2012-01-10 18:06:50
Wielka Orkiestra zagrała kolejny raz. Nie zabrakło też krytycznych głosów. Zresztą i z lewej strony i prawej. 20 edycja to dobry moment do refleksji nad tym społecznym fenomenem.
Nie byłem aktywnym uczestnikiem WOŚP i to nie tylko dlatego, że musiałem przeprowadzić zajęcia w ramach własnej działalności społecznej tego dnia, ale głównie dlatego, że trochę męczy mnie festynowy charakter przedsięwzięcia ( choć szanuję potrzebę innych brania w tym udziału, także z pobudek integracyjno-rekreacyjnych). Tym niemniej staję w obronie tego wydarzenia także przed krytykami z lewej strony, których argumenty w tej kwestii nie są całkiem bezzasadne. Częściowo swój pogląd ten temat wyraziłem przed rokiem we wpisie ” Orkiestra pod ostrzałem” będącym polemiką z tekstem Łukasza Foltyna. Tym razem chciałbym spojrzeć na WOŚP z perspektywy wielosektorowości w polityce społecznej. To właśnie przyjęcie tej perspektywy każde mi spoglądać jednak przychylnym okiem na inicjatywę Owsiaka.
Podstawowy argument krytyczny jest taki, że zbiórka pieniędzy na sprzęt medyczny wyręcza państwo w zakresie jego powinności lub przykrywa jego nieudolność w tym względzie. Widzę to nieco inaczej. Na pierwszy z argumentów odpowiedziałbym, że nie tyle wyręcza co uzupełnia, na drugi zaś –że nie przykrywa nieudolności państwa ale wręcz je ujawnia czy też przypomina o nich.
Od welfare state ku welfare pluralism
Każda polityka, w tym zdrowotna i społeczna, dokonuje się w warunkach ograniczoności zasobów. Nie ma takiego bytu państwowego, który byłby wszechmogący jeśli chodzi o finansowanie nie tylko dowolnej puli potrzeb, ale nawet tej istniejącej we współczesnych społeczeństwach. Potrzeby te rosną. Zwłaszcza widać to właśnie na przykładzie służby zdrowia- co wiąże się z nieuchronnym procesem wzrostu liczby osób starszych w społeczeństwie a także postępem technicznym w medycynie i idącym za tym w parze wzrostem oczekiwań. Wobec owej ograniczoności środków w domenie publicznej ( przy czym pamiętajmy, że ich wielkość jak i alokacja nie są wartością stałą) należy zastanowić się jak zoptymalizować pozyskiwanie i wykorzystywanie dostępnych zasobów. Wydaje się, że korzystną formułą zwłaszcza w dobie trudnościbudżetowych i presji rynku finansowych na cięcia publiczne jest rozłożenie ciężaru zaspokajania potrzeb na różne sektory ( przy czym w mojej opinii duża część tej odpowiedzialności powinna spoczywać nadal na instytucjach publicznych).
W analizach przemian polityki społecznej w ostatnich dekadach coraz częściej uwzględnia się jej wielosektorowy charakter, a nie wiąże się tylko wyłącznie z państwem. Także w Polsce nie brakuje tego typu analiz, a ostatnie lata przyniosły także rodzime modele teoretyczne wielosektorowej polityki społecznej ( choćby koncepcja „ stokrotki dobrobytu” autorstwa M.Grewińskiego[1]) dające narzędzia analityczne tej coraz bardziej złożonej konfiguracji instytucjonalnej.
Przechodzenie od modelu welfare state ku welfare pluralizm wydaje się tendencją nieuchronną i w moim odczuciu niekoniecznie negatywną. Nie zwalnia to jednak od politycznej dyskusji na temat tego jak duży powinien być udział poszczególnych sektorów oraz jakie powiązania między nimi ( pod tym kątem warto zastanowić się nie tylko jakie środki pozyskuje WOŚP, ale też jak przebiegają relacje jej organizatorów z władzą publiczną – zarówno szpitalami jak i samym ministerstwem – o czym Owsiak wspomniał w wywiadzie dla minionego Przeglądu). Jeśli więc mamy do czynienia z dziejową koniecznością zmierzania ku wielosektorowej polityki społecznej, to tylko jeśli chodzi o ogólne ramy. W nich natomiast nadal musi się dokonywać polityczny wybór.
