2011-01-11 12:53:25
Nie wszyscy o tym wiedzą ale grająca co roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy podlega – w zasadzie też co roku – poważnej, merytorycznej krytyce. Jest to krytyka głównie płynąca z
nieodległych mi ideowo środowisk.
W tym roku argumenty przeciwko WOŚP wypowiedzieli Maciej Nowak na stronie Krytyki Politycznej i Łukasz Foltyn na swoim blogu . Obaj komentatorzy uznają, że WOŚP jest raczej produktem neoliberalnego porządku, w którym pomoc sprowadza się do pokazowych akcji charytatywnych, których obecność dodatkowo legitymizuje wycofanie się państwa ze swych funkcji publicznych. Ponadto –jak przytacza Foltyn – tego typu akcje wbrew pozorom wcale nie przynoszą istotnych kwot w porównaniu z wielkością wydatków publicznych na nawet tak niedofinansowaną służbę zdrowia jaka jest w Polsce.
W zasadzie coś w tej argumentacji jest na rzeczy, ale też ma pewne słabe punkty. I nie mówię to jako osoba jakoś aktywnie uczestnicząca w styczniowej imprezie charytatywnej, bo akurat nastrój euforii mi się nie udzielił, wiedząc jak wiele problemów zostanie nie rozwiązanych, a często w ogóle niezauważonych. Co jednak mnie w powyższej retoryce nie przekonuje:
Po pierwsze, założenie, że WOŚP przyczynia się de facto do bierności państwa. Myślę, że jedno z drugim się aż tak ściśle nie wiąże. Nawet gdyby ludzie nie dowartościowywali swojego sumienia wrzucając wolontariuszom do puszki parę groszy, zaoszczędzone pieniądze do publicznej kasy niekoniecznie by wpłynęły. Sądzę, że – choć to też tylko domysły – ludzie dawaliby na tacę co najwyżej w ramach mniej nagłośnionych akcji. Ale w sumie nie wiem czy z większą korzyścią dla potrzebujących. Zbiorowa atmosfera jednak stanowi bodziec, choćby niezbyt głęboki, ale jednak rzutujący na skłonność przeznaczenia dodatkowych środków, które następnie pójdą na konkretny społeczny cel.
Oczywiście mam świadomość, że nie rozwiązuje to problemów ani nie wystarczy do zaspokojenia większości potrzeb. I dołączyłbym się do chóru sceptyków, gdybym wiedział, że ta wyzwolona w ramach WOŚP społeczna energia zostałaby zogniskowana w inny sposób, np. przełoży się na gotowość płacenia większych podatków. Ale obawiam się, że tej energii nie byłoby wówczas wcale. Czy Łukasz Foltyn ma pewność, że brak akcji Owsiaka przyczyniłby się – choćby pośrednio – do poprawy finansów publicznych i w ramach tego zwiększenia środków na służbę zdrowia?
Po drugie, nawet jeśli nie mielibyśmy tak taniego państwa ( i owa ‘’taniość’’, wbrew temu co się nam mówi jest moim zdaniem jego wadą, a nie zaletą), bardzo wiele potrzeb zdrowotnych i tak nie mogłoby być pokrytych, więc dodatkowy, poza-publiczny ( a przynajmniej pozapaństwowy) mechanizm redystrybucji również by się przydał. Przyjmijmy, że państwo polskie kiedyś osiągnęłoby cywilizowany standard i przekazywało na służbę zdrowia taki sam procent PKB co unijna średnia, a nawet liderzy OECD. Nawet wówczas niemożliwe było by zagwarantowanie na wystarczającym poziomie zaspokojenie wszystkich potrzeb i dodatkowe fundusze tak czy inaczej by się przydały.
Po trzecie, dzięki temu, że WOŚP gra, może – za sprawą takich ciekawych głosów jak Foltyna czy Nowaka - narodzić się dyskusja na temat tego jak jako wspólnota radzimy sobie z zaspokajaniem różnych potrzeb, lub przynajmniej przypomnienie, że takie niezaspokojone potrzeby w ogóle są.
Nawet jeśli przyjmiemy za Nowakiem, że ta cała akcja jest w gruncie rzeczy podporządkowana logice neoliberalnego systemu. Ów neoliberalny ład społeczny ma jednak produkty gorsze i lepsze. Ten akurat jest raczej lepszy niż gorszy. Ale oczywiście nie zastąpi państwa socjalnego ani społeczeństwa, które w sposób bardziej systemowy i systematyczny solidaryzuje się z potrzebującymi. Nie sądzę jednak by WOŚP miała na to wpłynąć ani pozytywnie, ani negatywnie.
nieodległych mi ideowo środowisk.
