Oto i "chiński komunizm"...
Logika "wolnościowego lewicowca":
1. W Chinach Ludowych wszystko znacjonalizowane - stalinowski reżim totalitarny.
2. W Chinach Ludowych prywatyzacja - zdrajcy socjalizmu.
Będą się pogrążać jak my od dwudziestu lat, z gorszymi społecznie skutkami od naszych. Szkoda.
Logika przygłupa:
1. W Chinach Ludowych nacjonalizacja - dobrze.
2. W Chinach Ludowych proces przeciwny, czyli prywatyzacja - też dobrze.
Dobrze, bo w tych Chinach panuje zamordyzm, a to dla sierotki po Stalinie i Hitlerze najważniejsze. I nic to, że buduje się tam twardo kapitalizm w najwstrętniejszej postaci, jakiej nie powstydziłby się Korwin-Mikke. Tym faktom nasz nieboraczek przeciwstawić może tylko kliszę "wolnościowego lewicowca".
Cóż, prowokatorem też trzeba umieć być, bo inaczej to się tylko siebie samego kompromituje.
By wierzyć że Chiny mają cokolwiek wspólnego z socjalizmem.
Korwin-Mikke nie raz już przedstawiał Chiny jako swój ideał i wzór, gospodarka wolnorynkowa trzymana silną ręką i tłumiąca wszelki opór, szczególnie ten o charakterze robotniczym.
u nas nie jest tłumiony, szczególnie bezrobociem a jego następstwie także głodem? Oni jednak dbają o to, by ludzie prace mieli.
Meo, może i dbają, ale z jakim skutkiem?
Nie umierają z głodu. W warunkach chińskich - to gigantyczny sukces. Pamiętaj, że jeszcze pół wieku temu umierali z tej przyczny mlionami.
chiny - zakłamańcy. komuchy-neoliberały. kurna, coś jak nasze sld i bezruch gasipsa.
Steff, w takim razie nie umierają, ale też i pracy nie mają. A to pierwsze zawdzięczają swoim rodzinom, bo przecież nie zasiłkom od państwa, prawda?
np. w fabryce dowolnie czego jest przerwa na śniadanie - płatna, przerwa godzinna na obiad - z jedzeniem dostarczonym przez fabrykę. Hotele robotnicze z maleńkimi pokoikami, ale za to z reguły za darmo. Więc taki pracownik, choć teoretycznie zarabia mało, to jednak na swoje wychodzi. Nasi np. w Wielkiej Brytfanii płacą słono za byle klitkę bez ogrzewania. Więc co z tego, że teoretycznie zarabiają sporo, jeżeli samo utrzymanie kosztuje bardzo dużo i na rękę zostaje im niewiele? Wielu naszych rodaków nie pojechało w tym roku do kraju na święta, bo ich na to nie było stać.
W Chinach jest odwrotnie - tyle, ile wypłaty dostaną, tyle mają. Widziałam to w reportażach o Chinach nadawanych przez niemieckie tv. A, i ubranie robocze w Chinach mają za darmo.
Dla przypomnienia - w PRLu każdy przychodzący do pracy człowiek był zaopatrzony w ubranie robocze - także buty - oraz ręcznik i mydło; w biurach dostawało się tylko ręcznik i mydło. Były stołówki pracownicze, gdzie jedzenie było bardzo tanie. Wszystkie przerwy - śniadaniowa i obiadowa - były w pełni płatne i nie trzeba było ich odpracowywać - jak to ma miejsce w kapitalizmie. Hotele robotnicze w PRLu były z reguły darmowe. Za stancję, gdy hotelu nie było w dyspozycji, płacił zakład pracy - to wiem z autopsji. Prąd i gaz kosztowały niewiele, czynsz także, woda była za darmo, o ściekach płatnych nikt praktycznie nie wiedział (właściciele domów prywatnych oczywiście tak, ale to zrozumiałe) więc choć pensje były odczuwalnie niewielkie, to jednak pieniędzy do dyspozycji na cele własne ludzie mieli więcej.
Jaka jest twoja teoria ekonomicznej klęski PRL?
Pytam bez podtekstów, bom ciekaw, a te wszystki udogodnienia pracownicze w pełni popieram.
W polskiej telewizji ktoś mógłby oglądać, w niemieckiej prawdopodobieństwo jest niewielkie ;-)
Tak, czy siak, nie ma wątpliwości, że kręci się takie "dzieła" ku pokrzepieniu serc "wrażliwszych społecznie" zachodnich użytkowników chińskich produktów.
