mase trafnych uwag i spostrzezeń
Czy ten artykuł ma jakąś wartość? Autor na początku zadaje pytanie - jaka lewica? by potem przy nienajgorszej analizie (to łatwe i w tym każdy jest dobry) zamiast szukać odpowiedzi na to bardzo ogólne pytanie, kiedy już dochodzi do wniosku, że wobec wypaczeń stalinizmu, to jest niemożliwe, ucieka w ordynarną propagandę znajdując lek na całe zło w niszowej partii, której jedyną działalnością jest wydawanie oświadczeń. Zaś rzekomą obecność w syndykalnych protestach związkowych zrównuje z obecnością, a może i inspiracją tych protestów własnej niszowej grupy uczepionej do Sierpnia 80.. Oczywiście nie wyjaśnia poza ogólnym nieprawdziwym stwierdzeniem o rzekomej swej obecności w protestach, czym różni się jego sekta od reszty szamba, poza tym, że może jeszcze mniej niż to szambo. Krytykuje lewicę za brak programu, a wychwala swoją sektę, która też żadnego programu nie posiada. Krytykuje cały świat, płacze nad historią, którą zdominował stalinizm, którego fakt istnienia nie pozwala już rzekomo na zawsze powstać lewicy. Po co więc próbuje? Co ma nowego do zaproponowania? Nie zastanawia się, a może właśnie z tego powodu się frapuje, że historyczne istnienie stalinizmu, jest tylko poważną przeszkodą dla powtórki z tego konkretnego systemu?
Powtarza frazesy o tym, że ludzie się nie organizują, ale nie szuka sposobów jak ich zorganizować. Że jest niska świadomość, ale nic nie mówi i nie robi by tę świadomość podnieść. Krytykuje inne partie, a nie widzi problemu we własnej, jednojajowej bliźniaczki tych pozostałych. Nie wskazuje na żadną różnicę, prócz zupełnie nieprawdziwej realnej działalności. Polegającej zresztą, nawet choć to nieprawda, tylko na protestowaniu i charakterystycznej dla związku roszczeniowości. Roszczeniowości w konkretnych sprawach, konkretnie osobiście tym zainteresowanych ludzi. Tak jakby czujnik metanu interesował pracownika komunikacji miejskiej i był jakimś wspólnym społecznym celem. Wystarczy wejść na stronę PPP, która stała się wyłącznie stroną związkową, by zobaczyć jak z działañ związku chce czerpać korzyści dla siebie samej, przy równoczesnym całkowitym uśmierceniu prawdziwej strony związkowej. Jest na tyle bezczelny, że klasyczne pasożytnictwo swej "partii" daje za nam za wzór!
A może zamiast biadolić o staliniźmie (to tani chwyt mający ukryć własną indolencję), który jest faktem historycznym, którego z historii nic już nie wymaże, autor spróbuje choć przez chwilę się zastanowić nad swoją "jedynie prawdziwą lewicą"? Może to nie ze społeczeństwem jest coś nie tak, ale z nim i jego sektą? Ja wiem, że tak, a on uroił sobie, że jest awangardą i społeczeństwo do niego nie dorosło.
Stalinizm w Polsce to przecież raptem 8 lat!
A może autor zastanowi się właśnie nad sobą, co sprawia, że temu "głupiemu" społeczeństwu ze stalinizmem się wciąż kojarzy? Jeśli tak, to zamiast szukać odpowiedzi w Stalinie i kapitalistycznej rzeczywistości, niech tej odpowiedzi poszuka na swoim podwórku. I uczciwie odpowie na pytanie czym jego partia różni się od tej stalinowskiej? Tylko proszę niech nie mówi, że on łagrów nie zakłada! Gdyby dziś Stalin rozpoczął budowę partii, w takim stanie organizacyjnym i przy takich możliwościach, też nie zacząłby od łagrów ale ulicznych protestów i strajków... tylko pewnie w sposób bardziej realny. Hitler też nie zaczynał od obozów, ale od budowy autostrad.
Przepraszam, ale dopóki nie zaczniecie od własnych podwórek, wsadźcie sobie w buty takie analizy, których jedynym celem jest stwierdzenie - my jesteśmy ci dobrzy! A dlaczego? Bo tak!
Jeśli 17 to wiek, to i tekst może Ci się wydać ciekawy. Dla mnie to 1657 identyczny nic nie zmieniający i nic nie wnoszący banał.
Nawet jeśli przyjmiemy za kryterium proponowane przez ciebie "zaangażowanie w walki społeczne", które w obecnych czasach nie jest bynajmniej domeną lewicy, a tym bardziej partii politycznych, to rzuca się w oczy pewien dysonans poznawczy. W walkach uczestniczą przede wszystkim związki zawodowe, gdy tymczasem partie koncentrują się na wyborach. Dotyczy to również Polskiej Partii Pracy, która wlecze się za swym panem i władcą - WZZ "Sierpień 80" i jego przewodniczącym.
Nawet na pustyni możesz spotkać oazy. To przetrwalniki. Rozwój może być skokowy. Wystarczy, że klimat się zmieni.
>>Rozpasana biurokracja i państwowa polityka gospodarcza nie >>są niczym nowym na tym świecie, istniały już w czasach >>Sumeru i Akadu, jak i w czasach monarchii kolonialnych
A kto mówi że świeccy komuniści wymyślili rozpasaną biurokrację i państwową politykę gospodarczą? Przecież w XIX wieku dokładnie z tym walczyli wespół z liberałami, tyle że się to wtedy nazywało feudalizm i merkantylizm!!! Pomijając już całą niechlubną historię religijnego komunizmu (poczynając od samych początków chrześcijaństwa), który z gospodarczego punktu widzenia niczym się nie różni od świeckiego, całe komunistyczne myślenie to w gruncie rzeczy regresja do bardziej "naturalnych" i pierwotnych form organizacji społecznej, czyli zarządzanej przez totalitarną elitę (plus elektryczność hehe, jak to sobie Marks wykombinował). Komunizm to po prostu reakcja wobec oświecenia liberalizmu, co zresztą komuniści sami przyznają (dialektyka), tyle że ta reakcja ma dać coś lepszego tylko dlatego bo jest reakcją, a to że teoria się nie trzyma kupy to już niby sprawa drugorzędna, bo dialektyka panie, dialektyka, bleblebleble. Oczywiście to wszystko nie znaczy że współczesna prawica jest jakaś specjalnie lepsza, bo dużo przejęła od lewicy w ostatnim stuleciu, szczególnie ta pluskająca się w socjaliźmie narodowym, do tego stopnia że choćby lewicowy New Deal był już wzorowany na rozwiązaniach z faszystowskich Włoch (np państwowa kartelizacja całych gałęzi gospodarki).
