2012-07-23 23:29:13
Zaledwie pół roku temu skończył Europejski Rok Wolontariatu ( o czym pisałem więcej tu ), a w nowym roku po raz kolejny już słyszymy, że osoby które parają się tym zajęciem są zagrożone w możliwości wykonywania tych jakże ważnych czynności. A wszystko za sprawą złej polityki, która poprzez zmiany legislacyjne, rzuca kłody pod nogi, tym którzy nieodpłatnie pracują na rzecz innych. Najpierw głośna była sprawa hospicjów ( problem udało się o ile wiem na razie zażegnać), teraz słyszymy o tym, że zakazany może być wolontariat w szpitalach.
Jak donosi Rzeczpospolita z 23 lipca, MPiPS przygotowało projekt zmian w ustawie o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, mających dostosować ją do uchwalonej ustawy o działalności leczniczej. W wyniku proponowanych zmian wolontariusze będą mogli być tylko w szpitalach, które działają na zasadach niekomercyjnych. Te przekształcane w spółki nie będą mogły korzystać na przykład z wolontariuszy w oddziałach dziecięcych, onkologicznych czy paliatywnych, a tam taka pomoc jest bardzo potrzebna. Owa perspektywa nie jest jedynie dziennikarską plotką, ale stanowi przedmiot obaw wielu fundacji i stowarzyszeń zajmujących się tą sferą, które zorganizowały akcję„ Stop likwidacji wolontariatu”. Resort co prawda odbija piłeczkę – tłumacząc, że wolontariusze nadal będą mogli pomagać chorym w publicznych zakładach opieki zdrowotnej oraz tych działających na niekomercyjnych zasadach, prowadzonych przez organizacje pozarządowe. Ale co z tego?
Niezbyt często zdarza mi się dołączać do głosów reprezentujących sektor prywatny, ale tym są powody by to uczynić. Skoro już prywatne działające dla zysku szpitale istnieją, nie ma powodu by akurat tam nie można było korzystać z wolontariatu w towarzyszeniu pacjentom, wspieraniu ich i opiece. W ostatecznym rozrachunku chodzi o dobro pacjentów, nie powinni być dyskryminowani oni w zakresie zaspokajania tak ważnych w sytuacji choroby potrzeb, niezależnie od tego na jakich zasadach działa szpital, w którym się znaleźli.
Co więcej w obliczu procesów komercjalizacyjnych w służbie zdrowia , możemy się spodziewać, że coraz wiecej będzie placówek komercyjnych, a tym samym coraz mniejsza część pacjentów będzie mogła liczyć na pomoc wolontariusza. A to jest fundamentalna sprawa. Sam nie mam tu doświadczeń, ale mój przyjaciel, z którym pracowałem jako wolontariusz, sam kiedyś, gdy był jeszcze był sprawny, robił coś takiego w centrum onkologicznym i z jego opowieści wiem jakie miało to znaczenie dla obydwu stron.
W Polsce mamy raczej problem z niedoborem wolontariatu. Po co jeszcze przez nieroztropne ustawodawstwo podcinać skrzydła tym którzy chcą się tym zajmować? Należy raczej podjąć działania by było ich więcej i działali w korzystniejszych warunkach.
Prowadzona polityka budzi opór, ale również nie można zgodzić się z pewnymi głosami krytycznymi. W tej samej Rzeczpospolitej główny komentarz redakcyjny mojego „ulubieńca” Bartosza Marczuka jest mniej więcej taki, ze to omnipotentne państwo po raz kolejny dusi wolność obywateli, chcąc kontrolować wszelkie sfery obywatelskiej aktywności.
Ten antypaństwowy język jest również szkodliwy. Akurat wprowadzenie owych zapisów faktycznie uniemożliwia pewną oddolną aktywność ( i dlatego trzeba przeciw temu protestować) ale nie zwiększa kontroli państwa nad obywatelami. Chodzi raczej o dostosowanie przepisów o wolontariacie do ustawy o działalności leczniczej.
