Szwedzka lekcja dialogu
2010-08-21 15:33:26
Skoro nie umiemy wyciągnąć nauki z własnej lekcji ‘’Solidarności’’, spójrzmy choć na cudze przykłady, z innych krajów, nawet jeśli solidarność między grupami społecznymi powstawała tam małymi krokami, bez spektakularnych zrywów, i zapisała się przez małe ‘’s’’, ale za to bardziej trwale

W gorących dniach kolejnych stadiów niemal nieprzerwanej wojny polsko-polskiej warto udać się myślą w nieco chłodniejszy obszar – skandynawski system polityczny, który politolodzy nieraz określają mianem consnsual democracy ( demokracji konsensualnej). Łagodzenie lub nieraz wręcz unikanie konfliktu wykracza w tych krajach ( w tym Szwecji, o której chcę napisać), poza stosunki stricte polityczne. Unikanie konfliktu cechuje także tamtejsze stosunki międzyludzkie ( co miewa też i negatywne efekty uboczne w postaci nieumiętności artykulacji i rozładowania emocji – por.Ake Daun ‘’Swedish mentality’’) jak i stosunki społeczne, w tym stosunki pracy, opierające się na różnych formach dialogu społecznego na wielu poziomach.

Wszystkie trzy wymiary: międzyludzki, społeczny i polityczny przenikają się, rzecz jasna, ale nie tłumaczą się wzajemnie w pełni. Na przykład ugruntowany od wielu dekad w szwedzkim społeczeństwie dialog społeczny poprzedziły lata ostrych konfliktów klasowych, z momentem kulminacyjnym jakim była pacyfikacja pochodu strajkujących robotników w Adalen. Zginęło wówczas 5 demonstrantów, a bardzo wielu z pozostałych zostało rannych. Przypadek ten pokazuje, że dialogiczne, konsensualne nastawienie partnerów społecznych nie jest w kraju tym czymś odwiecznym ( a także czymś co musi trwać w nieskończoność), co możemy tłumaczyć narodową mentalnością, sięgającą wiele wieków wstecz.

Nie od razu dialog zbudowano

We właśnie wydanej przez Krytykę Polityczną książce ‘’Szwecja. Przewodnik nieturystyczny’’o ciekawej ewolucji szwedzkich stosunków pracy piszą w osobnych artykułach dr hab. Ryszard Szarfenberg i dr Maciej Gdula. Ten ostatni kończy swój wywód słowami ‘’w tej sytuacji dobrze przypomnieć sobie, że korzystny pokój zawrzeć można tylko po wojnie’’. W zdaniu umieszczonym w tym kontekście zawiera się jednak bardziej konkretny sens, mianowicie taki, że i w spokojnej Szwecji musiał nastąpić odpowiednio wyartykułowany konflikt klasowy, który dopiero z czasem umożliwił utworzenie reguł kooperacji i instytucji zainteresowanych ich podtrzymaniem.

Dość odmienne wyglądała ewolucja stosunków pracy u nas a także ich bieżący, dość dramatyczny, obraz. Moim zdaniem, powyższe spostrzeżenia publicysty KP mogą być pomocne w zrozumieniu tych odmienności. Sądzę, że w Polsce póki co nie może być korzystnego dla obu stron pokoju ( polegającego nie na zamazaniu konfliktu ale kooperatywnym administrowaniu nim i rozładowywaniu) między innymi ze względu na to, że w najnowszej historii Polski nie został skutecznie wyartykułowany konflikt interesu społeczno-ekonomicznego.Zauważmy, że w Szwecji ów kooperatywny ład opiera się na określonej konfiguracji sił na linii pracodawcy – pracownicy – państwo. U nas owa konfiguracja – po części ze względów historycznych, a po części za sprawą politycznych strategii decydentów – póki co nie ukonstytuowała się w podobny sposób.

Historia przeszkodziła

I to z trzech powodów.

Po pierwsze, w Polsce nowy układ sił po 89roku powstał na skutek walki dużej części świata pracy przeciwko państwu, które jako podmiot ingerujący w stosunki gospodarcze został traktowany przez część środowisk jako intruz. Tymczasem w Szwecji dialog ten odbywa się w atmosferze zaufania do państwa ( a także do siebie nawzajem), które ma gwarantować uczciwy przebieg dialogu, bez nadmiernych strat dla strony słabszej – pracowników ( w ostatnich dekadach jednak miała miejsce decentralizacja układów zbiorowych, co zmienia jednak układ sił na niekorzyść pracownika, a także centralnej państwowej kontroli).