"Przepracowanie, niskie płace, problemy z bezpieczeństwem grożące utratą zdrowia i życia - producent podzespołów Foxconn łamał nawet chińskie prawo pracy
[..]zatrudniając pracowników ponad 60 godzin w tygodniu, czasem 11 dni z rzędu.
[..]ponad 43 proc. pracowników uległo lub było świadkiem wypadku. W ostatnich latach wśród pracowników Foxconna doszło do 15 samobójstw, jak wynikało z listów pożegnalnych zostawianych przez samobójców, spowodowanych wyczerpaniem i depresją w wyniku nadmiernej pracy."
http://www.rp.pl/artykul/852105.html?print=tak&p=0
ci, urodzeni przed wojną, po wojnie tyrali za grosze i marzyli o "lepszym życiu" dla swoich dzieci, co owe zdeprawowało, bo każde z nich starało się pracować jak najmniej - bo tak zostały przez matki zaprogramowane - a kasy mieć jak najwięcej.
Ważne także, że sprawy tzw. duchowe zostały zaniedbane i mało komu zależało na tym, by być pracowitym i uczciwym kosmonautą - czyli mierzyli nisko i wysilać im się nie chciało.
Zachód o tym wiedział i to wspierał, a to głosem ameryki a to wolną europą. Ludzie, zamiast widzieć własnymi oczami, jak wygląda sytuacja w kraju i dlaczego tak właśnie wygląda, szukali jakiegoś enigmatycznego winowajcy i jeszcze bardziej enigmatycznego wyzwoliciela. W tej sytuacji podrzucenie im bzdurnych postulatów przez zaprojektowaną na Zachodzie "solidarność" było już tylko dziecinną grą.
Istotne było jedynie, by poruszyć możliwe duże masy ludzi. Wiadomo bowiem, że każdy będzie sobie ciut inaczej wyobrażał "wolność", bo każdego "niewola" uwierała nieco inaczej i już gotowa "transformacja" z której mogło wniknąć coś, co było zupełnie niezrozumiałe dla zwykłego człowieka. W dodatku wisiało nad nim to, że on sam tego chciał a on nie mógł nawet zaprzeczyć, bo przecież chciał, z tym, że akurat nie tego.
Promowanie tzw. młodych i zdolnych, czyli dupków chciwych i bez skrupułów, odepchnęło ludzi znających się na fachu i związanych długoletnią pracą na margines. Dupkowie owi wzmacniani medialnie w swym rzekomym geniuszu bardzo łatwo za słowo pochwały oddawali w obce ręce wszystko, na co mieli wpływ.
Praca i oszczędzanie stało się czymś głupawym, bo przy odrobinie miększym kręgosłupie - umożliwiającym bez bólowe włażenie komu trzeba do dupy - można było dojść do niezłej kasy nie wysilając się nadmiernie. I w dodatku to poczucie władzy, jakie Zachód tym dupkom wszczepił oraz lojalność wobec tego, kto więcej płaci dopełniły reszty.
Więc mimo, że PRL był dobrym systemem, integrującym wszystkie warstwy społeczne nie tylko w pracy, ale także i poza nią, ludzie wybrali sami! coś, co wydawało im się bardziej kuszące niż normalna praca.
Zastanawiałam się, dlaczego ja to widzę, a ludzie w Polsce już tego nie widzą. Otóż, gdy ja wyjechałam, PRL funkcjonował jeszcze całkiem nieźle. Ludzie mieli regularne wypłaty i towar też był do kupienia. Wiadomo, że człowiek zawsze chce tego, czego nie ma, ale to nie wina PRLu, lecz ludzkiego charakteru.
I ja weszłam w struktury kapitalizmu z całym jego bolesnym dla normalnego człowieka skomplikowaniem. To znaczy, bez koneksji praktycznie nie było możliwe znalezienie dobrej pracy. Dodatkowo nasze dyplomy i świadectwa praktycznie się nie liczyły, więc Polacy musieli dokładnie zrozumieć, skąd - jak to się mówi - wyrastają im nogi. Ja zaaranżowałam się także z tym, bo było mi łatwo, jako, że wychowanie i wykształcenie socjalistyczne było u nas stosunkowo szerokie.
