a nigdy nie paliłem ( ze skąpstwa;))
policzcie sobie ile toto kosztuje.
najgorsza marka okolo 8zl.
dla przecietnego palacza x 30 na miesiac = 240zl
a takie marki papierosow konsumuja biedacy pracujacy za najnizsze wynagrodzenie badz w okolicy 1 kzl - wychodzi ze palacz moze wydac nawet 25% dochodow na palenie.
i pytam za co? za pudelko wysuszonego tytoniu warte moze z 20 zl w produkcji?
liczac dalej: x12 miesiecy = okolo 3kzl
x40 lat palenia = 120 000 zl
i niech powiedza, ze tyle wydaja na kazdego chorego palacza w szpitalu gdy tam trafi.
a caly ten kit o biernym paleniu sluzy utrzymaniu wysokich podatkow. bo inaczej niepalacych nie interesowaliby palacze i watpie czy popieraliby podnoszenie im podatkow pod byle pretekstem.
sam nie pale od wielu lat ( sporo ponad 10 )
i polecam rzucenie palenia.
..bo po co chocby dawac sie oblowic cwaniakom z akcyzami?
haha haha! - itd
Prywatne firmy oferujące ubezpieczenia zdrowotne mają rzeczywiście interes aby promować zdrowy tryb życia wśród swoich klientów, ale np firmy tytoniowe czy farmaceutyczne już chyba nie bardzo? Wątpliwe jest więc że istnieje jakiś "neoliberalny reżim akumulacji kapitału" w tej sprawie. Zapominasz że to co się opłaca jedenej firmie, często jest na niekorzyść innej, firm są miliony i większość z nich ze sobą zażarcie konkuruje, więc stworzenie jakiegoś zgodnego frontu aby "ukrywać wszystkie istotne problemy ekologiczne, społeczne, humanitarne, wreszcie globalną logikę, która je wszystkie powoduje" nadaje się jedynie na epizod Archiwum X.
Także rządom większości krajów zwalczanie palenia raczej nie jest na rękę. "Oferowane" przez nie ubezpieczenia zdrowotne są przymusowe, a wysokość opłat ubezpieczeniowych nie jest determinowana przez rynek, ale przez same rządy jako pseudopodatek, więc przy większej ilości palaczy po prostu może podwyższyć składkę i tyle. Dlatego państwowej służbie zdrowia nigdy nie będzie tak naprawdę zależało na zdrowym trybie życia. Do tego ze sprzedaży papierosów rząd otrzymuje ciężkie pieniądze poprzez specjalne podatki akcyzowe, więc im więcej ich się sprzeda, tym lepiej dla rządu.
Prawda jest taka że antynikotynowa histeria zawsze była (od lat 40tych kiedy Readers Digest jako pierwszy uświadomił masy o szkodliwości palenia) i ciągle jest napędzana przez prywatne pisma dla kobiet szukające sensacji, wykorzystujące szczególne zamiłowanie kobiet do zdrowego trybu życia (determinowane ewolucyjnie - trzeba być zdrowym aby wychowywać dzieci).
I woli ścisłości jestem nie palący
Zapewne mechanizm, o którym pisze autor, rzeczywiście istnieje.
Ale i tak jestem za utrzymaniem zakazu palenia na przystankach i rozszerzeniu go na sferę publiczną - bo nawet jeśli to nie truje aż tak, to upiornie ŚMIERDZI.
60 do 70 papierosów dziennie.
Ale jak wyczytałem u mojego ulubionego publicysty lewicowego, że Alhusser, Foucault i Bourdieu potępiliby zakaz palenia, stałem się tego zakazu gorącym zwolennikiem.
"szczególne zamiłowanie kobiet do zdrowego trybu życia (determinowane ewolucyjnie - trzeba być zdrowym aby wychowywać dzieci)"
bo w końcu maczuga sporo waży, a potomstwo trzeba chronić przed drapieżnikami (o czym wie każda kobieta gnana instynktem do kiosku po kolejne life-style'owe pisemko)
taki duży chłopiec a takie głupoty opowiada...
wytoczyłeś ideologiczne działa, a problem jest o wiele bardziej prosty. Palacze wytwarzają potworny smród, a wydychany przez nich dym powoduje u niektórych ludzi podrażnienie gardła i odruch wymiotny. Sam tego doświadczam, choć młodości przez pięć lat paliłem po 20-30 papierosów dziennie.
Norma społeczna przewiduje, że w obecności innych ludzi nie powinno puszczać się wiatrów. Nic jednak nie można poradzić na to, że ktoś w knajpie, na przystanku czy na klatce schodowej dmucha ci w twarz dymem. Nie wiem, czy zakaz palenia w miejscach publicznych będzie skuteczny. Wolałby, żeby powstała społeczna norma "niesmrodzenia" w obecności innych. Jednak prawne ograniczanie tego obrzydlistwa uważam za krok w dobrym kierunku. Szukanie tu jakichś ideologicznych podtekstów jest raczej niepoważne. To sprawa komfortu, estetyki i szacunku dla innych, a nie ideologii.
panie Jarosławie nie jest miejscem publicznym. To jest jedno z najciekawszych propagandowo przekłamań jakie funkcjonują w dyskusji o zakazie palenia.
Rozumiem zakaz palenia na przystankach etc etc ale knajpa jest przestrzenią prywatną nie publiczną. Tak jak nie masz obowiązku przebywania w moim domu tak nie masz obowiązku chodzić do knajp w których można palić. Tak jak nie musisz wsiadać do samochodu którego kierowca jest palący a który nie pracuję w MPK. Itd itd.
zgoda - knajpa nie jest miejscem publicznym (w sensie własności). Jednak i tam nie wypada puszczać wiatrów, a jakoś palenia nikt się tam nie wstydzi.
