Rządzący szukają "bobra ofiarnego", aby odwrócić uwagę od własnych błędów i zaniedbań.
"wciąż pokutuje u nas ideologia, która każe jednostkom rozwiązywać problemy, których źródło tkwi na poziomie polityki państwa"
Kapitalne zdanie, które można odnieść nie tylko do kwestii powodzi, ale wielu innych ważkich problemów społecznych, jak bezdomność czy głodowe płace.
W moim mieście płynie sobie rzeka. Dzieli je na dwie prawie równe części. Po jednej i po drugiej stronie tej rzeki znajdują się tereny zalewowe, na których nikomu nawet nie przyjdzie do głowy budowanie czegokolwiek poza domkiem działkowym. Po obu stronach rzeki do najbliższych zabudowań jest po kilkaset metrów. Często wylewa, ale z w/w powodów nie zalała chyba nigdy żadnego domu.
A tekst bardzo dobry.
Tylko dlaczego rządziciele nie mogą tego wreszcie zrozumieć i wprowadzić w życie?
Komuś musi bardzo odpowiadać ten stan rzeczy bo nagonka na ekologów była straszna. A można by sadzić, że podważanie oczywistych praw natury staje się w tym kraju powodem do wstydu. Ale rozczarowanie...
Z sensownych głosów w mediach odnotowałam (poza Sutowskim:) ) jeszcze tylko jeden:
http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/261401,kiedy-zachod-rezygnuje-z-walow-polska-planuje-budowac-nowe,id,t.html#material_1
Osobiście proponuję ponadto zapamiętać zdanie: "ptaki, żaby i ludzie mają często wspólne, a nie tylko sprzeczne interesy". Bo i na tym forum zdarzają się (uwierzyć trudno, a jednak) kuriozalne wypowiedzi o ekologach, co to bardziej kochają żaby... Przez litość nie wspomnę autora/autorów.
no, jeżeli sam Autor się tego domaga, to cóż począć? W ten sposób ludzi się nie zjednuje do wspólnych działań. I co potem się dziwić, że brzydzą się żabami, zakatują ostatnią jaszczurkę i wolą rzekę równiutką, wybetonowaną jak najwyżej? Jeśli ci ludzie tak wolą, to mają to prawo tak mieć. To też należy uwzględnić, ponieważ miłości do przyrody wymusić się nie da. W tej sytuacji powinno raczej chodzić o to, by ci, którzy jednak te żabki i inne bobry mieć chcieli, by mieć je mogli. I na swoim przykładzie powinni ekolodzy pokazywać, jak jest lepiej, a nie sankcjami i groźbami zmuszać ludzi do czegoś, czego oni ani nie rozumieją, ani nie chcą. Człowiek do wszystkiego musi dorosnąć i dojrzeć. I dopiero wówczas ma sens oczekiwanie od niego postępowania skierowanego na dobro ogółu. W sytuacji, gdy ludzie nie mają co jeść, gdzie mieszkać, nie mają pracy i ich jutro jest niepewne, gadanie im o żabkach i bobrach mija się zupełnie z celem. I mają oni rację twierdząc, że ważniejsze jakieś gady niż ludzie. Bo tak obecnie to wygląda. Gdyby ekolodzy walczyli o miejsca pracy dla ludzi, mieszkania dla nich, to wówczas mogliby oczekiwać wsparcia także od biedaków. Dokładanie natomiast biedakom, do ich i tak bardzo trudnej sytuacji, jeszcze "troski o środowisko" zupełnie ich przeciąża, bo do takich spraw oni po prostu głowy nie mają. I obrzucanie ich jeszcze błotem za to, że oni tej głowy nie mają, to zwykłe chamstwo. Kto może i chce, niech dba o żabki, lecz we własnym zakresie, a od biednych ludzi się zwyczajnie odczepi. Biednym ludziom należy pomóc, a nie jeszcze ich obrażać i poniżać. Oni nie są głupsi od "ekologów". Oni po prostu nie mają ani siły, ani możliwości, by żyć w zgodzie z Naturą.
