Świetne określenia- ,,świadomość'' leader pice
Czy ja wiem, czy rynek skutkuje deprecjacją wyższego wykształcenia? To chyba tylko przypadek Polski w zakresie studiów humanistycznych, gdzie tytuł magistra na ogół się po prostu kupuje
instrumentarium szkoły frankfurckiej nadaje się zdecydowanie: zwłaszcza krytyka rozumu instrumentalnego.
Pomyślałem o "Księciu", ale jest różnica: Machiavelli stawiał mu jednoznaczny, słuszny polityczny cel - zjednoczenie włoskich państewek. "Makiawelizm" kuroniowo-michnikowy to politykierstwo dla politykierstwa (tylko, że często potwornie szkodliwe społecznie) - na każdym etapie: młodzieżowy stalinizm, wewnątrzreżimowy rewizjonizm, walka o kontrolę nad głównym nurtem opozycji, niereprezentatywne porozumienie z liberalnym skrzydłem PZPR, transformacja pod dyktando BŚ i MFW, pozorowana i "poprawna" kontestacja lub mruganie do niej okiem.
Zawsze będą jednostki którym coś się nie będzie podobać, nie ma to żadnych podstaw racjonalnych. Nawet jak polskim emerytom będzie brakować tylko ptasiego mleka, a w kranach płynął miód, to powstanie "demokratczyna opozycja przeciw reżymowi ptasio-mlekowemu i dyktaturze miodowej", tak jak powstała opozycja w PRL mimo, że np. robotnicy mieli prawa socjalne o niebo wyższe niż w wywalczonej przez tą opozycję Polsce.
że cokolwiek mieli robotnicy w PRL zawdzięczali to swojej walce z biurokratami, którzy w porozumieniu ze skrajnie "zewnątrzsterowną" częścią opozycji postanowili PRL zdemontować.
Jakiekolwiek prawa socjalne w PRL posiadali robotnicy (prawa o niebo większe niż w obecnej Polsce), zawdzięczają to nie sobie tylko siłom zewnętrznym; system który gwarantował obfite prawa socjalne robotnikom i chłopom, został Polsce po wojnie narzucony siłą, robotnicy go nie wywalczyli. Stąd może i kontestacja, ale czy racjonalna.
To jest dobre na wakacjach
A już w szkole wszyscy grzeczni
uczesani i bezpieczni
jak śpiewał anarchista
zamiast pisać historię na nowo bądź łaskaw sprawdzić, kto w czasie okupacji i zaraz po wojnie jednoznacznie postulował nacjonalizację, kto ją fizycznie przeprowadził, kto się na przejęcie zakładów przez pracowników łaskawie zgodził, obwarowując to zbiurokratyzowaniem rad zakładowych, jakie były faktyczne (a nie z PRL-owsko-nostalgicznych ani konserwatywno-liberalnych bajeczek) postulaty z 1956, 1970 i 1980-1981.
"zbaumanowany kontestator" zamiast pisać takie słabe lektury, niechże edukuje lepiej swoje galerianki z dolnosląskiej, bo jak do tej pory ta uczelni wraz z profilem psychologicznym studenta to doskonałem exemplum jednowymiarowości, tudzież "człowieka bez właściwości" - co by nie musiało tak lewicowo brzmieć
Chyba na łeb upadłeś. Pomijając chamstwo i pogardę dla studentek to ciekawe skąd to wiesz? Przeprowadziłeś badania empiryczne "socjologu", że z taką pewnością wyrażasz swoją opinię?
