2010-07-29 22:55:05
Aleksander Kaczorowski pisze w najnowszym Newsweeku, że ma nadzieję na scenariusz, w którym Palikot został wreszcie przez PO wyrzucony i …założył nową centrolewicową formację. Obecny związek Palikota w PO przypomina zaś publicyście dadaistyczny obraz.
Hmm, kiedy czytałem te wywody, nie wiedziałem czy auto pisząc to, wykazał po prostu poczuciem humoru czy też – sądząc po jego aluzjach do malarstwa - chciał namalować surrealistyczny obraz polityczny. Trzeba przyznać, że udany, tyle że ocierający się o abstrakcjonizm, w nurcie suprematystycznym. Czy ktoś pamięta najsłynniejszy obraz Kazimierza Malewicza Czarny kwadrat na białym tle? Niemalże tak wyglądałby Janusz Palikot w lewicowych ramach.
Mimo, że nie żywię niechęci do tej postaci, nie mam wątpliwości, że do centrolewicy nijak się ona nie ma. Palikot jest postacią, która ze świata biznesu została dokooptowana przez PO jakiś czas temu i w moim odczuciu świetnie pasuje ideowo do formacji. A przynajmniej do jej bardziej centrowego skrzydła ( wszak lewe skrzydło tak głęboko wrosło w środek że prawie go nie widać, toteż mamy formację a skrzydle centrowym i prawym, co w sposób naturalny przechyla ją w prawą stronę). Sam Palikot twierdzi, że kocha PO i nie chcę się z nią rozstawać. Myślę że to szczere deklaracje.
Lewica jako anty-PiS
Choć dla mnie pomysły red. Kaczorowskiego trącą fantastyką, obawiam się, że może to ze względu na moje staroświeckie, anachroniczne powiedzielibyśmy dziś, podejście, w którym podział na lewicę i prawicę między innymi dotyczy spraw społeczno-ekonomicznych ( oczywiście w podziale tym uwzględniłby też formy pośrednie, jak centro-prawica, centrum i centrolewica, która mi chyba jest najbliższa). Tymczasem odnoszę wrażenie, że dziś jeżeli ktoś walczy z PIS lub szerzej z narracją i polityką prawicy tzw.katolicko-narodowej staje się nie tylko stronnikiem lewicy ale i jej przedstawicielem. Im kto bardziej zapalczywie z nimi walczy, tym większym cieszy się autorytetem w cento-lewicowych gremiach, niezależnie od tego jakie ma poglądy na inne sprawy. Jeśli chodzi o identyfikacje polityczne, centrum to w tym duchu nie-PIS, a lewica to anty-PIS. Pół biedy, jeśli na takich podziale opiera swe diagnozy publicystaNewsweeka, który, sądząc po dalszych częściach artykułu, głębokim sympatykiem lewicy nie jest. Gorzej, że część osób uważających się za centrolewicę również te podziały stosuje.
Czym dla redaktora Kaczorowskiego miałaby być owa centrolewica, nie bardzo wiadomo. Pewnie tym co prezentuje Janusz Palikot, czyli poza niechęcią do braci Kaczyńskich, wyznacznikami powinny być centrowe poglądy w kwestiach obyczajowych i liberalne w kwestiach gospodarczych ( Pan Kaczorowski sugeruje, że w tym scenariuszu mogłaby powstać koalicja PO i nowopowstałej centrolewicy Palikota, w której ten ostatni zająłby się liberalizacją gospodarki). Faktycznie, lewicowy wyborca tylko na to czeka…
Do samego Palikota nic nie mam, w obecnej sytuacji wydaje mi się nawet pożyteczny. Między innymi w ostatecznym ośmieszeniu i wyszydzeniu świata polityki jaki znamy, a przynajmniej jaki zna moje pokolenie, nie pamiętające już innej polskiej polityki niż ta z pierwszej dekady XXI-wieku. Nie sądzę jednak, żeby Palikot miał coś poza pogrążeniem obecnych politycznych realiów, cokolwiek nowego do zaproponowania, a zwłaszcza lewicowemu wyborcy. Nic co pchnęłoby nas w kierunku sporu o paradygmat dalszej modernizacji.
Lepszy liberalny pragmatyk niż dogmatyk
Pod tym względem ciekawsza jest inna wyrazista persona ( ostatnio trochę non grata) PO, mianowicie Michał Boni, uważany nieraz za mózg tej partii. Mózgiem partii może i jest nadal ale chyba nienajlepiej zsynchronizowanym z sercem i duszą partii, bowiem dusza PO według marszałka Schetyny śpiewa pod inną melodię, taką w której na przykład podwyższenia podatków należy unikać jak ognia. Myślę, że nie jest to jedyna oś na której Boni się z dużą częścią formacji rozmija. Przypomnijmy, że partii tej wespół z PiSem zawdzięczamy wprowadzenie do realnej polityki koncepcji IVRP. Także nie sposób zbagatelizować niesłabnącego skrzydła mocno konserwatywnego, której wcześniej twarzą był Rokita a obecnie Jarosław Gowin. Nie wydaje mi się, żeby ten duch był Boniemu bliski.
