Kto płaci orkiestrze ten zamawia melodię - wiadomo o tym od zawsze.
Z chwilą, gdy Ukraina postanowiła zagrać przeciwko Moskwie,
przegrała swoje szanse rozwoju, bo trwająca wojna domowa zaostrza jedynie retorykę patriotyczno-banderowską nasilając aktywność wielbicieli Bandery i Szuchewycza.
Trzeba było pomyśleć o tym zanim polała się krew.
Tak jak to zrobił w swoim czasie, obecnie potępiany przez Solidarność, gen. Jaruzelski.
Ale będzie, gdy Ukraina nadal pozostanie pariasem Europy. Dużym problemem jest to, że kilku panów na włościach, zwanych oligarchami, ciągle drze sukno o nazwie Ukraina w swoją stronę, jednocząc to się lub walcząc między sobą w zależności od porywów wiatru, często ze wschodu lub zachodu. Większość Ukraińców została mocno dotknięta przez przepływ ich majątku do tych ludzi. Jeśli to trwać będzie nadal, to oczywiście będą mutować się nowe formy banderyzmu jako nieliczna z form politycznej alternatywy. Jeśli te formy banderyzmu będą niezależne od oligarchicznych pieniędzy, to będą kłaść nacisk na antysemityzm, a z czasem nawet na antyamerykanizm. Jeśli zaś będą do tych banderowców będą płynąć pieniądze oligarchów, to można oczekiwać kursów czy to antyrosyjskich, czy to antypolskich ...
A może się coś zmienić? - myślę, że w obecnych uwarunkowaniach politycznych raczej nie.
Żadne pieniądze oligarchów nie wyciagną Ukrainy z nędzy,
w którą się wpakowali. Na Ukrainie nie ma takich pieniędzy, które mogłoby uratować całą gospodarkę.
Ten powolny rozkład państwa jest rezultatem wcześniejszej polityki podyktowanej ambicjami Prawego Sektora , nad którymi rząd Janukowicza nie potrafił zapanować.
Wtedy nie potrafił a teraz potrafi?
A kto to jest Prawy Sektor ? - no, przecież nacjonaliści ukraińscy spod znaku Bandery i Szuchewycza.
Ja wiem, że banderowcy to Zachodnia Ukraina a nie cały kraj ale są bardzo wpływowi - nie z powodu wsparcia oligarchów ale Stanów Zjednoczonych, które przez całe dziesięciolecia po wojnie, udzielały im schronienia ( i Kanada także).
Był w tym okreslony zamysł polityczny, obecnie realizowany a polegający na wyrwaniu Ukrainy z orbity wpływów rosyjskich.
Amerykanie będą ich zbroić ale nie sfinansują naprawy gospodarki.
A ponieważ Ukraińcy nie mają innego mitu założycielskiego niż nacjonalizm banderowski, więc będą oni rośli w siłę, podobnie jak u nas mit żołnierzy wyklętych.
Jest ważne żeby przywódcy rozumieli gdzie jest ich interes narodowy, bo w przeciwnym wypadku państwo może ulec dezintegracji, co właśnie widzimy na Ukrainie, gdzie toczy się wojna domowa o nie ich interesy.
Pozdrawiam świątecznie wszystkich użytkowników.
Jedna poprawka: tzw. \"plusy\" (1+1, 2+2 etc) należą do Kołomojskiego. ( Pinczuk- zięć Kuczmy jest właścicielem ICTV ).
I uwaga ogólna: dopóki Ukraina tkwić będzie w \"pułapce oligarchicznej\" (ani tzw. pomarańczowy majdan z 2004 r ani tzw \"rewolucja hidnosti\" z 2014 nie wyrwały Ukrainy z tej pułapki) tzw. dekoncentracja mediów będzie pozorna (wzmacniać lub osłabiać gospodarczo-polityczno-medialną pozycję jednych oligarchów /grup oligarchów kosztem innych). W rezultacie mamy na Ukrainie do czynienia ze swoistym oligarchicznym pluralizmem mediów prezentujących różnorodne opinie i wartości w granicach wyznaczonych przez interesy ekonomiczne i polityczne ich mocodawców. Jest coś, co jednak łączy wszystkie te oligarchiczne klany (Achmetowów, Poroszenków, Pinczuków, Firtaszów czy Kołomojskich)- zachowanie oligarchicznego status quo. Jeśli sprzyja temu wojna gorąca czy kulturalna będą za wojną, przymusową ukrainizacją i neobanderowską polityką kulturalno-historuczną formułowaną i realizowaną przez należące do nich media. Jeśli wojna gorąca i kulturalna szkodzi ich interesom - będą za pokojem i współpracą w kraju niezależnie od dzielących Ukraińców różnic językowo-religijno-etnicznych, czy kulturowych w ogóle, w ich mediach będzie się mówić po ukraińsku i po rosyjsku, występować przeciwko przymusowej ukrainizacji, podkreślać związki historyczno-religijnokulturowe Ukraińców i Rosjan. Dziś tę pierwszą tendencję reprezentują m.in. media należące do Poroszenki, tę drugą - nazywane prorosyjskimi media Medwyczuka. O tym, że tych dwóch oligarchów więcej łączy niż dzieli świadczy zarówno ich sojusz w czasie wyborów prezydenckich jak i uprawiana przez ich media krytyka dzisiejszej Ze-władzy w Ukrainie.
Nie wiem jaka będzie ostateczna ocena jego roli jako prezydenta, ale jako aktor komiczny nie miał równych sobie. W jednym ze skeczy, gdzie grał rolę syna w swoim rodzinnym domu w towarzystwie rodziców, jego sceniczny ojciec mu powiedział coś takiego: " Wiesz synu, co innego być ojcem słynnego artysty, a co innego być ojcem politycznego "gówniarza"...
I to co go spotkało ze strony sojusznika jakim jest USA, to faktycznie można przyjąć, że tekst skeczu był prawie proroczy...