2012-12-30 13:40:05
Tegoroczna warszawska zima przed świętami przyniosła nie tylko widok otulonych czystym śniegiem ulic, ale także konieczność twardej walki o przetrwanie dla wielu osób, które stały się bezdomne lub – nieco szerzej rzecz ujmując - żyją w miejscach niemieszkalnych. Czy w tej walce otrzymali publiczne wsparcie?
Pozarządowo, ale wciąż publicznie.
Głównym podmiotem wsparcia względem osób bezdomnych są w Polsce organizacje pozarządowe, niejednokrotnie o proweniencji religijnej. To one prowadzą schroniska, noclegownie, jadłodajnie, magazyny z odzieżą czy inne punkty pomocy. Jednocześnie należy zauważyć, że zasadniczym ( choć nie jedynym) źródłem finansowania tego typu działalności są środki pochodzące z funduszy samorządowych. Dla przykładu władze Warszawy przeznaczają rocznie 9 mln zł rocznie na pomoc bezdomnym. Można więc powiedzieć, że jest prowadzona polityka lokalna wobec bezdomnych ( zostawmy na razie na boku kwestię tego na ile jest kompleksowa i skuteczna). Co więcej, także władze centralne poprzez wojewodów przekazują specjalne środki na programy wychodzenia z bezdomności, np. w 2012 roku przeznaczono z pieniędzy Wojewody 600 tys. złotych na programy wychodzenia z bezdomności m.in. na dofinansowanie streetworkingu, aktywizacji społecznej i zawodowej i podnoszenie kompetencji kadr w placówkach. Te informacje prowadzą do wniosku, że kwestia bezdomności – mimo, że w ogromnej mierze adresowana przez organizacje trzeciego sektora – stanowi przedmiot polityki publicznej, angażującej zasoby finansowe, zarówno te lokalne jak i pochodzące z centralnego budżetu.
W warunkach niedoboru
Pytanie jednak o to na ile ta polityka jest adekwatna do istniejących potrzeb i optymalna w świetle istniejących możliwości?
Oprócz tego można zapytać czy sprawiedliwy jest obecny podział odpowiedzialności i środków do dyspozycji między różnymi szczeblami władzy, a także między regionami i poszczególnymi miejscami . Dla przykładu ten problem społeczny osiąga szczególnie dużą skalę na terenie województwa mazowieckiego, przede wszystkim samej Warszawy, dokąd – zwłaszcza w okresie zimowym – przybywają liczni bezdomni z całej Polski, zwabieni m.in. bardziej rozbudowaną na terenie miasta stołecznego infrastrukturą wsparcia.
Szacuje się, że na terenie całego województwa przebywa około 5 tys. bezdomnych z czego 2/3 na terenie Warszawy. Jak te – pamiętajmy, że jedynie orientacyjne – liczby mają się do ściśle określonej i ograniczonej podaży miejsc, w których mogą znaleźć schronienie?
Jak czytamy w jednym z artykułów:
” W 67 placówkach (w tym 42 w Warszawie) jest łącznie 3270 miejsc - 1466 w Warszawie, 95 w Radomiu, 42 w Ostrołęce, 69 w Płocku, 45 w Siedlcach oraz 160 w okolicach Ciechanowa. Są to: noclegownie, schroniska czasowe z wyżywieniem oraz hostele z wyżywieniem, możliwością czasowego lub stałego zamieszkania oraz opieką wspomagającą. Dodatkowo, wyodrębniono oddzielne placówki dla kobiet, mężczyzn, matek z dziećmi i dorosłych” i dalej :
„ Do dyspozycji osób bezdomnych pozostaje także 28 jadłodajni i punktów żywienia, w tym 12 w Warszawie. W miejscach tych wydawanych jest blisko 5,4 tys. posiłków dziennie (ok. 2,6 tys. w stolicy). Działają także punkty pomocy medycznej - w Warszawie przy ul. Wolskiej 172, w Łaźniewie przy al. Księży Orionistów 1 (powiat warszawski zachodni) oraz w Radomiu przy ul. Głównej 16. W stolicy do dyspozycji bezdomnych jest także pralnia (ul. Grochowska 259a).