>>odwołanie się do dorobku marksizmu klasycznego, który wcale >>nie był programem totalnej biurokratyzacji i upaństwowienia
Albo jest wolny rynek (czyli poszanowanie prywatnej własności), albo go nie ma. Jeżeli niszczysz prywatną własność, to oczywiście nie znaczy że społeczeństwo jakoś nagle "samozorganizuje" się w sprawie kto, co, kiedy i ile ma produkować, ani kto, co, kiedy i ile ma konsumować, ale ktoś musi je wtedy zorganizować zamiast wolnego rynku, czyli - państwo. Gdyby społeczeństwo się miało "samozorganizować", to przecież by się już "samozorganizowało" dużo wcześniej (dlaczego niby dopiero teraz jako reakcja na liberalizm, dlaczego nie już 2000 lat temu jak ojcowie chrześcijaństwa wynosili ubogich na piedestały, gardzili dobrymi doczesnymi, handem i pożyczkami na najmniejszy nawet procent???). Bo i się samozorganizowało, wolny rynek to właśnie ta samoorganizacja, tyle że wam się nie podoba że to nie wy jesteście na jego szczycie. To dlatego komnuniści hasełka o "samoorganizacji" natychmiast zamieniają na totalitarną państwową organizację jak tylko przejmują władzę, "samoorganizacja" to ostatnie czego chcą.
>>Jeżeli komuś porównanie stalinowskiego totalitaryzmu z >>czasami królów wydaje się niedorzeczne
Tutaj dokładnie nastąpił podział między liberałami a komunistami w XIX wieku. Przecież przy obalaniu monarchii i merkantylizmu byliśmy po jednej stronie barykady. Liberałom właśnie to porównanie wcale nie wydaje się niedorzeczne, dokładnie odwrotnie, skutki świeckiego komunizmu były przez np szkołę austriacką przewidziane z detalami jeszcze w XIX w. Teraz to w ogóle mamy dużo lepsze opracowania już wcześniejszych prób, takich jak XVIw anabaptyści czy pierwsi koloniści przyszłego USA.
>>Powtarza frazesy o tym, że ludzie się nie organizują, ale >>nie szuka sposobów jak ich zorganizować
Bardzo dobrze, klasyczny z Ciebie komunista-funkcjonariusz totalitarnego aparatu przemocy państwa, szukający sposobów jak ludzi "zorganizować", a nie tylko czekający że się jakoś "samozorganizują". Tak trzymaj stary, odważnie krocz w świetlany XXI wiek!!!
Lewica ma rację bytu jedynie jako ideowa podkładka dla uzwiązkowionych, czyli przeważnie doświadczonych, natywnych i męskich lobbujących o przywileje państwa, tak aby poprzez swoje wymuszone wyższe pensje i inne benefity pasożytować na słabszej części społeczeństwa czyli bezrobotnych, młodych, imigrantach, kobietach. Wystarczy przecież spojrzeć gdzie wśród jakich grup społecznych jest największe bezrobocie w Europie i widać kto jest beneficjentem przemocy aparatu państwa (Kodeksu Pracy, płac minimalnych itp). Dlatego nie możesz oskarżać jakiejkolwiek partii lewicowej o zbyt duże powiązania ze związkami zawodowymi, bo one bez wsparcia tych związków nie mogą istnieć.
to się nazywa merytoryczna krytyka na dwa fronty: jeden trzepie z nienawiści swoimi sld-owskimi-oczywiście-niesekciarskimi wąsikami, a drudzy wierzą są oazą ruchu robotniczego. ludzie dajcie na luz.
Oczywiście, że wiele zależy od klimatu. Ewolucja też nie dzieje się w próżni i ściśle od warunków zewnętrznych jest uzależniona. A nawet jeszcze ściślej, bo ocena klimatu jako przesłanki do skoku często jest obarczona błędem i skok się nie udaje. A ewolucja jest obiektywnym efektem klimatu ;-) czyli tym co w danej chwili można zrobić.
jednak pare trafnych uwag ma np. w ocenie działalności sld,sdpl.Choć co do Racji PL to bym się nie zgodził,pewnie zależy to od miasta.Kryzys lewicy zawiniony przez SLD i jej klony to też fakt o którym zawsze warto mówić.Co do stalinizmu to niestety nie da się go obronić np. w kontekście Wielkiej Czystki.Czy Moczar wypłynął by,albo taki Bierut gdyby nie to że Stalin zniszczył KPP.Zlikwidował właściwie prawie całe zaplecze intelektualne polskiego komunizmu.W szerszym kontekście Stalin zniszczył całą siłe twórczą ruchu komunistycznego systematycznie likwidując setki tysięcy komunistów których zastąpił aparatczykami.Zwłaszcza w Polsce było to widoczne,w Czechosłowacji gdzie partia komunistyczna przed 1939 plasowała się liczebnościowo po Niemieckiej i Francuskiej nie było takiej dewastacji,ale dla KPP to był śmiertelny cios,PPR była tylko szczątkiem,imitacją.
Mass media i kultura, neoliberalna prawie na całym swiecie króluje, robią papkę z przeciętnego ludzkiego mózgu, już od dziecka. Są potrzebne wielkie pieniądze, dużo czasu, chęci, ciężkiej pracy i współpracy lewaków i podobnych aby cos zmienić. Bez zmian w mediach lub wielkiej ekonomicznej lub ekologicznej katastrofie lub strasznej wojny, podejrzewam ze nic tak naprawde się nie zmieni w bliższej i dalszej przysłości. Oni opanowali nasze mózgi swoimi serialami, reklamami, piosenkami, gazetami, Internetem, sławnymi ludzikami, szkołami, religiami, wszystkim!! Ich prasa, gdyby tylko chciała, mogła by wymodelować następne pokolenie tak aby było przekonane ze np. Stalin był przemiłym dobrym człowiekiem.
