przesunięcie tylko 1% z corocznych dotacji na xsięży oków, lognchamów de bruzda i pedogilów, a z drugiej strony subwencji na hartmanów, szczuki, czapińskich etc. rozwiązało by nie tylko ten problem.
Żeby dać wojakom na ich zabawki, by mogli lepiej pilnować amerykańskich interesów, trzeba komuś zabrać. To efekt przykrótkiej kołderki.
Aby wybulić na przeważnie amerykański złom wojenny w ciągu 10 lat 130 miliardów złotych, ile trzeba wprowadzić ograniczeń finansowych...
Jestem za autonomią finansową i gospodarczą gmin. Jak w gminie będą policzone pieniądze ile mamy dla siebie a ile musimy (???) oddać warszawce, to świadomość obywatelska wzroście. Wierzę jednak, że towarzysze z warszawskich central partyjnych zrobią wszystko by nie dopuścić do demokracji przedstawicielskiej bo obecny totalitaryzm partyjny IM służy.
Wszystko ładnie pięknie, trzeba jednak uważać, by te bary nie stały się przypadkiem modne wśród tzw. klasy średniej (a takie zakusy zdarzają się).
twoje zastrzeżenie nie ma dla mnie sensu, co złego w tym, że bary mleczne mogłyby być popularne wśród klasy średniej?
Dokładnie to stało się z warszawskim Barem Prasowym tj. klasa średnia w wypadku baru prasowego ci którym rodzice kupili motorower vespa (minimum 10 tysi) wypiera stałych bywalców tj. bar prasowy z baru mlecznego stał się hipsterską mekką. Jak jesteś biedny to po prostu tam nie pasujesz.
Mleko dla bananowej młodzieży. Wojna o Bar Prasowy
http://natemat.pl/9253,mleko-dla-bananowej-mlodziezy-wojna-o-bar-prasowy
Tłumy w barach mlecznych. Stolik w stolik siedzą hipsterzy
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,14801857.html
Nie o to chodzi, że w uratowanych barach mlecznych nagle podnoszą ceny i emeryta z rencistą oraz bidnego studenta nie stać na leniwe.
Chodzi o to, że o bary mleczne walczą nie ich klasyczni użytkownicy tylko aktywiści miejscy (neo hipstersi) więc skoro wygrywają to biorą bar mleczny w ramach łupów tj. mode kawiarnie&sturbaksy kosztują a bary mleczne nie. Więc uratowane bary mleczne zmieniają się z miejsc gdzie niezamożni ludzi przychodzili zjeść na miejsca gdzie zamożna młodzież przychodzi posiedzieć i postraszyć się nawzajem Ludem Smoleńskim.
z publicznych środków mam mieszane refleksje. Z jednej strony warto by te bary istniały, jeśli spełniają dobrze swoją rolę kultywując zdrowe żywienie, co podkreślają demonstrujący.
Z drugiej strony bary są prywatne, nie publiczne i klientela nie jest wybierana i właścicielowi nie można ograniczać czy określać zysków. Wygląda na to, że zysk właściciela pochodzi z dotacji.
To już nie jest zdrowe.
Lepiej gdyby sponsorowanie odbywało się drogą np. wydawania bonów spożywczych przez gminę ze środków socjalnych, wydawanych uprawnionym stosownie do ich sytuacji materialnej. Gmina może też pomóc lokalowo.
Inni mogą zapłacić za pierogi ruskie cenę według kalkulacji z zyskiem.
Jeśli zainteresowane są także Spółdzielnie Mleczarskie to prosi się tu także pewien sponsoring dla obopólnych korzyści. Nawiasem mówiąc, nie rozumiem dlaczego wyroby mleczarskie w Polsce są takie drogie.
1.
"twoje zastrzeżenie nie ma dla mnie sensu"
I nie musi. A nawet być może źle bym się czuł, gdyby dla ciebie miało mieć.
2.
"co złego w tym, że bary mleczne mogłyby być popularne wśród klasy średniej?"
Ano to, że wtedy przestałyby być barami mlecznymi.
3.
Btw. Nie klasy średniej, lecz TZW. klasy średniej. Chyba że to nie lewica.pl, lecz jacyś dla przykładu demokraci.pl (zdaje się takie g. kiedyś było, może i wciąż istnieje).
