Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Przemysław Sadura: Bez przedszkola ani rusz

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

szkoła to zło

Czym jest szkoła? Szkoła jako taka, jako system nauczania, jest kolejną metodą indoktrynacji systemowej. Państwo, władza dbają o to, by idee przez nie krzewione nie uchodziły niczym para w gwizdek, a by stawały się wykładnią postępowania społeczeństwa. By móc utrzymać istniejący porządek trzeba wypracować metody kontroli jednostek by te jako takie nie były w stanie same decydować o sobie, a tym samym by były skazane na bezwolne tkwienie w ustanowionym systemie. Tych metod kontroli jest wiele, dla przykładu wymienię tu tylko: społeczeństwo jako całość stanowiące swoisty bastion kreowanej ideologii, stosunki prawne preferowane przez dany system, instytucje kontroli bezpośredniej, jak policja czy wojsko, wpajany konsumpcyjny model społeczny z wciąż rosnącym popytem na dobra luksusowe, cywilizacja naukowo-techniczna uzależniająca jednostkę od oferowanych dóbr, sieć mediów służących jako zapychacze wolnego czasu, by jednostka nie mogła poświęcić go na czynne uczestnictwo w życiu społecznym, oraz wynikający z tego przymus pracy do której człowiek zmuszany jest w nadmiarze, co także powoduje, że nie ma on czasu na inną działalność, a przez to staje się biernym akceptatorem istniejącego systemu, który nieraz daje mu w kość, jednak nie jest on w stanie sobie z nim poradzić, kolejną metodą kontroli są podatki, inna systemy religijne, często współpracujące z władzą w celu obopólnych korzyści i w końcu szkoła, jako jeden z pierwszych i podstawowych sposobów indoktrynacji systemowej (opisem poszczególnych wymienionych tu metod zajmę się innym razem, dziś zostawmy szkołę).

Dziecko trafiwszy do szkoły od razu wpada w magiel ogłupiających działań mających na celu uzależnienie go od systemu. Rozpoczyna się trwający wiele lat proces, który z chwilą zakończenia daje produkt w postaci bezmyślnej istoty, na tyle odmóżdżonej, by dalsze nią sterowanie było już tylko formalnością. Wiedza, którą tak hojnie zostajemy obdarowani właściwie niczego nam nie daje, czytać, pisać i liczyć w tym zakresie jaki jest potrzebny w normalnym życiu dziecko nauczyłoby się w ciągu dwu-trzech lat. Reszta wiedzy jest skrajnie bezużyteczna. (...) Kolejnym czynnikiem hamującym rozwój jest sama atmosfera stwarzana przez szkołę jako miejsce, rodzi się zawiść budowana przez system ocen, tworzy się współzawodnictwo, które wypacza umysł dziecka. Nauka zaś powinna być nastawiona na dawanie, na rozwijanie osobowości i indywidualizm dziecka, na kreowanie jego osobowości nie przez system nauczania wspólny dla wszystkich, ale system preferujący indywidualność, budowanie w oparciu o zainteresowania przejawiane przez dziecko. Jednak szkoła jaka by ona nie była, nigdy nie będzie w stanie zapewnić dziecku indywidualnego rozwoju. Najlepszą metodą rozwoju byłoby wychowanie przez rodziców, to oni najlepiej wiedzą co dla dziecka jest dobre, obserwują je i sami widzą jakie przejawia zainteresowania i tym powinni się kierować. Powinni pełnić rolę drogowskazów, podpowiadaczy, a nie kategorycznych i bezwzględnych najlepiej wiedzących. Jednak taka postawa rodziców także nie jest możliwa bez odpowiednich zmian społecznych. Dopóki ojciec i matka będą zmuszeni do ciężkiej pracy zawodowej, zabierającej im nadto cennego czasu, nadto męczącej i uszczuplającej ich energię, dopóki musieli będą czynić gorączkowe rachunki i poszukiwania "niezbędnego" pieniądza, by móc godnie żyć dopóki te czynności będą pochłaniały ich prawie w całości dopóty ich powinności przejmowała będzie szkoła, a zadania tej wytaczał będzie aktualny system mający na celu wpojenie swoich idei tak gruntowne by jednostka nie stanowiła dla niego zagrożenia.