Po drugie, konflikt klasowy, a także cała retoryka używana m. in po 45roku przez nomenklaturę socjalistyczną wyparowała z oficjalnego języka, co utrudniało, a nieraz umożliwiało otwartą artykulację immanentnego konfliktu interesów między aktorami życia gospodarczego.

Po trzecie, ruch Solidarność który doprowadził do przemian, był bardziej ruchem społecznym niż typowym związkiem zawodowym. Byli tam także ludzie, którzy od początku niekoniecznie utożsamiali się z interesem ludzi pracy, a tym bardziej nie zamierzali tego robić, gdy zmiana systemowa otworzyła im drogę dla zajęcia nowych ról ( klasa średnia, przedsiębiorczy, menadżerowie etc.) Oczywiście nie wszyscy którzy zmienili społeczne role zrobili to z małostkowych pobudek ani że wówczas wyrzekli się wszelkich zasad sprawiedliwośi społeczenj, w końcu powstanie i rozwinięcie nowych warstw było nieuchronne, nie mniej skutkowało to tym, że wielu liderów Solidarności, którzy oficjalnie mieli mandat by świat ludzi pracy reprezentować, de facto stawiali już sobie wówczas zupełnie inne cele.

Dialog wymaga zabezpieczenia.

Myślę jednak, że te historyczne kwestie to tylko jeden z powodów takiego a nie innego statusu quo. Równie ważne jest otoczenie instytucjonalne stosunków pracy, a to zależało już od politycznego kształtu modernizacji. Skuteczny dialog społeczny może rozwijać się w sytuacji jako takiego zrównoważenia stron, tymczasem w Polsce ta nierównowaga jest tak ogromna, nie tyle ze względu na relacje między pracodawcami a pracownikami, ale także ze względu na system zabezpieczenia społecznego ustalany i realizowany przez państwo. W Szwecji pracownicy od dawna mają dostęp do uniwersalnych świadczeń społecznych a także dostęp do korzystnych i hojnych świadczeń kompensacyjnych na wypadek utraty pracy. Dzięki czemu nie muszą oni aż tak bardzo bać się o jej utratę i w związku z tym łatwiej im się organizować i walczyć o swoje prawa. Tymczasem w Polsce, gdzie świadczenie z tytułu bezrobocia jest bardzo niskie, selektywne i wypłacane przez krótki czas, pracownik nieraz kurczowo trzyma się pracy którą ma i siedzi cicho jak mysz pod miotło w obawie o własny ( i rodziny) byt. Nie dziwne jest wobec tego, że Polacy należą do społeczeństw, w których przekwalifikowywanie się i poszukiwanie nowej pracy jest szczególnie rzadkie ( na co zwracają uwagę także autorzy rządowych raportów ‘’ o kapitale intelektualnym Polski’’ i ‘’Polska 2030’’, ale nie zadają sobie pytania o głębsze przyczyny tego, tylko poprzestają na prostym wyjaśnieniu – że to kwestia odziedziczonej po PRL mentalności).

Krótko mówiąc, by przygotować stronę pracownicza mogła pełnoprawnie wejść do dialogu, a uprzednio się zorganizować w społeczne struktury, niezbędna wydaje się lepiej chroniąca pracowników polityka zabezpieczeń społecznych, w tym z tytułu bezrobocia a także przywrócenie do języka publicznego i społecznego kategorii które pozwoliłyby w odpowiednich ramach kanalizować konflikt interesu. Innymi słowy, Pracownicy muszą mieć poczucie minimalnego bezpieczeństwa socjalnego by mogli stanąć do dialogu. Nie wystarczy natomiast to co sugerowała na jednej z konferencji, doradzająca PKPP Lewiatan dr Grażyna Spytek Bandurska twierdząca, że największą barierą dla dialogu społecznego jest przeregulowanie rynku w pracy. Podejrzewam, że gdybyśmy ten rynek rozregulowali i jeszcze ograniczyli system świadczeń kompensacyjnych ( za czym też opowiada się duża część związków pracodawców ), nie mielibyśmy zapewne więcej dialogu, ale monolog jednej ze stron.

Przypadek szwedzki uczy nas dwóch rzeczy. Po pierwsze, skuteczny dialog społeczny nie może funkcjonować w oderwaniu od szerszego układu społeczno-instytucjonalnego, który wyznacza publiczna polityka społeczna, chroniąca tych, którym na rynku się tymczasowo nie powiedzie. Po drugie, sprawiedliwy i skuteczny dialog jest możliwy gdy pozycja podmiotów nie jest skrajnie asymetryczna. W przeciwnym razie, deregulacja rynku pracy i zawierzenie mechanizmom dialogu może sprawić, że silniejsza strona pożre tę słabszą.

poprzedninastępny komentarze