Systemowe odrzucenie ( nie tylko) w Święta
2011-12-24 20:53:11
Święta to nie dla wszystkich czas rodzinnego ciepła i radości. Nie doświadcza tego spora część osób wykluczonych, a zwłaszcza tych których komponentem wykluczenia jest osamotnienie. Najczęściej narażone są na to osoby starsze, szczególnie gdy ich samodzielność jest ograniczona. Wówczas trudno im nawet skorzystać z jakiejkolwiek oferty spędzenia czasu poza miejscem swego pustego mieszkania.

Okazuje się jednak, że nawet tam gdzie starsze, niesamodzielne osoby mają rodziny, nieraz dochodzi do pozbywania się tych osób na czas świąteczny. W dziesiejszej Gazecie Wyborczej dostępny jest artykuł „ Babcię i dziadka oddam na święta”[1], w którym opisane jest jak część rodzin zostawia, nieraz przed samą Wigilią, swych starszych krewnych, w szpitalach i nie spieszy się by ich odebrać. Osobiście dziwi mnie to od strony psychologicznej – skoro ktoś decyduje się na opiekę przez cały rok, dlaczego miałby akurat w okresie świątecznym, który raczej prowokuje do odruchów serca, to zmienić? Łatwiej sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś oddał starszego krewnego do domu opieki, ale właśnie na święta brał go do siebie. Jednak z wypowiedzi cytowanych w artykule pielęgniarek i lekarzy wynika, że zjawisko to nie jest marginalne i z roku na rok przybiera na sile. Prowokuje to też do pytań bardziej ogólnej natury, także politycznej.

Jedni będą widzieć w tym demaskację „prawdziwej natury” tradycyjnego familio-centrycznego społeczeństwa inni, raczej obwinią za ten stan rzeczy współczesne trendy uderzające w tradycyjny ład społeczny oparty na międzygeneracyjnych powinnościach – jak indywidualizm, hedonizm i sekularyzację. Tych sporów się nie rozstrzygnie, tym bardziej że polska kultura jest obecnie mocno hybrydalna – jest w niej i tradycja i to co powstaje w kontrze do niej. Artykuł jednak – podobnie jak zapewne refleksja większości czytelników – zatrzymał się na ocenie jednostek, które się tego dopuszczają i ewentualnie na tej podstawie ocenie społeczeństwa en masse. Tymczasem równie wiele o naszej wspólnocie mówi nie to co robią jej członkowie prywatnie, ale to w jakim żyją ładzie i na ile go kontestują. Problem z odrzuceniem seniorów to nie tylko kwestia działań poszczególnych rodzin, ale także organizacji systemu społeczno-instytucjonalnego. Oczywiście konfiguracja instytucjonalna nie może zastąpić odpowiedzialności jaka towarzyszy indywidualnym wyborom, ale określa ramy w jakich te wybory się dokonują a docelowo powinna sprzyjać działaniom społecznie pożądanym a zniechęcać do działań społecznie i moralnie niewłaściwych. Niestety nie możemy powiedzieć tego o polskim systemie opieki.

Pozbywanie się odpowiedzialności za dobrostan niedołężnych osób starszych nie jest tylko udziałem niektórych rodzin i to od święta do święta. Państwo polskie wyzbywa się tej odpowiedzialności od lat i to przez cały rok – nie zapewniając prawie wsparcia rodzinom, w których przebywa osoba niesamodzielna. Uderza przede wszystkim brak łatwo dostępnej opieki wytchnieniowej – czyli zapewnienia przez gminę opieki na pewien czas, gdy opiekun chce wyjechać by odpocząć czy podreperować zdrowie. Z kolei usługi opiekuńcze, o które można się postarać aplikując o to do Ośrodka Pomocy Społecznej, zazwyczaj wykluczają z dostępu osoby, które na co dzień żyją wraz z rodziną, którą jest w stanie sprawować opiekę.

Przerzucenie przez wspólnotę całej odpowiedzialności na rodzinę, sprawia, że jej członkowie czują się ponadprzeciętnie przeciążeni ową sytuacją i tym bardziej skłonni do skorzystania z możliwości przerzucenia obciążeń – choćby tymczasowo – na instytucje publiczne. W tym wypadku służbę zdrowia.

Tak oto widzimy jak mało solidarnie zorganizowany system stymuluje przerzucanie między sobą przez różnych aktorów kosztów opieki. Tu mamy do czynienia z kosztem w postaci wysiłku i czasu, ale praktyka przerzucania kosztów często dotyczy także finansowania, co pokazuje senacki raport pod red. M.Augustyna „ Zielona Księga Opieki Długoterminowej”. Wszystko to prowadzi do zaniku w systemie opieki – podmiotowości osób najsłabszych – świadczeniobiorców. Nie chodzi tylko o podmiotowość czynną, zgodnie z której mieliby oni daleko idącą sprawczość w decydowaniu o formie i miejscu spędzania czasu, ale nawet bierną podmiotowość, która polegałaby na gwarancji przebywania w godnych warunkach, a nie bycia traktowanym niemal jak przedmiot i to niechciany

Jeśli państwo tego nie ureguluje, skala tego zjawiska będzie rosła. Zapotrzebowanie na opiekę będzie coraz bardziej powszechne i długotrwałe, a rodzina bez wsparcia państwa nie będzie w stanie tego udźwignąć, w efekcie czego sprawowanie opieki będzie uchodziło za coraz bardziej uciążliwe. A to uderzy zarówno w dobrostan opiekuna jak i podopiecznego. A także więzi między nimi.

Oprócz tego duża część owych „ oszczędności” na wparciu opiekuna, na jakie krótkowzrocznie dotąd pozwala sobie władza publiczna i tak z powrotem wróci w kierunku państwa jako dodatkowy koszt. Wspominane „przechowywanie” osób starszych w szpitalach na czas świąt jest tego jaskrawym przykładem. Służba zdrowia będzie stanowiła zbiornik do którego spłyną koszty owego zaniechania na innych polach o czym pisałem szerzej w tekście „ Służba zdrowia w chorym systemie”[2]. Opisana więc w artykule poruszająca praktyka może być wstępem nie tylko do refleksji nad moralną kondycją polskiego społeczeństwa, ale także do debaty nad przyszłością służby zdrowia w warunkach postępującego starzenia się społeczeństwa.

Z jednej strony będzie ona ponosić koszty realnie rosnących potrzeb zdrowotnych, z drugiej strony – jeśli nie usprawnimy systemu wsparcia i opieki poza sektorem zdrowotnym – także koszty błędów w innych obszarach. Pierwszą grupę kosztów możemy tylko częściowo ograniczyć ( np. poprzez upowszechnianie mądrze prowadzonej profilaktyki zdrowotnej), gdyż są one zakorzenione w potrzebach wynikających z biologicznej kondycji człowieka. Druga grupa kosztów jakie ponosi służbie zdrowia może i powinna być ograniczona, gdyż są one zakorzenione w określonym układzie stosunków społecznych , na który składają się zarówno źle zorganizowane struktury jak i idące z nimi w parze coraz bardziej wątpliwe działania.


poprzedninastępny komentarze