godność to poczucie własnej wartości i skuteczności - a jeśli obecnie Białorusini ją mają - a mają ją - to należy ich przestać traktować jak służbę czy niepełnoletnich - i uznać ich wybory (tj. faktyczne wyniki) - najprawdopodobniej oznacza to drugą turę między Łukaszenką a Ciechanowską
Wydźwięk tego artykułu podszyty jakby tchórzem. Co napisać aby nie daj boże dać się sklasyfikować "popiera reżim". Przypominają się te wszystkie historie kiedy imperializm chce zniszczyć jakiś kraj, na "lewicy" zawsze znajdują się tacy, którzy będą głosić: "patrzcie jaki tam jest kapitalizm!"
No, i co dalej?
Czarno to widzę w takim wypadku.
uzależnienie od Rosyjskich surowców i kto to rozwiąże?
chyba nie tak. owszem oni są tchórzliwi. to jasne. ale za skrótowo mówiąc "demokratyzacją" (i jej następstwami) są z innych powodów. klasowych (by rzec takim językiem).
Nie "Rosyjskich". Lecz "rosyjskich". Przymiotnik. Mała litera. Dlaczego ortografia sprawia Polakom tyle problemów? Zawsze mnie to zastawiało.
Historycznie rzecz biorąc lewica na Białorusi była silniejsza niż na Ukrainie, z drugiej strony białoruska skrajna prawica była zawsze bardzo słaba w przeciwieństwie do Ukraińskiej, stąd dziś białoruscy nacjonaliści są na gościnnych występach w banderowskich formacjach.
Teraz o współczesności co zostało z lewicy na Ukrainie, nie tylko tej antymajdanowej ale i tej niewielkiej części która protestowała przeciw Janukowyczowi, poddana represjom, zdelegalizowana.
Dziś antyłukaszenkowska lewica białoruska idzie tą samą drogą, jeśli do władzy dojdą przeciwnicy Łukaszenki miejsca dla lewicy i tej pro i tej antyłukaszenkowskiej nie będzie. Tymi którzy będą protestować zajmą się przeszkoleni w Azowie członkowie Białoruskiej Partii Wolności/Prawego Aliansu czyli kopii ukraińskiego UNA-UNSO/Prawy Sektor.
"Dziś antyłukaszenkowska lewica białoruska idzie tą samą drogą, jeśli do władzy dojdą przeciwnicy Łukaszenki miejsca dla lewicy i tej pro i tej antyłukaszenkowskiej nie będzie."
Kiepsko to świadczy również o tej białoruskiej lewicy, o jej zdolnościach mobilizacyjnych już teraz . Obecnie komuniści mają 8 mandatów, a socjaldemokraci 3 mandaty - i mają je tylko dlateo, że antyłukaszenkowcom utrudnia się wejście do parlamentu, na 110 osób, trafia tam w porywach 2 osoby. Jeszcze są "socjaliści-patrioci" z 2 mandatami.
Łukaszenkowcy, czyli wg tamtejszej nomenklatury "niezależni" mają 89 mandatów. O paradoksie, zatem istnieje tam forma ustrojowa, o jakiej marzył Kukiz. Szukam informacji o systemie wyborczym, w którym wyłaniany jest parlament. Czyżby wybierany był metodą większości względnej w okręgach jednomandatowych. Pewności nie mam, ale milicjanci czuwający przy urnach na pewno te wyniki podciągają, jeśli są za niskie, a najłatwiej wygrać wybory w takim właśnie systemie.
Dziwię się Łukaszence, że co kilka lat ciągle chce mu się robić plebiscyt wyborczy. Na miejscu jego (i Putina), starałbym się o tytuł księcia/króla Białorusi (cara/cesarza Rosji), oczywiście dośmiertnego, i wsio charaszo by dla nich było, bo opinie poddanych (w istocie) nie mają tam znaczenia
...pan Rysz.
To by się dopiero porobiło panie Rysz.