My mieszkamy bardzo pięknie - niektórzy twierdzą, że jak w bajce. W sumie panuje u nas chaos, bo wszędzie rośnie tylko to, co chce w danym miejscu rosnąć. Przy domu mamy winogrona, obłożone małymi kamieniami. W tych kamieniach mieszka padalec. Niedaleko szopy na drewno leżą od lat betonowe dachówki, przerośnięte trawą i pokrzywą. Mieszkają w nich jaszczurki, które w słoneczne dni wygrzewają się na tych dachówkach. W szparze ściany naszego domu mieszka nietoperz. Sowa znad obórki przeniosła się do lasu, bo jej nie pasowała nasza obecność. Nornice, myszy i krety dostosowują się do nas, a my do nich. Wszędzie jest mrowie ptaków, już nawet nie sprawdzamy jakie. Jeżeli przybędzie nowy głos w ich chórze, to wiemy, że jest nowy gość u nas. Na to wszystko musi być nas stać. By możliwie najmniej ingerować i przeżyć tu na wsi, musimy mocno główkować, z wielu pomysłów rezygnować i wciąż iść na kompromisy. "Ekolodzy" tego wszystkiego pod uwagę brać nie mają zamiaru, lecz wolą ustawiać się w opozycji do ludzi i ich potrzeb, stwarzać konflikty i wymuszać prawne rozwiązania dla ludzi krzywdzące. To nie tędy droga i dlatego cały ruch EKOLOGICZNY - ten prawdziwy, skazany jest na klęskę. A ja w dalszym ciągu uważam, że ważniejszy jest człowiek, niż najpiękniejsza nawet jaszczurka, zimująca u nas w studni.
sięgać od źródeł rzeki niemal do jej ujścia? - zalewając po drodze ogromne obszary ziem przyległych? Przecież cały czas nie pada! Czterysta litrów na metr przez dobę, na ograniczonym obszarze, nie wywoła takiej powodzi przez tak długi czas. Dziwne mi się to wydaje, że w stosunku do masy wody spływającej rzekami jest tak mało opadów. Czy ktoś wie, jak to się wylicza?
Ściskając dłoń autorowi za świetny tekst chciałbym zapytać też i innych, czy zbiorniki retencyjne jako takie są istotnie bezsensowne. W połączeniu z wytwarzaniem energii elektrycznej to może nie jest zupełny nonsens. Proste obliczenie wskazuje, że wodę powodziową można opóźnić i spłaszczyć takim zbiornikiem.
To co chcę tu wyrazić, to opinia, że może nie jest tak, że wały i zbiorniki są wyłącznie be, a poldery wyłącznie cacy. Może jednak rozsądne byłoby twórcze połączenie jednego z drugim.
Nie uważam zresztą, że w Polsce natychmiast wdroży się coś rozsądnego, aż tak wysokiego mniemania o rządzących nie mam.
Ceterum censeo, że ludzi jest na świecie JUŻ ZA DUŻO i to jest główny problem, z którego wypływają pozostałe.
Świetny tekst!
Mieszkasz faktycznie w pięknym miejscu! Prawdziwym ekologom o to właśnie chodzi! Ludzie są częścią natury i mogą z nią współistnieć tak, aby wszyscy czerpali z tego korzyści. Rozumiem i cenię Twą troskę o ludzi biednych, zagonionych, bezradnych. Wiem, że z trudem radząc sobie ze swoimi problemami nie mają głowy do "spraw wyższych". Tym bardziej powinni zadbać o nie ci, którzy są do tego powołani (rządziciele i urzędnicy). Powinni podejmować decyzje mądre i brać za nie odpowiedzialność skoro dostają za nie też kasę. I nie chodzi o zabieranie pieniędzy biednym ludziom i inwestowanie w żaby. Chodzi o sensowne wydawanie publicznych pieniędzy.
Proszę Cię uwierz, że prawdziwy ekolog nigdy nie zgodzi się na stawianie sprawy "ludzie kontra przyroda'. To sprzeczność sama w sobie. Ekolog będzie szukał rozwiązań szanujących prawa wszystkich istot. A tam gdzie ich nie ma, stanie w obronie słabszych.
Poza tym środowisko życia ludzi to nie tylko mieszkanie, pełny garnek i miejsce pracy! I o tym próbują usilnie przekonywać ludzi ekolodzy!
