Mity o ubezpieczeniu pielęgnacyjnym
2011-12-04 01:31:43
Polską debatę publiczną czeka prędzej czy później debata nad zabezpieczeniem społecznym osób w wieku sędziwym, których dotknie ryzyko niesamodzielności. Jedną z cieszących się przychylnością części polskich ekspertów propozycji rozwiązania tego problemu – jeśli chodzi o finansowanie – jest wprowadzenie powszechnego społecznego ubezpieczenia pielęgnacyjnego, wzorem niektórych innych państw ( np. Niemiec). W Polsce ta debata się niemal nie toczy, wobec czego na szczególną uwagę zasługują wszelkie pojedyncze komentarze na ten temat, które pojawiają się w głównym nurcie. Niestety nieraz zdradzają one oznaki niewłaściwego zrozumienia koncepcji ubezpieczenia pielęgnacyjnego jak i społecznych oraz ekonomicznych skutków jego ewentualnego wprowadzenia.

Jednym z nich jest wypowiedź prof. Ireny Wóycickiej, głównego doradcy Prezydenta RP ds. społecznych. W wywiadzie udzielonym Piotrowi Pacewiczowi ( GW, 16 listopada 2011) na pytanie o sugestię Michała Boniego by wprowadzić składkę pielęgnacyjną, odpowiada ona:

„ Nie jestem entuzjastką tego rozwiązania, jest kosztowne, uruchamia machinę biurokratyczną. Pomysł składki, jaką mam płacić, to ponadto zły sygnał, że przyszłość to moja sprawa. Odpowiedziałabym się raczej za rozwiązaniem mieszanym: opieka to odpowiedzialność i osoby starszej i jej rodziny, i społeczności lokalnej, i państwa. Stawiałabym nie na nowy rynek usług dla starszych, ale na wsparcie dla działań lokalnych, takich jak świetlice, usługi domowe, pielęgnacyjne. Ustawa żłobkowa stworzyła nianię, można by wprowadzić opiekunkę osób starszych ludzi’’
Wypowiedź ta niestety reprodukuje bezpośrednio i pośrednio szereg mitów na temat ubezpieczenia pielęgnacyjnego, które mogą się udzielić niezaangażowanym w tematykę czytelnikom, zwłaszcza, że ową myśl wyraża autorytet w dziedzinie polityki społecznej ( także dla mnie). Warto antycypując debatę na ten temat w przyszłości, już teraz rozbroić owe nie mających empirycznych podstaw obawy przed wprowadzeniem tego rozwiązania do polskiego ustawodawstwa socjalnego.

I

Mit 1: Wprowadzenie indywidualnie płaconej składki pielęgnacyjnej to droga do nadmiernej indywidualizacji ryzyka niesamodzielności.

Faktycznie: rozwiązanie to daje szanse na poszerzenie solidarności społecznej wobec osób dotkniętych ryzykiem niesamodzielności czy niedołęstwa starczego.


Reprodukcja fałszywego mitu jest już zawarta w samych słowach prowadzącego wywiad Pacewicza, gdy mówi „ Minister Boni zaproponował składkę pielęgnacyjną, czyli każdy zbiera sobie kapitał na przyszłą niesprawność’’. Otóż, po pierwsze, o ile mi wiadomo, w planach rządzącej partii przewidziana na 2012 tzw. ”ustawa pielęgnacyjna” ma przynieść wiele zmian ( np. bon opiekuńczy) , ale akurat jeszcze nie ubezpieczenie pielęgnacyjne, które przewiedziane jest ( w myśl Zielonej Księgi Opieki Długoterminowej)[1] dopiero na kolejną fazę reformy w 2020 po tym jak zostaną uporządkowane i skoordynowane dotychczasowe regulacje i usprawnione orzecznictwo o niesamodzielności. Pomysł składki pielęgnacyjnej to raczej kwestia nieco dalszej przyszłości. Po drugie i ważniejsze nie jest do końca tak, jak twierdzi prof. Wóycicka, że „ Pomysł składki jaką mam płacić, to ponadto zły sygnał, że przyszłość to moja sprawa”, a już na pewno nie zwiększa to prywatnej odpowiedzialności za ryzyko niesamodzielności względem obecnego status quo.

