie książkę.
I jakie to rzadkie i drogie książki ludzie muszą wypożyczać w bibliotece gminnej? No chyba że uważacie, że trzeba ludowi pracującemu miast i wsi zapewnić kontakt z twórczością jakiejś tam Kalicińskiej zaraz po premierze, wtedy tak.
Nieeee, wystarczą pamiętniki Tyszkiewiczowej, Dody, Pudelek, Plotek i Onet.pl (na którym skądinąd pojawiają się nieraz ciekawe artykuły) :>... Po co komu np. stare tomiki z poezją Broniewskiego?
Tak, znam ludzi, których nie stać. I wierz mi, że takowych w Polsce nie brakuje.
najlepiej tylko poradniki biznesu, bo mogą przyczynić się do dochodów. Reszty zakazać jako fanaberii, z półką filozofii na 1 miejscu jako niebezpiecznie skłaniającą do przemyśleń...
jak przed chwilą sprawdziłem (wyszukiwarka Allegro, aukcje zakończone, Broniewski Wiersze). Z biedy? A wiesz ile paczka papierosów kosztuje?
A wiesz ile kosztuje np. dzienne wyżywienie czy w ogóle -utrzymanie, jakiej wysokości są obecnie emerytury, renty czy płace minimalne?
Po pierwsze: nikt nie musi korzystać z jakiegoś tam komercyjnego serwisu aukcyjnego ani w ogóle wiedzieć o jego istnieniu. Po drugie: książka może i kosztuje 5 zł, ale z przesyłką zwykle jest to dwa albo i trzy razy tyle. Po trzecie: przesyłki takie często nie docierają do odbiorcy, przy czym nie każdy ma przyjemność procesować się z jakimś śmieciem-oszustem. Po czwarte: by kupić na Allegro wiersze Broniewskiego, najpierw przynajmniej częściowo trzeba te wiersze znać, a poznać je można np. przeglądając książkę w bibliotece albo czytelni.
Biblioteki usuwają książki "źle się kojarzące" czy autorów z "PRL-owską" lub komunistyczną przeszłością.
Już wiele z nich pozbyła się poszczególnych dzieł Marksa czy niektórych Lenina. Pamiętam że sprawdzałem w bibliotece wojewódzkiej czy są dzieła Marksa i Engelsa wydawane w latach 70-tych i 80-tych. Tak się złożyło iż w katalogach on-line one nadal są utrzymywane ale że magazynów nagle niektóre tomy wyparowały. Wyparowały choćby te z "Kapitałem". "O dziwo" można by rzec skoro redagował jeden z tomów Ozjasz Szechter....
west...
To wpisz sobie w allegro np. takie tytuły jak Colloquia Communia, Studia Filozoficzne, Edukacje Filozoficzną albo nawet dzieła Lenina (dzieł Marska i Engelsa w sprzedaży nigdzie się nie znajdzie, nawet na allegro, nie mówiąc), jeśli chcesz dowiedzieć jakie "to grosze" wchodzą w grę jeśli chciałoby się te zeszyty wszystkie czy tomy zakupić. Przypominam sobie że cena za jeden zeszyt z serii "Studia filozoficzne" jaki był poświęcony zagadnieniu świadomości społecznej w ujęciu marksistowskim wynosiła zaledwie...ponad 120 złotych.
biblioteki popieram, zwłaszcza małe, bardzo potrzebne lokalnej społeczności, petycję podpisałam...
mój Tata sporo książek, broszur o pewnej tematyce podarował bibliotece i muzeum historycznemu, ba - nawet wykonano sporo pracy opracowując w formie druku wszystkie pozycje tej darowizny...
jednak niedawno byłam zmuszona (?) wyrzucić kilka worków tzw starych książek(tak, mam pewne poczucie winy, ale nie za wielkie)dotyczących tematyki z określonego zakresu zawodowego : nieaktualne, zupełnie nieprzydatne dzisiaj, troche dawnych podreczników
niestety, wydawnictwo Zielona Sowa (obecne w księgarniach internetowych) oferowało całą klasykę, w całkiem niezłych przekładach i z kompetentnym komentarzem, po 10-15 zł. Obawiam się, że zbankrutowało. Ale np. w Merlinie można jeszcze kupić jego książki.
w katalogu online są wykazywane także książki, które zostały wycofane ze zbioru, co faktycznie jest mylące.
Faktem jest, że przez biblioteki przetoczyła się potężna czystka antykomunistyczna. To było oczywiste, że do niej dojdzie, bo w końcu w kapitalizmie wszystkie instytucje oświatowe i kulturalne pełnią funkcję ideologicznego utrwalacza systemu. Książki wskazujące naukową i rewolucyjną drogę przeobrażania społeczeństwa musiały zniknąć z półek.
