Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Paweł Jaworski: Zblazowany libertyn

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Już miałam zaproponować Jaworskiemu,

by sam przeprowadził wywiad z Urbanem, kiedy doczytałam,
"że jedyny dotychczas wywiad-rzeka, który miał charakter polemiczny, ostatecznie nie ukazał się, bo Urban po zapoznaniu się z całością materiału stracił chęć do jego publikacji". No tak...
Ciekawi mnie komu nie wydano tego wywiadu.
Recenzji w tej recenzji mało, za to charakterystyka Urbana celna.
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2014-03-07 18:00:39, suma postów tego autora: 5956

Idzie Paweł przez wieś, worek piasku niesie...

Obywatelu Paweł, zupełnie Obywatel zapomniał, że miał napisać recenzję, co słusznie wytknęła dama H. Za to szukając definicji Urbana, mimowolnie sporządził Obywatel definicję siebie samego: siedzącego po uszy w stereotypach kołtuna. Terminologia i ścisłe definicje są konieczne w technice, natomiast w opisach konkretnego człowieka - jedynej, niepowtarzalnej we wszechświecie osobowości - są upchnięciem życia w pierdzistołkowej szufladce. Widać Obywatel jeszcze się nie kapnął, że definiowanie żywego życia, nazywanie na siłę martwymi pojęciami - tylko po to, by łatwiej nimi żonglować - jego działań, motywacji, wewnętrznego bogactwa tylko częściowo dostępnego dla innych, to robienie z niego nieboszczyka, byłego człowieka. Ja też zrobiłem z Obywatela byłego człowieka, nazywając "kołtunem".

autor: zgryz3, data nadania: 2014-03-11 01:24:25, suma postów tego autora: 12

Kurde, zgryzie...

O ile co do recenzji, w której jest zero koma nul trzy i pół recenzji zgadzamy się, o tyle w opisie Urbana się różnimy. Bo ja go mam za libertyńskiego cynika, w chwilach słabości romantycznego kochanka, chociaż z pozoru z takim wyglądem to absurdalny absurd, ale jednak..., to Ty go masz za "jedyną, niepowtarzalną we wszechświecie osobowość". To tak jak byś o mnie pisał (*_*), a nie o Urbanie!
I czemu wyzywasz Jaworskiego od kołtunów? Już prędzej ta Stremecka jest kołtunką, a właściwie jak tę przypadłość w XVIII wieku Prusacy nazywali - Weichselzopf czyli "warkoczem znad Wisły". Taka Stremecka sama będąc pewnie zacofaną dziewoją prowincjonalną podnieca się widokiem starego zwiotczałego satyra, pozwalając mu przy tym "redagować" niby swój "wywiad", a jednak jego wywód...
Wzwodu przy tym warkoczu znad Wisły pewnie nawet Urban nie miał i to właśnie Jaworski wykazał...
(*_*)

autor: Hyjdla, data nadania: 2014-03-13 00:51:53, suma postów tego autora: 5956

Z ciut odmiennych czasów i światów jesteśmy, Szanowna Hydlo.

Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest

Anim ja Scyta jakowyś, Hydlo, ni Tatarzyn, ale co człek poradzi, jak samo się kojarzy.

Jeden pleban zabawił się w Ostateczny Sąd i dał do noworocznej szopki szatana z mordą Turbana. Tak mi się spodobało, że też zrobiłem szopkę.