”
Widać te dane pokazują że liczba miejsc noclegowych – nabierających znaczenia właśnie w czasie siarczystych mrozów – jest istotnie mniejsza niż szacowana liczba bezdomnych. Miejsca noclegowe ( w noclegowniach i schroniskach) w liczbie około 1,5 tys w Warszawie ( przy założeniu że tworzone są dodatkowe miejsca, co w najzimniejsze dni się czyni) przy populacji tych osób zbliżonej do 3,3 tys. oznacza niedobór około 1800 miejsc! Dodatkowe łóżka są dostawiane a także luzowane są kryteria trzeźwości w czas najostrzejszych mrozów stanowiących zagrożenie dla życia i zdrowia tych ludzi. Cześć z nich jednak znajdzie się poza obrębem pomocy instytucjonalnej w tym czasie co stanowi spore niebezpieczeństwo.
Pomocowe czy porządkowe?
Drugim zasadniczym aktorem działań na rzecz pomocy bezdomnym są służby porządkowe, a konkretnie straż miejska. Tego typu służby są jeszcze ściślejszym wyrazem zaangażowania polityki lokalnej w reagowanie na problem bezdomności, gdyż władza publiczna już nie tylko współ-finansuje, ile w całości finansuje i świadczy określone usługi na rzecz najsłabszych mieszkańców, a pośrednio także całej społeczności, stojąc na straży porządku publicznego.
Pojawia się jednak pytanie jak definiować funkcje tych służb? Czy ma to być – w kontekście bezdomności - głównie funkcja zaprowadzenia porządku, realizowana przez interwencje o charakterze zarówno pomocowych jak i siłowym widziane jako sposoby realizacji celu jakim jest spokój obywateli? Czy też bardziej odczytywalibyśmy misję tej instytucji wobec problemu bezdomności jako pomoc tym bezdomnym mieszkańcom, a dopiero przy okazji – także podnoszenie ogólnego bezpieczeństwa i porządku w przestrzeni miejskiej? Wówczas służby porządkowe upodobniałyby się pod tym względem w swej funkcji do służb socjalnych ( zachowując jednak kompetencje i narzędzie typowe dla służb siłowych) i powinny swoje działania prowadzić w sposób skoordynowany z innymi instytucjami wsparcia.
Przychylałbym się do tej perspektywy, zwłaszcza, że nie mamy równoległych sprofesjonalizowanych służb socjalnych zajmujących się docieraniem do osób bezdomnych, w miejscach, w których przebywają i kierowaniem ich do odpowiednich instytucji wsparcia, informowaniem o istniejących możliwościach i nieraz przekonywaniem do walorów skorzystania z nich. Street-working jest w Polsce dopiero w powijakach i nic nie wskazuje na to by stał się w najbliższym czasie systemowym narzędziem oddziaływania na szeroką skalę. Zresztą specyfika pracy streetworkera także pracującego z bezdomnymi jest z natury rzeczy inna niż straży miejskiej w tym zakresie – zarówno jeśli chodzi o cele jak i metody ich osiągania.
Co zaś robi straż miejska? W zimowe dni np.wozi posiłki do ludzi którzy przebywają w miejscach niemieszkalnych. Patroluje też zidentyfikowane skupiska gdzie przebywają takie osoby, niekiedy zabiera część z nich do noclegowni, schronisk czy izby wytrzeźwień. Oprócz tego interweniuje na zgłoszenie mieszkańców, gdy bezdomni przebywają w miejscach do tego ” nieprzeznaczonych” np. na klatkach schodowych.
Znaczenie instytucji i… ich ludzkiej twarzy.
