A wiosną - nie wiosnę, a bruk zobaczę
2012-04-14 20:23:27
14 kwietnia w Polsce obchodzony jest nieformalnie Dzień Bezdomnych. No właśnie – kto go obchodzi? A może należałoby zapytać: czy kogoś to obchodzi?

Czy ktoś coś się w tym dniu robi dla tych ludzi, poza organizacjami zajmującymi się tym na co dzień? Czy ktoś choćby pisze o tym, poza portalami, wyspecjalizowanymi w tematyce wykluczeniowej? Tu jest trochę lepiej ( wystarczy wyszukać w necie). Ostatnio także Polityka o tym wspomniała i to na jednej z pierwszych stron. To drobny ale miły ukłon w stronę tych ludzi, żyjących często z dnia na dzień, nie uczestniczących w społeczeństwie i jego rytuałach związanych z czasem pracy jak i czasem wolnym, na równych prawach z innymi. Z pewnością jednak cykliczność pór roku daje im się we znaki. Zima za nami, ale dla wielu osób zagrożonych wykluczeniem mieszkaniowym kwiecień zwiastuje nie tyle wiosnę, co kres okresu ochronnego przed eksmisjami.

Słowa Lechonia z wiersza Herostrates „ a wiosną – niechaj wiosnę , nie Polskę zobaczę” proszą się o gorzką trawestację – „A wiosną, nie wiosną, a bruk zobaczę”. Niestety tej wiosny bruk może zobaczyć z bliska nawet większa liczba osób niż dotąd. Zgodnie ze zmianami przyjętymi w 2011, jeśli po upływie 6 miesięcy od momentu wydania wyroku eksmisyjnego nie znajdzie się lokal tymczasowy, wystarczy , że gmina wskaże noclegownię lub schronisko. Ponadto umowa o zajmowanie lokalu tymczasowego nie może przekroczyć 6 miesięcy, po których osoba która się tam znalazła, jeśli nie znajdzie na własny koszt czegoś nowego i tak może znaleźć się na bruku. [1]

Zmiany budzą obawy zarówno organizacji lokatorskich jak i podmiotów zajmujących się kwestią bezdomności. Te ostatnie wskazują, że noclegownie nie są przygotowane na przyjmowanie tylu osób. Tym bardziej, że zgodnie z wprowadzonymi zmianami osoby możliwa jest eksmisja w trybie natychmiastowym, bez względu na zimowy okres ochronny, sprawców przemocy domowej.

Dla kogo te noclegownie?

Jeśli zaś chodzi o tę grupę samo przyspieszenie procedur eksmisyjnych, w założeniu może i ma nieco słuszności - chodzi o to by nie był martwy przepisy ustawy anty-przemocowej z 2010 roku, w myśl której to sprawca przemocy powinien opuścić mieszkania, a nie jak to się często zdarzało wcześniej ( znam niestety osobiście takie przypadki) – ofiara. Do niedawna owe przepisy nieraz pozostawały martwe, wobec trudności znalezienia lokali zastępczych, w efekcie czego ofiara pozostawała w jednym pomieszczeniu z oprawcą jeszcze długo, z narażeniem zdrowia i a czasem wręcz życia. Problem w tym, że obecne zmiany przesuwają tylko problem na inny odcinek – do instytucji zajmujących się bezdomnością, jak noclegownie i schroniska. Funkcją tych instytucji powinna być odpowiedź na problem bezdomności, a nie problem przemocy. Dla ludzi, którzy mają problem z agresją wobec otoczenia powinny być odpowiednie instytucje resocjalizacyjne i terapeutyczne, które powinny ich z tej przypadłości leczyć. Placówki dla bezdomnych nie są ani do tego powołane ( przynajmniej w ramach zasadniczej funkcji) ani często przygotowane. Podstawowy problem jaki wiąże się z wejściem w życie nowych przepisów jest jednak bardziej prozaiczny – po prostu brakuje miejsc dla rosnącej liczby bezdomnych ( niezależnie od przyczyn owej bezdomności w poszczególnych przypadkach). Trzeba byłoby budować lokale tymczasowe, a nie okrężną drogą „upychać” bezdomnych i zagrożonych bezdomnością gdzie się da, często w warunkach urągających ich godności[2]. Wśród przyjaciół mam osoby, które przeszły przez ten koszmar, a a wystarczyło dać im tylko realne ( a nie tylko formalne) szanse by żyły w godnych warunkach i od razu je wykorzystały ( niestety znam również takich, którzy mając godne warunki i ogromne możliwości w punkcie wyjścia, dokonali szeregu życiowych wyborów, które zepchnęły ich w głęboką bezdomność, z których jak na razie nie widać wyjścia – ale to już osobna i – jak sądzę – w skali całej populacji osób bezdomnych dość marginalna podgrupa).