W PRL było dużo więcej bibliotek, a obecna kapitalistyczna Polska zlikwidowała je i chce likwidować dalej. Większość poległa na początku kontrrewolucji, a teraz mają zniknąć następne.
jeżeli ktoś ma 10 zł dziennie w kieszeni na wyżywienie całej rodziny, nie kupi nawet bardzo taniej książki. Biblioteki to prawo wszystkich ludzi do równego dostępu do kultury. I daruj sobie ten pogardliwy ton wobec "ludu pracującego miast i wsi". Ja sam pochodzę z ludu i gdyby nie biblioteka w mojej rodzinnej miejscowości, nigdy bym nie przeczytał masy fascynujących rzeczy i w rezultacie być może nie skończył ogólniaka. Rozumiem, że ty jesteś z wielkomiejskich elit - gratuluję. Ale zapewniam Cię, że poza warszawką też są ludzie, którzy - pracując w różnych zawodach - chętnie sięgają po literaturę.
W PRL-u było więcej bibliotek niż teraz. Tyle tylko, ze nie jest to najważniejsze. Ważne jest, czy ktoś z tych bibliotek korzystał. Okazuje się, że nie. Bibliteka stoi, ale klientów nie ma. Po co więc ma stać? Was lewicę interesuje fasada. Nieważne, że nikt do bibliotek nie chodzi, ważne że są. Nieważne, że na Kubie jest jeden tomograf komuterowy, ważne, że służba zdrowia jest bezpłatna itd. itd. Fasadowość myślenia macie we krwi.
Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że biblioteki są jak najbardziej potrzebne, ponieważ - jak widać na Twoim przykładzie - zdolność czytania ze zrozumieniem staje się coraz rzadsza...
W komentowanym newsie wyraźnie zostało napisane, że to nieprawda, jakoby do bibliotek NIKT nie chodził. Podany przykład - Kiełpina - pokazuje, że do tamtejszej biblioteki uczęszcza kilkaset osób. W miejscowości liczącej zaledwie 3,5 tys. mieszkańców (ok. 10 % lokalnej społeczności)! Moim zdaniem - nawet dla kilkudziesięciu czy kilkunastu osób - biblioteki powinny zostać zachowane.
Widzę, że to "Wy" (liberałowie) bezmyślność i wtórny analfabetyzm macie we krwi...
lud nie wali drzwiami i oknami, ale też nie jest tak, że nikt nie chodzi do bibliotek.
Mógłbyś się zdziwić, ale skąd masz wiedzieć, skoro ostatnio byłeś w bibliotece, jak lekcji nie było i pogonili klasę do biblioteki szkolnej, żeby przeżyć "okienko".
Sorry ale te wiejskie i osiedlowe biblioteki w ich obecnym kształcie to rzeczywiście jest przeżytek do potęgi.
Bo WSZYSTKO to, co bywa zazwyczaj w lokalnej bibliotece NAPRAWDĘ jest w internecie!
I te dzieła zebrane Lenina, których w lokalnej bibliotece nie ma, w internecie SĄ.
Więc kampania na rzecz państwowych lokalnych ośrodków integracyjnych, z darmowym dostępem do sieci, takich klubokawiarni do spotkań dla społeczności lokalnej z prenumeratą świeżej prasy polskiej i zagranicznej, projekcią filmów i dyskusją o nich itd. - coś, czego u nas ABSOLUTNIE NIE MA - TAK. Ale konserwacja zatęchłych bibliotek z epoki króla Ćwieczka... No ludzie...
errata
Spróbuję ci to wytłumaczyć. Otóż by czytać książki on line, najpierw trzeba mieć komputer. W konstytucji zaś nie ma nic o obowiązku posiadania takiego urządzenia, natomiast zdaje się jest jakiś zapis na temat dostępu do kultury.
Kolejna rzecz. Na Sieci to wszystko może być wszystkim, a każdy - każdym (ty np. Marleną Dietrich). Innymi słowy ta cała informatyzacja bardzo ułatwia rozmaite przekłamania, przeinaczenia, tudzież w ogóle zmienianie treści danego dzieła czy publikacji wedle aktualnego zapotrzebowania politycznego (jak w "Roku 1984").
Jak mogłeś nie zauważyć iż dekomunizacja w Polsce na dobre się jeszcze nie rozpoczęła ;-)
PS.