Po powrocie szok! - ludzie kupowali masowo badziewie, jakie tam, na Zachodzie, wystawiano przed sklepami w koszach na ulicy i była to permanentna wyprzedaż tegoż badziewia. A u nas awansowało to na "zachodni luksus". Czyli ktoś sobie z nas darł łacha, a my wydawaliśmy nasze dobre złotówki na byle co z Zachodu, przez co nasze firmy miały kłopoty ze zbytem i padały - także wskutek zarządzania przez tych "młodych i zdolnych".
Zostaliśmy zmanipulowani i oszukani przez Zachód, który potrzebował nas jako rynku zbytu na swoje badziewie, które im przynosiło krociowe zyski i zapewniło na jakiś czas także miejsca pracy. Tak to widziałam na własne oczy.
U nas ludzie nie chcieli zrozumieć, że jak nie będą sami kupować tego, co wyprodukują, to wylądują na bruku jako bezrobotni. Teraz też jeszcze tego nie rozumieją. Przynajmniej nie wszyscy. W przeciwnym razie pozbycie się zachodniego badziewia byłoby kwestią dni.
Wolność oznacza dla ludzi robienie tego, co się komu podoba. Natomiast wolność to głównie odpowiedzialność za czyny własne i za kraj. Z tego i tylko z tego może ona wyrosnąć.
Nam się wmawia, że jesteśmy słabi. Zgadza się, ale słabi jesteśmy tylko tu, gdzie jesteśmy słabi. W innych punktach jesteśmy mocni, ale wciąż zajmujemy się naszą słabością naszą moc ignorując. Taka np. stal składa się z atomów. Niby nic, a ile można z niej zrobić i jaka wytrzymała. Ale wystarczy tylko dodać do niej zbyt dużo węgla, by stała się ona krucha. Jakość naszego Narodu niczym jakość stali decyduje o tym, jaki jest nasz los.
Nie wszystko można nam wmówić i nie do wszystkiego można nas zmusić. O sile grupy stanowi siła jednostki. Jeżeli u nas jednostka nad dobro wspólne stawia własny egoizm, to jest to jak ta krucha stal z nadmiarem węgla.
Już mi kiedyś napisałeś, że dowiedzieć się ode mnie chciałeś, i owszem, ale nie tego, co napisałam i nie w sposób, w jaki napisałam. Cóż, masz pecha. Czy można bowiem konia nauczyć śpiewu sopranem?
>ludzie kupowali masowo badziewie, jakie tam, na Zachodzie, wystawiano przed sklepami w koszach na ulicy i była to permanentna wyprzedaż tegoż badziewia. A u nas awansowało to na "zachodni luksus".
tylko i wyłącznie daltego że to badziewie było znacznie lepszej jakości niż to co było dostępne przez poprzednią dekadę, a raczej cztery dekady.
>pamiętaj, że jeszcze pół wieku temu umierali z tej przyczny mlionami.
umierali z głodu, ale tylko dzieki światłym rządom partii i samego Mao. Rolników odciągano od roli i zaganiano do prymitywnego wytopu stali średniowiecznymi metodami, która potem do niczego sie zresztą nadawała. Dzięki temu w jednym roku zboże gniło na polach bo nie było komu go zebrać, w kolejnym już nastał głód.
Ot, sztandarowy przykład na wydajność gospodarki centralnie planowanej.
Przyznam, że Twój komentarz ( a właściwie odpowiedź) jest niezwykle trafna. Kawałek ostatnich 50 lat w pigułce. Nie mam się do czego przyczepić. Polak przed szkodą i po szkodzie głupi. Czytam i przewija się kawałek mojego życia.
Pozdrawiam.
Dlatego stała się możliwa i zakończyła się sukcesem, obecnie niekwestionowanym.
>Nie Dobrodzieju, to było przed rewolucją
oui, wszak Chiny mają długa historię i na pewno nie jedną klęskę głodu za sobą. Tym niemniej po rewolucji także sie wielkiego głodu dorobili, przy czym dorobili to trafne sformułowanie bo bez aktywnych działań włądz nie byłoby tak wielkiej katastrofy. To już nawet holodomor na Ukrainie nie był tak bezpośrednio wywołany niekompetencją władz.
>zakończyła się sukcesem, obecnie niekwestionowanym
no owszem, to co obecnie występuje w Chinach możemy uznać za "rewolucję komunistyczną zakończoną niekwestionowanym sukcesem", natomiast mam wrażenie że pionierzy komunizmu nieco inaczej sobie taką "udaną" rewolucję wyobrażali.
