
2010-05-17 12:44:40
Nigdy nie sądziłem, że odczuję potrzebę obronienia kandydata SLD. A jednak taka potrzeba mnie naszła. Obrony nie przed atakami komentatorów i wyborców prawicowych, bo tych nie przekonam ani przed atakami tej części lewicy, która do SLD - nie bez powodu – już dawno się zniechęciła i w ogóle nic już po niej od dawna nie oczekuje ani nie uwzględnia w wyborczej perspektywie.Rozumiem to podejście.
Wydaje mi się, że Napieralskiego należy bronić przed atakami tych, którzy jednak od SLD czegoś oczekują, narzekają że nie jest to ciągle prawdziwa lewica i sądzą, że SLD powinno zmienić się w kierunku prawdziwie socjaldemokratycznym. Zaskakuje mnie to tym bardziej, że część tych osób głosowała za każdym razem na Aleksandra Kwaśniewskiego ( i to nie przez zęby ale ze szczerym przekonaniem) i głosowałaby na Cimoszewicza, bez lamentu o jego pozornej lewicowości. Co do tego ostatniego to trudno mówić nawet o pozorach lewicowości. Również przekonań lewicowych ( które by chcieli konsekwentnie wcielać w życia czy choćby to deklarować) trudno byłoby się doszukać u Wojciecha Olejniczaka, Jerzego Szmajdzińśkiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie zmienia to faktu, że ten ostatni jak na polskie post-transformacyjne warunki był całkiem niezłym ( z pewnymi zastrzeżeniami) prezydentem. Być może również Cimoszewicz, gdyby udało mu się wygrać, godziwie sprostałby zadaniu prezydentury.
Wobec tego można się zastanawiać czy kryterium ideowości i lewicowej cnoty jest w przypadku urzędu prezydenta aż tak znaczące? Jeśli nie, to zarzuty o pseudolewicowość Napieralskiego są mało trafne w tym kontekście. Jeśli tak, to lewicowym kandydatem nie jest tak źle, bo na tle wszystkich wspomnianych wyżej panów Napieralski jawi się wręcz ideowym socjaldemokratą. Wystarczy poczytać jego wypowiedzi w udzielanych wywiadach: http://lewysierpowy.pardon.pl/dyskusja/2528441/wyw...
Oczywiście można się zastanawiać czy wierzy w to co mówi i czy gdyby mu się udało, realizowałby te zapowiedzi. Niestety nie możemy tego sprawdzić i nie będziemy mogli przez najbliższe lata, bo szanse kandydata SLD są, delikatnie mówiąc, mizerne. Niewątpliwie jednak na poziomie języka trudno mieć większe zastrzeżenia. Napieralski nie poprzestaje na niezobowiązujących banałach, że potrzeba partii oświeconej, europejskiej, umiarkowanej, ale deklaruje to czego spodziewałbym się po socjaldemokracji.
To, że stał się on chłopcem do bicia wynika trochę z nieco rytualnego narzekania na SLD, a trochę z tego, że Napieralski nie ma charyzmy. Ale jeśli charyzma, czy szerzej wizerunek staje się głównym kryterium stosunku do polityków zaczynamy jako wyborcy tonąć w post-politycznej pianie. A w rzeczywistości post-politycznej faktycznie dla prawdziwej socjaldemokracji miejsca nie ma.
Wydaje mi się, że Napieralskiego należy bronić przed atakami tych, którzy jednak od SLD czegoś oczekują, narzekają że nie jest to ciągle prawdziwa lewica i sądzą, że SLD powinno zmienić się w kierunku prawdziwie socjaldemokratycznym. Zaskakuje mnie to tym bardziej, że część tych osób głosowała za każdym razem na Aleksandra Kwaśniewskiego ( i to nie przez zęby ale ze szczerym przekonaniem) i głosowałaby na Cimoszewicza, bez lamentu o jego pozornej lewicowości. Co do tego ostatniego to trudno mówić nawet o pozorach lewicowości. Również przekonań lewicowych ( które by chcieli konsekwentnie wcielać w życia czy choćby to deklarować) trudno byłoby się doszukać u Wojciecha Olejniczaka, Jerzego Szmajdzińśkiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie zmienia to faktu, że ten ostatni jak na polskie post-transformacyjne warunki był całkiem niezłym ( z pewnymi zastrzeżeniami) prezydentem. Być może również Cimoszewicz, gdyby udało mu się wygrać, godziwie sprostałby zadaniu prezydentury.
Wobec tego można się zastanawiać czy kryterium ideowości i lewicowej cnoty jest w przypadku urzędu prezydenta aż tak znaczące? Jeśli nie, to zarzuty o pseudolewicowość Napieralskiego są mało trafne w tym kontekście. Jeśli tak, to lewicowym kandydatem nie jest tak źle, bo na tle wszystkich wspomnianych wyżej panów Napieralski jawi się wręcz ideowym socjaldemokratą. Wystarczy poczytać jego wypowiedzi w udzielanych wywiadach: http://lewysierpowy.pardon.pl/dyskusja/2528441/wyw...
Oczywiście można się zastanawiać czy wierzy w to co mówi i czy gdyby mu się udało, realizowałby te zapowiedzi. Niestety nie możemy tego sprawdzić i nie będziemy mogli przez najbliższe lata, bo szanse kandydata SLD są, delikatnie mówiąc, mizerne. Niewątpliwie jednak na poziomie języka trudno mieć większe zastrzeżenia. Napieralski nie poprzestaje na niezobowiązujących banałach, że potrzeba partii oświeconej, europejskiej, umiarkowanej, ale deklaruje to czego spodziewałbym się po socjaldemokracji.
To, że stał się on chłopcem do bicia wynika trochę z nieco rytualnego narzekania na SLD, a trochę z tego, że Napieralski nie ma charyzmy. Ale jeśli charyzma, czy szerzej wizerunek staje się głównym kryterium stosunku do polityków zaczynamy jako wyborcy tonąć w post-politycznej pianie. A w rzeczywistości post-politycznej faktycznie dla prawdziwej socjaldemokracji miejsca nie ma.