W jednych instytucjach publicznych płace nie są złe - np. NBP - vide ostatnie doniesienia medialne :-) Albo w służbie zdrowia, to samo. W innych, faktycznie, niskie. Ale czy zbyt niskie? Jakich kwalifikacji wymaga się od pani przekładającej papierki w okienku np. wydziału komunikacji? Może zbyt wysokich?
Szumlewicz pisze że "nie można oszczędzać". Otóż nie tylko można, ale i trzeba. Nie ma biznesu bez ciągłej optymalizacji kosztów i nie wiem, czemu nie miałoby to dotyczyć administracji. To nie musi oznaczać niskich płac. Ale może np. oznaczać cięcia kadrowe. Temat przerostów zatrudnienia nie jest u nas poważnie traktowany, a szkoda. Niestety zwłaszcza w samorządach posady są traktowane często jako synekury, nieraz dziedziczne.
Itp. itd. Tak że zamiast "daj daj daj" należałoby porozmawiać o efektywności działania instytucji publicznych?
> przekładającej papierki w okienku ?
Masz bardzo powierzchowną znajomość pracy biurowej :( Znam ją dobrze z autopsji i zapewniam Cię, że dziś chyba nigdzie nie polega ona jedynie na 'przekładaniu papierków', Wymaga świetnej znajomości obsługi komputera i specjalistycznych programów. Często wymaga też trudnej umiejętności trzymania nerwów na wodzy, bo takich Stefanów W., którzy czują się pokrzywdzeni przez cały świat jest w Polsce mnóstwo...
@Szumlewicz. Nie zauważyłem jakiejś względem budżetówki pogardy szczególniej, tzn. wykraczającej poza krajową w tym zakresie normę (w tym kraju każdy pogardza każdym, to jeden z fundamentów jego kultury, i być może stąd takie wrażenie). @west. Dokładnie tak, rodzinne synekury, na dodatek pokoleniowo dziedziczne. @lewicowiec. Zatem przekładnie plików nie papierów lecz plików komputerowych.
Służba zdrowia to nie budżetówka, ale mniejsza o to. Ciekaw jestem, skąd ten pomysł, że tam są dobre zarobki. Chyba mówisz tylko o jakimś małym wycinku służby zdrowia.
A propos służby zdrowia, może tak na zupełnym marginesie, otóż jej część w postaci pielęgniarek, nad losem których, rzekomo tak ciężkimi, lewica miewa zwyczaj rozwodzenia się, to w tym kraju jedna z ewidentnie najbardziej chamskich grup zawodowych.
"Wymaga świetnej znajomości obsługi komputera i specjalistycznych programów."
Czy moglbys zdefiniowac ta "swietna znajomosc obslugi komputera"?
obsluga na poziomie podstawowki czy szkoly sredniej
A w obsludze "specjalistycznych programow" kazdy pracownik jest szkolony
Czy ty urodziles sie z ich znajomoscia?
I jestes najepszym dowodem ze kazdego mozna nauczyc
" Często wymaga też trudnej umiejętności trzymania nerwów na wodzy"
I tu sie zgadzam, dlatego osoby o slabych nerwach nigdy nie powinny pracowac przy obsludze klientow
"klient nasz pan"
"klient ma zawsze racje
Praca biurowa jest często pracą - wbrew pozorom - wcale nielekką. Siedząca pozycja wymuszona, obciążenie wzroku, wymóg koncentracji, wiele obowiązków na raz i stres z tym związany. Kiedyś uznawano w Polsce pracę przy monitorach ekranowych za "warunki szkodliwe", ale z uwagi na jej rozpowszechnienie - odstąpiono od tego. Swoją drogą, kiedyś w biurze przez około dwa miesiące pracowałem też fizycznie, przenosząc - wraz ze współpracownikami - dość ciężkie pudła w ramach akcji "archiwizacji". I w sumie może to i pod pewnymi względami lepsze, niż ciągłe siedzenie i ślęczenie przed monitorem ekranowym (wszystko ma swoje plusy i minusy...). Praca biurowa czy urzędnicza nie jest jakoś specjalnie dobrze wynagradzana i bywa w naszym kraju pogardzana. Co ciekawe z punktu widzenia lewicy, także ortodoksyjnie rozumiany marksizm uznawał instytucje administracji publicznej za "nadbudowę" panującej "bazy" produkcyjnych stosunków ekonomicznych i upominał się niemalże wyłączanie o prawa pracowników fizycznych, przemysłowych itp. Odmiennie, współczesny Marksowi - Lassalle uważał, że nurty lewicowe i w myśl jego poglądów - propaństwowe, powinny wstawiać się za prawami robotników, ale także słabo wynagradzanych pracowników administracyjnych. I w sumie faktem jest, że niezależnie czy mówimy o fabryce, czy o biurze (publicznoprawnym czy też prywatnym) mechanizmy wyzysku są na ogół podobne, choć źródła finansowania różne. Wydaje się, że niesłusznie jednak autor tekstu wrzuca do "jednego worka" wszystkich pracowników sfery budżetowej, podczas gdy lekarze zarabiają średnio nieporównanie lepiej od urzędników i są generalnie jedną z najlepiej wynagradzanych w Polsce grup zawodowych.