"wtedy przestałyby być barami mlecznymi"
nie wydaje mi się
Pański pomysł, pozornie z wszech miar uzasadniony, pociągnąłby za sobą mitręgę biurokratyczną, której starszy człowiek nie podoła.
A co Panu przeszkadza, że student czy samotny inżynier, będą stołowali się w barze mlecznym?
To nigdy nie było jedzenie wykwintne i nikt, kto nie musi, tam nie pójdzie.
A poza tym - co to za koszty ?
To są grosze i to bardzo dobrze wydane.
A dlaczego kucharka z kierownikiem mieliby nie mieć zysku z prowadzonej działalności?
Jak nie zarobi na utrzymanie , to zlikwiduje całą imprezę i zainteresowani pozostaną bez stołówki.
Lepiej niech zarobią i te stołówki zostaną, bo są potrzebne!
Natomiast nie rozumiem, co to znaczy "wyroby mleczne". Poziom cenowy wyjściowego surowca i produktu typu masło (załóżmy, że takie coś istnieje i nie składa się tylko z utwardzonych olejów) chyba porównywalny nie jest.
No właśnie. Masz rację mnie też się nie wydaję.
Równośc Panie Motyl. Niektórym nie mieści się w głowie.
@samotny inżyner. Prepraszam nie pamiętam, kto pisał. Czemu samotny. Bo co jak w związku to żona ugotuje?
Jako inzynierka niesamotna, sie nie mogę stołować? Tzn. owszem jak mój inżnier lepsza połowa jest w domu, to mam wałówkę spakowaną to i nie muszę, ale jak wyjedzie na wdrożenie a ja nie, to jak najbardziej, bo sama gotwać nie znoszę.
Ale za co tak nienawidzicie tych nieszczęsnych emerytów, że chcecie żeby się stołowali w takich ...placówkach zbiorowego żywienia?
co ci tam znowu majaczy człowieku?
hehehe, pamiętacie, klasyka mumio
ja tylko nie chciałbym żeby w takim barze za pół darmo stołował się niejaki jliber znany na tym forum kapitalista :).
Mówiąc poważnie jestem całym sercem za takimi miejscami gdzie można smacznie zjeść płacąc umiarkowaną cenę. Tak, generalnie Pan ma rację, ale diabeł siedzi w szczegółach.
Po pierwsze kto zagwarantuje, że ceny będą niskie ? Kto ma to sprawdzać lub ustalać ceny i na jakich kryteriach ma się to opierać, bowiem wiele takich barów w dobrym punkcie miasta może przyciągnąć wielu nawet zamożnych konsumentów i osiągać bez dotacji wysokie zyski.
Wielu biednych emerytów gotuje sobie swoje płatki owsiane i leniwe pierogi w domu bo to i tak najtaniej, a pewnie i smaczniej, zaś dopłacać do wszystkich gości w barach, gdy tylko nielicznym się powinno, to niezbyt racjonalne.
Po drugie dlaczego tylko bary mleczne ? A drobne snake bary, pizerie, jadłodalnie z domowymi tanimi obiadami nie ? Dlaczego właściwie nie ? Bo mamy sentyment do barów mlecznych ? A jeśli tak to co na to restauratorzy, którym zmniejszy się liczba klientów ?
Wolałbym żeby bar mleczny osiągnął swój potrzebny zysk przyciągając klientów nie tylko niską ceną, a dopłacać państwo może, finansując potrzebujących najlepiej za pomocą bonów żywieniowych.
A po trzecie określenie mitręga biurokratyczna zawsze mi się źle kojarzy, albo z lenistwem, albo z oszustwem. W końcu odpowiednie służby gminne powinny wiedzieć ilu jest obywateli którym należą się zasiłki, a rozdawnictwo bonów żywieniowych nie musi być utrzymywane w tajemnicy. Kto nie ma sił żeby pójść do opieki społecznej po bony żywnościowe raz w miesiącu to i nie pójdzie do baru mlecznego.
I po ostatnie, dlaczego nikt nie odpowie mi dlaczego produkty mleczarskie są w Polsce tak drogie i czy cała ta sprawa nie jest jakimś działaniem lobby mleczarskiego ?
Jakoś nie podobają mi się te służby socjalne.
Jeśli mają decydować, kto zje sobie zupkę mleczną, to pewnie rozdadzą bony krewniakom i znajomym, też niezbyt zamożnym, co przy limitowanej dotacji może mnie np. pozbawić przyjemności zjedzenia bułki z jajkiem.
