Za to religię do szkół i gimnazja wprowadzono po tylu konsultacjach, że aż głowa boli... ;)
Religię wprowadzono bez konsultacji, ale gdyby odbyło się referendum, to znając życie, skończyłoby się ono takim samym rezultem.
Reforma edukacji miała miejsce niemal 7-8 lat po powrocie religii do szkół. Oczywiście została wprowadzona bez konsultacji. O paradoksie, przyniosła w większości dość pozytywne skutki, jeśli mówić o poprawie wskaźników rozumienia tekstu i podobnych wskaźników na tle międzynarodowym. Jednocześnie postępowały negatywne skutki tamtej reformy edukacji: dalekie dojazdy do szkół (gł gimnazjów), korwinizacja myślenia młodych ludzi (zwłaszcza chłopców), spadek czytelnictwa książek na rzecz internetowych memów w rodzaju demotywatorów.
Dzisiaj następują zmiany będące jednocześnie powrotem do struktur szkolnych sprzed 1999 roku, a z drugiej będące pogłębieniem zmian zachodzących już w świadomości młodzieży przez zmiany instytucjonalne. "Dobra zmiana" potrzebuje partyjnych dyrektorów i wzięcia w karby nauczycieli z ZNP.
Moim zdaniem, gimnazja powinny zostać, tyle że na terenach wiejskich winny być bliżej, program nauczania oparty na głębszym myśleniu, a nie tylko na kilku wskaźnikach (choć i one coś dają, bo ukierunkowanie na cele wymusza dyscyplinę intelektualną), ZNP powinno zaś zwalczać propagandę nacjonalistyczno-klerykalną zamiast stać na gruncie obojętnego neutralizmu, jak to zwykle ma w zwyczaju (SLD również i dlatego m.in. lewica w Polsce jest tak słaba).
Warto może też zmniejszyć feminizację zawodu nauczyciela. Może to jest jeden z powodów podatności młodych chłopców na korwinizm ?
Zwalczający komunę biali bolszewicy pokazali, że można w biegu przeprowadzic zmiany, będące zaprzeczeniem wlasnych haseł. Faktycznie to powrót do struktury z czasów PRL. Dyskusje i konsultacje programowe zastąpiono preferowaniem wyklętych i hasłową dekomunizacją. Najśmieszniejsze, że to niepokorni za czasow PRL nauczyciele dziś są pokazywani jako ostatni bastion komuny. Mozna sie z tego pośmiać, ale samym podejrzanym nie do śmiechu. W dodatku podniesiono wiek pójścia do szkoly, Arytmetyczne matołki zapomnialy dodać 7+8+4, rozpisując się o przewidywanym braku rąk do pracy. W czasch, kiedy powszechna była służba wojskowa, szkoły ustawiano tak, aby osiemnastolatek po maturze mógl być wcielony do wojska. Dziś ten wiek to 19 lat. Popularny ruch propisowskich rodziców pewnie myślal, że chłopakom na saksy szkola średnia nie jest potrzebna i wystarczy jakaś przyzakładowa. Jednak państwo, w ktorym na czele partii rządzącej stoi wykładowca akademicki, powinno potrafić liczyć i przystosować tok nauczania i same szkoły dla dzieciakow sześcioletnich. Dziś pisanie o reformie i żądanie powrotu do poprzedniego 6+3+3 jest stratą czasu i biciem piany. Priorytety powinny być dwa. Przystosowanie kadry, programu i wyposażenia szkół do prowadzenia zajęć dla sześciolatków i opracowanie zajęć technicznych oraz stworzenie sieci szkól zawodowych na bazie ośmiolatek i pomaturalnych. I to wszystko jako podbudowa dla drożności zdobywania wiedzy na studiach. I do tego powszechna nauka dwóch języków obcych ze zwiększoną liczbą zajęć i letnimi obozami lingwistycznymi.