Zresztą pojawiają się bardziej szczegółowe dylematy: czy jak sąsiad z pionu wdmuchuje dym do szybu wentylacyjnego lub choćby pali w jego pobliżu i mnie się z tego powodu niedobrze robi u mnie w domu, to narusza on moją prywatność? Jak widać palenie u siebie w domu też może być dyskusyjne.
Najlepszym rozwiązaniem będzie zrobienie knajp dla palących (niepalący będą musieli się liczyć z przykrością przebywania w tych miejscach) i dla niepalących (palący narażą się tam na abstynencyjny dyskomfort). Dzielenie przestrzeni w tej samej knajpie jest nieskuteczne, bo dym nie uznaje takiego podziału.
Dla mnie osobiście akurat ta część ewentualnego zakazu jest najmniej ważna, bo rzadko chadzam do publicznych płyno- i jadłodajni.
że podnoszenie podatków bogatym to traktowanie ich jak "innego", jak Żyda przez Goebelsa, i represonowanie ich za pomocą podatków... Heh, z taką wizją lewicowości nie dziwne, że lewica w Polsce nie może powstać...
Chodzi tylko o to, żeby nie palili przy innych... W samolotach nie wolno palić, czy to też "wypędzanie palaczy z samolotów"????
A to stawianie zwolenników zakazu palenia w "wybranych miejscach" (głównie publicznych) w jednym rzędzie z Goebelsem i nazistami... Piękny pokaz "kultury demokratycznego sporu", niczym J. Kaczyński z jego "tu jesteśmy my, tam jest ZOMO"...
Ja jestem za zakazem palenia w miejscach, gdzie przebywają osoby, które nie życzą sobie wdychania - czego by nie mówić, szkodliwych dla zdrowia - oparów tytoniowych.
A dlaczego nie zakaz picia wódy w knajpach? Alkoholizm jest patologią o wiele bardziej uciążliwą dla otoczenia niż nikotynizm, bo przekłada się z reguły na agresję i przemoc fizyczną. Pijany alkoholik śmierdzi, jest brudny, czasem zarzygany, szczy po kątach i na mury, bluzga i przeklina, posuwa się do rękoczynów, okrada rodzinę z pieniędzy... Tylko smród i okradanie z pieniędzy można zarzucić nikotynowcom...
Kiedy zabronią picia w knajpach??? W knajpach powinno się tylko rozmawiać, tańczyć, bo już jeść niekoniecznie, przecież grubasy są też takie nieestetyczne i chore na przeróżne choroby...
Mogą być knajpy dla palących jak przedziały w pociągach. Ja palę tylko w ubikacjach (ostatnio na trasie Essen-Bochum o mało nie pojechałam dalej, tak się zaciągałam... dwóch Helmutów pomogło mi na czas wyrzucić manele z pociągu).
Barmanami i barmankami powinny być osoby palące (tak, tak.. dyskryminacja!!!)
Luke... ja pamiętam czasy kiedy paliło się w samolotach, ale to dawno było.
Kiedyś eliminowało się z otocznia osoby niepełnosprawne, bo one kalały nasze poczucie piękna. Teraz wszędzie podjazdy robi się "kalekom" (to słowo też wychodzi z użytku... niepoprawne jest). Więc wzięto się za palaczy, bo żółtych i czerwonych nie można gnębić...
Palaczy wygania się z knajp!!! To tak jakby w kościele zabroniono klękać (^_^).
Palę, paliłam i będę palić. Palę od 35-ciu lat (Mama od 45-ciu). Nigdy nie rzucałam (Mama raz). Ograniczałam w ciąży, a lekarz mi nawet powiedział, że jak mam się stresować z tego powodu, to lepiej se zakurzyć. Mogę nie pić kawy, "Dębowego", nie uprawiać seksu... palić będę. Ograniczyłam jedynie ilość sztuk do 20-25 dziennie...
Pietrzaku kochany... lepszego "zająca" mi nie mogłeś tym tekstem sprawić. Wesołych Świąt!!!
(*_*)
dym do wentylatora to ten sam kaliber co sąsiad grający głośno muzykę albo gotujący kapustę co drugi dzień. I to jest jasne jak słońce problem ale nie pod zakaz palenia.
Problemem z tą modą na zakazy jest to, że nie zostawiają one nawet marginesu negocjacji. Czyli zakaz moim zdaniem słuszny na przystanku sąsiaduje tam z jakimś absurdem moim zdaniem czyli zakazem palenia w knajpach wogóle.
Problem Hydla z pociągami i przedziałami dla palących polegał zawsze na tym, że mimo iż od zawsze kupowałem specjalnie bilet do przedziału dla palących od zawsze i zawsze zawsze siedzieli tam niepalący którzy uważali, że to ja a nie oni są tu nie na miejscu.
"Jednak i tam nie wypada puszczać wiatrów, a jakoś palenia nikt się tam nie wstydzi."
Między nie wypada a "prawo zabrania" jest dość znaczna różnica. Poza tym dym tytoniowy jest tak samo niestosowny jak wiatry tylko w oczach oszalałych zwolenników nagonki antynikotynowej. Przez ostanie 100 lta palenie było jak najbardziej stosowne.
"czy jak sąsiad z pionu wdmuchuje dym do szybu wentylacyjnego lub choćby pali w jego pobliżu i mnie się z tego powodu niedobrze robi u mnie w domu, to narusza on moją prywatność? Jak widać palenie u siebie w domu też może być dyskusyjne."
A jak gotuje kapuste? Może zabronić też gotowania kapusty? Albo naprawić ciągi wentylacyjne w bloku.
"Najlepszym rozwiązaniem będzie zrobienie knajp dla palących (niepalący będą musieli się liczyć z przykrością przebywania w tych miejscach) i dla niepalących (palący narażą się tam na abstynencyjny dyskomfort)"
Bardzo rozsądne wyjście, niestety zbyt rozsądne dla wielu.
Luke
"a kto "wyrzuca palaczy z kanjp"?
