2011-06-06 16:45:57
Testament życia – pod taką nazwą miały ongiś powstać przygotowywane przez zespół Jarosława Gowina regulacje upoważniające do zakończenie uporczywego leczenia w sytuacji gdy pacjent uprzednio wyraził pisemnie taką wolę ( właśnie ów testament). Miał on powstawać na wypadek sytuacji, kiedy pacjent znajdzie się w sytuacji, w której nie będzie już w stanie wyrazić swojej woli co do dalszego leczenia.
Mało jest płaszczyzn, na których popierałem Gowina. Drażni mnie jego skrajny liberalizm gospodarczy jak również anty-liberalizm obyczajowy. Jednak w tej jedynej sprawie kibicowałem jego działaniom. Propozycje, które zgłaszał ( i to wbrew nieprzejednanemu stanowisku kręgów katolicko-konserwatywnych z których się wywodził) byłyby, moim zdaniem, krokiem, a raczej kroczkiem, w słusznym kierunku – wyzwolenia ludzi od bezsensownego i wymuszonego cierpienia. Niestety i w tej sprawie poseł Gowin zawiódł moje oczekiwania. Dziś po ‘’Testamencie życia ’’ ani śladu. Zarówno w polskim systemie prawnym jak i w publicznej debacie.
sprawy ostateczne – temat jednego sezonu
Temat prawa do godnej śmierci ( oraz godnego umierania) pojawił się przed dwoma laty w publicznym dyskursie na chwilę. Pretekstem była sprawa Pani Barbary Jackiewicz która publicznie zdecydowała się prosić o pozwolenie jej na dokonanie śmiertelnego zastrzyku swemu przebywającemu od lat w śpiączce synowi, nad którym wskutek jej coraz mniejszych sił nie jest już w stanie sprawować dalszej opieki. W zeszłym tygodniu Newsweek( 22/20110) zdecydował się przypomnieć tę historię, a raczej pokazać jej dalszy ciąg, kiedy sprawa w mediach już ucichła. Samo czytanie artykułu na ten temat jawi się jako tortura. Czytanie sprawozdania z ciągnącego się bólu, strachu, bezradności i osamotnienia w obliczu najpoważniejszych dylematów z jakimi człowiek w krajach rozwiniętych może się zetknąć. Po tych dwóch latach problemy Pani Jackiewicz nie zostały rozwiązane. A fakt że sprawa ucichła, nie przynosząc żadnej zmiany jest kompromitujący.
Czy wynika to z powierzchowności debaty publicznej czy też z głębszego zjawiska kulturowego polegającego na wypieraniu śmierci ( a tym bardziej umierania) ze zbiorowej świadomości? Pewnie i jedno i drugie, choć powody leżą także w naszym systemie społecznym, którego jedną z cech jest to że problemy związane z opieką zostały sprywatyzowane i przerzucone na jednostki i rodziny.
Pamiętajmy przy tym, że restrykcyjnemu prawu w zakresie przerywania podtrzymywania życia, gdy jest ono już tylko cierpieniem w czystej postaci ( jak określa stan życia sweojego syna Pani Jackiewicz) towarzyszy bardzo ograniczone wsparcie dla rodzin opiekujących się osobą głęboko niesamodzielną a także ponadprzeciętny udział opieki nieformalnej w zaspokajaniu tego typu potrzeb. Państwo więc z jednej strony nie pozwala rodzinie decydować w tak trudnych sprawach w zgodnie z własnym sumieniem, z drugiej zaś nie ułatwia jej sprawowania tej opieki.
Kiedy oszczędność bywa marnotrawstwem
Tak funkcjonujący system jest zarówno barbarzyński jak i kompletnie ekonomicznie nieracjonalny. Zostawienie opieki nad osobami wymagającymi całodobowej pielęgnacji wyłącznie na barkach rodziny, a najczęściej jednego jej członka, prowadzi do jego wypalenia i utraty zdrowia zarówno psychicznego jak i zdrowotnego ( pisze o tym szerzej dr Paweł Kubicki w wywiadzie dla Polityki nr 23, 1.06-7.06.2011). Ten stan rzeczy przynosi więc zwielokrotnione koszty zdrowotne. Po drugie, osoby sprawujące całodobową opiekę wykluczają się z uczestnictwa zawodowego a często w ogóle z szans powrotu na ten rynek nawet gdy już okres opieki ustanie. Mamy więc koszt alternatywny ( utraconych możliwości). Po trzecie mamy sytuację olbrzymiego marnotrawienia nakładów edukacyjnych. Wyobraźmy sobie życie kobiety, która włożyła w swoją edukację duży wysiłek, ale w przyszłości nie jest w stanie w ogóle tych kompetencji wykorzystać, bo najpierw sprawuje opiekę nad małym dzieckiem, póżniej np. opiekę całodobową nad swoimi niesamodzielnymi rodzicami. Cały potencjał takiej osoby idzie do kosza. A wcześniejsze nakłady na edukację, które poniosło także państwom zostają zmarnowane. Krótko rzecz ujmując oszczędzanie przez państwo środków na wsparciu rodziny w zakresie funkcji opiekuńczych, w istocie nie jest oszczędzaniem, a marnotrawieniem zasobów.