to jest chyba tak, że średnia płaca w budżetówce, ale poza tym własna praktyka prywatna i nieraz kokosy. Czyli mechanizm podobny np do pracowników naukowych zatrudnionych na kilku uczelniach, państwowej i prywatnej ...
Zamożność wielu lekarzy bierze się na pewno także z dorabiania w ramach prywatnych praktyk lub/i pracowania na kilka etatów bądź części etatów, jednak także pracując w placówkach zakontraktowanych z NFZ (a więc także w sferze budżetowej) lekarze nie zarabiają najgorzej, a na pewno - statystycznie - znacznie lepiej niż szeregowi czy nawet średniego szczebla pracownicy administracyjni. Już lekarze-rezydenci wywalczyli sobie relatywnie niezłe, jak na start kariery w polskich realiach, uposażenia. Także m.in. dlatego, że to zawód deficytowy. Jednak w Polsce jest problem - ogólnie - zbyt niskich pensji.
***
Jednak w Polsce jest problem - ogólnie - zbyt niskich pensji.
autor: wloczykijas, data nadania: 2019-01-25 16:47:32, suma postów tego autora: 311
***
Też tak uważam od lat.
Patrz cytat *** http://lewica.pl/blog/cyganski/30853/
...
Praca głupcze...
Przyśpieszenie rozwoju gospodarczego możemy uzyskać w moim mniemaniu poprzez:
a) stworzenie warunków popytu przez zwiększenie płac obywateli zatrudnionych w gospodarce - przemyśle, usługach i rolnictwie.
Polsce nie zagraża inflacja, ale przy ciągłym zaciąganiu pasa widmo deflacji oraz stagnacji. Konieczna jest też likwidacja pseudo zatrudnienia ( samozatrudnienia)oraz ograniczenie do koniecznych sytuacji zatrudniania przez tzw. umowy o dzieło i inne śmieciowe tryby zatrudniania.
Do wzrostu płac należałoby dołożyć zwiększenie wysokości emerytur i rent( pełnych - gdy zdrowie uniemożliwia wykonywanie pracy ) do wielkości pozwalających na życie o minimalnym standardzie a byłoby to na dzień dzisiejszy 2000 zł brutto.
...
*** koniec cytatu
Dodam od siebie, że tragedią Polski i jej obywateli już od I Rzeczypospolitej
była i jest nadal głupota geopolityczna decydentów czy grup decydenckich, co do realizacji interesów RP.
Jesteśmy wykorzystywani przez prawicowe opcje polityczne ( dla mnie PIS to nawet skrajna Prawica) i niekoniecznie przychylne nam państwa do swych realizacji swoich interesów.
Obecnie realizujemy interesy USA i Polskiej Prawicy .
Dobrym przykładem z historii jest król Jan III Sobieski.
Zamiast ze swoją armią zająć Prusy Książęce poszedł na awanturę Wiedeńską realizując interesy Francji i Rzymu...tak przy okazji
to jak mówią plotki namówiła go do tego Marysieńka Sobieska.
Polski interes geopolityczny to być w grupie założycieli Stanów Zjednoczonych Europy - USE, ale ze stolicą nie w Warszawie :).