Rewolucja w Chinach jest kwestionowana od ponad 30 lat, czyli od dekolektywizacji rolnictwa w latach 70tych:
http://en.wikipedia.org/wiki/Chinese_economic_reform
W 2005 roku już ponad 70% chińskiego PKB było generowane przez sektor prywatny.
>>każde z nich starało się pracować jak najmniej - bo tak >>zostały przez matki zaprogramowane - a kasy mieć jak >>najwięcej
A czym innym jesteś Ty ze swoją postawą roszczeniową? Na tacy żadasz aby ktoś inny Ci stworzył i podał zajebiście płatne miejsce pracy w którym czy się stoi czy się leży (tj, wg Kodeksu Pracy) tysiąc złotych (przepraszam, dziesięć) się należy, i to bez znajomości, a jakże, na Twoje piękne oczy samiutkie, i papierki potwierdzające że dostawałaś piątki na klasówkach. Tylko widzisz, sorry, ale inni ludzie mają głęboko w dupie twoje piątki, dla nich ważne jest co potrafisz dla nich ZROBIĆ.
>>można było dojść do niezłej kasy nie wysilając się
>>nadmiernie
Którą to opcję jako idealistka zawsze odrzucałaś, wybierając bezrobocie. Hahahahaha. Mity o rzekomych innych nieudacznikach dorabiających się niezłej kasy bez wysiłku, to pozwala ci przeżyć prawda, to pozwala ci zapomnieć kto tak naprawdę jest nieudacznikiem. TY. Bez filozofowania i psychologicznego kombinowania na opak. Z prostego mianowicie powodu, bo NICZEGO nie osiągnęłaś, nikt nigdy nie chciał ci zapłacić więcej niż minimalną.
Jliber:
"Na tacy żadasz aby ktoś inny Ci stworzył i podał zajebiście płatne miejsce pracy"
A co to, teraz to już łaska jakaś, że się na kimś zarabia?! Nie zdziwiłbym się, gdyby takim "dobrodziejom" zachciało się, żeby ich po rękach całować. Niestety w parze z ambicjami nie idą umiejętności. Cwaniaki to wprawdzie patentowane, ale to najwidoczniej za mało, skoro nie umieją stworzyć firmy, w której dobrze opłacany pracownik przynosi jeszcze lepszy dochód swemu "chlebodawcy". Ich "talent" kończy się na dziadowaniu na każdym gramie papieru toaletowego, okradaniu dzieci pracowników z kolonii, rencistów i emerytów z ich świadczeń, szkół i uczelni publicznych z pomocy dydaktycznych i tak dalej...
Jliber:
"w którym czy się stoi czy się leży (tj, wg Kodeksu Pracy)"
Jeśli masz jakieś kompleksy na tym punkcie, że Cię Twój Jaśniepan nie chce uczciwie zatrudnić (nie zasłużyłeś!? ;-)), to spróbuj na nim się powyżywać, a nie na tych, którym taka dzicz nie odpowiada.
Jliber:
"nikt nigdy nie chciał ci zapłacić więcej niż minimalną."
Ja wiem, że wyścigi szczurów, niestabilne warunki zatrudnienia, propagandowa presja okrutnie obciążają psychikę, ale to naprawdę nie powód, żeby się aż tak poniżać przyjmując poglądy wroga za swoje.
>>Cwaniaki to wprawdzie patentowane, ale to najwidoczniej
>>za mało, skoro nie umieją stworzyć firmy, w której dobrze >>opłacany pracownik przynosi jeszcze lepszy dochód >>swemu "chlebodawcy".
Spróbuj kiedyś sam stworzyć takie dochodowe miejsce pracy, chociaż jedno jedyne w całym swoim żałosnym roszczeniowym życiu, zobaczymy ile samozadowolenia z samego siebie ci zostanie.
>>Ja wiem, że wyścigi szczurów, niestabilne warunki >>zatrudnienia, propagandowa presja okrutnie obciążają >>psychikę, ale to naprawdę nie powód, żeby się aż tak >>poniżać przyjmując poglądy wroga za swoje.
Ja osobiście nigdy żadnego miejsca pracy nie stworzyłem, ani dla siebie samego, ani dla nikogo innego, więc mam odrobinę pokory dla tych "wrogów" którzy mi płacą.