Zgadzam się. Z drugiej strony literatura, publikacje o wymowie marksizującej, marksistowskiej o których wspominasz wcale nie miały tak bardzo dużego nakładu nawet w PRL-u, chociaż reakcja stara się wyolbrzymiać tzw. wpływy komunizmu na mentalność społeczeństwa.
Z drugiej strony nie każdy ma dostęp do internetu i nie każdego też stać na stały do niego dostęp.
Są też i tacy jakim bardziej odpowiadają teksty drukowane.
PS.
Faktycznie jest problemem to iż nie mówi się o otwieraniu nowych bibliotek lecz jedynie o podtrzymywaniu starych, często niestety nieprzystosowanych do potrzeb osób zainteresowanych wypożyczeniem danej pozycji.
nauczę Cię pewnej sztuczki. Otóż jest coś takiego, co sie nazywa druk cyfrowy. To jest w odróżnieniu od tradycyjnego druku tanie i na tyle dostępne, że właściwie każdy może sobie wydrukować książkę jaką chce! I wyobraź sobie, że podstępny fałszerz dzieł Lenina, człowiek, który np. się zawziął, żeby się w jego wersji Lenin powiedzmy bił pokłony przed Plechanowem - bo takie ma akurat zapotrzebowanie polityczne, może dokonać manipulacji - nie tylko w sieci! Najspokojniej w świecie idzie sobie do drukarni cyfrowej, zamawia 100 egzemplarzy swojego złowieszczego "dzieła", rozsyła to jako nowe wydanie po całej Polsce, a nieświadomi niczego czytelnicy to łykają, bo na papierze...
przecież wyżej napisano że tych książek już nie ma w tych bibliotekach...
To wolisz zapyziałe biblioteki bez książek niż nowoczesne ośrodki kultury, byle tylko nie narazić się na fałszywego Lenina w sieci?
w swym wywodzie mógłbyś pójść jeszcze dalej: otóż żeby czytać cokolwiek, trzeba - nawet jeszcze zanim się będzie miało komputer - najpierw w ogóle umieć czytać, a to jak widać nie takie proste - więc cierpliwie powtóżmy "kampania na rzecz państwowych lokalnych ośrodków integracyjnych, z darmowym dostępem do sieci" - "TAK"
to także przykład osrodkow - (tu zacytuję słowa Marleny, ale w innym kontekscie, niz ona ich użyła):
"z darmowym dostępem do sieci, takich klubokawiarni do spotkań dla społeczności lokalnej z prenumeratą świeżej prasy polskiej i zagranicznej, projekcią filmów i dyskusją o nich itd."
Tak własnie jest bardzo często w tych niewielkich bibliotekach, ktore stają sie prawdziwymi ośrodkami kulturotwórczymi, ważnymi dla mieszkańców niedużych miejscowości.
Druk cyfrowy, inaczej książka na zamówienie, to raczej oferta dla grafomanów (z pewnymi wyjątkami oczywiście), notabene jakich dziś pod dostatkiem, niż dla potencjalnych orwellowców.
marika, to lokalne społeczności SAME by broniły tych bibliotek. Chłopi nie są głupi, świetnie wyczuwają swój interes i potrafią się zorganizować w sprawie drogi, szkoły czy wodociągu. Tu zaś MS odbywają pielgrzymki do małych miejscowości, by ich uświadamiać? Akurat tak się składa, że nałogowo korzystam ze wszystkiego, co państwowe (w odróżnieniu od takiej lewicy co ma abonament do prywatnej przychodni i jeździ prywatnym samochodem) - więc jestem wyczulona na jakość a nie na paplanie hasełek z XIX w. Kiedyś biblioteka robotnicza - to była postępowa idea, dzisiaj POSTĘP to nie maszyna parowa tylko coś więcej... Więc zawsze jak jestem na wakacjach to sobie zaglądam do lokalnej biblioteki i dlatego wiem, że tam się nic nie zmienia to wygląda jak 20 :) lat temu kiedy przyszłam po swoją pierwszą książkę a pani bibliotekrka powiedziała, że 1. ta ksiązka to dla chłopców, 2. jestem na tą książkę za mała (sic!) i książki mi nie da. I nie dała.
Przecież te lokalne centra kulturalno-informacyjne, które postulujesz - i słusznie, nie stoją w sprzeczności z istnieniem małych bibliotek. Ośrodki takie zresztą po części już istnieją działając przy bibliotekach gminnych (czy miejskich w gminach miejskich). W newsie zaś chodzi o likwidowanie filii bibliotek gminnych, tj. placówek które znajdują się w miejscowościach niebędących siedzibami gmin (np. w sołectwach). W sumie więc mówisz o dwóch różnych sprawach.