"Umiera niejaki Turban – nieodwracalny bezbożnik, hedonista, wiecznie przy forsie, słowem – wrzód na zdrowej dupie bogobojnej społeczności. Umiera śmiało, trochę nawet na wesoło. Jego parchata dusza, nie dbając o bilet, idzie najkrótszą drogą do piekła z melodią „Jak dobrze rano wstać na rzęsach”. Mija gmach Najwyższego Sądu.
- Gdzieś się tak rozpędził!? – krzyczy woźny. – Tutaj! Czekają na ciebie.
- Po cholerę? – mówi Turban. – Sam policzyłem, zważyłem, rozdzieliłem. Pieczątka potrzebna, czy co?
Ale nie ma rady – wchodzi na salę rozpraw nabitą jak tramwaj stąd do wieczności.
- Jest wreszcie to bydlę uszate, żeby go, w imię Ojca i Syna, szlag trafił! – mówi dusza z obrazkiem w splecionych dłoniach. – Zobaczymy, jak teraz zaśpiewa.
- Co to za jeden? – pyta jakiś muzułmanin.
- Nie wiesz pan?! Słynny antychryst. Wróg wiary ojców naszych i wszystkiego, co poczęte, z wyjątkiem kurew.
- Swój chłop – mówi muzułmanin.
Dusza Turbana staje przed stołem sędziowskim, za którym siedzi ni mniej, ni więcej, tylko - kapelan polowy Otto Katz, jak zwykle – na gazie. Kapelan patrzy surowo. Pachnie egzekucją, a Turbanowa dusza sobie stoi i ani jej, skurczybyczce, powieka drgnie. Kapelan patrzy, patrzy, nagle jak huknie pięścią w stół.
- Ten jest syn mój miły, w którym sobie upodobałem – mówi z uśmiechem.
Piorun kulisty nie narobiłby tyle zamieszania, co te ciepłe słowa. Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tylu głupich min naraz jednemu. Tylko dusza z obrazkiem nie poddaje się powszechnemu osłupieniu.
- Panie feldkurat – mówi – nie wierzymy własnym uszom. Przed chwilą tylu świętych posłałeś do diabła, a ta świnia znowu na wierzchu? To wbrew prawu i logice.
- Kto tu ustanawia prawo i logikę? – mówi łagodnie kapelan. – Może ty, który klepałeś bezmyślnie: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy”? Odpuszczałeś, łobuzie? Albo ten tam kundel, który całe życie skomlał: „Panie, daj mi to, daj mi tamto” i nazwał to miłością? Albo te mysie gówienka, które same sobie udzielały pełnomocnictwa do stawania w moim imieniu? Dałem wam szansę, wy bydlaki – posłałem swojego człowieka ku waszemu opamiętaniu. Był prosty, skromny i wielkiego serca. Mieliście go naśladować. Ale wy, spryciarze jedne, urządziliście się wygodniej – przypięliście sobie jego imię do klapy i dalej robiliście swoje. Psu na budę zdało się to posłannictwo. Dałem drugą szansę – posłałem człowieka bliższego waszej przewrotnej naturze. Nie wiedział, że jest moim wybrańcem. Nie miał być dla was wzorem, lecz wyzwaniem, zwierciadłem odbijającym to, co jest w was marnością. Wy zaś, plemię żmijowe, na widok własnego odbicia, zamiast posypać łeb popiołem i walić się w pierś, tłukliście zwierciadło, a teraz wytrzeszczacie gały za nagrodą jak ten kot, co sra w sieczkę. No i dostaniecie. Niech was wszystkich diabli wezmą. A ty, synu – kapelan zwraca się do Turbana – masz tu piątaka i zażywaj pokoju wiecznego.
- Melduję posłusznie, panie feldkurat, już się robi – mówi Turban – tylko się pożegnam ze znajomym.
Podchodzi do duszy z obrazkiem, która coś jeszcze miele w zębach.
- Co za przykrość, że nie mogę panu towarzyszyć – mówi. – Dali inny przydział i kropka. Ale ducha nie gaśmy, jeszcze się spotkamy – nic nie jest wiecznie prócz głupoty.
I maszeruje do raju, uśmiechając się szeroko jak dobry wojak Szwejk, kiedy szedł na wojnę".

autor: zgryz3, data nadania: 2014-03-14 22:08:01, suma postów tego autora: 12

Ciebie RÓWNIEŻ, Hyjdlo, mam

za jedyną, niepowtarzalną - podobnie jak 7 miliardów innych niepowtarzalnych - choć napisać o tym nie mogę z racji nieznajomości szczegółów Twej niepowtarzalności. Urbana czytuję 50 lat, więc mogę rzec dwa słowa. Jeśli pokaże się mój poprzedni wpis, to Cię przepraszam za przegapienie w pisowni Twego partyzanckiego imienia.

autor: zgryz3, data nadania: 2014-03-15 00:47:06, suma postów tego autora: 12

Cholera, Hyjdlo, zapomniałem!