Pozdrawiam
>>Oni opanowali nasze mózgi
Jak rozumiem masz na myśli mózgi wszystkich którzy nie myślą tak jak Ty. Powinno więc być "ich mózgi". Bo jak rozumiem przynajmniej Ciebie jeszcze nie opanowali? Teraz jeszcze tylko musisz wymyśleć jak semantycznie odróżnić tych "ich" którzy opanowują od tych "ich" którzy są opanowani. I dopiero wtedy Twoje wypowiedzi będą przynajmniej wewnętrznie spójne, nawet jeżeli ciągle nie będą spójne ze światem rzeczywistym.
Gratulacje. Co najmniej drugi raz w tym roku napisales cos sensownego.
Nie chodzi mi oczywiscie o Twoj dlugasny pierwszy post, a o Twoja odpowiedz dla ufoluda sierpowego. On rzeczywiscie nie zamierza czekac az sie ludzie zaczna samoorganizowac (ani - lepiej - dzialac tak, by sprzyjac temu), lecz wszystko organizowalby po swojemu za nich. Tym rozni sie od tych, ktorzy bardziej zasluguja na jego nik.
Spoko, kilka razy dziennie ja tez się czuję opanowana przez nich. Nie wieź kto oni są? Na pewno nie przeciętny zjadać chleba, on tylko gapi się w ich seriale i czyta ich prasę i przeważnie myśli tak jak oni chcą. Nie, oni (władza sterująca światem) nie myślą tak jak ja. Pytanie, ile można mieć pieniędzy i władzy i nie zwariować przy tym? Przecież to obłęd. Nie zauważyłeś ze przeważnie to pieniądze rządzą światem? Bo na pewno nie robotnicy, biedota itp. I to jest świat rzeczywistości który ja i inni chcą, choćby częściowo, zmienić. Prosta sprawa.
Pozdrawiam
>>Spoko, kilka razy dziennie ja tez się czuję opanowana przez >>nich.
Aaaa, w takim razie może po prostu własne problemy projektujesz na resztę ludzkości?
>>przeciętny zjadać chleba, on tylko gapi się w ich seriale i >>czyta ich prasę i przeważnie myśli tak jak oni chcą
Ten "przeciętny zjadacz chleba" to jak rozumiem jedynie taki abstrakcyjny konstrukt, nie masz na myśli konkretnych osób?
>>Nie, oni (władza sterująca światem) nie myślą tak jak ja.
Hmmm, jak ostatnio sprawdzałem to nie było rządu światowego?
>>Pytanie, ile można mieć pieniędzy i władzy i nie zwariować >>przy tym?
A to jest jakaś korelacja pomiędzy chorobami psychicznymi a stanem posiadania? Z tego co wiem pacjenci szpitali psychiatrycznych raczej mają problemy ze znalezieniem pracy niż managera swych portfolio inwestycyjnych.
>>Nie zauważyłeś ze przeważnie to pieniądze rządzą światem?
Pieniądze to kawałki papieru więc niezdolne aby czymkolwiek rządzić. W rozwiniętych krajach wolnorynkowych poprzez mechanizm cen gospodarką rządzą oczywiście konsumenci (więc przede wszystkim robotnicy), a w reszcie albo gangi albo totalitarna biurokracja.
Było bardzo miło. Życzę tobie miłego, udanego wieczora.
Wybacz, jliber, ale właśnie czytam artykuł Mateusza Machaja "Karl Marx, komunista" i nijak się nie mogę nadziwić jak się taki uchował. Chyba tylko jako "ideowa podkładka" dla męskiej, prawicowej feministki.
to g... prawda z tym wyzwoleniem się klasy robotniczej, jako jej własnym dziełem. A na pewno nie tej na polskiej ziemi roku 2010. I na pewno nie przez następne 10 czy 20 lat. Żeby klasa mogła się wyzwolić, musi być klasą dla siebie. Musi mieć świadomość siebie i swych interesów. Inaczej jak mogłaby się wyzwolić? Stan jej świadomości chyba jednak znamy i wiemy, że jest on tragiczny. Ale o czym my mówimy, skoro nawet wielu ma problem z definicją tej klasy w sobie? Przez organizowanie, mam na mysli właśnie wpływanie na świadomość. Tylko kto to miałby robić w takim ppp?
ale może do uczenia dzieci obcobrzmiących nazw wulkanów, może byś się nadawał
http://infobot.pl/r/1GYA
to termidor rewolucji pazdziernikowej.
wyplyneli na fali niezadowolenia po wielkiej ( i bezsensownej ) wojnie ( wywolanej przez konserwatywne elity przedrewolucyjnej europy ) z nizin i slumsow spolecznych na swieczniki i postanowili skonsumowac materialnie swoj status.
podpisali w 1989 roku kontrakt z wczesniejszymi konserwatywnymi ( bo wszak broniaczymi swych przywilejow wiec z zalozenia niechetnymi awansom spolecznym i reformom majacym wyrownywac szanse i mozliwosci - wszak nikt konkurencji nie lubi ) i reakcyjnymi elitami na przejscie z pozycji biurokracji na status burzuazji ( umocowanie sie nie tylko w uprawnieniach ale tez w kapitale ).
moim zdaniem trzeba CALKOWICIE zdezawuowac lewicowosc tych biuzuazyjnych ( moja ulubiona na nich nazwa ) i odciac sie - nich sobie poprzechodza do PO a moze nawet jeszcze bardziej na prawo ( gdy ich tam zechca ze wzgledu na powage posiadania ).
niszczyc toto jak sie da i czym sie da.
bo to zwykle czerwone swinie - w przeciwienstwie do czarnych knurow ( cala ich ideologia praktyczna opiera sie na wypasaniu i tak tlustych ryjow - a tzw nadbudowa ideowa ma marginalne znaczenie ).
poza tym nie mam ZADNYCH watpliwosci ze caly konstrukt liberalizmu od poczatku do konca byl antylewicowy - zwiazki z lewica mialy wylacznie wykorzystac ja do osiagniecia wladzy, zrobienia swego ( czyli wykrojenia dla siebie ile sie da z przestrzeni wspolnej, spolecznej ) - i przejscia juz z kapitalem do obozu antylewicowego, antypostepowego a moze nawet reakcyjnego.
doly spoleczne NIC nie zyskaly dzieki liberalom.
coraz mniej biedakow stac na wlasny kat, potomstwo i szkoly.
a cwaniacy ( hipokryci, klamcy i pozerzy ) po naobiecywaniu zlotych gor ( nie wspominajac przy tym ze maja na mysli wylacznie siebie ) i zgarnieciu smietanki - szybko pouciekali na tzw swoje, jednoczesnie olewajac niziolkow smiejac sie przy tym w kulak.
reasumujac: olac sld i przybudowki do biurzuazji.
zaczac wszystko od nowa...