Żeby była jasność, w kontekście fundamentalnych praw społecznych ekonomiczna racjonalność nie zawsze jest najważniejszym kryterium. Zapewne wsparcie rodziny w tak trudnych sytuacjach byłoby uzasadnione nawet gdyby z punktu widzenia ekonomicznej efektywności nie byłoby opłacalne. Tu jednak można by osiągnąć dwa cele jednocześnie, wspomóc potrzebujących i tym samym zracjonalizować w dłuższej perspektywie wydatki oraz wzmóc aktywność ( nie tylko) zawodową opiekunów. Tym bardziej dziwi, że dotąd w tak niewielkim stopniu się tym zajęto. Obecnie widać pierwsze jaskółki zmian. Mam na myśli ustawę pielęgnacyjną, której projekt już ponoć finalizują posłowie PO. To zmiany w dobrym kierunku i lewica także powinna go promować, może jedynie nieco inaczej rozkładając akcenty.
Cały czas jednak nie widać zmian, a nawet ich prób, w zakresie uregulowania kwestii prawa do godnej śmierci. Nie wiem, czy nawet lepiej funkcjonujący system opieki nad osobami w stanie wegetatywnym byłby w stanie skutecznie odpowiedzieć na problemy przed jakim stanęła Pani Jackiewicz i jej syn. W obliczu sytuacji, w których życie staje się źródłem wyłącznie bólu, powinna istnieć furtka do zaprzestania go podtrzymywania. I choć obecnie możliwe jest tego uczynienie nie zgodnie z duchem polskiego prawa ( cicha eutanazja, która zresztą ma w Polsce nieraz miejsce) sam system prawny powinien ulec zmianom. Nie ma powodu by polskie prawo było instrumentem zmuszania ludzi do cierpienia.
Mało jest płaszczyzn, na których popierałem Gowina. Drażni mnie jego skrajny liberalizm gospodarczy jak również anty-liberalizm obyczajowy. Jednak w tej jedynej sprawie kibicowałem jego działaniom. Propozycje, które zgłaszał ( i to wbrew nieprzejednanemu stanowisku kręgów katolicko-konserwatywnych z których się wywodził) byłyby, moim zdaniem, krokiem, a raczej kroczkiem, w słusznym kierunku – wyzwolenia ludzi od bezsensownego i wymuszonego cierpienia. Niestety i w tej sprawie poseł Gowin zawiódł moje oczekiwania. Dziś po ‘’Testamencie życia ’’ ani śladu. Zarówno w polskim systemie prawnym jak i w publicznej debacie.
sprawy ostateczne – temat jednego sezonu
Temat prawa do godnej śmierci ( oraz godnego umierania) pojawił się przed dwoma laty w publicznym dyskursie na chwilę. Pretekstem była sprawa Pani Barbary Jackiewicz która publicznie zdecydowała się prosić o pozwolenie jej na dokonanie śmiertelnego zastrzyku swemu przebywającemu od lat w śpiączce synowi, nad którym wskutek jej coraz mniejszych sił nie jest już w stanie sprawować dalszej opieki. W zeszłym tygodniu Newsweek( 22/20110) zdecydował się przypomnieć tę historię, a raczej pokazać jej dalszy ciąg, kiedy sprawa w mediach już ucichła. Samo czytanie artykułu na ten temat jawi się jako tortura. Czytanie sprawozdania z ciągnącego się bólu, strachu, bezradności i osamotnienia w obliczu najpoważniejszych dylematów z jakimi człowiek w krajach rozwiniętych może się zetknąć. Po tych dwóch latach problemy Pani Jackiewicz nie zostały rozwiązane. A fakt że sprawa ucichła, nie przynosząc żadnej zmiany jest kompromitujący.