Wprowadzenie powszechnych ubezpieczeń społecznych z tytułu różnych ryzyk socjalnych już u swej historycznej genezy, a także w ramach ich historycznego rozwoju, zwiększało solidarność społeczną, sprawiając, że jednostka nimi objęta ( a z czasem ubezpieczenia te były coraz bardziej powszechne) w obliczu sytuacji trudnych sytuacji życiowych nie pozostawała skazana na siebie i tylko swoje bądź rodzinne zasoby pochodzące z aktualnej pracy ani zgromadzonych prywatnie oszczędności. W okresie powojennym wraz z przechodzeniem od systemu kapitałowego ku repartycyjnemu i wprowadzeniu coraz silniejszego elementu redystrybucji system zabezpieczenia społecznego realizował coraz mocniej zasadę solidarności zarówno między-klasowej jak i międzygeneracyjnej. Faktycznie, w ostatnich dekadach ( co w Polsce zmaterializowało się z ponadprzeciętną siłą) system emerytalny zaczął podlegać pod wpływem zmian demograficznych, klimatu ideowego i układu sił ekonomicznych temu co dr Marek Rymsza określa desolidaryzacją[2]. W Polsce widać to w szczególnie wyraźnie, gdyż w nowym systemie po reformie z 1999 zaczęto eliminować komponent redystrybucyjny. Stąd też skojarzenia mechanizmu składkowego z indywidualizacją ryzyka nie jest w polskich realiach bez podstaw. Jednak nie jest to zależność konieczna. Dyskusja nad tym na ile ubezpieczenie pielęgnacyjne działałoby na zasadach repartycyjnych czy kapitałowych i jak silny byłby tu element redystrybucyjny jest dopiero przed nami. Dwie rzeczy jednak wydają się pewne.

Po pierwsze nie ma żadnego liczącego się projektu by ubezpieczenie pielęgnacyjne zastąpiło istniejące budżetowe finansowanie. Raczej postuluje się uzupełnienie istniejącej puli o dodatkowe środki, które otrzymywalibyśmy ze składek i w stopniu mniej lub bardziej ekwiwalentnym do wkładu byłyby one wypłacane osobom, które je wpłacały, w sytuacji zaistnienia tego ryzyka.

Po drugie, mówienie o zwiększeniu indywidualizacji ryzyka w obliczu ryzyka niesamodzielności w polskich realiach brzmi groteskowo, skoro system już teraz jest skrajnie zindywidualizowany i podlegający daleko idącej familizacji. Podaż instytucji publicznej opieki jest ograniczona, a możliwość skorzystania z prywatnych form jest dla wielu osób niezamożnych niedostępna. Te osoby niesamodzielne często z własnej kieszeni opłacają opiekuna na czarno lub są pielęgnowane przez członków rodziny, którzy nie dostają z tego tytułu wsparcia. Chyba, że zrezygnują z pracy- wówczas przysługuje im niewysokie świadczenie pielęgnacyjne ( 520 złotych). Sprzyja ona jednak dezaktywizacji opiekuna, co ekonomicznie nie wydaje się korzystne ani w ujęciu makro ani z punktu widzenia jednostki. System więc już jest zindywidualizowany i to w złym sensie tego słowa. Jednostka często zostaje zdana na własne zasoby zarówno finansowe jak i rodzinne, co w sytuacji gdy są one – często nie z winy jednostki – niewielkie, nie daje realnego pola wyboru i szans na zaspokojenie potrzeb na zagwarantowanym, choćby niewysokim, poziomie.

Kończąc ten wątek warto pochylić się nad niezgodą prof. Wóycickiej wobec tego że „ przyszłość to nasza sprawa”. Otóż, problem w tym, że poniekąd nie możemy – i nie powinniśmy – od tego uciekać. Pytanie jest inne: czy przeszłość to tylko nasza sprawa czy też nasza i wspólnoty. Nie chodzi o to by zastąpić indywidualną odpowiedzialność odpowiedzialnością za nas ze strony innych, ale o to by problem odpowiedzialności za sytuację w czasie starości rozłożyć między nas samych, a otoczenie, zarówno to bliższe ( rodzina, przyjaciele, wspólnota sąsiedzka) jak i dalsze ( instytucje państwowe i samorządowe), w sytuacji, gdy nasze własne zasoby nie pozwalają nam zaspokoić podstawowych potrzeb.

II

Mit 2. Wprowadzenie składki pielęgnacyjnej wprowadzi dodatkowy koszt i zwiększy machinę biurokratyczną.

Faktycznie: łączne koszty na opiekę długoterminową muszę wzrosnąć tak czy inaczej, natomiast ubezpieczenie pielęgnacyjne może – wraz z innymi działaniami – zmniejszyć koszty biurokratyczne.