Kryzys lewicy jest katastrofalny juz od 20 lat i spora czesc winy za ten stan rzeczy ponosza byle (po)stalinowskie rezimy. To ogromna wina, biorac pod uwage spoleczne koszty calego "przewrotu" w Europie Wschodniej. Nie widze, zeby "towarzysze" byli tego swiadomi i gotowi do rzeczowej dyskusji, a przynajmniej tyle sa nam wszystkim winni :/
Twoje racje są racjami na klub dyskusyjny, ale w polityce to infantylna naiwność. Ale ok, niszcz wszystkimi siłami (a co to za siły?), i daj znać kiedy już to zniszczysz.
A do tego czasu bawmy się w najlepsze w sekciarstwo. A może załózmy jeszcze jedną? Sektę Lewicowych Mścicieli? w skrócie SLM albo inne Czerwone Brygady?
Ten artykul trafia w sedno i owinien byc dyskutowany przez wszystkie grupy lewicowe. Stalinowska biurokracja doprowadzila do ruiny cale spoleczenstwa przez zniszczenie lewicowej swiadomosci. Nie bez przyczyny nazywa sie rzady Stalina kontrrewolucja. Niestety dzialajace jeszcze partie komunistyczne, odwolujace sie do dziedzictwa stalina, nie sa w stanie przeprowadzic uczciwej krytyki, zreszta dlatego sa na marginesie lewicy, i slusznie.
Powrot do zrodel i zaczynanie od poczatku to jedyna alternatywa. Potencjal spoleczny jest ogromny i wzrasta wprost proporcjonalnie do zubozenia spoleczenstwa, tyle, ze swiadomosc klasowa i polityczna jest bliska zeru. Ciesza mnie tylko sygnaly takie jak wiadomosci z Niemiec, gdzie ponoc wydawnictwa nie nadazaja z drukowaniem pism Marksa :)
Potencjal spoleczny w Polsce czy gdzie indziej w Europie wcale nie jest mniejszy niz w Grecji, tyle, ze grecka lewica nie ma tak wielkiego kaca moralnego jak my po 1989.
ale jak nie napiszę tego, co napiszę, to nie będziesz wiedziała, a może to będzie dobrze, gdy napiszę? Otóż zgadzam się z Tobą w kwestii zniewolenia ludzkości. Może źle widzę, ale widzę, że masz pewien dystans do siebie samej i bardzo mi się to podoba. Jeżeli jeszcze nie bierzesz siebie tak śmiertelnie poważnie, to niewykluczone, że zgadzać się ze sobą będziemy częściej - mimo różnicy zdań :)
Zgadzam się. Na kogo chcesz zatem postawić? Odnowę socjaldemokracji pod płaszczykiem radykalnych hasełek...
sierpie, młocie...
Problem w tym że aby została wniesiona świadomość klasowa w szeregi klasy robotniczej musi zostać do tego powołana odpowiednia organizacja polityczna.
Takiej roli nie spełnią - CARITAS-y tzw. NGO-osy, tzw. niezależne stowarzyszenia, tzw. grupy dyskusyjne ani "partie robotnicze" z tzw. radykalnym skrzydłem, jakie w warunkach polskich jedynie zamazują faktyczne sprzeczności i spory na tle programowym.
bez ględzienia o genderach, wykluczeniach, tożsamościach, itp... bzdetach dobrych do dyskusji wśród konserwatywnych liberałów....
Co z tego, że się z Tobą zgodzę,"że jest potrzebna"?
Skoro jej nie ma, nie było i długo jeszcze nie będzie. Gdyby tylko mogła byc to by już dawno byla.
Bo widzisz w czym rzecz?
otóż potrzebna jest polityczna lewicowa reprezentacja, by podnosić społeczną świadomość. Ok zgoda. A dlaczego jej do tej pory nie ma? Bo niestety polityczna lewicowa reprezentacja nie może się narodzić, ponieważ mamy niską świadomość. A mamy niską świadomość bo nie mamy politycznej reprezentacji. I ględzić tak można w kółko.
Żaden z tych dzieciaków nie jest osobą z wysoką świadomością. Jest co najwyżej młodym fascynatem, któremu fascynacja przejdzie po skończeniu studiów i rozpoczęciu pracy w jakiejś korporacji.
Tu jest bardzo poważny problem logiczny. Skąd się ma wziąć świadoma (to jeszcze możliwe teoretycznie) reprezentacja (reprezentacja kogo? Sama świadomość daje prawo do reprezentacji innych nieświadomych, czy może jednak ten kto chce być reprezentowany, może komuś pozwolić się reprezentować?).
A jesli jak się tu powtarza, wyzwolenie klasy robotniczej ma być jej dziełem (nikogo to nie obchodzi, ze człowiek, który wolnym nie jest, musi mieć tego świadomość, by chcieć się wyzwolić, ale mniejsza o to), to i reprezentacja polityczna też ma od niej pochodzić. Chyba, ze preferujesz scenariusz - cześć robole! Jesteśmy leninowcami, trockistami (czy czym tam kto chce być). Od dziś jesteśmy waszymi reprezentantami.
Dlatego myślę, ze najpierw świadomość (mrówcza praca od podstaw), potem reprezentacja i to nie byle kogo, ale już tych świadomych. Nie na siłe, podstępem, mydleniem oczu, populizmem, ale z wyboru spośród samych siebie.