Ale proszę bardzo, dla misia to takie łatwe, dlaczego nie przysłużysz się sobie i klasie robotniczej zakładając firmę i tym samym zwiększając liczbę dobrze płatnych miejsc pracy na rynku? Zamiast tego pracujesz dla "wrogów"? Czy to nie schizofrenia? Tylko wiesz, tak bez oszukiwania, czyli bez przemocy państwa gwarantującej ci regulacjami zero konkurencji i zapewniony zbyt po wysokich cenach. Pamiętaj, ceny mają być niskie dla konsumentów, a jakość najwyższa, w końcu to właśnie decyduje o realnych zarobkach klasy robotniczej, czyli co konkretnie mogą za swoje pensje kupić. Taką firmę stwórz, wysokie pensje, niskie ceny produktów, dochodowe wszystko, ryzykując własnymi pieniędzmi, zapraszamy misia, to się okaże że misiu tylko w gębie mocny jest.
o ileż trudniej jest nawiązać z człowiekiem normalny dialog niż wysmażać androny! Ja niniejszym biorę opcję pierwszą wysyłając Ci wirtualnie może nie tyle gołąbka pokoju, co raczej kapuścianego w sosie pomidorowym. Gołąbek to wszak gołąbek, proszę, nie miej mi za złe :)
Jliber, uczysz się i uczysz z tej swojej "libertariańskiej pierwszej czytanki", a jeszcze nie nauczyłeś się, że "gorszy pieniądz wypiera lepszy"?!
Albo się stosujesz, albo giniesz. Degeneracja jest wpisana w zasady tego systemu, to jest jedno z jego praw, a Ty mi proponujesz żebym je skutecznie przełamał, w dodatku pilnie przestrzegając ich najbardziej naiwnej wersji?!
Nie wiem gdzie Twój umysł błądzi, ale to miejsce jest bardzo daleko od rzeczywistości.
Ja się tutaj nie skarżę na złe charaktery poszczególnych wyzyskiwaczy. Taka rola, to i tacy aktorzy. Dla mnie rzecz zrozumiała. I choć daleki jestem od dobrowolnej akceptacji, to ze względu na układ sił jestem zmuszony to tolerować ten patologiczny stan.
Nie pojmuję natomiast jak można świadomie popierać bezgraniczną roszczeniowość wobec społeczeństwa takich indywiduów...
Jliber, nie wiem też jak potraktować to:
"Ja osobiście nigdy żadnego miejsca pracy nie stworzyłem, ani dla siebie samego, ani dla nikogo innego, więc mam odrobinę pokory dla tych "wrogów" którzy mi płacą."
Co to za feudalno-lewackie pierdolenie?! ;-) Pokory, miejsca pracy, płacą mi?
Na wolnym rynku wolne jednostki z własnej woli zawierają między sobą wolne umowy, w wyniku których jedna strona dla własnej korzyści dobrowolnie kupuje od drugiej pracę, a druga również dobrowolnie i dla własnej korzyści tę pracę sprzedaje. Czyż nie tak ta bajka szła?
Zawsze oczekujesz podziwu ze strony handlarza zieleniną za to, że u niego kupujesz pietruszkę? (-:
>>Pokory, miejsca pracy, płacą mi?
Tak, mam pokorę i podziw wobec ludzi którzy kupują moją pracę. Są to przedsiębiorcy dla których moja praca stanowi jedynie jeden z wielu czynników produkcji, za które oni płacą ryzykując własnymi pieniędzmi aby wyprodukować końcowy produkt, który potem muszą się nieźle napocić aby sprzedać z zyskiem na konkurencyjnym wolnym rynku. Ja za moją pracę kasuję pieniążki tak czy siak, oni zarobią dopiero jak sprzedadzą końcowy produkt, i to za cenę wyższą niż suma cen wszystkich czynników produkcji.
To przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy, konkurują ze sobą o konsumentów maksymalizując jakość i minimalizując ceny, nieustannie podwyższając tym samym realne pensje klasy robotniczej. To przedsiębiorcy ciągną świat do przodu, to oni są jedynym źródłem postępu. Za to mam dla nich podziw. Pracownicy tylko przychodzą na gotowe i marudzą.
Ja też jestem pracownikiem. Też przyszedłem na gotowe i marudzę, chcę jak największej kasy, jak każdy pracownik. Ale przynajmniej wiem kto jest prawdziwym bohaterem tej historii o nazwie ludzkość. Bynajmniej nie roszczeniowa banda nieudaczników.