Chodzi tylko o to, żeby nie palili przy innych"
A kto każe tym innym przyłazić tam gdzie palacze sobie palą? Niech sie trzymają knajp z zakazem palenia. Ja nie łaże do miejsc gdzie jest pełno kwiatów żeby ponarzekać że jestem uczulony na pyłki i nie domagam sie zeby te kwiaty usunąć bo mi przeszkadają.
Odyseusz
"Ja jestem za zakazem palenia w miejscach, gdzie przebywają osoby, które nie życzą sobie wdychania - czego by nie mówić, szkodliwych dla zdrowia - oparów tytoniowych."
A ja jestem za tym żeby osoby które sobie nie życzą wdychania oparów tytoniwych nie łazili do miejsc gdzie sie pali: np: puby.
PS- nie pale, nie lubie tytoniu, nie rozumiem palaczy, jak dla mnie jest to najgłupszy nałóg świata, ale jak dla mnie pomysł o zakazie palenia jest także głupi.
porównujesz się z alkoholikami, ale dla dyskusji to mało trafne. Wystarczy jeden papieros, by wytworzyć smród i duszący dym w otoczeniu. Po jednym kieliszku czy piwie nie ma tego efektu. Palenie, bez względu na ilości, jest bardziej uciążliwe niż umiarkowane picie. Konieczność wdychania dymu przez niepalącego to rodzaj molestowania. Nie ma gwałtu, bo papierosa do ust nikt mu nie wsadzi, ale to takie macanki niechciane. W dodatku palacze sądzą, że mają do tego prawo.
Życzę nikotynowego świątecznego zająca! Lubię Twoje zjadliwe pióro, w dziewięciu na dziesięć machnięć - celne.
Z niepełnosprawnymi, jak i z Żydami to zupełnie nietrafione porównanie, bo niepełnosprawności ani narodowości nie można "wyłączyć" na jakiś czas, a poza tym- niepełnosprawny ani Żyd nie ingeruje w moje ciało, tak jak palacz którego wyziewami miałbym oddychać...
Dlaczego nie zakazać używania samochodów- tu także jedni jeżdżą a drudzy wdychają spaliny?
to z pewnością nałóg, który należy tępić, a ponieważ mamy jeszcze resztki publicznej służby zdrowia to państwo powinno się tym zajmować, tak samo jak chronić wolność niepalących przed przymusem wdychania czyichś wyziewów.
A jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że krzyk podnoszony w sprawie palaczy wobec milczenia w wielu innych sprawach - jak choćby pokrewne spaliny samochodowe, hałas, ale i komórki skłania ku refleksji, że palenie jest swego rodzaju kozłem ofiarnym, którego składa się w ofierze, gdyż ta ofiara za wiele nie boli i za wiele nie kosztuje, a tak to już jest, że jak coś za wiele nie kosztuje to i wiele warte nie jest, tak samo jak walka z paleniem, jazda w pogodny dzień na światłach, kaski dla rowerzystów i cała masa tego typu bzdur.
Walka z paleniem w systemie, który jest coraz bardziej antyludzki, także w fizyczno - zdrowotnym aspekcie, pełni trochę taką rolę jak Kuroń w czasie "balcerowania" Polski, dlatego nie negując zasadniczej słuszności, trzeba ją właśnie w takim świetle pokazywać, nie rozczulać się, nie krytykować, ale ośmieszać, pokazując paradoksalność, kontekst, granie na lękach i obsesjach ( w tym higienizacji i medykalizacji życia)
Kto wie, może gdzieś tam w grupie Bildenberg siedzą sobie faceci z koncernów tytoniowych, farmaceutycznych, motoryzacyjnych, medialnych i robią sobie żarty typu wiecie teraz wy będziecie twardogłowymi, ale nie bójcie się to dla dobra całości, dla naszego dobra wspólnego, wicie rozumicie, trochę oberwiecie, ale w sumie się nam wszystkim opłaci, a teraz zapalmy jednego na zgodę.
i dający do myślenia, choć z drugiej strony trzeba pamiętać, że gdy system pozwalał swobodnie chorować i nie było strachu - tak było w PRL, ludzie zdecydowanie go nadużywali, tak że otrzymanie renty stawało się u niektórych swego rodzaju powodem do dumy. Rzecz jak zawsze w proporcjach.
z upodobaniem niektorych niepalących, by usiąść w przedziale dla palących choć miejsc w przedziałach dla niepalących nie brakowało, następnie zaś upierających się by palący przedział ten opuścili. Może jak kto ma dojmującą potrzebę "wsadzenia komuś palca w oko" to palacz stanowi łatwą okazję?
Który zapach jest przyjemny, a który nie, chyba trzeba sobie zdefiniować... Pamiętam, że jak nie paliłam to mi nie przeszkadzało, że palili inni. Może dziwne?
Sama mam różnych znajomych wśród niepalących. Nawet takich, ktorzy palącym trzymają zapas papierosów, jak kto inny cukierki dla gości.
Ja dymu tytoniowego nie znoszę, więc nie chodzę do knajp. Proste. I jestem przeciwny prawnemu zakazowi takiego palenia. Czyżbym był masochistą? Czy może udało mi się po prostu zachować zdrowy rozsądek? Może zwyczajnie nie jestem *egoistą*, który popiera każdy zakaz, który akurat jemu jest na rękę?
Oczywiście czym innym jest palenie na przystankach i jak ktoś to robi, to zwracam uwagę (chociaż jeśli to nie podziała, to nie bardzo mam co zrobić - nie wyglądam zbyt groźnie i nie noszę dresu).
Są oczywiście ludzie cierpiący na nerwice, ale im jest potrzebna pomoc psychiatryczna, a nie ustawa antynikotynowa.
budżet z akcyzy do papierosów wziął 14 mld zł, akcyza drożała, więc obecnie pewnie ma więcej. Gwoli pamięci. Czy te środki trafiają do NFZ?