Wzrost kosztów opieki długoterminowej w Polsce wydaje się nieuchronny i to w nieodległej przyszłości. Wiąże się to zarówno ze zmianami jakościowymi ( nowe, coraz droższe technologie medyczne i standardy opiekuńcze, rosnące oczekiwania co o jakości) jak i ilościowymi ( coraz więcej osób w wieku podeszłym). W naszym kraju, gdzie wydatki publiczne n opiekę długoterminową – według wyliczeń prof. Błędowskiego z SGH[3] – są znacznie niższe niż średnia unijna, wzrost nakładów w takiej czy innej postaci wydaje się nieuchronny. Tym bardziej, że niebawem czeka nas wejście w wiek sędziwy pokolenia powojennego wyżu. Powinniśmy to przyjąć do wiadomości i zapytać raczej o to w jaki sposób sprawiedliwie, a jednocześnie ekonomicznie racjonalnie te nakłady spożytkować by nie prowadzić do niekontrolowanego rozrostu procedur i kosztów biurokratycznych, a także by trafnie, bez marnotrawstwa, zaadresować istniejące potrzeby

Owe konieczne koszty mogą być wprawdzie zwiększone w oparciu o finansowanie budżetowe ( i dodatkową współ-płatność czy dobrowolne do-ubezpieczenie) ale w obliczu trudności systemu finansów publicznych jest to droga karkołomna, skutkująca koniecznością szukania ogromnych oszczędności w innych częściach budżetu lub podniesienia podatków. Z kolei wprowadzenie powszechnego ubezpieczenia pielęgnacyjnego pozwalałoby – zachowując zręby solidarności – zabezpieczyć finanse publiczne przed drastycznym wzrostem wydatków.

Co do kosztów biurokratycznych również bezpodstawne jest przypuszczenie, że wzrosną one wraz z powołaniem ubezpieczenia pielęgnacyjnego. Tego typu koszty zwykle pojawiają się tam gdzie system jest mało przejrzysty, chaotyczny i rozproszony. Taki problem mamy w obecnym systemie gdzie opieka długoterminowa jest świadczona na podstawie wielu nieskoordynowanych ze sobą aktów prawnych przez nietworzące wspólnej struktury instytucji ( głównie w ramach służby zdrowia i pomocy społecznej). Powołanie osobnego funduszu opiekuńczego, do którego spływały środki pochodzące ze składek byłoby krokiem ku nadania opiece długoterminowej większej transparentności i tym samym uniknięcie budowania podglebia pod dalszy rozrost biurokracji.

III

Mit 3. Wprowadzenie powszechnego ubezpieczenia pielęgnacyjnego może prowadzić do wyparcia tradycyjnych podmiotów na których spoczywa opieka – rodziny, wspólnot lokalnych, kręgów sąsiedzkich oraz oddolnych organizacji pozarządowych.

Faktycznie: Ubezpieczenie ( czy szerzej: zabezpieczenie) pielęgnacyjne nie stoi w sprzeczności ze świadczeniem funkcji opiekuńczych przez podmioty z najbliższego otoczenia, które dotąd się tym zajmowały. Wręcz przeciwnie może ułatwić im realizację dotychczasowych funkcji.


Zarzuty o pogwałcenie zasady subsydiarności a także niszczenie oddolnej, naturalnej solidarności między ludźmi za sprawą odgórnego obligatoryjnego mechanizmu ubezpieczeniowego, były stawiane nieraz przez przeciwników publicznego systemu zabezpieczenia społecznego np. w kontekście systemu emerytalnego i jego wpływu na solidarność międzypokoleniową w obrębie rodziny. Teraz podobne zarzuty mogą być kierowane wobec zwolenników wprowadzenia ubezpieczenia pielęgnacyjnego a w Polsce grunt pod tego typu retorykę jest dobrze przygotowany za sprawą niewielkiego zaufania do instytucji publicznych, zwłaszcza centralnych ( niski poziom pionowego kapitału społecznego – linking social capital) i jednocześnie dość wysokiego poziomu kapitału społecznego w wymiarze rodzinno-sąsiedzkim ( relatywnie duże zasoby wiążącego kapitału społecznego – bonding social capital).