mieszkam tu, pracowałem tam (nie jako wykładowca !), nawet wiem co czyta się na owych zajęciach; zawsze problemem była dla mnie "konstytutywna sprzeczność", "lewicowych" wykładowców z prywatnych, bogatych, ale słabych niestety uczelni;
nie jestem socjologiem, moje zdanie na temat książki jest takie, że jest na utartych schematach (Bourdieu, Frankfurt - tutaj też niekonieczne odpowiednie źródła); bardzo słaby rozdział o kontestatorach w USA, o afroamerykanach itd. Może źle się wyraziłem uogólniając "jednowymiarowość", ale uwierz, że kondycja nie jest za wysoka, czytanie Baumana czy wywiadów ze "zbuntowanej ameryki" tego raczej nie zmieni; może się mylę, ale każdemu wykładowcy w tym autorowi książki, polecam przypomnieć sobie 11 tezę o feurbachu ;)
Co prawda podszyty seksizmem i pogardą klasową komentarz o studentkach per "galerianki" dyskredytuje ciebie jako rozmowcę (dziwię się, że redakcja przepuścila ten ściek, wbrew Regulaminowi dzialu Komentarze), ale skoro juz dorwaleś się do resentymenciarskiego glosu, to powiedz mądralo:
- Na jakiej podstawie uważasz coś za "slabe" albo operujące "utartymi schematami"? Po prostu uzasadnij wypowiedz, skoro już wchodzisz w rolę recenzenta.
- Jakie zrodla nt. Bourdieu czy "Frankfurtu" bylyby odpowiednie? Może mala lista bibliograficzna?
- Na jakiej podstawie opierasz swoją ocenę uczelni prywatnych? Pod jakim kątem porownywaleś je z publicznymi? Co wiesz o warunkach pracy i placy (pracownikow dydaktycznych i innych) tam? Co wiesz o stosunkach pracownicy-pracodawcy i dynamice hierarchii naukowo-administracyjnej w uczelniach prywatnych? Niby co czyni z autora recenzowanej książki "gwiazdę"? Znasz go osobiście? Chodzileś na jego zajęcia?
Wiesz, koleżko, coś czuję, że albo jesteś niespelnionym frustratem (wowczas polecam zimny prysznic, solidną lekturę i bezpośrednią rozmowę z ludzmi takimi, jak opluwany przez ciebie anonimowo autor - nie sądzę, by byli niewdzięcznymi drapieżnikami), albo tak naprawdę jesteś doktorantem lub pracownikiem publicznej uczelni, ktory z wyżyn swojego "etosu" i z mocą swej wielce lewicowej, pozbawionej "konstytutywnej sprzeczności", dystynkcji klasowej (czy wręcz: korporacyjnej) pozwala sobie na podjazdy i onanistyczne moralizatorstwo, nie mając przy tym zielonego pojęcia o czym pisze.
Ciekawe co sam zrobileś w duchu tezy jedenastej... Nabruzdziles komuś na forum internetowym?
noszę bombę za paskiem i nie chodze po piwnicach :)
dziękuje że jednak moderatorzy udzielili mi głosu i nie zdyskwalfikowali mnie jako rozmówcy;
"resentymenciarski głos" ? kto nim operuje ja, czy Ty ?
wyraziłem swoją opinię, nie prowadziłem badań porównujących uczelni publicznej z prywatną, tak samo nie mam nic ad personam do autora; nie przypinam też nikomu łatek jak Ty mi (frustrat etc., ktoś wylewający coś na forum... - nigdy ); jestem czytelnikiem portalu, wyraziłem swój głos; za galerianki przeprosiłem - złe wyrażenie, ale jeszcze raz powtarzam kondycja jest jaka jest, znam stamtąd wiele ludzi, mówię im to wprost, oni się nie obrażają;
co do lektur i bibliografii, u autora jest skromna (polska w większości ??), to już było, praca nic nie wnosi; pisana pod kierunkiem osoby, którą jako człowiek lewicy mogę "dyskwalifikować w dyskursie" na uczelni, którą również "dyskwalfikuje w dyskursie"; róbmy rewolucja w świetle kamer ! wspaniałe !
co do mnie, jestem skromny, przyglądam się, dzięki swojej pracy mam okazję znać więcej studentów niż niejeden wykładowca, wiem co jest grane; muszę też niestety lub stety czytać bardzo "solidne" lektury; i nie jestem cyniczny, odrobiłem lekcję sloterdijka, nie legitymuje prywatnych uczelni, można tak żyć, choć to trudne;