"Świadoma" reprezentacja ludzi nieświadomych, ze ktoś ich reprezentuje, jest zwykłą uzurpacją. Może dlatego społeczeństwo jest tak odporne na wątpliwy urok wszystkich tych sekt i na swoją formalną reprezentację (parlament) tej uzurpacji wybrać nie ma zamiaru?
"Na kogo chcesz zatem postawić? Odnowę socjaldemokracji pod płaszczykiem radykalnych hasełek..."
Mnie wystarczy by było żyło się lepiej (ale tak naprawdę wszystkim ;))), niż dziś i wczoraj. Jesli da to socjaldemokracja? To niech będzie socjaldemokracja. Jeśli da to Partia Pracujacych Korei to niech będzie to PPK. Interesuja mnie rzeczy, które mają szansę się stać za mojego życia.
To co, sierpie, powiedziałeś jest nie bez znaczenia. Uwarunkowania nie mogą jednak przysłonić celu. Droga ewolucyjna w marksizmie zawsze była akceptowana. Odrzucano jedynie dewizę Bernsteina: ruch wszystkim - cel niczym. Epatowanie rewolucyjnością i znaną ci symboliką nigdy nas nie pociągało. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne niuanse. Gdy w 1992-93 r. przyjęliśmy platformę programową GIPR, którą zresztą opracował wspólnie z Elżbietą Jezierską z LIT CI (trockistką) prof. Jan Dziewulski, były członek PPS - Piotra Ikonowicza wydawało się, że obie sprawy da się jakoś pogodzić. Deklaracja programowa była takim kompromisem. Okazało się jednak, że użycie w innych enuncjacjach programowych przymiotnika rewolucyjny według Jana Dziewulskiego było niedopuszczalne bowiem wychodziło poza to co w danej chwili można zrobić. Ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia. Dziewulski został przegłosowany. Nie poparli go nawet byli działacze PPS-RD, np. Małgorzata Motylińska. Wówczas postawił ultimatum - w rezultacie wystąpił z grupy inicjatywnej.
Z drugiej strony do Grupy Inicjatywnej Partii Robotniczej nie przystąpił Tomasz Rafał Wiśniewski, gdyż w nazwie zabrakło przymiotnika "rewolucyjna".
z jednej strony wiele słusznie wypowiedzianych kwestii o braku podmiotu nośnego do którego nie trafia obecna lewica zatrzymując się na liberalizmie, z drugiej przesadny i histeryczny atak na Stalina jakby autor pod naporem prawicowego nacisku był zmuszony rozpatrywać przez 1/2 tekstu przeszłość biednego postfeudalnego kraju i jego wyjątkowość w zaistnieniu rzeczywistej rewolucji.
Cierpię, ale jeszcze mam nadzieję,
że przylecą piraci bombowcem
i bogatym zabiorą pieniądze,
a na pięknych założą pokrowce. (Kabaret Potem)
by tak wreszcie przyjąć do wiadomości, że proponowane przez marksizm uspołecznienie środków produkcji, to droga na manowce?
Że nie zmienia on istoty działania systemu nastawionego na przejmowanie przez właścicieli środków produkcji wartości dodatkowej; że w dalszym ciągu pracownicy są niewolnikami, gdyż nie otrzymują zapłaty za pracę, lecz jedynie sami muszą dbać o jedzenie i mieszkanie, które w klasycznym niewolnictwie zapewniał właściciel?
Trzeba spojrzeć na zagadnienie z perspektywy XXI wieku, a nie ciągle patrzeć na rzeczywistość oczami XIX-wiecznych klasyków!
Inny był świat, a obecny stawia nowe warunki!
Twoja dobroć w stosunku do pracowników poraża. Znając Twoją troskę o efektywność gospodarczą, będziesz musiał iść na kompromis z jliberem w kwestii wyceny pracy. A wtedy Twój pomysł na to, że tak wyceniony przez kapitalistę robotnik będzie miał środki na wyżywienie, czynsz i opiekę medyczną jest zgoła niezabwany. Społeczne fundusze spożycia są jedynym sposobem na to, żeby ludzi pracy najmenej nie dzielić jako rywali do łask kapitalisty. A te fundusze nie powstaną bez uspołecznienia środków produkcji. Niestety, cetes, przyszły rząd rewolucyjny nie będzie mógł sobie pozwolić na eksperymentowanie na żywym organizmie, chociaż Ciebie aż korci bycie szalonym laborantem.
Wyjaśnij może co to jest "społeczny fundusz spożycia", kto będzie decydował na jakie cele i w jakiej proporcji będzie on dzielony na określone potrzeby i tak może jeszcze kto będzie decydował, jakie to są potrzeby?
Jeśli nie potrafisz odpowiedzieć na te pytania, to daruj sobie retorykę XIX-wiecznej rewolucjonistki przemawiającej do ciemnego, niepiśmiennego tłumu. Z wyżyn intelektualnej rozprawy filozoficznej zejdź na ziemię.
http://www.radiownet.pl/radio/wpis/4296/
Dla Ciebie oczywistością nie podlegającą zwątpieniu jest to, że własność społeczna musi być gorsza od prywatnej. Przeciwne zdanie to retoryka albo filozofia nie trafiająca do tzw. prostego człowieka. Rozumiem, że własność prywatna według Ciebie broni się sama, ponieważ za dowód starcza doświadczenie "realnego socjalizmu"? Kto będzie decydował o potrzebach? A kto dziś decyduje o potrzebach obywateli? Tylko nie wciskaj kitu o suwerenności konsumenta. Kto będzie decydował o podziale? To zależy od tego, jaki system zwycięży: czy dyktatura robotnicza, czy dyktatura biurokracji. Poza tym weź pod uwagę, że społeczne fundusze spożycia nie dotyczą wyboru koloru samochodu, ale dostępności mieszkań, edukacji, służby zdrowia, kultury, środków transportu itp., itd. Nie zakładamy z góry żadnych idealnych rozwiązań, bo takich nie żądają nawet robotnicy. Dyktatura proletariatu pozostawia również swobodnemu ukształtowaniu się całą sferą obyczajową, albowiem ta dyktatura nie ma nic wspólnego z autorytaryzmem. Przy okazji: "swobodne kształtowanie się" oznacza ścieranie się przeciwstawnych racji, a nie dekretowanie rozwiązań pod dyktando wątpliwych sojuszników. Dystans do rozwiązań wchodzących w zakres swobód obywatelskich wynika z ograniczania zakresu przymusu klasowego do niezbędnego minimum. Każde z kryteriów określających konieczne minimum podlega krytycznej ocenie na forach społecznych, które nie są zadawane z góry, ale są wynikiem historycznych okoliczności. Dlatego polityka jest sztuką i to bardzo trudną sztuką.