Dlaczego ewolucja w kierunku wielosektorowości nie napawa mnie grozą w odróżnieniu od wielu kolegów którzy pozostali na stanowisku klasycznie etatystycznym. Otóż dlatego, że włączenie pozapublicznych podmiotów w realizację celów polityki społecznej, pozwala na zaspokojenie większej puli potrzeb lub też zaspokojenie dotychczasowych potrzeb w większym zakresie niż wówczas gdyby robiło to tylko państwo, nawet takie które posiadałoby i przeznaczałoby większe środki na cele społeczne i gospodarowałoby nimi racjonalniej niż obecnie.Jakikolwiek byłby poziom zaspokojenia potrzeb zdrowotnych przy pomocy publicznej służby zdrowia, dodatkowe środki by się przydały. W tym wypadku tym bardziej – wychodząc z propaństwowych pozycji – nie ma powodu do obaw, zważywszy, że środki pozyskane podczas WOŚP nie zasilają konkurencyjnego dla publicznego systemu świadczenia usług zdrowotnych, tylko wzmacniają finansowo potencjał publicznej służby zdrowia w realizacji jej misji.
„Uspołecznić” politykę społeczną
Ponadto włączenie trzeciego sektora w działania polityki publicznej może być sposobem „ uspołecznienia” polityki społecznej, poszerzenia wpływu obywateli na sytuację społeczną. WOŚP do pewnego stopnia też to dotyczy, choć ze względu na charakter przedsięwzięcia w nieco mniejszym stopniu niż innych form oddolnej działalności społecznej. Znacznie większy potencjał niesie obecność podmiotów gospodarki społecznej, które działają w sposób nie-jednorazowy, tylko systematycznie realizują dobra publiczne. Nawet jeśli chodzi o działalność wolontaryjną, znacznie bardziej pożądany z punktu widzenia i otoczenia i samych osób w nim uczestniczących, jest wolontariat długookresowy, w którym uczestnicy przez dłuższy czas stykają się z danym problemem. WOŚP – mimo towarzyszącej jej pop-kulturowej otoczce – na tle większości działań III sektora ma jednak odcień tradycyjnie filantropijny, co jest jej słabością z punktu widzenia budowania trwalszych podstaw pod zintegrowane społeczeństwo obywatelskie. Jednocześnie wpisuje się – niestety-w polską tradycję, w której bardziej widoczne są wielkie, spektakularne zrywy niż spokojna systematyczna praca organiczna. Więcej tu romantyzmu niż pozytywizmu, nad czym nieco ubolewam. Jednak jakby nie patrzeć kultura narodowego zrywu akurat w kontekście WOŚP przynosi przynajmniej wymierne, materialne efekty. Może nieszczególnie wielkie na tle budżetu służby zdrowia, a tym bardziej potrzeb, ale pożyteczne.
Jeśli miałbym uzasadnić swój sceptycyzm wobec gloryfikowania WOŚP, to nie dlatego, że jest to poza-publiczny sposób łatania dziur w polityce społecznej, ale dlatego, że w ramach III do którego WOŚP przynależy, istnieją działania znacznie bardziej progresywne, bazujące nie tylko na odświętnej filantropii ale na długotrwałym mierzeniu się ze społecznymi problemami.
Owa rezerwa wobec WOŚP nie powinna przesłaniać dwóch korzyści jakie niesie ta inicjatywa, a tym bardziej wieloktorowość w polityce społecznej. Pierwszą z nich jest możliwość zwiększenia poziomu zaspokojenia potrzeb zdrowotnychi społecznych, zarowno w wymiarze przedmiotowym jak i podmiotowym. Drugą zaś częściowe włączenie obywatelii ( przynajmniej tych, którzy zbierają pieniądze, a w mniejszym stopniu tych, którzy je dają). w działanie na rzecz dobra wspólnego, w proces redystrybucji środków, choć tu istotnie inicjatywa ma ta znacznie mniejszy potencjał niż inicjatywy społeczne o charakterze rzeczniczym lub przyczyniące się do produkcji i świadczenia określonych społecznych dóbr i usług, a nie tylko pośredniczące w ich dystrybucji.