Te ostatnie działania bywają konieczne, ale warto by te służby nie koncentrowały się głównie na tego typu interwencjach i nie były tylko przez ich pryzmat postrzegane, zwłaszcza ze strony samej społeczności bezdomnych. Może to rodzić nieufność z ich strony, co utrudnia współpracę przy próbach pomocy. W kontekstach takich sytuacji bezdomni występują w roli „ intruza”, elementu podejrzanego i niepożądanego, a nie osób, którym przydałaby się pomoc. Oczywiście ważny jest nie tyle sam fakt interwencji, co nastawienie funkcjonariuszy. Ważne by było – na ile to możliwe- pomocowe i podmiotowe. Niestety w oczach bezdomnych, z którymi dotąd przyszło mi rozmawiać, przedstawiciele straży miejskiej byli postrzegani bardziej jako reprezentanci aparatu opresji i represji, a nie służby z których rąk można liczyć na pomoc. Mówię o doświadczeniach sprzed paru lat, gdy prowadziłem rozmowy z bezdomnymi na Dworcu Centralnym. Wówczas było ich tam jeszcze sporo. Ale też nie był to obraz reprezentatywny dla całości społeczności bezdomnych. CI, którzy znaleźli się w sferze wsparcia instytucjonalnego pewnie statystycznie rzecz biorąc mają inne doświadczenia w konfrontacji ze strażą miejską. Kluczowy jest czynnik ludzki- by w momencie konfrontacji staży z osobami bezdomnymi, te ostatnie czuły się podmiotowo i godnie. Wiem, że niestety różnie z tym bywa.
Jakkolwiek byśmy ocenili– czego w tym momencie trudno mi się podjąć- skuteczność działalności straży miejskiej na rzecz bezdomnych i jakość kontaktów z tymi ludźmi, nie ulega wątpliwości, że obecność tych służb pozostaje ważnym ogniwem w pomocy im. Dlatego wydają mi się mało odpowiedzialne propozycje jednego z posłów Ruchu Palikota by w Lublinie zlikwidować straż miejską. Ta wypowiedź wpisuje się w częstą w środowiskach liberalnych skłonność do nonszalanckiego rzucania idei likwidacji tej czy innych instytucji w celu szukania oszczędności. Często pomija się przy tym koszt alternatywny takiego rozwiązania. W tym wypadku jest to koszt utraconych możliwości dotarcia do bezdomnych pozostających poza systemem instytucji.
Potrzeba szerszego spojrzenia na problem
Pamiętajmy jednocześnie, że uszczelnianie i rozwijanie – przy pomocy publicznych środków - sieci wsparcia bezdomnych, na którą składają się z jednej strony sprofilowane w tej dziedzinie podmioty społeczne ( wymiar głównie opiekuńczo-socjalny), a z drugiej służby porządkowe ( wymiar głównie interwencyjny) nie wyczerpuje wachlarza możliwych – i pożądanych - środków, jakich polityka publiczna winna użyć w mierzeniu się z kwestią wykluczenia mieszkaniowego. Potrzebne jest szersze spojrzenie, którego – jak się wydaje – polskim władzom bardzo brakuje.
Przede wszystkim należy walczyć z ponownie narastającym problemem ubóstwa, w tym skrajnego, które często powiązane jest z ryzykiem bezrobocia ( również problem nasilający się) choć nie tylko z nim. To brak środków do życia bywa jednym z powodów trudności w uregulowaniu swoich płatności mieszkaniowych, co może w konsekwencji skończyć się eksmisją; a po drugie jest czynnikiem sprzyjającym różnym niekorzystnym społecznie formom odreagowywania, w tym sięganiu po zachowania patologiczne, co również często bywa czynnikiem prowadzącym do bezdomności. Bezdomność to często ( zwłaszcza gdy jest długotrwała) nie tylko sytuacja mieszkaniowa, ale niejednokrotnie także syndrom głębokiego wyalienowania i społecznego wykluczenia.
Patrząc pod tym kątem, polityka państwa polskiego, w tym poszczególnych samorządów na które zrzucono odpowiedzialność za sporą część zadań społecznych, pozostawia wiele do życzenia. Kolejne raporty Eurostatu ukazują, że zarówno na walkę z bezrobociem jak i walkę z wykluczeniem społecznym i mieszkalnictwo wydajemy jeden z najmniejszych udziałów PKB wśród krajów UE. Powszechnie znana jest opieszałość polskich władz w zakresie budownictwa społecznego, komunalnego i socjalnego.