A mówiąc poważnie - każda bramka , na której stoi wartownik ( wszystko jedno czy z kańczugiem czy tylko z bonem żywnościowym), to naruszenie zasady równości.
Nie podoba mi się to i niezależnie od tego czy będą jakieś drobne nadużycia, zrezygnujemy z nich.
Jak powiedziałem, to są grosze i nie zawracajmy sobie głowy drobiazgami.
Pozdrawiam.
zwykle bardzo sobie cenię pański pragmatyzm, ale tym razem przedstawia Pan raczej myślenie życzeniowe. Żeby było miło powiem, że ja także chciałbym żeby można było *podeżreć zdrowo*, smacznie i tanio.
Tylko że trzeba się trzymać jakichś zasad. Jeśli będzie się dopłacać z budżetu jednym, aby mieli zysk, to dlaczego nie innym. Wtedy do rządzących budżetem będzie się ustawiała kolejka różnych byznesów, lobbystów, kombinatorów po dopłaty, a o uczciwej konkurencji można będzie zapomnieć.
Nie o taki kapitalizm żeśmy się bili :).
Pozdrawiam również.
Jestem właśnie przekonany, że moje stanowisko w tej sprawie jest pragmatyczne.
Wyobrażam sobie bowiem, że dopłata budżetu do barów mlecznych, powinna obejmować jedynie jakąś część surowców: (mleka, jajek, mąki itd) na podstawie przedstawionych faktur, co jest proste do przeprowadzenia.
Zaś zysk powinien być pochodną robocizny - im smaczniej będzie bar gotował, tym więcej klusek zrobi i więcej zarobi.
I chyba nigdy inaczej te bary nie funkcjonowały.
Klienci byli zadowoleni a kucharka na mercedesa z takiej działalności nie zarobiła. Dziś też, bo to rynek zdecyduje czy zdziera z konsumentów, czy nie.
Mam nadzieję, że przekonałem Pana.
ja się z Panem chętnie zgodzę, bo wyczuwam u Pana ten sam sentyment do barów mlecznych co u mnie i nie chciałbym żeby one zniknęły chociaż już dziesiątki lat w takim barze nie byłem.
Muszę się przyznać, że wcześniej jako student często korzystałem z takich barów, które nie były nastawione na zysk, ale głównie na zaspokajanie takich potrzeb jak moje. Ale...
„To se ne wrati.” i doprawdy nie wiem czy warto utrzymywać takie obiekty. Czy nie lepiej podnieść trochę najniższe dochody lub zwolnić je od podatku, bo jak widzę że w Polsce nawet biedni emeryci płacą podatek PIT to dostaję zgagi nawet bez konsumpcji leniwych pierogów z dżemem :).
Co do podniesienia najniższych dochodów, to zgadzam się z Panem do pewnego stopnia - wyższe dochody podniosą PKB i co do tego nie może być wątpliwości. Ale z umiarem, bo bardzo łatwo wpaść w inflację a przy okazji wypaść z rynku z powodu niższej konkurencyjności gospodarki.
Więc podwyższać tak, by nie wylać dziecka z kąpielą.
Ale podwyższenie najniższej płacy nie zlikwiduje zapotrzebowania na tego rodzaju usługi - nadal większości samotnych ludzi nie będzie stać na żywienie się w restauracji.
Jeśli chodzi o bary mleczne to problem polega na tym, że nie tylko najbiedniejsi z nich korzystali ale także osoby przypadkowe i nie widzę powodu ekonomicznego ( z uwagi na bardzo ograniczoną dotację ) ani społecznego, by tę potrzebę ignorować.
Proszę zrozumieć - dla większości tych użytkowników alternatywą jest przykościelna garkuchnia a nie każdemu to odpowiada.
zgoda, uznaję ten argument (niewielka szkodliwość społeczna:), bo sobie przypomniałem, że *pieniądze na wojnę są* więc i są także na pewno na bary mleczne. Ostatecznie w ciągu najbliższych kilku lat wydamy na zbrojenia 120 mld, więc kilkanaście milionów na dopłaty do barów nie robi różnicy, ale temat dopłat do prywatnych podmiotów gospodarczych ze środków publicznych wymaga szerokiej debaty publicznej.
Pozdrawiam