Czy wynika to z powierzchowności debaty publicznej czy też z głębszego zjawiska kulturowego polegającego na wypieraniu śmierci ( a tym bardziej umierania) ze zbiorowej świadomości? Pewnie i jedno i drugie, choć powody leżą także w naszym systemie społecznym, którego jedną z cech jest to że problemy związane z opieką zostały sprywatyzowane i przerzucone na jednostki i rodziny.
Pamiętajmy przy tym, że restrykcyjnemu prawu w zakresie przerywania podtrzymywania życia, gdy jest ono już tylko cierpieniem w czystej postaci ( jak określa stan życia sweojego syna Pani Jackiewicz) towarzyszy bardzo ograniczone wsparcie dla rodzin opiekujących się osobą głęboko niesamodzielną a także ponadprzeciętny udział opieki nieformalnej w zaspokajaniu tego typu potrzeb. Państwo więc z jednej strony nie pozwala rodzinie decydować w tak trudnych sprawach w zgodnie z własnym sumieniem, z drugiej zaś nie ułatwia jej sprawowania tej opieki.
Kiedy oszczędność bywa marnotrawstwem
Tak funkcjonujący system jest zarówno barbarzyński jak i kompletnie ekonomicznie nieracjonalny. Zostawienie opieki nad osobami wymagającymi całodobowej pielęgnacji wyłącznie na barkach rodziny, a najczęściej jednego jej członka, prowadzi do jego wypalenia i utraty zdrowia zarówno psychicznego jak i zdrowotnego ( pisze o tym szerzej dr Paweł Kubicki w wywiadzie dla Polityki nr 23, 1.06-7.06.2011). Ten stan rzeczy przynosi więc zwielokrotnione koszty zdrowotne. Po drugie, osoby sprawujące całodobową opiekę wykluczają się z uczestnictwa zawodowego a często w ogóle z szans powrotu na ten rynek nawet gdy już okres opieki ustanie. Mamy więc koszt alternatywny ( utraconych możliwości). Po trzecie mamy sytuację olbrzymiego marnotrawienia nakładów edukacyjnych. Wyobraźmy sobie życie kobiety, która włożyła w swoją edukację duży wysiłek, ale w przyszłości nie jest w stanie w ogóle tych kompetencji wykorzystać, bo najpierw sprawuje opiekę nad małym dzieckiem, póżniej np. opiekę całodobową nad swoimi niesamodzielnymi rodzicami. Cały potencjał takiej osoby idzie do kosza. A wcześniejsze nakłady na edukację, które poniosło także państwom zostają zmarnowane. Krótko rzecz ujmując oszczędzanie przez państwo środków na wsparciu rodziny w zakresie funkcji opiekuńczych, w istocie nie jest oszczędzaniem, a marnotrawieniem zasobów.
Żeby była jasność, w kontekście fundamentalnych praw społecznych ekonomiczna racjonalność nie zawsze jest najważniejszym kryterium. Zapewne wsparcie rodziny w tak trudnych sytuacjach byłoby uzasadnione nawet gdyby z punktu widzenia ekonomicznej efektywności nie byłoby opłacalne. Tu jednak można by osiągnąć dwa cele jednocześnie, wspomóc potrzebujących i tym samym zracjonalizować w dłuższej perspektywie wydatki oraz wzmóc aktywność ( nie tylko) zawodową opiekunów. Tym bardziej dziwi, że dotąd w tak niewielkim stopniu się tym zajęto. Obecnie widać pierwsze jaskółki zmian. Mam na myśli ustawę pielęgnacyjną, której projekt już ponoć finalizują posłowie PO. To zmiany w dobrym kierunku i lewica także powinna go promować, może jedynie nieco inaczej rozkładając akcenty.
Cały czas jednak nie widać zmian, a nawet ich prób, w zakresie uregulowania kwestii prawa do godnej śmierci. Nie wiem, czy nawet lepiej funkcjonujący system opieki nad osobami w stanie wegetatywnym byłby w stanie skutecznie odpowiedzieć na problemy przed jakim stanęła Pani Jackiewicz i jej syn. W obliczu sytuacji, w których życie staje się źródłem wyłącznie bólu, powinna istnieć furtka do zaprzestania go podtrzymywania. I choć obecnie możliwe jest tego uczynienie nie zgodnie z duchem polskiego prawa ( cicha eutanazja, która zresztą ma w Polsce nieraz miejsce) sam system prawny powinien ulec zmianom. Nie ma powodu by polskie prawo było instrumentem zmuszania ludzi do cierpienia.