Do tego dochodzi jeszcze systemowe ułatwienie w pozbywaniu się odpowiedzialności za sytuację mieszkaniową najsłabszych, jakie pojawiło się w związku z zeszłorocznymi zmianami w prawie lokatorskim. Obecnie pozwala ono gminom - w sytuacji braku lokali socjalnych – po pewnym czasie po prostu wskazać dla osób z wyrokiem eksmisyjnym pomieszczenie tymczasowe czy zwyczajnie noclegownię. Jest to de facto rozłożona w czasie eksmisja na bruk. W obliczu wspomnianych zmian legislacyjnych kwestia mieszkaniowa i kwestia bezdomności – zwykłe adresowane i analizowane równolegle zbliżyły się ku sobie bardziej niż dotąd.
Kompleksowa polityka, a nie pojedyncza interwencja
Konkludując zdecydowałbym się na tezę, że bardziej kompromitujący niż pewne – wymagające uzupełnienia - niedobory we wsparciu socjalnym osób już bezdomnych, jest szerszy kontekst polityki rozwoju w Polsce, wpychającej ludzi w masowe bezrobocie, ubóstwo i wykluczenie, którego jednym z najcięższych i zimą szczególnie dającą się we znaki postacią jest bezdomność właśnie.
Powinniśmy więc mierzyć się z tym palącym problem nie tylko w perspektywie polityki socjalnej na rzecz osób bezdomnych, ale szerokiej polityki społecznej zapobiegającej procesom wykluczenia oraz przeciwdziałającej im zawczasu gdy pojawiają się pierwsze symptomy ryzyka. Tak zarysowany cel nie wyklucza oczywiście bardzo konkretnych i pilnych działań na rzecz tych, którzy już znaleźli się w najcięższym położeniu, a nadaje im szerszy kontekst. Co więcej owo osadzenie w szerszym kontekście daje większe szanse skuteczności walki z bezdomnością w węższym sensie. Jeśli mniej osób będzie w nią popadać, łatwiej będzie wspomóc wszystkich zgłaszającym się o wsparcie a istniejące zasoby przeznaczyć na bardziej kompleksowe działania, które nie tylko z łagodziłyby trudne warunki ich życia, ale pozwoliłyby większej liczbie osób ponownie włączyć się do życia społecznego.
p.s: tekst został napisany w ramach współpracy z czasopismem Kontakt, na którego stronie internetowej- pewnie w nieco zmienionej wersji - mam nadzieję, że się ukaże niebawem.
Pozarządowo, ale wciąż publicznie.
Głównym podmiotem wsparcia względem osób bezdomnych są w Polsce organizacje pozarządowe, niejednokrotnie o proweniencji religijnej. To one prowadzą schroniska, noclegownie, jadłodajnie, magazyny z odzieżą czy inne punkty pomocy. Jednocześnie należy zauważyć, że zasadniczym ( choć nie jedynym) źródłem finansowania tego typu działalności są środki pochodzące z funduszy samorządowych. Dla przykładu władze Warszawy przeznaczają rocznie 9 mln zł rocznie na pomoc bezdomnym. Można więc powiedzieć, że jest prowadzona polityka lokalna wobec bezdomnych ( zostawmy na razie na boku kwestię tego na ile jest kompleksowa i skuteczna). Co więcej, także władze centralne poprzez wojewodów przekazują specjalne środki na programy wychodzenia z bezdomności, np. w 2012 roku przeznaczono z pieniędzy Wojewody 600 tys. złotych na programy wychodzenia z bezdomności m.in. na dofinansowanie streetworkingu, aktywizacji społecznej i zawodowej i podnoszenie kompetencji kadr w placówkach. Te informacje prowadzą do wniosku, że kwestia bezdomności – mimo, że w ogromnej mierze adresowana przez organizacje trzeciego sektora – stanowi przedmiot polityki publicznej, angażującej zasoby finansowe, zarówno te lokalne jak i pochodzące z centralnego budżetu.
W warunkach niedoboru
Pytanie jednak o to na ile ta polityka jest adekwatna do istniejących potrzeb i optymalna w świetle istniejących możliwości?