Cześć Jacek. Fajnie że jesteś. Bom myślał żeś zmarł. Serio. Pzdr.
Dzięki motyl za troskę :)
jeszcze dycham :)
...Ja z chłopów - i dopiero w 2 pokoleniu inteligent
a chłopi mieli i ich potomkowie moją twarde życie. Chyba , że nas kłonicą :(.
Tak łatwo nie odpuszczamy :).
Tak przy okazji wspomnianych Prus to zacząłem się zastanawiać, czym się różniły Prusy Książęce od Prusy Królewskich?
Ciekawe czy Koleżanki i Koledzy mają taką wiedzę :).
https://eszkola.pl/historia/prusy-ksiazece-i-prusy-krolewskie-historia-7515.html
A czy ewentualne uderzenie na protestanckie Prusy nie było też w interesie katolickiego Rzymu? Epoka Sobieskiego oczywiście ciekawa, bardzo fajnie opisana przez Jasienicę.
??? A po cóż im taka wiedza? Zresztą każda. Taka, siaka czy owaka. Wystarczy że mają kapitał społeczny ("zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza, znajomego moich rodziców").
http://lewica.pl/?id=32034&tytul=Ewa-Majewska:-Szale%F1stwo-jest-przywilejem-bia%B3ych-z-klasy-%B6redniej-).
Jacek, jeśli interesują cię dzieje tych terenów musisz sięgnąć także do materiałów niemieckich. Choć nie, nie także, lecz przede wszystkim niemieckich. Jak najbardziej w odniesieniu również do tych (rzekomo polskich) Prus Królewskich. Czyli obszaru przez nas uporczywie zwanego Pomorzem (Gdańskim).
Przy okazji, co to takiego owa kłonica? Bo z tego co widzę słowo to dość często pada przy rzeczonych dywagacjach.
że ktoś kto chciałby zabić innego człowieka cudzymi rękami, wybierze na bezpośredniego wykonawcę właśnie kogoś o zachwianej psychice i prowadząc z nim odpowiednio ukierunkowane rozmowy, doprowadzić do zamachu > pisze pan tarak.
Owszem, jest to chyba możliwe, tak jak i kilka innych wariantów przyczyn, ale ja odnosiłem się do sugestii Antala, że stosunki społeczne w których późniejszy zabójca być może cierpiał, mogły doprowadzić u niego do poczucia krzywdy, zwłaszcza jeśli był źle traktowany po aresztowaniu.
Krzywda jest matką nienawiści. Może wystarczyłoby nie krzywdzić ludzi (nie czynić zła), żeby się uchronić od skutków nienawiści.
Z drugiej strony kto chciałby zabić PA takiego milusińskiego człowieka? Prawie wszyscy mu biją brawo, wprawdzie dopiero po zejściu ze sceny, ale jednak.
Mój tekst powyżej wylądował pomyłkowo w tym wątku z mojej winy. Chciałem go umieścić w wątku Ewy Majewskiej. http://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.32034
Przepraszam.
już kogo jak kogo, ale urzędników to wy nie brońcie. kto jak kto, ale oni to już na pewno nie lewicy target.
W I RP szlachta miała szable bo im było wolno a chłopi kłonice :)
To takie prostokątne lub kwadratowe drążki umocowane do osi wozu konnego
do podtrzymania skrzyni bądź drabin wozu konnego.
Ponoć są poręczne i skuteczne w walce wręcz :) co prawda nie sprawdzałem :).
Chłopi chińscy wymyślili walki wręcz kung-fu i takie inne a chłopi polscy czasami kłonicy używali...