Nie tylko już bezdomni


Warto zwrócić uwagę, że obok niepokojących zmian legislacyjnych widoczne są niekorzystne zjawiska i procesy społeczne, z którymi nie da się zmierzyć przy pomocy pojedynczych, szczegółowych instrumentów prawnych, ale które wymagałyby przeformułowania reguł jakie rządzą współczesnym ładem społecznym. Jednym z takich zjawisk jest głęboka deprywacja szerokich grup społecznych. Świadczą o tym różne mniej lub bardziej pośrednie wskaźniki. Dla przykładu Caritas w 2011 roku wydał 31 mln posiłków – o 6 mln więcej niż w 2009 roku. Wg słów ks.Sobolewskiego, sekretarza Caritasu, osoby zgłaszające się do owej organizacji dobroczynnej, zgłaszczający się o pomoc nieraz proszą nie tylko o jedzenie, ale o dofinansowanie zakupu lekarstw, opłat prądu czy czynszu za mieszkanie.[3] Te informacje dość jasno sugerują, że oprócz osób bezdomnych mamy w Polsce ogromną rzeszę osób zagrożonych bezdomnością i wykluczeniem mieszkaniowym, które żyjąc w gospodarstwach domowych, mają trudności z ich utrzymaniem i zaspokojeniem podstawowych potrzeb w ich ramach. Zdarzenia losowe czy okres dekoniuntury może łatwo wypchnąć je poza ich obręb. A w konsekwencji poza obręb społeczeństwa.

Wszystko to dzieje się w warunkach, w których wydatki publiczne na mieszkalinictwo i walkę z wykluczeniem społecznym wynosi 0,2% PKB przy średniej unijnej 5-krotnie wyższej – 1% PKB.[4] Dopóki będziemy godzić się na tak rażące niedofinansowanie tej sfery, nawet kroki racjonalizujące i modernizujące ten obszar, nie przyniosą pożądanych skutków.

Z serdecznością – ku refleksji

Parę miesiący temu swoje „ zimowe refleksje na temat bezdomności” zwieńczyłem konkluzją, że skądinąd słuszne i wymagające dużego wysiłku społeczników oraz zasobów publicznych działania interwencyjno-pomocowe wobec osób bezdomnych, nie wystarczą, a nawet mogą okazać się coraz bardziej jałowe, jeśli nie będą osadzone w szerszej polityce mieszkaniowej i antywykluczeniowej, która by hamowała przypływ nowych bezdomnych ( prewencja) , a także umożliwiła włączenie społeczne osób, których wykluczenie społeczne i mieszkaniowe już dotknęło ( reintegracja). Niestety moje przemyślenia wiosenne nie mogą być bardziej optymistyczne w obliczu zachodzących zmian prawnych jak i bardziej ogólniejszych społecznych procesów, generujących nierówności i ubóstwo.

Jak pisze na portalu NGO.PL Roman Kulej z Monaru( z którego inicjatywy, a konretnie ) wprowadzono ów dzień: „Dzień Ludzi Bezdomnych nie był w założeniach pomysłem na ich święto. Marek Kotański mówił, że jest potrzebny taki dzień na refleksję u jednych i serdeczną myśl u innych.” [5]Warto pójść tym śladem. Najpierw wzbudzić w sobie serdeczność wobec osób, którzy znaleźli się na dole drabiny społecznej, ale na tym nie poprzestać – potrzebna jest bowiem refleksja jak przebudować ( i biorąc pod uwagę status quo- także rozbudować!) politykę mieszkaniową i antywykluczeniową by bezdomnych było jak najmniej.


Raff


[1] Nie jestem ekspertem w kwestiach lokatorskich, skorzystałem więc z możliwie akturalnych komentarzy do wprowadzonego w listopadzie prawa dostępnych na stronie Komitetu Obrony Lokatorów:

http://lokatorzy.info.pl/po-31-marca-nasili-sie-problem-eksmisji-na-bruk/

[2] http://lokatorzy.info.pl/co-zrobic-gdy-gmina-przyzna-lokal-socjalny-nie-nadajacy-sie-do-zamieszkania/

[3] http://nowyobywatel.pl/2012/04/06/caritas-nie-zastapi-panstwa/

[4] Eurostat. Statistic in focus, 14/2012

[5] http://wiadomosci.ngo.pl/wiadomosci/636545.html

poprzedninastępny komentarze