>>Zawsze oczekujesz podziwu ze strony handlarza zieleniną za >>to, że u niego kupujesz pietruszkę? (-:
Tutaj nie ma relacji pracownik-pracodawca, nie jarzysz o czym mówię, musiałbyś poduczyć się czym jest twór o nazwie firma, stanowiąca podstawę jakiejkolwiek rozwiniętej gospodarki, nawet socjalistycznej.
"relacji pracownik-pracodawca"
No tak, taka relacja jest wyjątkowa, nadczłowiek praco"dawca", który jest tak dobry, że łaskawie rzuci jakiś ochłap podczłowiekowi pracownikowi.
Jaki z ciebie libertarianin jliber? Zwykła libkonserwa, kiedyś pisałeś komentarze na lepszym poziomie.
"roszczeniowa banda nieudaczników", "w twoim żałosnym zyciu", "pokora", itp (Mises przy wszystkich bzdurach jakie wypisywał takich prostackich, obrażających gadek nie stosował).
Co się z tobą stało? Kiedyś to co wypisywałeś (choć głupie) było znacznie lepsze:)
>>taka relacja jest wyjątkowa
Relacja szczególnie powszechna w socjaliźmie, czyli szczególnym przypadkiem kapitalizmu gdzie jest jeden właściciel wszystkiego, czyli całe społeczeństwo poza najwyższą elitą jest pracownikami. I wtedy rzeczywiście pracownik musi czekać na ochłap pracodawcy, bo jest tylko jeden pracodawca, więc nie ma wyboru, a na granicy strzelają do ludzi.
Drogiżliberze, każdy musi się "napocić", żeby za swój "product cońcowy" otrzymać zapłatę. Gdyby istniało jakieś "jedyne źródło postępu", to Wolny s(Rynek) już dawno wyeliminowałby tę zbędną narośl w postaci robotników, inżynierów i naukowców, która przyłazi na gotowe, narzeka i jeszcze jej płacić trzeba, nie sądzisz? :-)
--
Getzz, Jliber najwidoczniej tak reaguje poznając coraz lepiej urokliwe życie pracownika, szczególnie na umowie śmieciowej...
>>musi się "napocić", żeby za swój "product cońcowy" >>otrzymać zapłatę
Tak, ale tylko przedsiębiorca ryzykuje własnymi pieniędzmi. Nie pojmujesz istoty działania przedsiębiorstwa i struktury produkcji w gospodarce.
widać jliber doszedł do wniosku, że libertarianizm jest nie do osiagnięcia, więc przeszedł do innego typu prawicy.
A przecież sam Mises (znów on, bo to, były już, ulubieniec jlibera) mówił, że pracownik nie jest zobowiązany okazywać pracodawcy (już zostawmy lewicową nowomowę, tylko mówmy jak wszyscy:)) pokorę, uniżoność czy szacunek tylko dlatego, że ktoś jest pracoDAWCĄ, a tylko i wyłacznie winien jest usługę/pracę za którą ten pracodawca zapłacił, a pieniądzę wziął pracownik. Wolni, równi sobie ludzie zawierają po prostu umówę:)
Każdy okazuje szacunek komu sobie chce, akurat ja okazuję go bohaterom postępu gospodarczego ludzkości, dzięki którym nieustannie rośnie poziom życia klasy robotniczej.
Libertarianizm nie został nigdy osiągnięty (niektóre kraje są jednak całkiem blisko, np Bahamy), w przeciwieństwie do socjalizmu.
Dobrze, dobrze, nie podniecaj się już tak tymi Ryzykującymi Własne Pieniądze, Jliber. Dadzą Ci zarobić swoje, to też sobie będziesz mógł poryzykować :-)
Zechciej raczej zauważyć, że każdy ryzykuje czymś istotnym dla siebie. Np. pracowników nie opłaca się z góry, zatem oni ryzykują swoim czasem, energią, często zdrowiem, a nawet nadzieją na godne życie.
Jest też jeszcze inne ryzyko, mianowicie oddając władzę nad gospodarką kapitaliście, społeczeństwo ryzykuje, że swoje talenty, zasoby i moce (wy-)twórcze zostaną bezpowrotnie zmarnowane, albo wręcz użyte przeciw społeczeństwu przez owego kapitalistę.
To się nie liczy?