Przede wszystkim życzę Ci byś zaczęła czytać ze zrozumieniem i jeśli kogoś oskarżasz, to rób to za jego prawdziwe wypowiedzi, a nie za coś, czego nie napisał, ani nie powiedział.
Tobie i niestety, nie tylko Tobie, sprawia trudność rozróżnienie: co może, a co nie może być własnością prywatną, a co MUSI być własnością społeczną.
Bez zrozumienia tego rozróżnienia ciągle ludzkość będzie kręciła się wokół rozwiązań pochodzących sprzed nieraz tysięcy lat.
Działalność Wasza /EB i WB/, niestety, tylko oddala chwilę wyzwolenia się od starego, zramolałego, sposobu myślenia.
Dodatkowo w tym zasłuchiwaniu się, niczym głuszec, w swoje tokowanie, gubicie podstawowy cel rewolucji: zwiększenie dostępności wszelkich dóbr dla całej ludzkości, a nie dzielenie biedy.
Efektywność gospodarki to jedyny sposób na dostarczenie ludziom jak największej ilości dóbr, jak najmniejszym nakładem sił i środków.
Efektywność gospodarki, to nie tylko oszczędność ograniczonych zasobów ludzkości, ale również czasu pracy ludzi. Czasu, który będą mogli wykorzystać na wykonywanie czynności sprawiających im przyjemność, a nie pracę od świtu, do świtu następnego.
I tak na zakończenie: Jak wprowadzić dyktaturę proletariatu w państwie, gdzie ten proletariat nie istnieje?
Takim państwem jest np. Rzeczpospolita Polska, gdyż każdy jej obywatel jest współwłaścicielem środków produkcji, jak chociażby KGHM, czy rafinerii płockiej.
Mówiąc krótko: jest burżujem.
To chyba raczej Ty nie bardzo przywiązujesz wagę do słów. Co może, a co nie może być własnością prywatną, pytasz. A mowa była o środkach produkcji, a nie o np. własności osobistej. Ty jednak opuszczasz dookreślenie i dmiesz w trąby.
Jeśli chodzi o własność środków produkcji, to też, zauważ, koncentruję się na wielkich działach gospodarki, a nie na osiedlowym sklepiku czy szewcu, które to podmioty zresztą lepiej likwiduje kapitalizm niż nawet "realny socjalizm".
Nie mówiąc już o chłopstwie. Wielki przemysł, energetyka itp. - to też są działy strategiczne, które stanowią podstawę funkcjonowania społeczeństwa. O tym, co należy włączyć do planu ogólnonarodowego powinni decydować wytwórcy-robotnicy we współdziałaniu z organami samorządów społeczności lokalnych i innych organizacji społecznych. Tutaj nie mamy zamiaru dekretować z góry, jak to ma wyglądać, bo to byłoby utopijne.
Co do tego, że robotnicy są właścicielami, czyli burżujami, to nie ośmieszaj się. Mamy też, oczywiście, demokrację i równość wszystkich obywateli wobec prawa. Pozostają nam więc tylko kosmetyczne zabiegi, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku. A ponieważ według Ciebie zmiana społeczna dokonuje się na poziomie werbalnym, to faktycznie nasz krytycyzm urasta w Twoich oczach do zasadniczej przeszkody na drodze do osiągnięcia "podstawowego celu rewolucji", czyli "zwiększenia dostępności wszelkich dóbr dla całej ludzkości, a nie dzielenie biedy" oraz "dostarczenie ludziom jak największej ilości dóbr, jak najmniejszym nakładem sił i środków".
Gdyby nie my, to wystarczyłoby zagrozić kapitalistom sankcją moralną (a może chłostą?), żeby zgodzili się na udział społeczeństwa w dzieleniu "ich" zysków. Trzeba to jednak zrobić na tyle taktownie, żeby się nie obrazili. No a my właśnie straszymy biednych kapitalistów ponad miarę i oni zamykają się w sobie i boją, że ich dobra wola może zostać wykorzystana przeciwko nim. Należy im więc dać gwarancję, że "rewolucja" nie posunie się poza granice świętej własności prywatnej i praw z niej wynikających. Czy coś tu zniekształciłam poza uwydatnieniem karykaturalnych cech Twojego programu?
Ty zawsze i wszystko zniekształcasz pod swoje "widzimisię".
Nie dziwi mnie to jednak, gdyż jest to cecha charakterystyczna dla wszystkich fanatyków przekonanych o swoim "jedynie słusznym" widzeniu rzeczywistości.
Fanatycy nie są zdolni do abstrakcyjnego myślenia i do uznania, że mogą się mylić. To są cechy ludzkie. Dla fanatyków nieosiągalne.
Sama piszesz, że co innego o własności środków produkcji mówi litera prawa, a co innego rzeczywistość.
I co proponujesz? Ano nic innego jak PRL-bis i biurokratyczne rządy "czerwonej burżuazji".
Walka o cele nie zmieniające istniejącego od wieków systemu, to tylko marnowanie sił społecznych.
Wbij sobie do głowy: nie istniała i nie istnieje walka klas. Istnieje tylko walka osobników z klas wyzyskiwanych o dostanie się ICH osobiście do klasy uprzywilejowanej i ICH osobiste zostanie wyzyskiwaczem.
Motorem postępu nie była i nie jest walka klas, ale, używając współczesnego języka, postęp naukowo-techniczny.
Wymuszanie zmiany sposobu gospodarowania nigdy nie było i nie będzie efektem walki klas, bo takowej nie było i nie ma, ale rozwój sił wytwórczych.
I może tak jeszcze jedno zdanko.