I jeszcze jedno. Są instytucje, które nic innego nie robią tylko walczą z palaczami, inne z alkoholizmem. Mają pensje. Produkują cuda-niewidy żeby uzasadnić te pensje. Ciekawsze jest to czego nie mówią, choć może i nie wiedzą zagonieni ładowaniem przysłowiowej taczki.
po prostu tam nie pójdę. Otworzę se knajpę w domu (*_*)
Nie palę tam gdzie nie wolno.
Nie palę w mojej kuchni, u dzieci w pokoju... palę u siebie i o dziwo wyprosić je trudno... przywykły. Palę z Mamą u Mamy w kuchni, u niepalącej sąsiadki, która lubi dym papierosowy, bo to przypomina jej zmarłego męża...
Kiedy idę w odwiedziny do kogoś, to wiem, że albo się tam pali wszędzie, albo w wyznaczonych miejscach. Domów nie tolerujących palaczy po prostu nie zaszczycam swoją obecnością (*_*)
Jesienią ub. roku odnowiłam bardzo, bardzo starą znajomość, taką z końcowego Gierka. Facet kiedyś palił, okazało się, że 20 lat temu rzucił. Uzgodniliśmy, że będę paliła na balkonie, a kiedy nastały mrozy, w kuchni przy otwartym oknie. Ale... zaczęły się podchody i wychowywanie mnie: "to niezdrowe", "niemodne i nienowoczesne", "kobieta się szybciej starzeje", "cerę ma brzydszą"... wysłuchiwałam i z nerwów sięgałam po kolejnego papierosa.
Ale ciągle byłam serdecznie zapraszana, chyba tylko po to by znowu słyszeć: "to tyle kosztuje", "firanki śmierdzą od dymu", "pety cuchną w kuble na śmieci". Powiedziałam wtedy, że już nie przyjdę skoro śmierdzi... przepraszał. Ale kiedy kiedyś powiedział, że jemu to szkodzi, to po prostu ubrałam się, grzecznie pożegnałam, mówiąc, że widzimy się po raz ostatni, bo mnie papierosy nie szkodzą. I na razie nie odbieram telefonów, nie odpowiadam na sms-y. Albo się mnie toleruje z papierochem, albo szlus...
W nos nikomu nie dmucham. Staram się kurzyć na uboczu. A oprócz nałogu mam przecież dużo wdzięku (*_*)
.
Też mam takiego niepalącego znajomego, który dla palaczy trzyma fajki!!!
(*_*)
ale ładne - http://www.youtube.com/watch?v=xSWyDRLPDiw
"Wielka ideologiczna ofensywa antynikotynowa jest jednym z kluczowych składników wielkiego kompleksu ideologicznego, który Charest trafnie nazwała "higienizmem"."
Wyborne. Ja w przeciwieństwie do autora regularnie popalałem przez kilka lat, lecz na szczęście nie przybrało to formy uzależnienia, od dwóch miesięcy nie sięgnąłem po ani jednego papierosa i z radością odkrywam, że w Warszawie coraz więcej miejsc zakakzuje palenia, a ja uwielbiam tam przebywać, nie cuchnąć dymem (bądź popiołem jak to np. w warszawskich Pawilonach). Nie chodzi o ideologię, jakieś frazesy o wolności, zdrowiu, życiu, wyzysku blablabla. To tępe argumenty. Chodzi o to, że to śmierdzi, że nie ma się wyboru, bo jak się idzie na atrakcyjny koncert albo spotkać ze znajomymi, to się cuchnie wychodząc. Śmierdzi. Czuje się obrzydliwie. Nie jestem czyścioszkiem i fanem wygładzonych form rozrywki, ale to nie oznacza, że mam ochotę cuchnąć po wyjściu z knajpy, a argumentację o irracjonalności biernego palenia nazwałbym raczej irracjonalną właśnie w swojej krytyce. Skoro mieszka Pan w Londynie, to świetnie Pan widzi, że wyjście na dymka przed knajpę w niczym Panu nie ogranicza wolności. W Londynie nigdy nie byłem, natomiast regularnie bywam w Berlinie, gdzie nie stanowi to żadnego problemu, a przed knajpą zawsze ma się dmuchawy gorącego powietrza, dzięki czemu nawet w taką zimę jak ostatnia, nie stanowi to najmniejszego problemu - wiem, regularnie jarałem w ostatnim styczniu na Kreuzbergu. Raz nawet poderwałem w czasie wyjścia na dymka piękną dziewczynę, mnie samego też próbowano w taki sposób łapać. To nic złego i nie potrzebuję się silić na bajdurzenie o kompleksach ideologicznych.
Poza tym to raczej nie jest forma zniewolenia, że walczy się z krwiożerczym, zakłamanym, wielkim i wyzyskującym swoich pracowników przemysłem w rodzaju Philipa Morrisa. Alkohol też jest destrukcyjny jednostkowo i alkohol pijam. Ale od alkoholu nie śmierdzi nikt w moim otoczeniu, co najwyżej ja sam, jeśli z nim przesadzę, a staram się tego mimo wszystko nie czynić:) Dym to coś co ogarnia całe otoczenie, niezależnie od tego, czy innym to się podoba. To jaskrawy przykład naruszenia cudzej prywatności, jawnie szkodliwy, nie niosący za sobą żadnej wartości, żadnych pozytywnych wartości. W dodatku nie daje absolutnie niczego osobie, która samodzielnie pali. Czy ciesząc się z zakazu palenia w Powiślu, OSiRze i paru innych ulegam kompleksowi ideologicznemu? Nie, cieszę się, że nie pachnę jak bywalcy kościołów, obrońcy życia, kibole i narodowcy. Cieszę się, że pachnę świeżością, wolnością swobodnego myślenia, którym nikomu niczego nie zakłócam i nikt mi tego też nie czyni.
Nie szkodzi. Mnie się nie spieszy.