Oprócz tego można zapytać czy sprawiedliwy jest obecny podział odpowiedzialności i środków do dyspozycji między różnymi szczeblami władzy, a także między regionami i poszczególnymi miejscami . Dla przykładu ten problem społeczny osiąga szczególnie dużą skalę na terenie województwa mazowieckiego, przede wszystkim samej Warszawy, dokąd – zwłaszcza w okresie zimowym – przybywają liczni bezdomni z całej Polski, zwabieni m.in. bardziej rozbudowaną na terenie miasta stołecznego infrastrukturą wsparcia.
Szacuje się, że na terenie całego województwa przebywa około 5 tys. bezdomnych z czego 2/3 na terenie Warszawy. Jak te – pamiętajmy, że jedynie orientacyjne – liczby mają się do ściśle określonej i ograniczonej podaży miejsc, w których mogą znaleźć schronienie?
Jak czytamy w jednym z artykułów:
” W 67 placówkach (w tym 42 w Warszawie) jest łącznie 3270 miejsc - 1466 w Warszawie, 95 w Radomiu, 42 w Ostrołęce, 69 w Płocku, 45 w Siedlcach oraz 160 w okolicach Ciechanowa. Są to: noclegownie, schroniska czasowe z wyżywieniem oraz hostele z wyżywieniem, możliwością czasowego lub stałego zamieszkania oraz opieką wspomagającą. Dodatkowo, wyodrębniono oddzielne placówki dla kobiet, mężczyzn, matek z dziećmi i dorosłych” i dalej :
„ Do dyspozycji osób bezdomnych pozostaje także 28 jadłodajni i punktów żywienia, w tym 12 w Warszawie. W miejscach tych wydawanych jest blisko 5,4 tys. posiłków dziennie (ok. 2,6 tys. w stolicy). Działają także punkty pomocy medycznej - w Warszawie przy ul. Wolskiej 172, w Łaźniewie przy al. Księży Orionistów 1 (powiat warszawski zachodni) oraz w Radomiu przy ul. Głównej 16. W stolicy do dyspozycji bezdomnych jest także pralnia (ul. Grochowska 259a).
”
Widać te dane pokazują że liczba miejsc noclegowych – nabierających znaczenia właśnie w czasie siarczystych mrozów – jest istotnie mniejsza niż szacowana liczba bezdomnych. Miejsca noclegowe ( w noclegowniach i schroniskach) w liczbie około 1,5 tys w Warszawie ( przy założeniu że tworzone są dodatkowe miejsca, co w najzimniejsze dni się czyni) przy populacji tych osób zbliżonej do 3,3 tys. oznacza niedobór około 1800 miejsc! Dodatkowe łóżka są dostawiane a także luzowane są kryteria trzeźwości w czas najostrzejszych mrozów stanowiących zagrożenie dla życia i zdrowia tych ludzi. Cześć z nich jednak znajdzie się poza obrębem pomocy instytucjonalnej w tym czasie co stanowi spore niebezpieczeństwo.
Pomocowe czy porządkowe?
Drugim zasadniczym aktorem działań na rzecz pomocy bezdomnym są służby porządkowe, a konkretnie straż miejska. Tego typu służby są jeszcze ściślejszym wyrazem zaangażowania polityki lokalnej w reagowanie na problem bezdomności, gdyż władza publiczna już nie tylko współ-finansuje, ile w całości finansuje i świadczy określone usługi na rzecz najsłabszych mieszkańców, a pośrednio także całej społeczności, stojąc na straży porządku publicznego.
Pojawia się jednak pytanie jak definiować funkcje tych służb? Czy ma to być – w kontekście bezdomności - głównie funkcja zaprowadzenia porządku, realizowana przez interwencje o charakterze zarówno pomocowych jak i siłowym widziane jako sposoby realizacji celu jakim jest spokój obywateli? Czy też bardziej odczytywalibyśmy misję tej instytucji wobec problemu bezdomności jako pomoc tym bezdomnym mieszkańcom, a dopiero przy okazji – także podnoszenie ogólnego bezpieczeństwa i porządku w przestrzeni miejskiej? Wówczas służby porządkowe upodobniałyby się pod tym względem w swej funkcji do służb socjalnych ( zachowując jednak kompetencje i narzędzie typowe dla służb siłowych) i powinny swoje działania prowadzić w sposób skoordynowany z innymi instytucjami wsparcia.