--------------------------------------------------------------------------------
[1] M.Grewiński, Wielosektorowa polityki społecznej, Warszawa 2009
Nie byłem aktywnym uczestnikiem WOŚP i to nie tylko dlatego, że musiałem przeprowadzić zajęcia w ramach własnej działalności społecznej tego dnia, ale głównie dlatego, że trochę męczy mnie festynowy charakter przedsięwzięcia ( choć szanuję potrzebę innych brania w tym udziału, także z pobudek integracyjno-rekreacyjnych). Tym niemniej staję w obronie tego wydarzenia także przed krytykami z lewej strony, których argumenty w tej kwestii nie są całkiem bezzasadne. Częściowo swój pogląd ten temat wyraziłem przed rokiem we wpisie ” Orkiestra pod ostrzałem” będącym polemiką z tekstem Łukasza Foltyna. Tym razem chciałbym spojrzeć na WOŚP z perspektywy wielosektorowości w polityce społecznej. To właśnie przyjęcie tej perspektywy każde mi spoglądać jednak przychylnym okiem na inicjatywę Owsiaka.
Podstawowy argument krytyczny jest taki, że zbiórka pieniędzy na sprzęt medyczny wyręcza państwo w zakresie jego powinności lub przykrywa jego nieudolność w tym względzie. Widzę to nieco inaczej. Na pierwszy z argumentów odpowiedziałbym, że nie tyle wyręcza co uzupełnia, na drugi zaś –że nie przykrywa nieudolności państwa ale wręcz je ujawnia czy też przypomina o nich.
Od welfare state ku welfare pluralism
Każda polityka, w tym zdrowotna i społeczna, dokonuje się w warunkach ograniczoności zasobów. Nie ma takiego bytu państwowego, który byłby wszechmogący jeśli chodzi o finansowanie nie tylko dowolnej puli potrzeb, ale nawet tej istniejącej we współczesnych społeczeństwach. Potrzeby te rosną. Zwłaszcza widać to właśnie na przykładzie służby zdrowia- co wiąże się z nieuchronnym procesem wzrostu liczby osób starszych w społeczeństwie a także postępem technicznym w medycynie i idącym za tym w parze wzrostem oczekiwań. Wobec owej ograniczoności środków w domenie publicznej ( przy czym pamiętajmy, że ich wielkość jak i alokacja nie są wartością stałą) należy zastanowić się jak zoptymalizować pozyskiwanie i wykorzystywanie dostępnych zasobów. Wydaje się, że korzystną formułą zwłaszcza w dobie trudnościbudżetowych i presji rynku finansowych na cięcia publiczne jest rozłożenie ciężaru zaspokajania potrzeb na różne sektory ( przy czym w mojej opinii duża część tej odpowiedzialności powinna spoczywać nadal na instytucjach publicznych).
W analizach przemian polityki społecznej w ostatnich dekadach coraz częściej uwzględnia się jej wielosektorowy charakter, a nie wiąże się tylko wyłącznie z państwem. Także w Polsce nie brakuje tego typu analiz, a ostatnie lata przyniosły także rodzime modele teoretyczne wielosektorowej polityki społecznej ( choćby koncepcja „ stokrotki dobrobytu” autorstwa M.Grewińskiego[1]) dające narzędzia analityczne tej coraz bardziej złożonej konfiguracji instytucjonalnej.
Przechodzenie od modelu welfare state ku welfare pluralizm wydaje się tendencją nieuchronną i w moim odczuciu niekoniecznie negatywną. Nie zwalnia to jednak od politycznej dyskusji na temat tego jak duży powinien być udział poszczególnych sektorów oraz jakie powiązania między nimi ( pod tym kątem warto zastanowić się nie tylko jakie środki pozyskuje WOŚP, ale też jak przebiegają relacje jej organizatorów z władzą publiczną – zarówno szpitalami jak i samym ministerstwem – o czym Owsiak wspomniał w wywiadzie dla minionego Przeglądu). Jeśli więc mamy do czynienia z dziejową koniecznością zmierzania ku wielosektorowej polityki społecznej, to tylko jeśli chodzi o ogólne ramy. W nich natomiast nadal musi się dokonywać polityczny wybór.