Serio. jestem palaczem. To zaiste śmierdzący i szkodliwy nałóg i nie rozumiem dlaczego palę. Dlatego jest to uzaleznienie. Plusy, oczywiście tylko w moim mniemaniu sa takie, że pozwala mi to koić nerwy, na chwile zatrzymuję świat i cała reszta tego typu bzdur plus kompulsja jaką jest przymus trzymania czegos w palcach, wtykania se ryj i wydmuchiwania dymu.
Dlatego wybaczam bliźnim moim niepalącym represje wobec mnie, albowiem nie wiem co czynię, ergo w tym zakresie muszę być ubezwłasnowalniany.
Najgorszą represją są ceny. Teraz już muszę płacić 5 zeta za classiki a za LM i Camele po 6,50. To efekt podwyżek krajowych fajek. Bliski Wschód z okolic Chełma i Włodawy też na tym cierpi bo dystrybutorzy ukraińskich wyrobów podrabianych podnoszą ceny. A i Ukaiina nas palaczy przesladuje bo nawet na podróbkach piszą kurinja szkidit zdarowlju. Krajowych nie kupuje od lat to nie wiem co piszą.
zabija powoli, albo i nie. Mój dziadek palił 70 lat i rekordzistą nie był. Wnikliwi niech sobie poszukają kiedy papierosy szkodzą, a kiedy - przeciwnie :) Zapewniam, że są większe trucizny i na ich czele umieszczę:
- nadmiar węglowodanów (galopująca miażdzyca przy proporcji białko do węglowadanów jak 1 : 4 i więcej)
- nadmiar białka (trzeba pamiętać że ten nadmiar organizm człowieka przetwarza na... węglowodany - ze 100 g białka wytwarza 58 g węglowodanów umęczając przy tym kilka organów, bo dla nich to duży i zbędny wysiłek; warto pamiętać przy obliczeniach dla pkt wyżej)
- niedobór białka - wyniszczający w organizmie wszystko, aczkolwiek w usystematyzowany sposób.
Te trzy czynniki decydują o poziomie odpornści naszych organizmów na wszelkie zachorowania. Mam sprawdzone, nie tylko na sobie.
Warto się nauczyć liczyć białka, tłuszcze i węglowodany na talerzu zamiast ich używać na chybił-trafił, bo szansa trafienia przez przypadek jest rzadka, czego dowodem są choroby cywilizacyjne, dla ktorych wciąż wielu pisze, że ich przyczyna jest nieznana choć to nieprawda, bo znana.
Zdrowia życzę!
uprzejmie komunikuję ,że w 1975 roku po 17 latach przestałem
palić i zadyszka ustąpiła tak skutecznie, że do tej pory nie powróciła. Więc walka z tym nałogiem ma sens, ale nie tyle
społeczny co osobisty. Kto chce niech się truje w samotności
albo w wydzielonych miejscach, choć prawdę powiedziawszy cudze palenie mi nie przeszkadza i nie za bardzo wierzę w szkodliwość tzw. palenia biernego
A tak swoja drogą bez wszystkiego możesz się obejśc nawet bez sexu ale bez papieroska niemożesz?
Zadziwiasz mnie
A tak na marginesie czy uważasz że za choroby spowodowane przez tytoń powinni pLacić palacze?
Nie chodzę do miejsc w których nie wolno palić. Knajpa w ktorej jest taki zakaz, nigdy nie zarobiła na mnie nawet grosza. Gdyby było zapotrzebowanie na puby z zakazaem palenia, to one by dawno już były. Tak się jednak składa, że ludzie którzy lubią piwo, lubią tez papierosy. Zdecydowanie stanowią oni w pubach większość. I teraz jakim prawem mniejszość w pubach miałaby narzucać wolę większości? To faszyzm!
Nie odwiedzam ludzi, którzy u siebie palić zabraniają. On/ona się "męczy", źe ja palę, a ja że nie palę. Wiec rezygnuje z takiej znajomości. U mnie można palić wszędzie, oprócz balkonu, bo pranie żółknie ;-)
Nie żałuję jednak takich znajomości, bo dawno odkryłem, że osoby które są obsesyjnymi wrogami palenia, nie niepalące, ale wrogowie palenia, to najczęściej pod 1000 innych względów, osoby dla mnie nieciekawe. Czędto despotyczne, mające chęć narzucania innym swej woli, a tylko objawem tego zewnętrznym jest ich antynikotynowa fobia. I w 90 proc. się nie mylę, bo ja po prostu ludzi o takich cechach charakteru, nie lubię.
Palenie to słabość. Każdy jakąś powinien mieć, bo inaczej jest po prostu nieludzki. A ja nie lubię nieludzkich ludzi;-)
Człowiek, który ma własne słabości jest bardziej tolerancyjny na cudze. A ten co słabości nie ma to po prostu cyborg.
co piszą na polskich szlugach (akurat mam "Spike" pod ręką): z jednej strony - "Palenie zabija", z drugiej - "Twój lekarz lub farmaceuta pomoże Ci rzucić palenie"... o mało peta ze śmiechu nie połknęłam. Umarlak ma leczyć dogorywającego!!! (*_*)
Też kurzę ukraińskie, białoruskie, ja nawet skręcam jak mi w nocy braknie!!!
Masz rację Tereso. Odżywiamy się fatalnie, jemy za mało warzyw i owoców, źle komponujemy art. spożywcze - z niewiedzy i z bidy z nędzą, ale przede wszystkim kupujemy w przeróżnych kauflandach szajs impregnowany detergentami. Z tego żarcia nie da się zestawić żadnej najprostszej diety (pisałam tu niedawno o mięsie mielonym, które czerniało na patelni od utrwalaczy). To do kauflandów powinien być wstęp wzbroniony!!! (*_*)
A Pietrzak pisząc o palaczach wspomniał też o zagrypionych. Na zakichanego usmarkańca patrzymy jak na potencjalnego zbrodniarza i odsuwamy się odeń jak od ewentualnego mordercy, czyhającego na nasze życie. Kiedyś spieszyliśmy z radami o babcinych sposobach, współczuliśmy, pogłaskaliśmy... dzisiaj odsuwamy się ze wstrętem. Dziczejemy jak w średniowieczu. Niedługo wszystkich w jakiś sposób zadżumionych wyrzucimy poza mury miasta i poza nawias społeczeństwa... bo już (cyt.:) "w społeczeństwie takim jak brytyjskie każdy nienawidzi tego zakatarzonego człowieka siedzącego w metrze tuż obok, tego drania, który jego zaraz załatwi".