---
Getzz, prowadząc szczęśliwe życie pracownika na umowie śmieciowej, aby wyładować frustrację, w uproszczeniu komunista może sobie pozłorzeczyć na kapitalistów, anarchista na państwo, faszysta na "obcych", rasista na Żydów i tak dalej. A na kogo może Jliber z tymi swoimi poglądami? On sobie tworzy racjonalizację, która tłumaczy jego nieciekawe położenie i usprawiedliwia przewagę tych, od których widzi-mi-się jest uzależniony.
Swoją drogą, to i tak już postęp, że w końcu dostrzegł, że coś nie gra w tych teoriach Misesa.
>>Dadzą Ci zarobić swoje, to też sobie będziesz mógł >>poryzykować :-)
Niestety państwo zabiera mi dużą część przez progresywne podatki dochodowe, ciężko uzbierać wystarczający kapitał, także pewnie zawsze zostanę pracownikiem. Stworzyliście szklany sufit dla pracowników.
>>pracowników nie opłaca się z góry, zatem oni ryzykują >>swoim czasem, energią, często zdrowiem, a nawet nadzieją >>na godne życie
Ryzykują co najwyżej miesięczną lub tygodniową pensją, podczas gdy kapitalista ryzykuje często dorobkiem całego życia.
>>oddając władzę nad gospodarką kapitaliście,
>>społeczeństwo ryzykuje, że swoje talenty,
>>zasoby i moce (wy-)twórcze zostaną bezpowrotnie zmarnowane
Dlatego właśnie lepiej aby było miliony kapitalistów zamiast jednego jak w socjaliźmie. Wtedy ci marnotrawni są wypierani przez efektywniejszych, wszystko dzięki "dzikiej" konkurencji niskich cen. Proste.
>>Swoją drogą, to i tak już postęp, że w końcu dostrzegł, że >>coś nie gra w tych teoriach Misesa
Co nie gra, gdzie? Szukam od 10 lat już, byłbym ciekaw.
Jliber:
"Niestety państwo zabiera mi dużą część przez progresywne podatki dochodowe, ciężko uzbierać wystarczający kapitał, także pewnie zawsze zostanę pracownikiem."
Wyjątkowo ciężko, zawsze przecież brakuje Ci na 1/3 creatywnie wycreowanego innowacyjnie innowacyjnego productu cońcowego. Każdego.
Aż mnie ze śmiechu brzuch rozbolał :-)
Jliber:
"Stworzyliście szklany sufit dla pracowników."
... tworząc kapitalizm.
Jliber:
"Ryzykują co najwyżej miesięczną lub tygodniową pensją, podczas gdy kapitalista ryzykuje często dorobkiem całego życia.'
Wyobraź sobie, że "dorobkiem życia" jakiegoś człowieka może być jego rodzina, która nie będzie miała co jeść... najwyżej tydzień, albo miesiąc...
Jliber:
"Dlatego właśnie lepiej aby było miliony kapitalistów zamiast jednego jak w socjaliźmie."
A jeszcze lepiej miliardy (-:
Jliber:
"Wtedy ci marnotrawni są wypierani przez efektywniejszych, wszystko dzięki "dzikiej" konkurencji niskich cen. Proste."
Właśnie, dzikiej konkurencji niskich cen pracy.
Jliber:
">>Swoją drogą, to i tak już postęp, że w końcu dostrzegł, że >>coś nie gra w tych teoriach Misesa
Co nie gra, gdzie? Szukam od 10 lat już, byłbym ciekaw."
Ja się bardziej zastanawiam co gra?
>>Wyobraź sobie, że "dorobkiem życia" jakiegoś człowieka >>może być jego rodzina, która nie będzie miała co jeść... >>najwyżej tydzień, albo miesiąc...
No tak, zapomniałem że kapitaliści nie mają rodzin. Przy okazji, oszczędności całego życia oznacza też dom i mieszkanie.
>>Właśnie, dzikiej konkurencji niskich cen pracy.
Dzięki niskim cenom pracy marnotrawni przedsiębiorcy są wypierani przez efektywniejszych? Przecież to bez sensu jest, jeżeli ceny pracy są niskie, to właśnie marnotrawni przedsiębiorcy mają większe szanse na przetrwanie.
Reszta Twoich odpowiedzi jest już zupełnie bez sensu, nawet nie bardzo jest do czego się ustosunkować, ale dzięki za wymianę.