https://books.google.pl/books?id=FfVBAAAAYAAJ&pg=PA16&lpg=PA16&dq=walka+na+k%C5%82onice&source=bl&ots=SjOrrMXLuV&sig=ACfU3U1ePr-Z6nTV1-MJyN3u7PD-I4E_2Q&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwj5uNjl7ZXgAhWN1uAKHWgoA9gQ6AEwDHoECAAQAQ#v=onepage&q=walka%20na%20k%C5%82onice&f=false
https://books.google.pl/books?id=dOsNAQAAMAAJ&q=walka+na+k%C5%82onice&dq=walka+na+k%C5%82onice&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwifiMat7pXgAhWB2SwKHWQKAgAQ6AEIMTAC
Ja motyl belfer z klanu belferskiego więc urzędnik na emeryturze
to i urzędników bronić będę nawet kłonicą jeśli dźwignę :)
Mam na myśli osoby pracujące w rozmaitych urzędach ss. To są dla mnie urzędnicy. Nauczyciele zaś pracują nie w urzędach lecz w szkołach. Aha, jakieś tam formalne uznanie nauczycieli za urzędników, które zdaje się miało miejsce jakiś czas temu i do którego ty być może tu nawiązujesz, nic w tym kontekście nie wnosi. A tak w ogóle to nie szukaj zaczepki, bo u mnie na nią odzewu nie znajdziesz. Zwł. w temacie nauczycieli. Nic do nich bowiem nie mam. Kiedyś mój stosunek do nich był obojętny. Dziś generalnie jest nawet pozytywny.
PAX motylowi i innym tu komentującym.
Nauczyciel jest obecnie formalnie urzędnikiem samorządowym, choć moim zdaniem powinno się wrócić do określanie jego, jako urzędnika państwowego.
To wróciło by nam belfrom właściwą rangę w RP.
"Nauczyciel jest obecnie formalnie urzędnikiem samorządowym, choć moim zdaniem powinno się wrócić do określanie jego, jako urzędnika państwowego. To wróciło by nam belfrom właściwą rangę w RP."
----
To oczywiste. Państwo. A nie jakiś tam za przeproszeniem pi.rdolony samorząd. Btw. Te polskie samorządy przypominają mi jako żywo ongisiejsze miasta prywatne (Pińczów, Szydłowiec). Ich mieszkańcom wiodło się gorzej i to wyraźnie od tych żyjących w miastach kościelnych (Kielce, Bodzentyn, Iłża). A daleko i daleko bardziej gorzej od tych w miastach królewskich (Radom, Sandomierz).
Errata JJC
Nauczyciel jest obecnie formalnie urzędnikiem samorządowym, choć moim zdaniem powinno się powrócić do określania nauczyciela, jako urzędnika państwowego.
I o to powinni powalczyć nauczyciele w najbliższym strajku...
do skutku, czyli do zwycięstwa.
Trzymam za Was Koleżanki i Koledzy kciuki za sukces w starciu o słuszne prawa belfrów.
Przypomnę, że na wygranym przez nauczycieli Strajku Nauczycielskiego a równolegle sprzedanego za stołki przez władze Nauczycielskiego Niezależnego Związku Zawodowego Solidarność przewrócił się rząd AWS.
Strajkowałem w Gdańsku, jako członek i działacz ZNP razem z Solidarnością Nauczycielską => widziałem na własne oczy władze Strajku i bolałem nad zdradą nas strajkujących przez działaczy Solidarności Nauczycielskiej za ministerialne stołki w MEN.
Dość stronnicze jest wybieranie sobie grup zawodowych, które się popiera, a które nie - wedle sympatii czy własnych interesów (o ile faktycznie znajdują się ogólnie w trudnej i słabej sytuacji zawodowej i płacowej, bo nie mówię np. o menadżerach dobrze prosperujących firm, właścicielach banków czy też o tych lekarzach, którzy zarabiają niejednokrotnie nawet po paręnaście tysięcy PLN miesięcznie, z uwagi na stawiany szantaż - "bo wyjedziemy za granicę!"). Tak więc jeśli dany zawód znajduje się w faktycznie złej sytuacji zatrudnieniowej i płacowej, to wydaje się, że powinien zasługiwać na poparcie ze strony współczesnych środowisk związkowych czy deklarujących się jako propracownicze. Niezależnie czy są to np. kasjerki, ochroniarze, personel sprzątający, nauczyciele, urzędnicy czy inni pracownicy biurowi. To byłby ideał. Najczęściej jednak wykonawcy poszczególnych zawodów (w Polsce) chcą lepszych warunków pracy oraz płacy głównie dla siebie samych, a reszta niech się buja, a w najlepszym razie - sobie radzi... Taki partykularyzm branżowy, a nawet w poszczególnych branżach są jeszcze inne partykularyzmy. Zresztą co się dziwić, większość "takie widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy".