2013-10-11 09:25:55
tekst ukazał się pierwotnie na stronie "Polski Społecznej" 21 września
***
Ministerstwo Edukacji Narodowej z dumą obwieszcza, że w tym roku na program “Wyprawka szkolna” pójdzie 180 mln zł., a więc o 52 mln więcej niż w zeszłym roku. Program się rozrasta. Tym razem obejmie około 570 tys. uczniów. Również w programie dożywania obserwujemy wzrost wsparcia ze strony państwa – z 749 tys. zł. na ten cel w 2006 r. do około 842 zł. w 2011 r. Można więc powiedzieć, że funkcja socjalna polskiej oświaty sukcesywnie się rozwija, co jest trendem pozytywnym. Jak zatem wytłumaczyć fakt, że początek roku szkolnego jest dla tak wielu rodzin czasem wyrzeczeń, stresu, zaciągania pasa i poczucia, że grunt pali się pod nogami?
Nie jest to wyłącznie tradycyjny niepokój związany z wypuszczeniem swoich pociech za szkolne mury. Wydaje się, że istnieją trzy uzupełniające się wyjaśnienia tego stanu rzeczy. Pierwsze ma związek szeroko rozumianym systemem oświaty, dwa kolejne odnoszą się do innych problemów społecznych.
Po pierwsze, rynek podręczników i przyborów szkolnych jest nieuregulowany i ekspansywny, czego efektem jest niekontrolowany wzrost cen, zupełnie odbiegający od potrzeb i przede wszystkim możliwości wielu gospodarstw domowych. Fakt, że państwo daje na to przyzwolenie, ma niewiele wspólnego w istniejącym jedynie w liberalnych teoriach wolnym rynkiem. W tym przypadku użytkownicy podręczników, tzn. uczniowie i rodzice, nie cieszą się wszak przywilejem wolnego wyboru. W efekcie okazuje się, że koszt pomocy naukowych znacznie przekracza kwoty, o które można się ubiegać w ramach programu “Wyprawka szkolna” (od 225 zł. w klasach I-III do 444 zł. na poziomie szkoły średniej). Tymczasem według CBOSu, w 2012 r. na dziecko idące do szkoły wydawano przeciętnie około 723 zł. Koszt w przeliczeniu na dziecko malał oczywiście wraz ze wzrostem liczby dzieci, choć łączne obciążenie budżetu tą grupą wydatków rosło, a statystycznie to właśnie wielodzietne rodziny są najuboższe. Zakup podręczników oznacza nieraz koszt rzędu 500-600 zł., a szkolne wydatki na samych podręcznikach wcale się nie kończą. Wystarczy doliczyć do tego odzież, plecaki, przybory naukowe i inne szkolne opłaty, by otrzymać sumę, która wielu rodzicom spędza sen z powiek.
Po drugie, wiele osób potrzebujących może bądź nie spełnić kryterium dochodowego, uprawniającego (w przypadku uczniów klas pierwszych i odpowiednich klas artystycznych) do świadczeń rodzinnych w wysokości 539 zł. netto, bądź przekroczyć ustawową kwotę ubóstwa, tj. 456 zł. netto (dla pozostałych klas objętych programem). Progi te wciąż pozostają bardzo niskie (mimo że w ubiegłym roku uległy podniesieniu), a ich nieznaczne przekroczenie uniemożliwia staranie się o refundację. Jedynie dzieci z określonymi niepełnosprawnościami oraz rodziny wielodzietne i doświadczające zdarzeń losowych mogą skorzystać z tego programu bez weryfikacji dochodów. Obejmuje on jednak uczniów tylko niektórych klas. Reszta musi poradzić sobie sama, wybierając się np. na kiermasz podręczników. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę konieczność zakupu kompletu podręczników, to niezależnie od tego, czy będą one nowe, czy używane, ich cena wciąż pozostanie dość wysoka. Poza tym – co się stanie wówczas, gdy tą drogą nie znajdziemy odpowiedniego podręcznika? O tym nie myśli się systemowo. Program “Wyprawka szkolna” pozostaje wysoce selektywny – tworzone są liczne progi dla tych, którzy chcą skorzystać z pomocy. Od progów tych zależą także inne wymiary pomocy materialnej dla uczniów: comiesięczne stypendium szkolne (próg pomocy społecznej) czy dodatek z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego (próg świadczeń rodzinnych).