Nie wchodząc w źródła tych zakorzenionych w społecznej mentalności przekonań i możliwości ich zmiany, warto w odniesieniu do kwestii ubezpieczenia pielęgnacyjnego zaznaczyć, że jego wprowadzenie nie koliduje ( a na pewno nie musi kolidować) ze sprawnym funkcjonowaniem w sferze opieki instytucji lokalnych, społecznych i rodzinnych. Rozwiązanie to, którego podstawą jest wprowadzenie powszechnej składki gromadzonej następnie w specjalnym funduszu, jest raczej formułą pozyskiwania i gromadzenia środków na opiekę długoterminową, a nie sposobu ich wydatkowania. Samo wprowadzenie ubezpieczenia pielęgnacyjnego nie determinuje tego w jaki sposób środki z niego zostaną wydane. Mogą one pójść na zwiększone wsparcie na opiekunów nieformalnych, na wspomożenie samorządów w organizacji usług opiekuńczych, zarówno stacjonarnych jak i środowiskowych, mogą też być w części przekazywane akredytowanym organizacjom społecznym, które działają w tym obszarze. Wszystkie sugerowane przez prof. Wóycicką instrumenty, w tym – działająca na podobnym zasadach co niania zatrudniona mocy ustawy żłobkowej – jak najbardziej mogą znaleźć w systemie, w którym środki pochodziłyby w części z ubezpieczenia pielęgnacyjnego. Wreszcie mogą one zostać przekazane bezpośrednio do osoby potrzebującej lub ich bliskich na zasadzie specjalnego bonu ( czeku) pielęgnacyjnego tak by sami bezpośrednio zainteresowani spożytkowali go na opiekę zgodnie z własnymi potrzebami i preferencjami. Ta ostatnia forma jest właśnie proponowana wraz z ubezpieczeniem pielęgnacyjnym ( które miałoby wejść w życie w przyszłości) przez ekspertów pod przewodnictwem senatora Mieczysława Augustyna. Dzięki stworzeniu mechanizmu wspólnotowego pozyskiwania i zgromadzenia minimalnych środków na wypadek niesamodzielności, na którą nie wszyscy zawczasu zdążą się finansowo przygotować ( a też nie wszyscy korzystając z bieżących dochodów są w stanie to uczynić) możliwe jest zapewnienie podmiotom świadczącym opiekę w ramach różnych sektorów większą stabilność funkcjonowania.

.

***

Zainspirowany do owej polemiki słowami Pani minister mam wrażenie, że spór nie dotyczy kwestii fundamentalnych, choć one się pojawiają w dyskusji. Niżej podpisany, podobnie jak prof. Wóycicka i zapewne większość osób, którym zależy na roztropnym zmierzeniu się z coraz bardziej naglącym wyzwaniem demograficznym ( czego wzrost liczby niesamodzielnych jest jednym z symptomów) łączy przekonanie, że należy szukać kompromisu między indywidualną ( oraz rodzinną) odpowiedzialnością a społeczną solidarnością, a także chęć realizacji tego kompromisu przy racjonalnym (w dłuższej perspektywie) wykorzystaniu zasobów. Część różnic w ocenie rozwiązania jakim jest ubezpieczenie pielęgnacyjne może wynikać z nie do końca adekwatnego do rzeczywistości rozumienia tego instrumentu i spodziewanych konsekwencji jego wprowadzenia.

Mam nadzieję, że udało mi się przynajmniej częściowo przekonać czytelników, że postulat wprowadzenia ubezpieczenia pielęgnacyjnego, nie niesie za sobą wszystkich zagrożeń, które mu się przypisuje, a zawiera za to pewien potencjał korzyści rozpatrywanych zarówno z perspektywy ekonomicznej racjonalności jak i społecznej użyteczności. Przede wszystkim wydaje się, że należy porzucić dwa biegunowe zarzuty jakie kieruje się wobec tego rozwiązania. Z jednej strony nie prowadzi on do desolidaryzacji i nadmiernej indywidualizacji ryzyka niesamodzielności, z drugiej strony nie przekreśla on indywidualnej podmiotowości przyszłego i obecnego świadczeniobiorcy oraz oddolnej solidarności ludzi wolnych.

Raff

p.s: Dokładniej z poglądami ekspertów, w tym prof. Wóycickiej, na temat opieki nad osobami niesamodzielnymi, będzie można zapoznać się już w środę podczas organizowanej przez Instytut Polityki Społecznej UW polsko-francuskiej konferencji na ten temat. Informacje dostępne tu: http://www.ips.uw.edu.pl/pliki/tymczasowe/seminar-pol_fr-program-20111207.pdf
--------------------------------------------------------------------------------
[1] M.Augustyn, Opieka Długoterminowa w Polsce. Opis, diagnoza, rekomendacje, Warszawa 2009.

http://boris.home.pl/new_mfsds.boris.org.pl/img/zielona_ksiega_3.pdf

[2] M.Rymsza, Redystrybucyjna i więziotwórcza funkcja ubezpieczenia społecznego a ewolucja systemu emerytalnego w Polsce w: red.J.Hrynkiewicz, Ubezpieczenie społeczne w Polsce, 10 lat reformowania, Warszawa 2011

[3] P. Błędowski, Finansowanie Opieki Długoterminowej w Polsce, w:red.M.Augustyn, Opieka Długoterminowa w Polsce. Opis, diagnoza, rekomendacje, Warszawa 2009.s.137-150


poprzedninastępny komentarze