Kończąc naukę trafiamy w ramy społeczeństwa, zaczynamy żyć jak dorośli, idziemy do pracy, która zajmuje nas od rana do wieczora, wracając zmęczeni, rzucamy się na kanapę i zatapiamy zmęczony wzrok w "kojącym" obrazie telewizyjnym, zasypiamy. Nadchodzi kolejny dzień, po nim następny i następny, aż niezauważając tego wtapiamy się w to społeczeństwo i choć nieraz coś nas gnębi, denerwuje, złości, nie możemy tego zmienić bo po prostu nie umiemy, tak zostaliśmy ukształtowani. Rodzą się frustracje. W międzyczasie zawieramy związek małżeński. Mamy dzieci. Wyprowadzamy psa. Bijemy dzieci i posyłamy je do szkoły, one zaś przechodzą podobną do naszej indoktrynację, odmóżdżenia i stają się takimi jak my grzecznymi członkami społeczeństwa.

Szkoła nie uczy ani samodzielności: wiecznie prowadzi nas za rękę, minimum programowe, czujne oko nauczyciela i dyrekcji, ani życia w grupie przez wzajemną rywalizację o lepsze oceny tworzy egoizm, model postępowania wg. zasady "kto silniejszy, czyli zdolniejszy, czy pilniejszy ten lepszy". Co w konsekwencji prowadzi do konfliktów między członkami uczniowskiej społeczności. (...) Na dziś jest chyba tylko jedno rozwiązanie - staraj się możliwie jak najmniej mieć wspólnego ze szkołą, i jej ramami , w które chcą cię wtłoczyć - ucz się sam - tego co cię naprawdę interesuje. Codzienne życie jest tak bogate w zdarzenia , że jeżeli mamy otwarty umysł to żadna szkoła już nie jest potrzebna.

http://www.czsz.bzzz.net/index.php?d=public&x=art_pol_ko&id=150

Szkoła to zło. Nic tedy dziwnego, że rodzice (oczywiście ci jeszcze normalni, nie zaś ci, którzy chcą "rozwijać się zawodowo") bronią SWOJE dzieci tak przed przedszkolem, jak i próbami obniżenia tzw. wieku szkolnego.

autor: Bury, data nadania: 2010-04-05 11:31:58, suma postów tego autora: 5751

@

Ci spośród mych znajomych, których dehumanizacja zaczęła się wcześniej bądź była intensywniejsza, np. przeżyli pełen cykl przedszkola, "wypoczywali" na zorganizowanych koloniach itp., stali się pozbawionymi własnego zdania akolitami Systemu.

