lewa strona wyobraźni
2010-10-09 21:52:35
Świat bez własności, religii, państw – wyobrażona wizja z najsłynniejszego utworu w solowej karierze Johna Lennona, który dziś skończyłby 70 lat , z jednej strony jest myślowo banalna, z drugiej mimo wszystko ujmująca. Tego typu utopie kreślono w różnych epokach i z różnym skutkiem, ale chyba dopiero przełom lat 60 i 70 utrwalił je w kulturze i to nie tylko intelektualnej, ale przede wszystkim artystycznej.

Jeśli się bliżej przyjrzeć część z charakterystycznych dla owej epoki przejawów ‘’politycznego zaangażowania’’ nie zawsze była wszak autentyczna. Przykładem tego Lennon w swej niewątpliwie pięknej balladzie ‘’Imagine’’ śpiewający o świecie bez własności, podczas gdy sam z tej własności czerpał pełnymi garściami, posiadając więcej niż gros postponowanych przezeń drobnomieszczan z pokolenia rodziców. Owszem, fortuny nie zdobył na wyzysku, a charyzmie, talencie i umiejętności wyczucia ( oraz współkształtowania) kolejnych trendów w muzyce popularnej, niemniej czerpał ze świata, który przynajmniej w wymiarze materialnym, okazał się dlań łaskaw. Taka niekonsekwencja czy też nieautentyczność ( trzymając się wzorców ówczesnej epoki) nie była czymś co odnosi się wyłącznie do tego twórcy.

Znacznie więcej autentyzmu widzę w motywach pacyfistycznych w jego twórczości jak i politycznym zaangażowaniu. Epoka tamta wydała dzieła nie tylko muzyczne ( ale także filmowe jak np. Hair), które nie straciły na aktualności i mogą być przywoływane z dużą siłą także współcześnie – zwłaszcza że wojny i opresja nie zniknęły. I nie znikną. W tym względzie tamta kultura odcisnęła chyba najgłębsze i najmniej problematyczne piętno.

Warto też zwrócić uwagę na rzadziej podkreślane wątki feministyczne w twórczości Lennona. Myśleniem tym zaraziła go Yoko Ono. Utwór ‘’Woman is the Nigger of the World ( zwłaszcza w wykonaniu w utrzymanym w pacyfistyczno-hippisowskiej konwencji na koncercie w Nowym Yorku z 1972) jest nie tylko dobry muzycznie, ale i mocny pod względem treści. Może dlatego że sięga do opisu zjawiska patriarchatu oraz konkretnych sytuacji z niego wynikających, a nie tylko do ogólnikowych haseł.

A to właśnie hasłowość charakteryzowała ‘’zaangażowanie polityczne’’ wielu ówczesnych artystów . Było to źródłem jednocześnie dużej kulturowej nośności dzieł tamtej epoki jak i politycznej słabości i nietrwałości tego przekazu . Wielu z twórców pochodziło do tego zresztą nieco bardziej estetycznie niż głęboko politycznie. Pójście za głosem wyobraźni ( jak nawołuje piosenka) częściej niż do społecznych zmian prowadziła ku narkotycznym transom ( patrz:''White Rabit''Jefferson Airplane) i uzależnieniu, z którego trudne wychodzenie ex-Beatles przedstawił w całkiem niezłym utworze ''Cold turkey''. Sam Lennon, gdy skończyła się hippisowska era, wrócił w swojej ostatniej wykonanej z Yoko Ono przed śmiercią płycie do treści wyłącznie ze świata swych intymnych przeżyć a nie wielkich problemów ludzkości. Postać ta więc moim zdaniem częściowo ucieleśnia ducha( który był wszak niejednorodny) swoich czasów, z ich rozmachem i jednocześnie niekonsekwencją. O ile w sensie kulturotwórczych tamten okres okazał się niezwykle płodny ( a dzieła tworzących go ludzi nawet do mnie przemawiają, mimo, że zasadniczo słucham nieco ostrzejszej muzyki). O tyle jego polityczny wymiar – a także polityczne konsekwencje – są już bardziej problematyczne.

Na plus mógłbym zapisać częściowe wyzwolenie ludzkiej seksualności ( ale czy także uczuciowości?) upominanie się o przestrzeganie prawa człowieka ( a nieraz i innych istot), walka o wolność, sprzeciw wobec przemocy, wojny oraz zwrócenie uwagi na nowe grupy wykluczone czy dyskryminowane. Jednocześnie w sferze społeczno-materialnej bunt ten często stawał się albo marginalizowany, albo nieautentyczny albo też naiwny jak choćby w ramach szukania rozwiązań problemu nierówności poprzez zakładanie hippisowskich komun. Absolutyzacja różnorodności i jednostkowości pośrednio przyczyniły się do osłabienia w sferze nadbudowy tzw. starej lewicy( z jej myśleniem w kategoriach wspólnoty i sprawiedliowości socjalno-bytowej) , której trudniej było wobec tego stawić opór neoliberalnej i neokonserwatywnej rewolcie jaka miała miejsce w świecie zachodnim w kolejnych dekadach. Akurat jest to bardziej zarzut wobec części intelektualistów i ideologów politycznych tamtych epoki niż wobec Lennona i innych artystów, bowiem sztuka, także ta zaangażowana, powinna raczej poruszać, uwrażliwiać, inspirować niż dawać odpowiedzi, a nawet niż stawiać bezpośrednie pytania.

Z pewnością Lennon i niektórzy mu współcześni artyści przyczynili się pozytywnie do upolitycznienia sztuki i jednocześnie nadaniu ówczesnym wydarzeniom politycznym kulturowego tła i oporu. Odnoszę wrażenie, że w dłuższej perspektywie polityka niewiele na tym skorzystała. Natomiast sztuka, jak najbardziej.

poprzedninastępny komentarze