Lewica będzie tchórzyć w każdej sprawie, w której byłaby zmuszona do starcia - po prostu dlatego że jest na nią i kij, i marchewka.
Dla reprywatyzacji lewica dala co miała najlepszego. I sekretarza Komitetu Uczelnianego z najlepszej warszawskiej uczelni ekonomicznej. Przyzwolenie swoich posłów z nieocenionym byłym ministrem spraw zagranicznych i sekretarzem KC, który napisał broszurę "Czy partia zdąży na czas" Partia zdążyła wypłacić honorarium za trafne myśli i zamknęła kasę i wyprowadziła sztandar, ale prorok jeszcze dwa lata pozostał w kontraktowym środowisku, popierającym wszelkie wyprzedaże za cenę powyżej honorarium zagranicznych firm doradczych. Zblatowani przy stoliku, dalej trzymali cugle, zupkami i zasiłkami mydląc oczy. Dzisiejsza lewica odzyskała po latach miejsce w parlamencie krajowym, wcześniej dala zwycięskich kandydatów do Euro, za co ci ostatni zwolnili ja od swojego ciężaru. Dziś lewica w przededniu rozpadu. Jak widać, jeśli bez przedwiośnia najpierw przychodzi "Wiosna", to przyroda i polityka gubią się w tym porządku.
Na każdego, kto nie jest u władzy, można nastawić kij. Można go również kusić marchewką. To naturalne w polityce