autor: Bury, data nadania: 2010-04-05 15:22:14, suma postów tego autora: 5751

Bury, zapominasz, że człowiek to nie produkt seryjny spod sztancy

jednemu przedszkole robi dobrze, innemu nie. Dzieci powinny przebywać z dziećmi, najlepiej równolatkami, wówczas się socjalizują i potrafią radzić sobie z późniejszymi problemami znacznie lepiej, niż te dzieci, które były przez rodziców zbyt długo prowadzone za rączkę. Nadmierna opieka rodzicielska pozbawia właśnie samodzielności, a nie ją ułatwia. Jeżeli o mnie chodzi, to ja ze swoim dzieckiem najchętniej przebywałabym od narodzin do mego zejścia, i to nieustannie. Taka ze mnie kwoka. Ale moje dziecko stwierdziło całkiem niedawno, że ma bardzo dobre wspomnienia z przedszkola - chodziło ono tam od 1. roku życia, ponieważ musiałam chodzić do pracy. Dziecko to nie ma teraz żadnych problemów z kontaktami międzyludzkimi. Natomiast znam przypadek dziewczyny 21 letniej, gdzie jej rodzice wtrącają się do wszystkiego. Doszło nawet do tego, że doradzali jej, by poszukała sobie innego chłopaka, bo ten się IM NIE PODOBA. W zamian obiecali jej kupić mieszkanie własnościowe. Ale ta dziewczyna została przy tym swoim chłopaku i żyje w rozdarciu, ponieważ bardzo jest do rodziców przywiązana i źle znosi ich ciągłą krytykę. Jej chłopak jest spokojny, ona też, oboje pracują, ale rodzice mają większe ambicje niż ona i wciaż ingerują w jej życie (wiem to stąd, ponieważ byłam poproszona o negocjacje w związku ze świąteczną wizytą). W innym przypadku przekonywałam rodziców dziewczyny 19 letniej, że dla nich lepiej, gdy jej chłopak będzie bywał u nich w domu, bo przynajmniej będą mieli na ten związek choćby minimalny wpływ,a w sytuacji, gdy oni będą się chować po bramach, to nie wiadomo, do czego to może doprowadzić. Zaprzyjaźniliśmy się nawet i w niedzielę najbliższą czekam na ich odwiedziny. Dziewczyna ta, 19lentnia, nie chodziła nigdy do przedszkola, a jej rodzice kontrolowali ją w każdej dziedzinie. Na przekór im pali ona papierosy - tak powiedziała, bo chce mieć jakieś "własne decyzje". Ona chodzi jeszcze do szkoły i jest na utrzymaniu rodziców, więc całkowicie od nich zależna. Uważam, że samo przedszkole nie jest niczym złym. Natomiast indoktrynacja, jaka sie w nim odbywa, jest złem ewidentnym. W szkole nie jest możliwe przekazanie wiedzy obiektywnej, zwłaszcza o systemie politycznym i historii. Człowiek musi mieć wyznaczone granice, ponieważ nie każdy lubi sam sobie je wyznaczać i wówczas dochodzi do starć. Jest oczywiste, że każdy system "produkuje" sobie takich obywateli, jacy są mu potrzebni do trwania. Gdyby człowiek robił wyłącznie sam na sobie doświadczenia, bez tego, że za jego doświadczenia płacą inni ludzie, to wówczas byłabym za całkowitą wolnością, dla każdego. Jednak na co dzień widzimy, że jest o utopia i człowiek do nadmiernej wolności wcale się nie nadaje, bo albo sobie, albo komuś zrobi krzywdę. Ideałem byłaby wspólnota plemienna, bez żadnych praw własności ziemi, z posiadaniem przez każdego jedynie tych rzeczy, które sam sobie wytworzy, a i to na potrzeby bieżące. Ponoć jest jeszcze w Kanadzie część takiego plemienia, które oparło się "misjonarzom niosącym cywilizację" i dalej żyją ci ludzie we wspólnocie, bez problemu, że są ludzie starzy i dzieci, które należy utrzymać i ich wspierać. Posiadanie tzw. dóbr materialnych ( zwłaszcza tych zbędnych do nagiego przeżycia) czyni koniecznym wprowadzanie sankcji prawnych regulujących relacje międzyludzkie. I dlatego musi być policja do regulacji wewnętrznych i wojsko do obrony z zewnątrz. Nie jest to jednak żadne idealne rozwiązanie, ponieważ zdradziecki charakter niektórych ludzkich osobników sprzedających własnych braci plemiennych za korzyści doraźne bądź obiecaną władzę, powoduje uciążliwe zawirowania w postaci wojen i okupacji. Czy jest to wynikiem wychowania w przedszkolu i szkole? Nie sądzę. Po prostu jeden człowiek ma taki charakter, że niewiele jest rzeczy, które go zepsują, a do innego wszelkie zło lgnie niczym pierze do dziegciu. Każdy w tej cywilizacyjnej dżungli radzi sobie, jak potrafi i na razie nie ma na nią żadnej skutecznej recepty. Ewolucja trwa i żadna dziedzina życia nie jest z niej wykluczona.

autor: nana, data nadania: 2010-04-07 15:03:29, suma postów tego autora: 4653

nana,

nie mam nic przeciwko istnieniu przedszkoli czy szkół, jestem tylko przeciwnikiem ich przymusowości - właśnie dlatego, że jedemu one służą, a drugiemu nie.

autor: Bury, data nadania: 2010-04-07 19:27:13, suma postów tego autora: 5751

...

Ale wy...kład Burego. Oczywiście ksiondz precz z przedszkola, oczywiście Katyń precz z przedszkola. Ale kwiatek, misiu, grzybek, lokomotywa (fufa) i pszczółka jak najbardziej do przedszkola. Rodzic to dziecku prędzej powie: skocz mi po papierosy (piwo), a powiedz, że to dla mnie. Tylko bezpłatne przedszkole i szkoła mogą dać szansę przeciwstawiania się rodzicom, nawet tych rodziców wychować. Bo do młodzieży świat należy.

autor: prezio, data nadania: 2010-04-08 18:16:34, suma postów tego autora: 878

Dodaj komentarz