O ile można dyskutować czy i na jakich zasadach wprowadzenie mechanizmów rynkowych do służby zdrowia jest słuszne, o tyle wydaje się niedorzeczne podporządkowanie logice rynkowej funkcjonowania polityce zdrowotnej także w tych wymiarach, które mogą działać sprawnie poza mechanizmami rynkowymi. Problemem jest nie nadmiar państwa, ale tendencje prowadzące do kurczenia się przestrzeni dla aktywności innej niż ta nastawiona na zysk.
Jak donosi Rzeczpospolita z 23 lipca, MPiPS przygotowało projekt zmian w ustawie o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, mających dostosować ją do uchwalonej ustawy o działalności leczniczej. W wyniku proponowanych zmian wolontariusze będą mogli być tylko w szpitalach, które działają na zasadach niekomercyjnych. Te przekształcane w spółki nie będą mogły korzystać na przykład z wolontariuszy w oddziałach dziecięcych, onkologicznych czy paliatywnych, a tam taka pomoc jest bardzo potrzebna. Owa perspektywa nie jest jedynie dziennikarską plotką, ale stanowi przedmiot obaw wielu fundacji i stowarzyszeń zajmujących się tą sferą, które zorganizowały akcję
Niezbyt często zdarza mi się dołączać do głosów reprezentujących sektor prywatny, ale tym są powody by to uczynić. Skoro już prywatne działające dla zysku szpitale istnieją, nie ma powodu by akurat tam nie można było korzystać z wolontariatu w towarzyszeniu pacjentom, wspieraniu ich i opiece. W ostatecznym rozrachunku chodzi o dobro pacjentów, nie powinni być dyskryminowani oni w zakresie zaspokajania tak ważnych w sytuacji choroby potrzeb, niezależnie od tego na jakich zasadach działa szpital, w którym się znaleźli.
Co więcej w obliczu procesów komercjalizacyjnych w służbie zdrowia , możemy się spodziewać, że coraz wiecej będzie placówek komercyjnych, a tym samym coraz mniejsza część pacjentów będzie mogła liczyć na pomoc wolontariusza. A to jest fundamentalna sprawa. Sam nie mam tu doświadczeń, ale mój przyjaciel, z którym pracowałem jako wolontariusz, sam kiedyś, gdy był jeszcze był sprawny, robił coś takiego w centrum onkologicznym i z jego opowieści wiem jakie miało to znaczenie dla obydwu stron.
W Polsce mamy raczej problem z niedoborem wolontariatu. Po co jeszcze przez nieroztropne ustawodawstwo podcinać skrzydła tym którzy chcą się tym zajmować? Należy raczej podjąć działania by było ich więcej i działali w korzystniejszych warunkach.
Prowadzona polityka budzi opór, ale również nie można zgodzić się z pewnymi głosami krytycznymi. W tej samej Rzeczpospolitej główny komentarz redakcyjny mojego „ulubieńca” Bartosza Marczuka jest mniej więcej taki, ze to omnipotentne państwo po raz kolejny dusi wolność obywateli, chcąc kontrolować wszelkie sfery obywatelskiej aktywności.
Ten antypaństwowy język jest również szkodliwy. Akurat wprowadzenie owych zapisów faktycznie uniemożliwia pewną oddolną aktywność ( i dlatego trzeba przeciw temu protestować) ale nie zwiększa kontroli państwa nad obywatelami. Chodzi raczej o dostosowanie przepisów o wolontariacie do ustawy o działalności leczniczej.
O ile można dyskutować czy i na jakich zasadach wprowadzenie mechanizmów rynkowych do służby zdrowia jest słuszne, o tyle wydaje się niedorzeczne podporządkowanie logice rynkowej funkcjonowania polityce zdrowotnej także w tych wymiarach, które mogą działać sprawnie poza mechanizmami rynkowymi. Problemem jest nie nadmiar państwa, ale tendencje prowadzące do kurczenia się przestrzeni dla aktywności innej niż ta nastawiona na zysk.