Los polskich, "uspołecznionych" zakładów pracy, ze stoczniami na czele: to właśnie przykład "zbiorowej mądrości klasy robotniczej".
to brak walki o egalitaryzm ją zniszczył. Lewica wyzbywająca się równości jest tym samym, co prawica. bo słabych skazuje na jałmużnę i charytatywność a więc uzależnienie od pana właściciela środków produkcji. Lewica bez egalitaryzmu, to lewica bez bez własnej twarzy, czyli nikt. Od czegoś takiego nie można niczego oczekiwać, nie można więc z czymś takim się identyfikować. Dlatego większość z nas staje się bezwolna masą, skazaną na siebie samą i na swego łaskawcę pracodawcę, od którego dostaje chleb. Pośredniczenie w tym lewicy przestaje być po prostu potrzebne. I nie stalinizm do tego doprowadził lecz ci, którzy uznali, że egalitaryzm szpeci lewicę. A tymczasem właśnie on był jej twarzą i jeżeli jej nie odzyska, będzie nadal nikim.
Oczywiście masz rację twierdząc, że to nie stalinizm osłabił lewicę.
Słabość lewicy wynika z braku przedstawienia wizji przyszłych stosunków w państwie socjalistycznym.
Z braku przemawiającej do ludzi definicji socjalizmu.
Po rozczarowaniu wynikającym z klęski czarownej wizji przedstawionej pod szyldem marksizmu-leninizmu lewica, że tak to określę, której podstawowym celem jest egalitaryzm, nie ma koncepcji o co chce walczyć.
Faktycznie znajduje się w takiej samej sytuacji, w jakiej była przed pojawieniem się duetu Marks-Engels.
Należy odrzucić wszelkie dogmaty, spojrzeć na sytuację społeczno-polityczną nie z perspektywy XIX-stowiecznej, lecz XXI-wszowiecznej i pamiętać, że podzielić można tylko to, co zostanie fizycznie wyprodukowane. A więc - EKONOMIA.
Dla okpienia Twoich, cetesie, koncepcji nie potrzeba wielkiego rozumowania, wystarczą fakty. Wbrew Twojej tezie, że każdy wyzyskiwany chciałby wskoczyć do klasy wyzyskiwaczy, w realnym życiu wyzyskiwani wysuwają raczej hasła egalitarne. Na tym polega zresztą siła populizmu. Uważnemu obserwatorowi nasuwa się tu spostrzeżenie, że klasa społeczna zachowuje się inaczej niż suma swoich członków. Egalitaryzm, jak to wynika z ostatniego wpisu Twojego i steffa, jest dla was synonimem socjalizmu. Jeżeli jednak przyjmujesz, że naturalną motywacją jednostkową jest awans w hierarchii dziobania, to trudno nie zauważyć, że istnieje pewna sprzeczność między egalitaryzmem a wydajnością pracy. CHYBA, że uznamy, iż w przypadku robotników TO EGALITARYZM jest formą klasowego awansu społecznego.
Poza tym, postęp naukowo-techniczny niekoniecznie jest domeną robotników. W tej sytuacji, dla grup społecznych złożonych ze specjalistów różnego typu oraz naukowców, a tym bardziej dla właścicieli prywatnych środków produkcji, egalitaryzm jest degradacją społeczną, czyli czynnikiem antymotywacyjnym. A postęp naukowo-techniczny jest warunkiem "nie dzielenia biedy".
W efekcie dochodzimy do stwierdzenia, że dla różnych grup społecznych zajmujących różne miejsca w społecznym procesie produkcji, to samo zjawisko (egalitaryzm) może mieć skrajnie odmienne znaczenie dla ich życia i statusu. Takie trwałe sprzeczności wskazują niedwuznacznie na istnienie klas, czyli takich grup społecznych, które z fundamentalnego dla danego sposobu produkcji punktu widzenia znajdują się na przeciwstawnych biegunach. Co dla jednych jest sukcesem, dla drugich będzie klęską i odwrotnie. Walka między tymi klasami nazywa się walką klas.
Moglibyśmy jednak przyjąć inne założenie: że poczucie egalitaryzmu jest akurat naturalne i wrodzone wyższym grupom społecznym. Mamy tu lustrzane odbicie rozumowania przeprowadzonego w przypadku robotników: poszczególny kapitalista pała żądzą maksymalizacji zysku, ale jako klasa kapitaliści są filantropami. A więc, robotnicy jako jednostki tak naprawdę pragną być wyzyskiwaczami, zaś wyzyskiwacze jako klasa - filantropami. To faktycznie rozwiązywałoby wiele problemów politycznych: po wskoczeniu do klasy wyzyskiwaczy, wyzyskiwani automatycznie stawaliby się filantropami. Ponieważ według Ciebie robotnicy są burżujami, czyli już wskoczyli do klasy wyzyskiwaczy, to należałoby im to tylko uświadomić, albowiem tego zwyczajnie nie zauważyli. Problem w tym, że to ostatnie założenie nie opiera się na sprawdzalnych faktach.
Niestety! Nie mogę się z Tobą zgodzić. By okpić, jak to określiłaś, moje rozumowanie, trzeba myśleć.
Tym się różni człowiek od małpy, że myśli. Należy jednak się zastanowić: czy ktoś, kto tylko myśli, że MYŚLI, zasługuje na to dumne miano?
Kurczowe trzymanie się każdego dogmatu ogranicza zdolność rozumowania, zatem każdy dogmatyk, obojętne, czy religijny, czy polityczny, nie spełnia kryterium bycia w pełni CZŁOWIEKIEM.
Nie dziwi mnie więc Twój wysiłek by sofistycznym bełkotem maskować te swoje ograniczenie.
Jednak sam fakt, że zdajesz sobie z niego sprawę, jest optymistycznym znakiem rokującym odzyskanie przez Ciebie zdolności rozumowania.
Życzę Ci tego z całego serca! Amen.
O ile się nie mylę, to małpy nie potrafią uprawiać sofistyki. Ale z pozycji małpiatki, to może małpa jest Sokratesem.
Jako skromna małpa oparłam się tylko na Twoich założeniach i wykazałam, że Twoje rozumowanie - jeśli trzymać się logiki - prowadzi albo do absurdu, albo do zanegowania owych założeń. Myślę, że to całkiem nieźle jak na małpę.