Dlaczego ewolucja w kierunku wielosektorowości nie napawa mnie grozą w odróżnieniu od wielu kolegów którzy pozostali na stanowisku klasycznie etatystycznym. Otóż dlatego, że włączenie pozapublicznych podmiotów w realizację celów polityki społecznej, pozwala na zaspokojenie większej puli potrzeb lub też zaspokojenie dotychczasowych potrzeb w większym zakresie niż wówczas gdyby robiło to tylko państwo, nawet takie które posiadałoby i przeznaczałoby większe środki na cele społeczne i gospodarowałoby nimi racjonalniej niż obecnie.Jakikolwiek byłby poziom zaspokojenia potrzeb zdrowotnych przy pomocy publicznej służby zdrowia, dodatkowe środki by się przydały. W tym wypadku tym bardziej – wychodząc z propaństwowych pozycji – nie ma powodu do obaw, zważywszy, że środki pozyskane podczas WOŚP nie zasilają konkurencyjnego dla publicznego systemu świadczenia usług zdrowotnych, tylko wzmacniają finansowo potencjał publicznej służby zdrowia w realizacji jej misji.
„Uspołecznić” politykę społeczną
Ponadto włączenie trzeciego sektora w działania polityki publicznej może być sposobem „ uspołecznienia” polityki społecznej, poszerzenia wpływu obywateli na sytuację społeczną. WOŚP do pewnego stopnia też to dotyczy, choć ze względu na charakter przedsięwzięcia w nieco mniejszym stopniu niż innych form oddolnej działalności społecznej. Znacznie większy potencjał niesie obecność podmiotów gospodarki społecznej, które działają w sposób nie-jednorazowy, tylko systematycznie realizują dobra publiczne. Nawet jeśli chodzi o działalność wolontaryjną, znacznie bardziej pożądany z punktu widzenia i otoczenia i samych osób w nim uczestniczących, jest wolontariat długookresowy, w którym uczestnicy przez dłuższy czas stykają się z danym problemem. WOŚP – mimo towarzyszącej jej pop-kulturowej otoczce – na tle większości działań III sektora ma jednak odcień tradycyjnie filantropijny, co jest jej słabością z punktu widzenia budowania trwalszych podstaw pod zintegrowane społeczeństwo obywatelskie. Jednocześnie wpisuje się – niestety-w polską tradycję, w której bardziej widoczne są wielkie, spektakularne zrywy niż spokojna systematyczna praca organiczna. Więcej tu romantyzmu niż pozytywizmu, nad czym nieco ubolewam. Jednak jakby nie patrzeć kultura narodowego zrywu akurat w kontekście WOŚP przynosi przynajmniej wymierne, materialne efekty. Może nieszczególnie wielkie na tle budżetu służby zdrowia, a tym bardziej potrzeb, ale pożyteczne.
Jeśli miałbym uzasadnić swój sceptycyzm wobec gloryfikowania WOŚP, to nie dlatego, że jest to poza-publiczny sposób łatania dziur w polityce społecznej, ale dlatego, że w ramach III do którego WOŚP przynależy, istnieją działania znacznie bardziej progresywne, bazujące nie tylko na odświętnej filantropii ale na długotrwałym mierzeniu się ze społecznymi problemami.
Owa rezerwa wobec WOŚP nie powinna przesłaniać dwóch korzyści jakie niesie ta inicjatywa, a tym bardziej wieloktorowość w polityce społecznej. Pierwszą z nich jest możliwość zwiększenia poziomu zaspokojenia potrzeb zdrowotnychi społecznych, zarowno w wymiarze przedmiotowym jak i podmiotowym. Drugą zaś częściowe włączenie obywatelii ( przynajmniej tych, którzy zbierają pieniądze, a w mniejszym stopniu tych, którzy je dają). w działanie na rzecz dobra wspólnego, w proces redystrybucji środków, choć tu istotnie inicjatywa ma ta znacznie mniejszy potencjał niż inicjatywy społeczne o charakterze rzeczniczym lub przyczyniące się do produkcji i świadczenia określonych społecznych dóbr i usług, a nie tylko pośredniczące w ich dystrybucji.
--------------------------------------------------------------------------------
[1] M.Grewiński, Wielosektorowa polityki społecznej, Warszawa 2009