Nie radzimy sobie w tej globalnej wiosze, więc zawsze trzeba jakiegoś żyda, palacza, terrorystę, zakatarzonego... wyłuskać i obłożyć anatemą...
Jesteśmy społeczeństwem higienistów i estetów... tylko brudne wojny robią na nas wrażenie coraz mniejsze... w o ogóle nie robią na nas wrażenia...
.
najbardziej upierdliwi są niepijący alkoholicy i ci co "wygrali walkę z nałogiem palenia". Ohyda. Też mam w rzyci te "ideały" (*_*)
.
To ty ósmy krzyżyk dźwigasz??? Albo i dziewiąty??? Gratuluję!!!
(*_*)
za wojny i choroby nimi spowodowane powinny płacić szmaje i millery...
.
"i ci co "wygrali walkę z nałogiem palenia". Ohyda. Też mam w rzyci te "ideały" (*_*)"
.
autor: Hyjdla, data nadania: 2010-04-03 11:51:36, suma postów tego autora:
***
Musi mieć Pani ten organ nadzwyczaj wyeksponowany, bo co drugi problem rozpatrywany na tym portalu umieszcza Pani właśnie tam.
Jeśli chodzi mój wiek to dziękuję za gratulacje, ale są nieco przedwczesne, gdyż zacząłem palić bardzo wcześnie
i do matury po kryjomu.
Ja też paliłem. I pamiętam, jak mówiłem do peta w popielniczce: "O, kochaniutki, jeszcze jesteś za długi". To było poniżające i dlatego przy okazji grypy (strach!) "udało" mi się niepalić dzień, dwa, a potem taka duma mnie ogarnęła, że nie palę. Może powinny być kary, za rzucenie peta (śmiecia) na chodnik, za nie zgaszenie zostawionego papierosa. Ale zakaz palenia. Jakiś rasizm. Ktoś pytał, czy ma płacić za choroby od palenia papierosów. A dlaczego ja mam płacić za choroby od otyłości, gołych głów w zimie, helikopter górski. No, za helikopter, to rzeczywiście. Nie ma tam jakiegoś ubezpieczenia od chodzenia po górach i slalomowania między drzewami zimą?
Do klubowych też się nie zniżyłam i wolałam nie jeść, ale zapalić "coś lepszego". Bez filtra tylko guluazy, a normalnie caro. Z braku kasy tańsze DSy, bo się łatwo wietrzyły. Palenie rzuciłam, bo już mi się nie chciało śmierdzieć z rana oddechem, choćbym nie wiem jak dokładnie myła zęby i płukała gardło. Nie chciałam mieć żółtych zębów i plam na palcach, mimo palenia tych z filtrem. Nie chciałam kaszleć jak suchotnik w stadium agonalnym, wystawać na korytarzu przy cuchnących popielniczkach, wychodzić z przedziału, gdy jechałam pociągiem. I postanowiłam za tą puszczoną z dymem kasę, którą zaoszczędzę nie paląc, kupić sobie brykę. Obliczyłam, że przez te 13 lat puściłam z dymem autko średniej klasy i zmarnowałam - licząc 7 min. na jednego papierosa - no: 7x ca.20 x 30 x 12 x 13 = bardzo dużo czasu. Doliczając czas poświęcony na pójście po papierosy, czyszczenie popielniczek wychodzi tego czasu jeszcze więcej.
Czyli czasu na palenie zużyłam w ciągu 13 lat 10.920 godzin, co daje 455 dni. Mogłam w tym czasie zrobić naprawdę wiele pożyteczniejszych rzeczy.
Przyjmując, że paczkę papierosów kupowałam za 10zł (przeważnie wiecej, ale co tam...), to na miesiąc wydawałam 300zł, na rok 3.650zł, a w ciągu tych 13 lat 47.450zł. Część tych papierosów kupowałam za obcą walutę, więc wydana na nie suma jest o wiele większa.
Teraz, gdy nie palę, czasu mam naturalnie więcej, kasy też. Ponieważ Stary też nie pali, to oszczędzamy podwójnie i to widać.
Do palenia papierosów każdy musi sobie najpierw dorobić filozofię, by uzasadnić ten bezsens postępowania. To także ma wpływ na "styl życia" z którym człowiek się utożsamia, a tym samym czyni go podatnego na uzależnienie od - było nie było - przyzwyczajeń.
Posiadając wolną wolę każdy może robić naturalnie co chce ze swoim życiem. Ale w takim razie nie wypada narzekać.
Na razie nasz KLUB BYŁYCH PALACZY liczy tu trzy osoby.
Może jeszcze ktoś się przyzna - nie bojąc się pogardy p.Hyjdli ?
Serdecznie pozdrawiam z okazji Świąt.
a będziesz miał dowcip ostry jak stłuczona fifka, albo wyszczerbiony porcelanowy cybuch (*_*)
Jasne, że ten organ mam wyeksponowany! I przepastny! A po zimie przybyło jeszcze z 10 centymetrów...
Jakby nie rachować jesteś pan-tarak w wieku tego mojego upierdliwego znajomego - 67-69 wiosen pan-tarak dźwigasz...
A to "zrzeszanie" to pan-tarak z pionierów, czy z TPPR-u wyniósł?
.
to naprawdę wielkie szczęście, że zechciał Pan zajrzeć swego czasu na lewica.pl.
Dziękuję bardzo i życzę Panu wzajemnie: Wesołych Świąt.
Powiem coś co wytrąci Pani złośliwy oręż z reki: zaliczyłem obydwie te organizacje i co najważniejsze nikt mnie o zdanie nie pytał. Jak totalitaryzm to na całego.