Tymczasem małpiatka od kilku już wpisów ogranicza się do pustych sloganów albo do nieartykułowanych wrzasków pomyślanych jako inwektywy. Małpiatka, to brzmi dumnie! Niech żyją małpiatki!
http://www.socjalizm2008.republika.pl/02blog/01inwok/03glowna.htm
http://www.socjalizm2008.republika.pl/02blog/03histor/051opow.htm
Proszę! Proszę!
Mój optymizm w sprawie wielkich szans na zdobycie przez Ciebie umiejętności myślenia znajduje potwierdzenie!
Zauważyłaś, że od kilku postów zniżyłem się do poziomu reprezentowanego przez Ciebie od lat, a wierz mi, nie jest to łatwe! chociaż, jak widać możliwe.
Nie zamierzam jednak zajmować się Twoją edukacją. Trochę poświęć na to więcej swojego czasu, a mniej na doskonalenie się w roli XIX-wiecznej rewolucjonistki.
Wówczas internet stanie się o wiele przyjaźniejszy.
Pa! Pa!
Pojęcie "lewica" zostało świadomie narzucone gdyż ma znaczenie pejoratywne (we wszystkich chyba archetypach kulturowych)- lewusy, lewizny, lewe interesy itp. oraz prawy, sadzają na honorowym miejscu ..po prawicy!
Czy to tak trudno zrozumieć. TEGO NIE ZMIENIMY PRZEZ STULECIA bo dłużej trwało kodowanie tego ARCHETYPU!!!!!!!
http://alepper.blog.onet.pl/
Pomysł J. Szmajdzińskiego na ulgi finansowe dla firm zatrudniających absolwentów wyższych uczelni.
Jest to jakiś pomysł który może być skuteczny.
Przecież nie dodrukujemy dla studentów pieniędzy jest to ryzyko szczególnie wielkie gdy byłoby wprowadzane w czasie światowego kryzysu finansowego.
jacekx naiwny socjalista
Ps. W sprawach ekonomii nie można być naiwnym
Ci z Was z sympatyków lewicy.......... co uważają, że...
Lewicę można budować od nowa czy na barkach tzw. Lewicy Prawdziwej czytaj ultralewicy czy nowych ludziach lewicy – mylicie się.
To są bzdurne marzenia drodzy pomysłodawcy.
Do budowy partii sprawnej i efektywnej w dzisiejszych czasach.
Potrzeba dwóch rzeczy:
a) czasu
b) dużych pieniędzy
Których ani ultralewica , ani nowi ludzie lewicy nie posiadają i nie będą posiadać.
Wystarczyło 20 lat rządów aby Prawica rządząca w RP przez co najmniej 15 lat zniszczyła:
a) związki zawodowe
b) polski przemysł przekształcając go w polskie manufaktury czy montownie
c) nadzieję obywateli na to by mogły być lepiej
Utrudniła też dostęp do służby zdrowia – powodując coraz dłuższe oczekiwania do lekarzy specjalistów w tym onkologów ( od 3 do 6 miesięcy czy w niektórych specjalnościach dłużej
). Leki w Polsce są chyba najdroższe w Unii . Trudno mówić o stomatologii w ramach ubezpieczenia zdrowotnego - tu zapanowała pełna komercja.
SKANADALEM na skalę jest usunięcie opieki stomatologicznej z polskich szkół.
Utrudniono niezasobnym dostęp do sanatoriów prywatyzując je.
Zaraz będzie krzyk, że przez 6 lat rządziła SLD.
Przypomnę za:
a)AWS(słynne schłodzenie gospodarki przez Balcerowicza)
b)PIS
c) PO
to spadki gospodarce lub co najwyżej stagnacja z........ 1,2% wzrostem ............:)
Za SLD wzrost gospodarczy osiągnął choć od 5 do 6%.
Niewiele to przyznaję ale zawsze to wzrost.
Za następne 15 lat rządów Prawicy RP stanie się .....dzikimi polami...:(
Przepraszam ale na początek postu wkleiłem pomyłkowo post o
J.Szmajdzińskim
...................................................
...................................................
Ci z Was z sympatyków lewicy.......... co uważają, że...
Lewicę można budować od nowa czy na barkach tzw. Lewicy Prawdziwej (czytaj ultralewicy) czy przez nowych ludziach lewicy – mylicie się.
To są bzdurne marzenia drodzy pomysłodawcy.
Do budowy partii sprawnej i efektywnej w dzisiejszych czasach.
Potrzeba dwóch rzeczy:
a) czasu
b) dużych pieniędzy których ani ultralewica , ani nowi ludzie lewicy nie posiadają i nie będą posiadać.
Wystarczyło 20 lat rządów aby Prawica rządząca w RP przez co najmniej 15 lat zniszczyła:
a) związki zawodowe
b) polski przemysł przekształcając go w polskie manufaktury czy montownie
c) nadzieję obywateli na to by mogły być lepiej
Prawica utrudniła też dostęp do służby zdrowia – powodując coraz dłuższe oczekiwania do lekarzy specjalistów w tym onkologów ( od 3 do 6 miesięcy czy w niektórych specjalnościach dłużej).
Leki w Polsce są chyba najdroższe w Unii .
Trudno mówić o stomatologii w ramach ubezpieczenia zdrowotnego - tu zapanowała pełna komercja.
SKANADALEM chyba na skalę Uni jest usunięcie opieki stomatologicznej z polskich szkół.
Utrudniono też niezasobnym dostęp do sanatoriów prywatyzując je.
Zaraz będzie krzyk, że przez 6 lat rządziła SLD.
Przypomnę, że za:
a)AWS(słynne schłodzenie gospodarki przez Balcerowicza)
b)PIS spadek gospodarczy i węszenie wroga czy aferomania
c) PO dlaszy spadek gospodarczy no co najwyżej stagnacja z ........ 1,2% wzrostem ............:)
Za SLD wzrost gospodarczy osiągnął choć od 5 do 6%.
Niewiele to przyznaję ale zawsze to wzrost.
Za następne 15 lat rządów Prawicy RP stanie się .....dzikimi polami...:(
http://www.globalresearch.ca/index.php?context=va&aid=18339