Tekst ze strony KP na lewica.pl? To może od razu opublikujcie coś z kapitalizm.net albo prawica.pl - przynajmniej będzie wiadomo, że mamy do czynienia z prawactwem, a nie z prawicową pseudolewicą pod patronatem Adama Michnika i Wyborczej.
Ten tekst, jak wszystkie inne teksty se strony KP, nie ma w sobie nic, ale to nic, co nie mogłoby być puszczone w Wyborczej. Pojawia się zatem pytanie: po co istnieje niszowa stronka KP, skoro jej publicyści mają i tak nieograniczony dostęp do łamów GW? Czy aby właśnie nie po to, by legitymizować istniejący porządek udając niszowość i symulując budowanie "jedynej niezależnej lewicy"?
Najzabawniejsze jest w tym wszystkim (bo wymyszone żarciki Sutowskiego zabawne nie są wcale), jak próbując odwrócić uwagę od własnej pseudolewicowości młodociany lizobut Sierakowskiego pisze o "tzw. lewicy" w kontekście SLD. Akurat w porównaniu z KP, SLD to ultrakomuniści.
istotnie, niektórzy eksperci twierdzą, że warto budować małe zbiorniki retencyjne, które należałoby łączyć z polderami. Bo z jednej strony najlepszym rozwiazaniem są oczywiście poldery i tak należałoby postąpić w długofalowej polityce przeciwpowodziowej, ale to się łączy z wysiedlaniem ludzi i wykupem gruntów... Czyli w praktyce jakiś kompromis pomiędzy renaturalizacją i polderami a siecią niewielkich zbiorników okaże się prawdopodobnie uzasadniony.
Niedługo na stronie Zielonych (www.zieloni2004.pl) zawisną popierane przez nas szczegółowe stanowiska w tej sprawie, przygotowane przez środowiska naukowców i organizacji ekologicznych.
Wojewoda opolski: wały to droga donikąd.
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35086,7963565,Wojewoda__waly_to_droga_donikad.html
Kiedyś Wyborcza zamówiła u naszego (zielonego) kolegi, Wojtka Kłosowskiego, artykuł nt. energii atomowej - bo właśnie rozpoczęła była debatę na ten temat. Artykuł został napisany, po czym Wyborcza go NIE zamieściła, a debatę zamknęła, zanim zdążyła się na dobre rozwinąć. Jedynym głosem w miarę krytycznym, jaki wówczas zamieszczono, był tekst prof. Żmijewskiego "Atomowy kwiatek do kożucha".
No a artykuł Kłosowskiego, pt. "Zanim kupimy atomową konewkę", ukazał się - poza stroną Zielonych - właśnie na witrynie KP...
Nieraz go tu polecałam. Prezentuje morderczo logiczny zbiór faktów i liczb. Tego GW, orędowniczka atomu, strawić najwyraźniej nie mogła.
może także mieszkać w dobrze zaplanowanym mieście, w bloku, lub kamienicy, w dobrze zaplanowanym czyli takim gdzie jest dużo zieleni, ale które zajmuje stosunkowo niedużo miejsca, jak ma ochotę poobcować z przyrodą to idzie na spacer lub wycieczkę na dzikie tereny, które zaczynają się zaraz za miastem lub np. wcinają się w nie w postaci klinów. Może tez pojechać pociągiem do miejscowości turystycznej, gdzie nie ma samochodów, też dobrze zaplanowanej.
Przyrodę podziwia z okna - kot chadzający po gzymsie kamienicy naprzeciw, tamże zaloty gołębi, sroki budujące gniazdo na klonie kulistym, wróble moszczące się w szczelinach ruiny jaką zostawił bankrutujący developer, jaskółki czeszące ulicę, a ostatnio dzięki powodzi dwa bociany jakie spotkałem nad stawem w jaki zamieniła się część krakowskich Błoń.