Do tego dochodzą jeszcze kwestie społeczno-ekonomiczne. Co prawda, Boni nie jest socjaldemokratą ani jakimkolwiek lewicowcem ( uprzedzam scenariusze o możliwości stworzenia przez Michała Boniego nowej ‘’ centrolewicy). Jego raporty, w tym najsłynniejszy ‘’Polska 2030’’ widziałbym bardziej jako próby modernizacji prawicy ( podobnie jak działania Rostkowskiej w PiS), nie trafiające jednak na szczególnie podatny grunt, bowiem polska prawica w większości do modernizacji się specjalnie nie kwapi. ‘’Polska 2030’’ ukazuje Boniego jaka liberała, ale w odróżnieniu od np. Leszka Balcerowicza, nie dogmatycznego, a pragmatycznego. Nie usłyszymy od niego ‘’mądrości’’ typu ‘’ że nie warto tworzyć sztucznych miejsc w pracy w Polsce B’’ czy, że ‘’polityka społeczna to kula u nogi’’ jakimi raczył nas w ostatnich latach główny twórca polskiej transformacji. Z liberałami pragmatycznymi jest o tyle dobrze, że można ich do pewnych rzeczy przekonać, choć nie zawsze się do tego otwarcie przyznają. Jest więc pole do dyskusji na temat konkretów, danych, mechanizmów etc. Takie podejście ma też pewną wartość, według mnie, z punktu widzenia formacji centrolewicowych i lewicowych, gdyż pozwala na formułowanie alternatywy. Przede wszystkim jednak dlatego, że stymuluje do wysiłku. Żeby obalić poszczególne tezy Balcerowicza nie trzeba zbyt wiele wysiłku, łatwo jednak popaść w błogie zadowolenie, że przeciwnik mówi rzeczy tak niemądre, że na jego tle nasze poglądy i tak brzmią sensowniej. Tymczasem, żeby np. wejść w polemikę z Bonim i ekspertami z jego zespołu trzeba się nieco natrudzić, włożyć pewien wysiłek w sformułowanie rzeczowej krytyki i co ważniejsze kontrpropozycji. To właśnie taki wysiłek jest teraz socjaldemokracji najbardziej potrzebny a nie palikotowa pop-polityka.
Hmm, kiedy czytałem te wywody, nie wiedziałem czy auto pisząc to, wykazał po prostu poczuciem humoru czy też – sądząc po jego aluzjach do malarstwa - chciał namalować surrealistyczny obraz polityczny. Trzeba przyznać, że udany, tyle że ocierający się o abstrakcjonizm, w nurcie suprematystycznym. Czy ktoś pamięta najsłynniejszy obraz Kazimierza Malewicza Czarny kwadrat na białym tle? Niemalże tak wyglądałby Janusz Palikot w lewicowych ramach.
Mimo, że nie żywię niechęci do tej postaci, nie mam wątpliwości, że do centrolewicy nijak się ona nie ma. Palikot jest postacią, która ze świata biznesu została dokooptowana przez PO jakiś czas temu i w moim odczuciu świetnie pasuje ideowo do formacji. A przynajmniej do jej bardziej centrowego skrzydła ( wszak lewe skrzydło tak głęboko wrosło w środek że prawie go nie widać, toteż mamy formację a skrzydle centrowym i prawym, co w sposób naturalny przechyla ją w prawą stronę). Sam Palikot twierdzi, że kocha PO i nie chcę się z nią rozstawać. Myślę że to szczere deklaracje.
Lewica jako anty-PiS
Choć dla mnie pomysły red. Kaczorowskiego trącą fantastyką, obawiam się, że może to ze względu na moje staroświeckie, anachroniczne powiedzielibyśmy dziś, podejście, w którym podział na lewicę i prawicę między innymi dotyczy spraw społeczno-ekonomicznych ( oczywiście w podziale tym uwzględniłby też formy pośrednie, jak centro-prawica, centrum i centrolewica, która mi chyba jest najbliższa). Tymczasem odnoszę wrażenie, że dziś jeżeli ktoś walczy z PIS lub szerzej z narracją i polityką prawicy tzw.katolicko-narodowej staje się nie tylko stronnikiem lewicy ale i jej przedstawicielem. Im kto bardziej zapalczywie z nimi walczy, tym większym cieszy się autorytetem w cento-lewicowych gremiach, niezależnie od tego jakie ma poglądy na inne sprawy. Jeśli chodzi o identyfikacje polityczne, centrum to w tym duchu nie-PIS, a lewica to anty-PIS. Pół biedy, jeśli na takich podziale opiera swe diagnozy publicystaNewsweeka, który, sądząc po dalszych częściach artykułu, głębokim sympatykiem lewicy nie jest. Gorzej, że część osób uważających się za centrolewicę również te podziały stosuje.