Dzisiejszy obszar Białorusi miał w przeszłości jako władcę jedynie Wielkiego Księcia Litewskiego.
Wcześniej to były niewielkie ksiąstewka ruskie podporządkowane Złotej Ordzie, których kniaziowie na klęczkach błagali chana o jarłyk ( kto nie wie co to takiego niech sprawdzi w Wikipedii).
Litewscy kunigasi podbili je po rozpadzie Złotej Ordy i włączyli do Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Więc jak teraz Litwa dorzuca do tej wrzącej kipieli swoje trzy grosze, to jest to działanie co najmniej dwuznaczne.
Nic dziwnego, że Łukaszenka obawia się interwencji z Zachodu, ale nie z Polski przecież a z Litwy właśnie.
Mógłby ktoś powiedzieć, że "idą po swoje".
Panie Tarak, wolę kpić niż o drogę pytać. Sytuacja zaiste powszechna we współczesnych czasach, kiedy dyktatorzy lud o pozwoleństwo dalszej władzy pytają, tak dla farsy pytają, bo jakie to ma dla nich znaczenie ?
"Dzisiejszy obszar Białorusi miał w przeszłości jako władcę jedynie Wielkiego Księcia Litewskiego."
Kiedyś było Wielkie Księstwo Litewskie, teraz mogłoby być Wielkie Księstwo Białoruskie w ramach Związku Białorusi i Rosji (jak to dziwnie brzmi ... - Związek Rusi byłby lepszy). Car Wszechrusi - Putin - czeka na hołd wielkiego kniazia Białej Rusi, bo ten przez ostatnie kilka lat nieźle poharcował ... A jeśli mowa o chanach - to w każdym z krajów środkowoazjatyckich (turańskich) jest chan, zresztą turecki Erdogan też powoli awansuje do tego towarzystwa ...
"Litewscy kunigasi podbili je po rozpadzie Złotej Ordy i włączyli do Wielkiego Księstwa Litewskiego."
Paradoks taki, że litewscy kunigasi mimo żmudzkich (litewskich) imion szybko język ruski za swój przyswoili, mając zresztą głównie ludność ruską pod swoim zarządem. Litewskość odrzucili na długo przed polonizacją, której ponoć dwaj ostatni Zygmuntowie już całkowicie ulegli ...
"Więc jak teraz Litwa dorzuca do tej wrzącej kipieli swoje trzy grosze, to jest to działanie co najmniej dwuznaczne.
Nic dziwnego, że Łukaszenka obawia się interwencji z Zachodu, ale nie z Polski przecież a z Litwy właśnie."
Zgoda że Łukaszenka obawia się interwencji z Zachodu, ale niezgoda na to, jakoby Litwa miała być zagrożeniem. Przypuszczam, że wojska białoruskie mogłyby zająć Litwę w jeden dzień, choć może nie teraz, kiedy dysrespekt (brak szacunku) dla Łukaszenki może być nawet na poziomie wojska, a w każdym razie u tych niższych szczeblem, którzy ociągaliby się z wykonywaniem rozkazów z góry ...
No, nie wiem, nie wiem.
Łukaszenka nie obawia się Litwy ale interwencji natowskiej z ziemi litewskiej a to spora różnica.
W takiej sytuacji interweniowałyby z pewnością wojska rosyjskie ( z tych samych powodów co na Ukrainie) i ta wojna zniszczyłaby państwo białoruskie, o którym by wkrótce zapomniano w tym zamęcie.
Czy do tego dojdzie? - bardzo wątpię ale wykluczyć się nie da.
Co do samego języka ma Pan rację - język litewski (żmudzki i auksztocki) pozostał jedynie na wsi jako ludowy, bo dwór i szlachta posługiwały się językiem ruskim ( tzn małoruskim) i trochę później - polskim.
I właśnie o te Wielkie Księstwo Litewskie ( bardziej już ruskie niż litewskie), prowadziliśmy z Rosją spór, który nie zakończył się dla nas dobrze.