Pozdrawiam
Nie istnieje żaden przymus mieszkania na wsi, by móc kochać przyrodę i ją chronić. Zawsze nie chodzi przecież o to, co, ale jak jest robione. Oczywiście nie mam na myśli rzeczy już w swej istocie złych. Ja o tej wsi tak w kółko, bo jest to aktualnie moim elementem. Mieszkając w mieście i chodząc do szkoły, należałam do koła Ligi Ochrony Przyrody. Uczestniczyłam w akcjach zadrzewiania, pracach przy klombach kwiatowych, a w lecie jeździłam na OHP (Ochotniczy Hufiec Pracy), co było dla młodzieży bardzo pożyteczną inicjatywą, ponieważ można było - pracując w lesie przy przecince, w szkółkach leśnych przy odchwaszczaniu, czy przy zbiorze łubinu sianego między topolami, sadzonymi jako drzewa szybko rosnące na potrzeby przemysłu papierniczego - zarobić niezłe pieniądze. Zakwaterowanie i wyżywienie zapewniało nadleśnictwo. Wiele pożytecznych inicjatyw społecznych zostało zniesławionych, na ich miejsce "wymyślono" to samo, ale inaczej nazwane. Żaden człowiek nie zachowa na dłuższą metę zdrowia psychicznego mając wokół siebie jedynie beton. I system polityczny nie ma tu nic do rzeczy.
A propos: czy znasz naszą publikację pt. Zielone miasto nowej generacji?
Jest do pobrania w pdf z naszej strony www.zieloni2004.pl
No wreszcie coś sensownego na Błoniach. To rzadkość. Trochę się martwię o te bociany. Może się wybiorę na wycieczkę i podrzucę im coś do jedzenia bo Błonia są tak cudnie "wypielęgnowane", że pewnie ślimak na ślimaku tam się nie ostał ;)
to wam jeszcze napisze, że zapomniałem o ważnym elemencie miejskiej fauny czyli człowieku, siedzieć w knajpce i patrzyć uważnie niekoniecznie z lornetką, ale też wiele można zobaczyć.
No tak, racja nasz gatunek jest wielce wdzięcznym obiektem obserwacji. Knajpka nie jest do tego konieczna. Przykładowo to forum daje też niezłe możliwości. Ja z (chorą) fascynacją obserwuję tu poczynania pewnego literkowego postomana. I jeszcze nie wiem co to! Samotność? Uzależnienie od sieci? Infantylna potrzeba ciągłego zwracania na siebie uwagi? Jakieś chore poczucie misji? Poobserwuję jeszcze trochę, z czymś takim rzadko ma się do czynienia (na szczęście!).
Poza tym, czy nie przesadzasz z tym obserwowaniem? Może warto odejść od okna, wyjść z kafejki, wciągnąć się w wir zdarzeń? Wprawdzie z boku lepiej widać ale od środka więcej można poczuć. Pozdrawiam
nad postawą działacza. Wiem, że różne rzeczy zniechęcają do robienia czegokolwiek, ale...
Wkrótce wybory samorządowe. Co nam szkodzi bezlitośnie zadawać WSZYSTKIM kandydatom kilka prostych pytań?
Cytat z Olgi Tokarczuk, naszej członkini, z ulotki reklamującej "Zielone miasto nowej generacji":
"Wcale nie upieram się, żeby mieszkać na wsi. Miasto mogłoby być miejscem w porządku, gdyby nie dzieliło ludzi na biednych i bogatych, gdyby miało dużo przestrzeni publicznej dla wszystkich, gdyby było czyste, ciche, tolerancyjne, przyjazne, ludzkie - takie jak Zielone Miasto. Mówią, że nie ma alternatywy dla świata takiego, jaki znamy. Że takie są prawa, które nim rządzą. Ale to bzdura. Jest alternatywa. Możemy zmienić Szare Miasta na Miasta Zielone."
Rozpoznajesz własny wątek, Kontras?:)
http://www.zieloni2004.pl/Zielone-Miasto-37.htm
właśnie kończymy przygotowywanie Zielonego Indeksu - zestawu pytań, za pomocą którego prześwietlimy kandydatów na prezydenta, uporczywie odmawiających jakiejkolwiek debaty merytorycznej.
http://www.zieloni2004.pl/Wybory-Prezydenckie-2010-200.htm
("Zielony Indeks: Priorytetem powinno być bezpieczeństwo socjalne i ekologiczne")