Czym dla redaktora Kaczorowskiego miałaby być owa centrolewica, nie bardzo wiadomo. Pewnie tym co prezentuje Janusz Palikot, czyli poza niechęcią do braci Kaczyńskich, wyznacznikami powinny być centrowe poglądy w kwestiach obyczajowych i liberalne w kwestiach gospodarczych ( Pan Kaczorowski sugeruje, że w tym scenariuszu mogłaby powstać koalicja PO i nowopowstałej centrolewicy Palikota, w której ten ostatni zająłby się liberalizacją gospodarki). Faktycznie, lewicowy wyborca tylko na to czeka…
Do samego Palikota nic nie mam, w obecnej sytuacji wydaje mi się nawet pożyteczny. Między innymi w ostatecznym ośmieszeniu i wyszydzeniu świata polityki jaki znamy, a przynajmniej jaki zna moje pokolenie, nie pamiętające już innej polskiej polityki niż ta z pierwszej dekady XXI-wieku. Nie sądzę jednak, żeby Palikot miał coś poza pogrążeniem obecnych politycznych realiów, cokolwiek nowego do zaproponowania, a zwłaszcza lewicowemu wyborcy. Nic co pchnęłoby nas w kierunku sporu o paradygmat dalszej modernizacji.
Lepszy liberalny pragmatyk niż dogmatyk
Pod tym względem ciekawsza jest inna wyrazista persona ( ostatnio trochę non grata) PO, mianowicie Michał Boni, uważany nieraz za mózg tej partii. Mózgiem partii może i jest nadal ale chyba nienajlepiej zsynchronizowanym z sercem i duszą partii, bowiem dusza PO według marszałka Schetyny śpiewa pod inną melodię, taką w której na przykład podwyższenia podatków należy unikać jak ognia. Myślę, że nie jest to jedyna oś na której Boni się z dużą częścią formacji rozmija. Przypomnijmy, że partii tej wespół z PiSem zawdzięczamy wprowadzenie do realnej polityki koncepcji IVRP. Także nie sposób zbagatelizować niesłabnącego skrzydła mocno konserwatywnego, której wcześniej twarzą był Rokita a obecnie Jarosław Gowin. Nie wydaje mi się, żeby ten duch był Boniemu bliski.
Do tego dochodzą jeszcze kwestie społeczno-ekonomiczne. Co prawda, Boni nie jest socjaldemokratą ani jakimkolwiek lewicowcem ( uprzedzam scenariusze o możliwości stworzenia przez Michała Boniego nowej ‘’ centrolewicy). Jego raporty, w tym najsłynniejszy ‘’Polska 2030’’ widziałbym bardziej jako próby modernizacji prawicy ( podobnie jak działania Rostkowskiej w PiS), nie trafiające jednak na szczególnie podatny grunt, bowiem polska prawica w większości do modernizacji się specjalnie nie kwapi. ‘’Polska 2030’’ ukazuje Boniego jaka liberała, ale w odróżnieniu od np. Leszka Balcerowicza, nie dogmatycznego, a pragmatycznego. Nie usłyszymy od niego ‘’mądrości’’ typu ‘’ że nie warto tworzyć sztucznych miejsc w pracy w Polsce B’’ czy, że ‘’polityka społeczna to kula u nogi’’ jakimi raczył nas w ostatnich latach główny twórca polskiej transformacji. Z liberałami pragmatycznymi jest o tyle dobrze, że można ich do pewnych rzeczy przekonać, choć nie zawsze się do tego otwarcie przyznają. Jest więc pole do dyskusji na temat konkretów, danych, mechanizmów etc. Takie podejście ma też pewną wartość, według mnie, z punktu widzenia formacji centrolewicowych i lewicowych, gdyż pozwala na formułowanie alternatywy. Przede wszystkim jednak dlatego, że stymuluje do wysiłku. Żeby obalić poszczególne tezy Balcerowicza nie trzeba zbyt wiele wysiłku, łatwo jednak popaść w błogie zadowolenie, że przeciwnik mówi rzeczy tak niemądre, że na jego tle nasze poglądy i tak brzmią sensowniej. Tymczasem, żeby np. wejść w polemikę z Bonim i ekspertami z jego zespołu trzeba się nieco natrudzić, włożyć pewien wysiłek w sformułowanie rzeczowej krytyki i co ważniejsze kontrpropozycji. To właśnie taki wysiłek jest teraz socjaldemokracji najbardziej potrzebny a nie palikotowa pop-polityka.