W tym roku argumenty przeciwko WOŚP wypowiedzieli Maciej Nowak na stronie Krytyki Politycznej i Łukasz Foltyn na swoim blogu . Obaj komentatorzy uznają, że WOŚP jest raczej produktem neoliberalnego porządku, w którym pomoc sprowadza się do pokazowych akcji charytatywnych, których obecność dodatkowo legitymizuje wycofanie się państwa ze swych funkcji publicznych. Ponadto –jak przytacza Foltyn – tego typu akcje wbrew pozorom wcale nie przynoszą istotnych kwot w porównaniu z wielkością wydatków publicznych na nawet tak niedofinansowaną służbę zdrowia jaka jest w Polsce.
W zasadzie coś w tej argumentacji jest na rzeczy, ale też ma pewne słabe punkty. I nie mówię to jako osoba jakoś aktywnie uczestnicząca w styczniowej imprezie charytatywnej, bo akurat nastrój euforii mi się nie udzielił, wiedząc jak wiele problemów zostanie nie rozwiązanych, a często w ogóle niezauważonych. Co jednak mnie w powyższej retoryce nie przekonuje:
Po pierwsze, założenie, że WOŚP przyczynia się de facto do bierności państwa. Myślę, że jedno z drugim się aż tak ściśle nie wiąże. Nawet gdyby ludzie nie dowartościowywali swojego sumienia wrzucając wolontariuszom do puszki parę groszy, zaoszczędzone pieniądze do publicznej kasy niekoniecznie by wpłynęły. Sądzę, że – choć to też tylko domysły – ludzie dawaliby na tacę co najwyżej w ramach mniej nagłośnionych akcji. Ale w sumie nie wiem czy z większą korzyścią dla potrzebujących. Zbiorowa atmosfera jednak stanowi bodziec, choćby niezbyt głęboki, ale jednak rzutujący na skłonność przeznaczenia dodatkowych środków, które następnie pójdą na konkretny społeczny cel.
Oczywiście mam świadomość, że nie rozwiązuje to problemów ani nie wystarczy do zaspokojenia większości potrzeb. I dołączyłbym się do chóru sceptyków, gdybym wiedział, że ta wyzwolona w ramach WOŚP społeczna energia zostałaby zogniskowana w inny sposób, np. przełoży się na gotowość płacenia większych podatków. Ale obawiam się, że tej energii nie byłoby wówczas wcale. Czy Łukasz Foltyn ma pewność, że brak akcji Owsiaka przyczyniłby się – choćby pośrednio – do poprawy finansów publicznych i w ramach tego zwiększenia środków na służbę zdrowia?
Po drugie, nawet jeśli nie mielibyśmy tak taniego państwa ( i owa ‘’taniość’’, wbrew temu co się nam mówi jest moim zdaniem jego wadą, a nie zaletą), bardzo wiele potrzeb zdrowotnych i tak nie mogłoby być pokrytych, więc dodatkowy, poza-publiczny ( a przynajmniej pozapaństwowy) mechanizm redystrybucji również by się przydał. Przyjmijmy, że państwo polskie kiedyś osiągnęłoby cywilizowany standard i przekazywało na służbę zdrowia taki sam procent PKB co unijna średnia, a nawet liderzy OECD. Nawet wówczas niemożliwe było by zagwarantowanie na wystarczającym poziomie zaspokojenie wszystkich potrzeb i dodatkowe fundusze tak czy inaczej by się przydały.
Po trzecie, dzięki temu, że WOŚP gra, może – za sprawą takich ciekawych głosów jak Foltyna czy Nowaka - narodzić się dyskusja na temat tego jak jako wspólnota radzimy sobie z zaspokajaniem różnych potrzeb, lub przynajmniej przypomnienie, że takie niezaspokojone potrzeby w ogóle są.
Nawet jeśli przyjmiemy za Nowakiem, że ta cała akcja jest w gruncie rzeczy podporządkowana logice neoliberalnego systemu. Ów neoliberalny ład społeczny ma jednak produkty gorsze i lepsze. Ten akurat jest raczej lepszy niż gorszy. Ale oczywiście nie zastąpi państwa socjalnego ani społeczeństwa, które w sposób bardziej systemowy i systematyczny solidaryzuje się z potrzebującymi. Nie sądzę jednak by WOŚP miała na to wpłynąć ani pozytywnie, ani negatywnie.