A co do wzmiankowanego organu, to proszę się nie martwić - "kochanego ciała nigdy nie za wiele".
Są i inne, bardziej złośliwe powiedzonka na ten temat, ale nie chcę psuć podniosłego nastroju świątecznego, ostateczne dziesięć centymetrów więcej czy mniej, cóż to dla Pani za różnica, skoro tak chętnie się do tego przyznaje ( wszystko jedno czy na prawdę, czy dla draki).
Pozdrawiam świątecznie.
[To jaskrawy przykład naruszenia cudzej prywatności, jawnie szkodliwy, nie niosący za sobą żadnej wartości, żadnych pozytywnych wartości.]
mi kulturalny palacz nie przeszkadza (baa, z takim moge wypalic nawet jedna fajeczke, choc nie pale i nie palilem:) nie przeszkadza tak bardzo jak smrod, halas samochodow i glupota kierowcow szczegolnie "pachnacych swiezoscia" z pierwszym W na tablicy rejestracyjnej, a jednak nie widac na horyzoncie pomyslow ograniczen takich szkodliwosci dla zdrowia innych i swojego, jakos tego tez nie widze, ale na tej samej zasadzie co ordynarny zakaz palenia w miejscach publicznych mozna wprowadzic, prawda, z punktu widzenia szkodliwosci to istnieja powazniejsze podstawy do tego ?...
moim zdaniem, zakaz palenia powinien obowiazywac w miejscach oznaczonych tam gdzie ktos sobie tego zyczy lub miejsce tego wymaga, a taki zakaz wszedzie to jaskrawy przyklad tego, ze nowe (mody) sa wrogiem dobrego.
[W dodatku nie daje absolutnie niczego osobie, która samodzielnie pali.]
czy absolutnie niczego, bo przeciez to chyba przyjemnosc dla palacza pociagnac sobie dymka ?. ludzie pala, bo lubia palic, od dawien dawna:)
delikatnie mówiąc znam bardziej chamskich kierowców niż warszawscy. prywatna przyjemność palacza oznacza nieprzyjemność niepalącego. dużą nieprzyjemność, od której nie można się uwolnić. bo ja jako osoba aktualnie niepaląca nie mam ochoty czuć się drętwym i ograniczać się w odwiedzaniu jakichś miejsc, bo jaśnie państwo palący nie mogą ruszyć swych odwłoków na dymka na zewnątrz, w imię "wolności" i "przyjętej kultury". ja wiem, że palenie jest przyjemne, niestety wiem to aż za dobrze i wolałbym nie wiedzieć:) ale palenie bierne jest nieprzyjemne pod względem wonnym, moim zdaniem o wiele bardziej nieprzyjemne wten sposób właśnie, aniżeli poprzez niż walory zdrowotne (a właściwie ich brak), a to jakim złodziejstwem jest leczenie palenia biernego, to tylko jeden z argumentów, które wydają mi się dobre do podparcia mojego zdania:)
Z tymi pionierami to faktycznie przytyk do wieku był, bo ja się już nie załapałam - w harcerstwie byłam, normalnym, bez naleciałości kuroniowych (HSPS). Wiesz pan-tarak co to było??? Jak nie wiesz to se góógnij w góógle...
Do TPPR należało się od kołyski (szczególnie po 1976), a jak się szło do roboty to składki "na przyjaźń" ściągano przez listę płac, bo nawet do związków zawodowych nie trza było należeć i płacić haraczu (ja nie należałam). Zrezygnowano bodajże w czasach buszy i naporu, czyli za pierwszej "S", bo nawałnica trwa do dzisiaj (*_*)
Jak pan-tarak jeszcze zrozumiesz, że podżegacze wojenne nie powinny nawet do roli ciecia pretendować, bo takie "osobowości" źle wpływają na dzieciaki huśtające się na trzepakach... to będzie git, i cóól, i super... Żadna racja stanu nie tłumaczy wojen grabieżczych. Ja tu zresztą nad panem-tarakiem usilnie pracować będę, (*_*) a na razie wesołych świąt!
czerwony łunio... ja nie palę w operze, teatrze, filharmonii, kinie, bibliotece... bo to są dla mnie miejsca kulturalne... no chyba, że przedstawienie do kitu, to z nudów na dymka do WC idę, nie czekając na antrakt. W innych miejscach, nie pozwala mi na to wrodzona kultura - przybytki zdrowia, biura, urzędy, szkoły... A tam, gdzie nie ma wyraźnego zakazu, a nawet można - zawsze pytam, czy dymek nie będzie przeszkadzał, bo to dyktuje mi kultura nabyta (*_*) Miejsc nieprzyjaznych nie zaszczycam swoją osobą i to dyktuje mi wrodzone poczucie własnej wartości, czyli chamstwo kwadratowe...
Pisałam wyżej, że najbardziej upierdliwi są niepijący alkoholicy oraz byli palacze, którzy stali się neofitami w "lepszym" w ich mniemaniu klubie niepalących. Boją się pewnie ponownie popaść w nałóg wąchając niegdysiejsze aromaty, więc otrząsają się obrzydzeniem, czując się nobilitowani, ładniejsi, kulturalniejsi... nawet jak w głowie mają dwie szare komórki, platfusa, skoliozę i zeza rozbieżnego... I to te ideały idealne chcą tych ohydnych palaczów uszczęśliwiać zakazem jarania w miejscach niekulturalnych, np. w knajpach, bo to planują te neofity... Przeróżne ćwoki urzędowe nie radzące sobie w osobistym życiu i nie ogarniające innych plag - ubóstwo, wojny, klęski żywiołowe i inne, które mają ujarzmiać... znajdują se palaczy, albo bezdomnych na dworcu...
Tak, już dawno po śniadanku... trza zakurzyć!