Nie tylko pana Jaworskiego mam za kołtuna, ale również Ciebie, siebie i 7 miliardów człowiekowatych. Kołtuństwo rozumiem jako cznianie wszystkich możliwych do poznania uwarunkowań i niuansów, z jakich się składa każdy bez wyjątku małp, i zmierzanie najkrótszą drogą nie tyle do poznania, ile do jak najszybszego przyklejenia etykietki. Stary magiel miał do dyspozycji dwie: "Dobry człowiek", "Zły człowiek". Nowoczesny magiel za bardzo się nie wyindywidualizował - różnimy się tylko ilością kołtuna w kołtunie.

autor: zgryz3, data nadania: 2014-03-15 02:24:08, suma postów tego autora: 12

Aleś się rozpisał, zgryzie (*_*)

Jak to z ciut odmiennych światów jesteśmy? I ja, i Ty, i Urban, także Jaworski... każde z nas to jedna siedmiu miliardowa (1/7 000 000 000) część tego świata! Niepowtarzalna, wyjątkowa, niesamowita...
Z innych epok na pewno jesteśmy, bo ja czytam Urbana dopiero lat czterdzieści, jako "Kibica" i "Magmę", Ty pewnie jeszcze znasz go z "Po prostu", a na pewno "Polityki".
Ale co tam jedno pokolenie, kiedy i tak nam bliżej do tUrbanowego nieba niż Jaworskiemu! Zresztą... ja na pewno do czyśćca trafię, bo anim niespecjalnie dobra, ani całkiem zła.

Do Urbana mam uczucia ambiwalentne. Wstyd się przyznać, ale lubiłam pióro "kibica" i "magmy" chociaż wyjątkowo zjadliwie i wrednie skrobało. Z "Polityki" niespecjalnie go pamiętam, chociaż sięgałam poń już pod koniec lat 70-tych. Pewnie nie czytałam, bo za głupia byłam. Szczerze nienawidziłam go w stanie wojennym, pod koniec ub. wieku zachłystnęłam się jego "Nie", teraz jest mi obojętny. Oklapł...

Raz mi osobiście zaimponował. Chyba z 10 lat temu w Chorzowie organizował z Daniszewską spotkanie dla czytelników. Dyrektorka Starochorzowskiego Domu Kultury w ostatniej chwili cofnęła rezerwację sali, bo wystraszyła się jakiegoś ciula ratuszowego i innych świętojebliwych. Ludzie stoją, dobijają się do drzwi, zaczynają psioczyć... I co zrobił Urban? Zjawił się, osobiście przeprosił i w ciągu niespełna godziny zorganizował autobusy i przewiózł ok. 150 luda do Katowic na UŚl do jakiejś sali na wydz. fizyki. Nie znam takiego przypadku. A z pindą starochorzowską się sądził i wygrał.
Spotkanie też było ciekawe, bo cięgiem jakieś fiuty z tyłu gwizdały, wyły i zakłócały. Ale ochrona urbanowa wyjęła ich jak ulęgałki i wypchnęła z sali..

Też się rozpisałam, no to kończę, pozdrawiam, ciao!
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2014-03-18 19:58:23, suma postów tego autora: 5956

Ale się walnęłam, zgryzie!

Na UŚl to była inna impreza! Ot, skleroza (*_*)
Urban wywiózł nas wtedy do Chorzowa Batorego do jakiegoś Klubu Wojskowego! Miał tam pewnie dojścia po znajomości z Jenerałem.
Na razie!
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2014-03-19 00:03:02, suma postów tego autora: 5956

Hyjdlo, głosie trzeźwości wśród nietrzeżwych, przynosząca pokój, która potrafi i przyp...

