2012-10-09 19:43:05
Ponad rok temu, na krótko przed wyborami, wyszedł raport Młodzi 2011,
w którym zespół doradców Premiera dokonał panoramicznej charakterystyki młodego pokolenia i zarysował kierunki poprawy jego sytuacji. Jak wygląda jej realizacja, szkoda pytać. Choć raport stanowił efekt długotrwałej pracy nie posłużył jako podstawa polityki na rzecz młodego pokolenia, a sposób jego ( nie) wykorzystania sprawił, że stał się jedynie częścią strategii przedwyborczej. To co zostało zapamiętane, to dostrzeżenie przez autorów zjawiska prekariatu i umów śmieciowych.
Dziś, po rocznej hibernacji, temat ma wrócić na ustach Donald Tuska w trakcie przewidzianego na piątek expose. Jak dowiedział się Newsweek ma tam paść obietnica oskładkowania umów pozakodeksowych. Czy będzie to jaskółka „ śmieciowej” rewolucji w stosunkach pracy? Nie jestem tego taki pewien.
Po pierwsze, sprawa nie jest przesądzona. Wiadomo, że w PO, formacji o silnie (neo)liberalnej proweniencji taki ruch może wywołać opór. W samej partii jak i wśród znaczącej części jej elektoratu. Twardogłowy Gowin już zdążył wyrazić sprzeciw, jak na razie ponoć twardo stłumiony przez szefa rządu i partii. A na horyzoncie jest znacznie poważniejsze veto: ze strony pracodawców i ich zorganizowanej reprezentacji, która raczej nie będzie przychylna temu rozwiązaniu. Czy Tusk okaże się w tym względzie kanclerzem żelaznej konsekwencji? Trudno powiedzieć. Swoje plany emerytalne najpierw w kwestii zmniejszenia składki do OFE ( co mu się chwali), później podniesienia wieku emerytalnego ( co mu się, według mnie, chwali znacznie mniej) zrealizował mimo sprzeciwu społecznego. To na co zdecyduje się w tej sprawie będzie jako takim wskaźnikiem po której stronie barykady w tej sprawie chce stanąć władza. Jeśli po stronie polskich prekariuszy, może być to sygnał, że w oczach władzy grupa ta rośnie. Ale czy w( polityczną)siłę? Czy tylko jeśli chodzi o liczebność niezintegrowanych jednostek, które warto politycznie przyciągnąć na swoją stronę?
Po drugie, nawet jeśli w piątkowym”expose” taka obietnica padnie to jeszcze nie wiele znaczy. Wiadomo, jak Tusk coś mówi, to… mówi. Z realizacją bywa różnie. Nie jest tu zresztą wyjątkiem na tle poprzedników. Lista niespełnionych obietnic jest długa. Ta obietnica może być tylko poddaniem budzącej emocje kwestii szerszej dyskusji w celu zdiagnozowania jakie są nastroje społeczne i układ sił, tak w partii oraz w parlamencie jak i w społeczeństwie.
Załóżmy jednak wariant optymistyczny, że Tusk uzusowienie śmieciówek ogłosi i będzie przynajmniej konsekwentnie dążył do wprowadzenia tego zamiaru w życie. Czy będzie to ostateczne rozwiązanie jednego z najbardziej palących problemów. Palących grunt pod nogami nie jednemu młodemu ( i nie tylko) obywatelowi? Sprawa jest bardziej złożona.
Od razu zaznaczmy, że na pewno ten krok jest konieczny, ale bynajmniej nie wystarczający. Przynajmniej z trzech powodów:
Niepewna starość, niepewne jutro
Po pierwsze, kwestia u-ZUS- owienia tzw.” śmieciówek” jest pilna, ale jeszcze pilniejsze jest zapewnienie jako takiej stabilności młodym ludziom na rynku pracy. A tego oskładkowanie nie rozwiązuje. Znaczenie tego rozwiązania polega na tym, że zwiększa ono bezpieczeństwo socjalne polskich prekariuszy w przyszłości, kiedy wejdą w jesień życia lub wcześniej dotknie ich któreś z ryzyk socjalnych objętych systemem zabezpieczenia społecznego zasilanym głównie ze składek. Ich brak to zwielokrotnione ryzyko nędzy na starość, a także groźba zawalenia się całego powszechnego systemu emerytalno-rentowego, bądź konieczność jego ratowania z budżetu ( jak się można domyślać) kosztem dalszych cięć na usługi publiczne i socjalne. Sprawa jest poważna. Jednak bolączki polskiego prekariusza na tym nie nie kończą, ani nie tu zaczynają. On zmuszony jest martwić się nie o dalszą przyszłość ale o jutro. A ono jest niepewne. Ze składką czy bez. Pracę na umowie śmieciowej może stracić ot tak, nie dostaje premii za nadgodziny, do których jest się często zmuszonym. O kredycie mieszkaniowym można jedynie pomarzyć. To tylko garść problemów, a z nich wypływają kolejne, jak na przykład trudności w zakładaniu i tym bardziej utrzymaniu rodziny. Nie rozwiąże ich w żaden sposób oskładkowanie tzw. „nietypowych” form zatrudnienia.
Bez sięgania do źródła problemu
Po drugie, powodem niewystarczalności owego kroku jest również fakt, że łagodzi on pewne symptomy problemu, a nie jego strukturalne źródło czyli masowe ryzyko bezrobocia. Zwłaszcza wśród młodych. Utrzymywanie się czy wręcz nasilanie tego zjawiska będzie powodować, że część młodych by utrzymać się na powierzchni weźmie każdą pracę, choćby na czarno. Nie tylko bez składek ale jakichkolwiek praw. Potrzebne są zmiany w polityce zatrudnienia, nakierowane zarówno na podnoszenie zatrudnialności potencjalnych pracowników jak i tworzenie miejsc pracy.
Osłodzenie przez oskładkowanie
Po trzecie wreszcie, trudna sytuacja młodych ludzi nie wynika wyłącznie z elastycznych stosunków pracy, ale także z braku dostępu do licznych dóbr i usług, które czynią życie bardziej godziwym i stabilnym. Dramatyczna sytuacja mieszkaniowa, selektywna i skromna polityka rodzinna, ograniczony dostęp do usług opiekuńczych wobec małych dzieci i drożejący transport publiczny, coraz bardziej wycofujący się z polskiej prowincji to tylko niektóre bolesne tego przejawy. Czy za to ekipa Tuska zamierza się w końcu poważnie wziąć? Niewiele na to wskazuje. Możemy wręcz w imię walki z kryzysem i ratowania finansów publicznych spodziewać się cięć w tych obszarach. W tychże okolicznościach oskładkowanie będzie zaledwie osłodzeniem goryczy części tych, którzy demontaż systemu dobrobytu odczuwają na własnej skórze.