I o mało co ( gdyby nie "cud nad Wisłą") sami byśmy bardziej polubili rosyjski niż polski.
tak, to oczywiście znana ich śpiewka, że to (niby) na tej białorusi, w rosji, w chinach itp. jest "kapitalizm", i to jeszcze bardziej dziki niż gdzie indziej. nb. ich zdaniem pewnie nie ma go, albo przynajmniej nie jest taki "dziki", jedynie w jakiejś tam skandynawii, czy innych (mentalnych) prusach, no, krótko protestantów, bo to chyba ma tu jakiś związek.
W mojej opinii w Chinach jest system o chińskiej specyfice. Sami Chińczycy zwą to socjalizmem o chińskiej specyfice, ale nie byłbym tak wyrozumiały wobec tej definicji, choć z drugiej strony to jest taki NEP połączony z centralnym planowaniem.
Obecnie w Chinach jest mieszanka państwowego kapitalizmu z pewnymi pozostałościami socjalizmu (duża rola państwa w gospodarce, planowanie gosp., podporządkowanie dużej części gospodarki - także firm biznesmenów będących w partii - temu planowaniu i branie planów na serio tj. za wszelką cenę staramy się przekroczyć plan, a przynajmniej osiągnąć - oczywiście rodzi to sytuacje, że gdy niewiele brakuje do zrealizowania planu, to wskaźniki są naciągane w górę - ale to nic nowego, bo Polska też naciąga w górę wzrost PKB zaniżając stopę inflacji poprzez coroczne nadszacowanie spadku cen odzieży i obuwia - pisałem o tym kiedyś - z dwa, trzy lata temu).
Odnośnie Białorusi, dużo gorzej wychodzi im ręczne sterowanie gospodarką, choć od czasu do czasu baćka popędza dyrektorów. Duże uzależnienie gosp. od Rosji powoduje, że gdy Rosja kichnie, to Białoruś łapie przeziębienie, i wola baćki przestała się w gospodarce realizować, bo w sumie nie wiem, czy oni mają jakieś plany długofalowe jak Chiny, nie słyszałem. W odróżnieniu od Chin, Białoruś na pewno ma państwo opiekuńcze, w szczególności dla lokatorów bloków, emerytów i pracujących w budżetówce. Nie wiem, jak traktuje się tam pracowników w prywatnych firmach, i czy ustawodoawstwo lub ręczne sterowanie cokolwiek tam czynią, ale przypuszczam, że zwykli pracownicy mają tam dużo gorzej. Bezrobotni są tam nieliczni, ale ci co nimi są mają jeszcze gorzej niż w Polsce, brak zasiłków itp., choć przypuszczam, że długotrwałe bezrobocie istnieje tam dla "politycznych".
Kuba - jest tam coś takiego jak państwo opiekuńcze we względnej biedzie, nie ma bogactwa, w sumie taki socjalizm statyczny. W turystyce jest kapitalizm. Ludzie wyglądają na względnie szczęśliwych, choć ci ambitni lub łaknący kasy emigrują. Największą porażką rządów obu Castro jest natomiast to, że Kuba jest w złym stanie pod względem budownictwa i infrastruktury. To, czego trzeba temu krajowi, to niewątpliwie remonty tych budynków, które jeszcze się da wyremontować, a także poprawa dróg, może również poprawa parku samochodowego. Przypuszczam, że we współpracy z Chinami dałoby się wiele zmienić. Niestety przez embargo i odcięcie kroplówki z zsrr Kuba wygląda poza turystycznymi miastami jak "kraj w ruinie", mimo że nie jest uzależniona od ropy czy trawiona przez hiperinflację jak Wenezuela. Sytuacja na Kubie jest obecnie lepsza niż w Wenezueli, choć Wenezuela zmierza powoli w stronę Kuby, jeśli chodzi o park samochodowy i stan budynków. Chyba każdy rozsądny socjalista przyzna, że nie tak socjalizm ma wyglądać ...