Przychylałbym się do tej perspektywy, zwłaszcza, że nie mamy równoległych sprofesjonalizowanych służb socjalnych zajmujących się docieraniem do osób bezdomnych, w miejscach, w których przebywają i kierowaniem ich do odpowiednich instytucji wsparcia, informowaniem o istniejących możliwościach i nieraz przekonywaniem do walorów skorzystania z nich. Street-working jest w Polsce dopiero w powijakach i nic nie wskazuje na to by stał się w najbliższym czasie systemowym narzędziem oddziaływania na szeroką skalę. Zresztą specyfika pracy streetworkera także pracującego z bezdomnymi jest z natury rzeczy inna niż straży miejskiej w tym zakresie – zarówno jeśli chodzi o cele jak i metody ich osiągania.
Co zaś robi straż miejska? W zimowe dni np.wozi posiłki do ludzi którzy przebywają w miejscach niemieszkalnych. Patroluje też zidentyfikowane skupiska gdzie przebywają takie osoby, niekiedy zabiera część z nich do noclegowni, schronisk czy izby wytrzeźwień. Oprócz tego interweniuje na zgłoszenie mieszkańców, gdy bezdomni przebywają w miejscach do tego ” nieprzeznaczonych” np. na klatkach schodowych.
Znaczenie instytucji i… ich ludzkiej twarzy.
Te ostatnie działania bywają konieczne, ale warto by te służby nie koncentrowały się głównie na tego typu interwencjach i nie były tylko przez ich pryzmat postrzegane, zwłaszcza ze strony samej społeczności bezdomnych. Może to rodzić nieufność z ich strony, co utrudnia współpracę przy próbach pomocy. W kontekstach takich sytuacji bezdomni występują w roli „ intruza”, elementu podejrzanego i niepożądanego, a nie osób, którym przydałaby się pomoc. Oczywiście ważny jest nie tyle sam fakt interwencji, co nastawienie funkcjonariuszy. Ważne by było – na ile to możliwe- pomocowe i podmiotowe. Niestety w oczach bezdomnych, z którymi dotąd przyszło mi rozmawiać, przedstawiciele straży miejskiej byli postrzegani bardziej jako reprezentanci aparatu opresji i represji, a nie służby z których rąk można liczyć na pomoc. Mówię o doświadczeniach sprzed paru lat, gdy prowadziłem rozmowy z bezdomnymi na Dworcu Centralnym. Wówczas było ich tam jeszcze sporo. Ale też nie był to obraz reprezentatywny dla całości społeczności bezdomnych. CI, którzy znaleźli się w sferze wsparcia instytucjonalnego pewnie statystycznie rzecz biorąc mają inne doświadczenia w konfrontacji ze strażą miejską. Kluczowy jest czynnik ludzki- by w momencie konfrontacji staży z osobami bezdomnymi, te ostatnie czuły się podmiotowo i godnie. Wiem, że niestety różnie z tym bywa.
Jakkolwiek byśmy ocenili– czego w tym momencie trudno mi się podjąć- skuteczność działalności straży miejskiej na rzecz bezdomnych i jakość kontaktów z tymi ludźmi, nie ulega wątpliwości, że obecność tych służb pozostaje ważnym ogniwem w pomocy im. Dlatego wydają mi się mało odpowiedzialne propozycje jednego z posłów Ruchu Palikota by w Lublinie zlikwidować straż miejską. Ta wypowiedź wpisuje się w częstą w środowiskach liberalnych skłonność do nonszalanckiego rzucania idei likwidacji tej czy innych instytucji w celu szukania oszczędności. Często pomija się przy tym koszt alternatywny takiego rozwiązania. W tym wypadku jest to koszt utraconych możliwości dotarcia do bezdomnych pozostających poza systemem instytucji.
Potrzeba szerszego spojrzenia na problem
Pamiętajmy jednocześnie, że uszczelnianie i rozwijanie – przy pomocy publicznych środków - sieci wsparcia bezdomnych, na którą składają się z jednej strony sprofilowane w tej dziedzinie podmioty społeczne ( wymiar głównie opiekuńczo-socjalny), a z drugiej służby porządkowe ( wymiar głównie interwencyjny) nie wyczerpuje wachlarza możliwych – i pożądanych - środków, jakich polityka publiczna winna użyć w mierzeniu się z kwestią wykluczenia mieszkaniowego. Potrzebne jest szersze spojrzenie, którego – jak się wydaje – polskim władzom bardzo brakuje.