Po trzecie, wrześniowe wydatki szkolne są tak boleśnie odczuwalne z uwagi na powszechną biedę wśród polskich rodzin, zwłaszcza tych, w których wychowują się dzieci. Według GUS w 2012 r., podobnie jak rok wcześniej, skrajne ubóstwo dotknęło 6,7% gospodarstw domowych, 9,7%, rodzin z trójką dzieci i aż 26,6% rodzin z czwórką dzieci! Gdy zatem w domu panuje bieda, często skrajna, zakup podręczników boleśnie uderza po kieszeniach nawet przy ich częściowej refundacji. Tym bardziej, że zgodnie z systemem refundacji pieniądze na podręczniki trzeba wyłożyć najpierw z własnej kieszeni, co w przypadku rodzin ubogich nie jest z reguły możliwe.
Program “Wyprawka Szkolna” jest zatem potrzebny i warto domagać się jego rozpowszechnienia. W dużej mierze polega on jednak na łagodzeniu skutków, nie zaś źródeł problemu. Tych ostatnich trzeba szukać poza szkołą. Należy do nich przede wszystkim niski poziom dochodów, a wręcz skrajna bieda wielu polskich rodzin. Istotną przeszkodą na drodze do poprawy tej sytuacji jest także słabo rozbudowany i selektywny system pomocy społecznej oraz świadczeń rodzinnych.
Jeśli chcemy zapewnić dzieciom materialne możliwości uczestnictwa w edukacji, a ich rodzicom oszczędzić stresu, wydatków i wyrzeczeń, to konieczne jest podjęcie działań w kilku obszarach:
Po pierwsze, dążenie do zapewnienia godnych warunków życia polskim rodzinom poprzez pracę uzupełnioną o sprawiedliwe świadczenia rodzinne i społeczne, kompensujące koszty utrzymania dziecka.
Po drugie, poprzez większą publiczną kontrolę nad rynkiem podręczników, których ceny pozostają zbyt wysokie (nieraz zaporowe) w stosunku do możliwości gospodarstw domowych. Być może należałoby nawet pójść o krok dalej, zapewniając bezpłatną dystrybucję podręczników w ramach szkolnych bibliotek czy bezpośrednie finansowanie podręczników (a także przyborów szkolnych oraz posiłków) dla każdego dziecka w określonym wieku, jak ma to miejsce w krajach skandynawskich.
Po trzecie – jako uzupełnienie – tworzenie programów dla tych, którym i tak ciężko jest sprostać zarówno kosztom edukacyjnym, jak innym kosztom, stanowiącym warunek pełnego uczestnictwa w systemie oświaty.
Programy typu “Wyprawka szkolna” czy “Rządowy Program w zakresie Dożywiania” dla rodzin w trudniejszej sytuacji powinien stanowić konieczne (!) uzupełnienie, a nie podstawę polityki materialnego wsparcia rodzin wychowujących dzieci i młodzież w wieku szkolnym.
***
Ministerstwo Edukacji Narodowej z dumą obwieszcza, że w tym roku na program “Wyprawka szkolna” pójdzie 180 mln zł., a więc o 52 mln więcej niż w zeszłym roku. Program się rozrasta. Tym razem obejmie około 570 tys. uczniów. Również w programie dożywania obserwujemy wzrost wsparcia ze strony państwa – z 749 tys. zł. na ten cel w 2006 r. do około 842 zł. w 2011 r. Można więc powiedzieć, że funkcja socjalna polskiej oświaty sukcesywnie się rozwija, co jest trendem pozytywnym. Jak zatem wytłumaczyć fakt, że początek roku szkolnego jest dla tak wielu rodzin czasem wyrzeczeń, stresu, zaciągania pasa i poczucia, że grunt pali się pod nogami?
Nie jest to wyłącznie tradycyjny niepokój związany z wypuszczeniem swoich pociech za szkolne mury. Wydaje się, że istnieją trzy uzupełniające się wyjaśnienia tego stanu rzeczy. Pierwsze ma związek szeroko rozumianym systemem oświaty, dwa kolejne odnoszą się do innych problemów społecznych.