Wnioskuję po oczach, że mogłaś mieć w rękach "Szpilki" w latach 70-tych, ale nie używałaś. Polowaliśmy na nie (był piękny czas, kiedy się na niektóre tytuły polowało - teraz tytuły ostatkiem sił polują) głównie z powodu dowcipnych felietonów Urbana na przedostatniej stronie i Mleczki na ostatniej (pan Zenek sanitariusz). Tak czy owak rozumiemy się i panu Urbanu niech będą dzięki.

autor: zgryz3, data nadania: 2014-03-20 07:26:05, suma postów tego autora: 12

Umiłowana Hyjdlo, nie jestem, kurrr, z żadnego pokolenia - wyszedlem na człowieka sam z siebie

Tak jak Ty byłaś za smarkata na "Politykę", ja byłem za smarkaty na "Po prostu". Tyle że łaziliśmy ulicami i zadawaliśmy szyku, żeby dorośli słyszeli: "Aaa, Gomułka", "Ooo, Gomułka". A że coś komuś klapło, to na pewno. Gdzieś czytałem, że każdemu klapnie. Nie wiem, czy to prawda.

autor: zgryz3, data nadania: 2014-03-20 08:22:08, suma postów tego autora: 12

O, "Szpilki" też czytałam! (*_*)

"Panu Urbanu niech będą dzięki!"
No właśnie, łaziliśmy po ulicach i zadawaliśmy szyku z "Polityką" po pachą albo "Szpilkami" niedbale ciepniętymi na kolana podczas jazdy tramwajem! Teraz "niusłykiem" i "plejbojem" albo inną "panią" lub "galą" ino debilne burżuje się w mercach wachlują (*_*). Bo czytać nie czytają, debilne są!
"Gdzieś czytałeś, że każdemu klapnie. Nie wiesz, czy to prawda". Prawda najprawdziwsza! Ale na osłabnięcie klapnięcia dobry jest SELER! CODZIENNIE! W ZUPACH, SAŁATKACH, SURÓWKACH! Tak ćwierć kilo! Spróbuj - po miesiącu, dwóch - klapnięcie i zwis zmaleją! A jak nie, to z reklamacją do Hyjdli! (*_*)
A ta impreza na UŚl też była z Urbanem. Byłam tam jakoś po roku od pierwszej z pierworodnym i jego kolegą. Se forszteluj, że w lipcu ub. roku ten kolega miał się żenić. W środę pod wieczór bratowa pierworodnego (moja synowa, na kartę rowerową) skraca galoty w nowym ancugu (profesjonalnie, na tasiemkę, bo to dyplomowana krawcowa ja nie potrafię, ja ino obrzucam) i łoroz przychodzi sms: "ślubu nie będzie!" I nie było. Ale nie powiem Ci czemu. Ancug był na kolejne wesele za dwa tygodnie. Bo tera młódź się też żeni, chociaż jeszcze nie wie, że już powinna już dziś zażerać się SELEREM, co by im tak szybko nie oklapnęło...
Ło Matkoboskourbanowsko, co jo godom!?
Spać. A se nowy tapczan dziś kupiłam! Albo się wyśpię zarąbiście, albo w ogóle nie wstanę rano! Ino się sturlam...
(*_*)

autor: Hyjdla, data nadania: 2014-03-21 02:32:36, suma postów tego autora: 5956

Jeszcze o tym SELERZE...

Ileś procent populacji jest nań uczulone. Jakąś wysypkę albo kaszel mają. Takie upośledzenie gastronomiczne. Wtedy ino wiadome tabletki zostają. Ale one na wątrobę z kolei szkodzą, a ją trza na gorzołkę przecie oszczędzać! To już zdrowsze jest klapnięcie, no nie!
(*_*)

autor: Hyjdla, data nadania: 2014-03-21 02:50:43, suma postów tego autora: 5956

Skąd się biorą brukowce

Hyjdlo niezmiernie i niezmiennie żywa, znasz pana Pawła Jaworskiego lepiej ode mnie. Skoro się tak rozćwierkaliśmy, sądzisz, że może wypierniczyć drugi tak sążnisty wpis, mimo że trzymam się tematu lekcji? Na jakiś czas udaję się w zaświaty, więc bywaj zdrowa.


Byłem rówieśnikiem pospolitej rzeczy, zdaje się, ludowej,
calutki taki sam jak ona, po prostu - bliźniak. Jak umarła,
zrobiło mi się wstyd, że żyję. Zmieniali numery, kapelusze, nazwy, ptaszki, szmatki, ktoś nawet radził zmienić alfabet,
bo go ta pospolita, z przeproszeniem, używała. Więc postanowiłem też coś ze sobą zrobić, najlepiej - jeszcze raz się urodzić

Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Mam ileś latek z hakiem, żonę - rudego anioła, który pod spodem jest normalnie siwy, wnuczka kumpla uczy mnie czytać i pisać.

