Lepszy byłby doktor nauk prawnych z 20 letnią parlamentarną praktyką, za młodu próbujący szczęścia w aktorstwie, prokuratorski aplikant który w porę zorientuje się, że na tym stanowisku trzeba jednak pracować, zdolny do przekrętów w fundacjach prasowych, starszy bibliotekarz, głęboko zakonspirowany we własnym domu opozycjonista, doradca pracowników dzięki któremu stracili robotę i redaktor naczelny tygodnika na którym w krótkim czasie potrafiłby zrobić spore pieniądze - czyli tak jak przywódca naszej jedynej, niepowtarzalnej, 'patriotycznej', niezależnej, nowoczesnej, tradycyjnej, piłsudczykowskiej LEWICY - Pan Prezes Jarosław Kaczyński!
Jeśli związkowiec to ok, jeśli baron lub książę związkowy (jak to u nas często bywa) to już gorsza sprawa. Powodzenia dla społecznej i robociarskiej lewicy!
To rzeczywiście sensacja, w końcu kapitalizmie na czele partii (nie mówię już o premierostwie) w wyniku podziałów klasowych rzadko stoją nawet jak na załączonym obrazku biurokracji klasowi, nie wspominam już o robotnikach.
Co innego w krajach socjalistycznych, tam rządzący państwem byli robotnikami. Gomułka i Chruszczow ślusarze, Gierek górnik i żadną sensacją to nie było.
Ale cóż, zmieniły się standardy. Czy na dobre?
stając się I sekretarzami nadal byli robotnikami? Do przeciętnego robotnika nie było im bliżej niż nierobotniczym przywódcą. Zresztą, patrząc na to, że i ZSRR i PRL padły marksista powinien chyba powiedzieć, że stało się tak dlatego, że naprawdę nie rządzili tymi krajami robotnicy.
był od 25 lat pracownikiem aparatu, więc różnica z szefami socjaldemokratów niewielka...
emelemek już całkiem stracił kontakt z rzeczywistością. Gomułka jako ślusarz, dobry żarcik. Równie dobrze można powiedzieć, że w kapitalizmie prezydentem Polski był robotnik-elektryk, a obecnie premierem jest specjalista od malowania kominów w spółdzielni "Świetlik". Coraz bardziej cenię emelemka, nikt tak świetnie nie kompromituje komunizmu jak on.
Niestety moi drodzy adwokaci kapitalizmu ale komunizm jest niekompromitowalny, i jest to taki sam fakt, jak taki, że robotnicy w krajach socjalistycznych u sterów władzy wykonawczej byli normą a w kapitalizmie są sensacją.
Może i było więcej ex-robotników wśród biurokratów stalinowskich, ale problem z nimi był taki, że kiedy już weszli do machiny władzy stalinowskiej, to tracili swoją klasową naturę robotniczą, a zyskiwali nową - parweniuszowską i socjalzdradziecką. Tak więc twierdzenia, że w krajach "demokracji ludowej" rządzili robotnicy to jakiś kiepski żart. Robotnicy byli bydłem do wyzyskiwania, by ex-robotnicy, a teraz nowi faktyczni szefowie i parweniusze, mogli posiadać przywileje materialne. Kiedy robotnicy fabryczni chcieli tworzyć rady robotnicze, bo tak przecież miała wyglądać demokracja robotnicza w ujęciu leninowskim, to wysyłano na nich czołgi kontrrewolucji stalinowskiej (Węgry) albo całkowicie neutralizowano za pomocą zmian legislacyjnych (PRL). Mlm poczytaj raporty służb PRLowskich, jakie są w archiwach, możesz zrobić też ekspertyzę datowania węglowego, by wykluczyć fałszerstwo. Po takiej lekturze każdemu przejdzie sympatia do aparatu "robotniczego państwa".
zaraz usłyszysz od mlm, że jesteś NATOtrockistą ;)
Gretz, od stalinistów komplementa zawsze mile widziane :P