(*_*)
Mogłaś przeoczyć mój poprzedni post. Ale ja pozwalam przy mnie palić, gościom w pracy i domu, i chodzę do palących kolegów bez uwag. Nawet koleżance (dalszej), gdy ją spotkam palącą na korytarzu, mówię złośliwie: "smacznego". Natomiast tabliczki: "tu się nie pali" ma dwóch, co nigdy nie palili, i jeden, co rzucił. Potrzebne są jakieś badania więc. Gdybym pracował z palaczem w jednym biurze, musiałby wychodzić i popielniczkę chować w biurku. Delikatny dym z papierosa jest przyjemny, oczywiscie dla mnie, i nie na stałe.
ale gadka z pan-tarakiem tak mnie pochłonęła, że nie miałam nastroju (*_*). Przy Tobie w biurze nie paliłabym w ogóle, bo jest ustawa, która tego zabrania. Chyba, że byś mnie wkurzył, to dmuchnęłabym Ci w nos... (*_*)
Też mnie wkurza, kiedy ktoś rozczula się nad leczeniem palaczy, nie widząc grubasów obżerających się chemią marketową... Nie rozczula się np. nad losem Ślązaków trutych przez dziesięciolecia, żyjących w środowisku tak zdegradowanym, że strach było wyjść na "świeże powietrze", pełne fruwającego syfu. Teraz, po zamknięciu licznych zakładów jest trochę lepiej, ale i tak niezdrowo... a chorzy i choroby zostały. Nad tym się nikt nie roztkliwia...
.
tak, tak ja rozumiem Twoją argumentację, ale nie masz racji, ponieważ to... ja ją mam:p
a tak na poważnie: nie jestem byłym nałogowcem, nigdy nie paliłem nałogowo, więc nie poddapadam pod taką kategorię. ale byli palacze bywają społecznie przydatni dla moich "bezsprzecznych" racji;)
Jeśli ktoś widział sale do palenia na Zachodzie (choć na Wschodzie też już je mają) to wie, że to tak naprawdę szklane lub plastikowe komory, w których człowiek nie ma żadnej przyjemności z papierosa. Sam palę tylko na świeżym powietrzu, najczęściej na balkonie. Zadymionych knajp nie cierpię ...
Proszę zapiąć pasy - http://wyborcza.pl/1,75248,7717475,My_chcemy_masla_a_nie_margaryny.html?as=1&startsz=x
No to wreszcie mamy potwierdzone to co doktor Jan Kwaśniewski wiedział ze 40 lat temu. Za parę kolejnych lat ktoś się wreszcie dopatrzy, że nadmiar spożywanego białka jest dla zdrowia równie niebezpieczny jak marne tłuszcze w miejsce dobrych zwierzęcych, a potem że węglowodany (zboża) są dobre dla zwierząt nie zaś dla ludzi, a i cukry proste nie mogą zapełniać ćwierci sklepu spożywczego, jeśli zdrowie ludzi komu miłe.
Ja nie rozumiem czemu przemysłowi spożywczemu zdrowie ludzi nie może być miłe, ale jeżeli się tak dzieje to od czego jest prawo?!, edukacja?!, służba (opieka?) zdrowotna, a i kultura?! To samo tyczy przemysłu farmaceutycznego: jest Państwo, więc jest nadzór i odpowiedzialność. Dobrze myślę? Czy chciałaby dusza do raju?
Można do tego dołożyć te "higienicznie czyste" proszki itp. (oszaleć można). Ale jeśli co do skutków biernego palenia sprawa nie jest, być może, całkiem jasna, to w przypadku palenia czynnego - raczej jest.
Ale rozumiem, że cokolwiek by się mówiło o szkodliwości palenia, palacze w odruchu samoobrony to zbagatelizują. Życie to nie bajka i trudno je przeżyć bez jakiegoś znieczulacza. Mnie (nigdy nie paliłam) pozostaje tylko Dębowe...:) (No, może jeszcze Warka).
Niemniej - jako entuzjastka niepalenia z radością witam każdego nawróconego. Dlatego, nano i taraku (i chyba także robolu i preziu, tak?) - tym razem moje szczere gratulacje.
I nie mam tu na myśli akurat sporu masło vs margaryna, tylko sprowadzania kwestii zdrowotnych do rodzaju spożywanych tłuszczów?
o swoje klapki już się Pan martwił?
traktują swoją wiarę na sposób quasireligijny.
A ta pani to nie robiła jakichś badań naukoznawczych, nie przytoczyła jakich danych robionych przez badaczy, nawet jakiś głupi rząd europejski w sprawie KFCośtam. Więc gdzie Ty widzisz klapki na oczach? Chyba, że ... no nie podejrzewam, że pracujesz. Ja na Kwaśniaku już jestem 13 lat, a od 12 wg, takich jak Ty już powinienem nie żyć. Oczywista jedz co chcesz.
jakich teorii spiskowych, moze nie zauwazyles, ale to jest wywiad, a odpowiedzi przemyslane i trudno nie zgodzic sie z pania prof.
a maslo w III RiP to towar LUKSUSOWY! dla 90% spoleczenstwa, bardzo drogi i chyba tylko dlatego jest na polkach, bo produkcja masla nie jest wystarczajaca, gdyby wszyscy mieli jesc prawdziwe maslo codzien... generalnie lepiej zeby ludzie niczym nie smarowali pieczywa jak maja smarowac tymi guwnami...
problem nie dotyczy tylko masla... jest ogrom! tych w zasadzie niejadalnych produktow spozywczych na pulkach...
tłuszczów obecnych w pożywieniu. Tak jakby można było wykluczyć inne składniki pożywienia, wpływy używek, zatrucie środowiska, tryb życia, dziedziczność, zwykły przypadek etc.
Nie mam nic przeciwko palaczom, ale i tak cieszę się, że udało mi się to rzucić. Tyle west. Nie będę Ci więcej tłumaczył o cisach, akroleinach i olejach syntetycznych. Możesz sam poczytać "wolną naukę". Sam "zdjąć te klapki".