Przede wszystkim należy walczyć z ponownie narastającym problemem ubóstwa, w tym skrajnego, które często powiązane jest z ryzykiem bezrobocia ( również problem nasilający się) choć nie tylko z nim. To brak środków do życia bywa jednym z powodów trudności w uregulowaniu swoich płatności mieszkaniowych, co może w konsekwencji skończyć się eksmisją; a po drugie jest czynnikiem sprzyjającym różnym niekorzystnym społecznie formom odreagowywania, w tym sięganiu po zachowania patologiczne, co również często bywa czynnikiem prowadzącym do bezdomności. Bezdomność to często ( zwłaszcza gdy jest długotrwała) nie tylko sytuacja mieszkaniowa, ale niejednokrotnie także syndrom głębokiego wyalienowania i społecznego wykluczenia.
Patrząc pod tym kątem, polityka państwa polskiego, w tym poszczególnych samorządów na które zrzucono odpowiedzialność za sporą część zadań społecznych, pozostawia wiele do życzenia. Kolejne raporty Eurostatu ukazują, że zarówno na walkę z bezrobociem jak i walkę z wykluczeniem społecznym i mieszkalnictwo wydajemy jeden z najmniejszych udziałów PKB wśród krajów UE. Powszechnie znana jest opieszałość polskich władz w zakresie budownictwa społecznego, komunalnego i socjalnego.
Do tego dochodzi jeszcze systemowe ułatwienie w pozbywaniu się odpowiedzialności za sytuację mieszkaniową najsłabszych, jakie pojawiło się w związku z zeszłorocznymi zmianami w prawie lokatorskim. Obecnie pozwala ono gminom - w sytuacji braku lokali socjalnych – po pewnym czasie po prostu wskazać dla osób z wyrokiem eksmisyjnym pomieszczenie tymczasowe czy zwyczajnie noclegownię. Jest to de facto rozłożona w czasie eksmisja na bruk. W obliczu wspomnianych zmian legislacyjnych kwestia mieszkaniowa i kwestia bezdomności – zwykłe adresowane i analizowane równolegle zbliżyły się ku sobie bardziej niż dotąd.
Kompleksowa polityka, a nie pojedyncza interwencja
Konkludując zdecydowałbym się na tezę, że bardziej kompromitujący niż pewne – wymagające uzupełnienia - niedobory we wsparciu socjalnym osób już bezdomnych, jest szerszy kontekst polityki rozwoju w Polsce, wpychającej ludzi w masowe bezrobocie, ubóstwo i wykluczenie, którego jednym z najcięższych i zimą szczególnie dającą się we znaki postacią jest bezdomność właśnie.
Powinniśmy więc mierzyć się z tym palącym problem nie tylko w perspektywie polityki socjalnej na rzecz osób bezdomnych, ale szerokiej polityki społecznej zapobiegającej procesom wykluczenia oraz przeciwdziałającej im zawczasu gdy pojawiają się pierwsze symptomy ryzyka. Tak zarysowany cel nie wyklucza oczywiście bardzo konkretnych i pilnych działań na rzecz tych, którzy już znaleźli się w najcięższym położeniu, a nadaje im szerszy kontekst. Co więcej owo osadzenie w szerszym kontekście daje większe szanse skuteczności walki z bezdomnością w węższym sensie. Jeśli mniej osób będzie w nią popadać, łatwiej będzie wspomóc wszystkich zgłaszającym się o wsparcie a istniejące zasoby przeznaczyć na bardziej kompleksowe działania, które nie tylko z łagodziłyby trudne warunki ich życia, ale pozwoliłyby większej liczbie osób ponownie włączyć się do życia społecznego.
p.s: tekst został napisany w ramach współpracy z czasopismem Kontakt, na którego stronie internetowej- pewnie w nieco zmienionej wersji - mam nadzieję, że się ukaże niebawem.