Raz usłyszałem w kościele wyraz "brukowiec". W tamtym życiu nie chodziłem do kościoła, ale teraz patrzę: wszyscy idą, to i ja polazłem.

- Ty, co to jest brukowiec? - pytam żonę, tego anioła.
- Idź do diabła! - ona na to. - Nie mam czasu na głupie żarty.
Pytam kumpla.
- Durnia kleisz? - mówi. - Chłop z czterema klasami nie wie, co to brukowiec.
- Teraz tobie odbiło - mówię. - Czytam tylko duże litery, piszę - szkoda gadać, i to małymi, a on: "z klasami"! Tuman jestem i tyle.

Puknął się w czoło, ja mu odpukałem i żeśmy się rozeszli. Aż trafiłem w kościele na sąsiada z klatki, który mnie nie znał ani ja jego. Akurat staliśmy obok siebie. Był znak pokoju. Sąsiad kiwnął do mnie głową, jak powiedziałem: "dzień dobry" i tak żeśmy się poznali. Potem wracamy, gadamy, że w sklepach - ceny, pracy nie ma, a trawa - zielona. Pytam:
- Nie wie pan, co to jest brukowiec?
Chętnie się rozgadał.
- Czyta pan "NIE?
- Nie ma się czym chwalić - wcale nie czytam.
- I słusznie, bo to jest właśnie brukowiec.
- Kiedy właśnie nie wiem, co to jest.
- Właśnie mówię: "NIE".
- Proszę pana, ze mną trzeba jak z dzieckiem: nabyty zanik pamięci i wrodzona niepoczytalność. Umiem czytać tylko numer swojej chałupy.
Popatrzył z sympatią.
- Och, każdemu się coś przytrafi. Ja, na przykład, chciałem myć zęby żyletką. Czyli musi się pan wszystkiego uczyć od nowa. Wyjaśnię możliwie najprościej. Będę mówił powoli.
- Najlepiej - jak do dziecka.
- No więc, proszę pana, "NIE" to jest gazeta ewska: ewy piszą i ewy czytają.
- A o czym?
- O ewstwie, rzecz jasna: afery, mordowanie życia, pornografia, Kościół.
- Bój się pan Boga! A cóż to ma ewstwo do Kościoła?!
- No widzi pan. Ewstwo wszędzie wlezie, dla nich nie ma świętości. Same obrzydlistwa piszą: że biskup polowy się stroi, że to, że tamto, a co drugi wyraz nie da się powtórzyć: "kura", "lupa", "kolejarz", "stój". Nawet o papieżu piszą chamy na "pan".
- I pan czyta takie paskudztwo?
- Na głowę pan upadł?!
- To skąd pan wie?
- Ksiądz mówił.
- Czyta o ewstwie?!
- Niech pan nie obraża osoby.
- To skąd wie?
Uśmiechnął się jak wół do analfabety.
- Można wiedzieć, ile pan wiosen sobie liczy? - zapytał.
- Ze siedem.
- Dzieci pan ma?
- Nie było kiedy - tylko wnuczkę.
- Ile latek?
- Też siedem.
- W sam raz. To są najlepsi specjaliści od "po co?", "na co?", "dlaczego?". Jak pan jeszcze czegoś nie będzie wiedział, niech się pan z nią skontaktuje. A teraz dość robienia z taty wariata: panie - na lewo, panowie - na prawo.

Przekazał gwałtownie znak pokoju i poszedł jak burza - w prawo. Ja siłą odrzutu - w lewo. Nasza chałupa została pośrodku.

Dopiero w karczmie, która "Rzym" się nazywa i jest niepotrzebnie w bok, jak się idzie z kościoła, przypomniałem sobie, że nie jestem żadna pani. Uśmiałem się, bo mówią: "Kto pyta - nie błądzi". Na drugi dzień pamiętałem, że coś NIE jest brukowcem. To co JEST?



autor: zgryz3, data nadania: 2014-03-21 05:02:17, suma postów tego autora: 12

Dodaj komentarz