Po pierwsze, rynek podręczników i przyborów szkolnych jest nieuregulowany i ekspansywny, czego efektem jest niekontrolowany wzrost cen, zupełnie odbiegający od potrzeb i przede wszystkim możliwości wielu gospodarstw domowych. Fakt, że państwo daje na to przyzwolenie, ma niewiele wspólnego w istniejącym jedynie w liberalnych teoriach wolnym rynkiem. W tym przypadku użytkownicy podręczników, tzn. uczniowie i rodzice, nie cieszą się wszak przywilejem wolnego wyboru. W efekcie okazuje się, że koszt pomocy naukowych znacznie przekracza kwoty, o które można się ubiegać w ramach programu “Wyprawka szkolna” (od 225 zł. w klasach I-III do 444 zł. na poziomie szkoły średniej). Tymczasem według CBOSu, w 2012 r. na dziecko idące do szkoły wydawano przeciętnie około 723 zł. Koszt w przeliczeniu na dziecko malał oczywiście wraz ze wzrostem liczby dzieci, choć łączne obciążenie budżetu tą grupą wydatków rosło, a statystycznie to właśnie wielodzietne rodziny są najuboższe. Zakup podręczników oznacza nieraz koszt rzędu 500-600 zł., a szkolne wydatki na samych podręcznikach wcale się nie kończą. Wystarczy doliczyć do tego odzież, plecaki, przybory naukowe i inne szkolne opłaty, by otrzymać sumę, która wielu rodzicom spędza sen z powiek.
Po drugie, wiele osób potrzebujących może bądź nie spełnić kryterium dochodowego, uprawniającego (w przypadku uczniów klas pierwszych i odpowiednich klas artystycznych) do świadczeń rodzinnych w wysokości 539 zł. netto, bądź przekroczyć ustawową kwotę ubóstwa, tj. 456 zł. netto (dla pozostałych klas objętych programem). Progi te wciąż pozostają bardzo niskie (mimo że w ubiegłym roku uległy podniesieniu), a ich nieznaczne przekroczenie uniemożliwia staranie się o refundację. Jedynie dzieci z określonymi niepełnosprawnościami oraz rodziny wielodzietne i doświadczające zdarzeń losowych mogą skorzystać z tego programu bez weryfikacji dochodów. Obejmuje on jednak uczniów tylko niektórych klas. Reszta musi poradzić sobie sama, wybierając się np. na kiermasz podręczników. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę konieczność zakupu kompletu podręczników, to niezależnie od tego, czy będą one nowe, czy używane, ich cena wciąż pozostanie dość wysoka. Poza tym – co się stanie wówczas, gdy tą drogą nie znajdziemy odpowiedniego podręcznika? O tym nie myśli się systemowo. Program “Wyprawka szkolna” pozostaje wysoce selektywny – tworzone są liczne progi dla tych, którzy chcą skorzystać z pomocy. Od progów tych zależą także inne wymiary pomocy materialnej dla uczniów: comiesięczne stypendium szkolne (próg pomocy społecznej) czy dodatek z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego (próg świadczeń rodzinnych).
Po trzecie, wrześniowe wydatki szkolne są tak boleśnie odczuwalne z uwagi na powszechną biedę wśród polskich rodzin, zwłaszcza tych, w których wychowują się dzieci. Według GUS w 2012 r., podobnie jak rok wcześniej, skrajne ubóstwo dotknęło 6,7% gospodarstw domowych, 9,7%, rodzin z trójką dzieci i aż 26,6% rodzin z czwórką dzieci! Gdy zatem w domu panuje bieda, często skrajna, zakup podręczników boleśnie uderza po kieszeniach nawet przy ich częściowej refundacji. Tym bardziej, że zgodnie z systemem refundacji pieniądze na podręczniki trzeba wyłożyć najpierw z własnej kieszeni, co w przypadku rodzin ubogich nie jest z reguły możliwe.
Program “Wyprawka Szkolna” jest zatem potrzebny i warto domagać się jego rozpowszechnienia. W dużej mierze polega on jednak na łagodzeniu skutków, nie zaś źródeł problemu. Tych ostatnich trzeba szukać poza szkołą. Należy do nich przede wszystkim niski poziom dochodów, a wręcz skrajna bieda wielu polskich rodzin. Istotną przeszkodą na drodze do poprawy tej sytuacji jest także słabo rozbudowany i selektywny system pomocy społecznej oraz świadczeń rodzinnych.
Jeśli chcemy zapewnić dzieciom materialne możliwości uczestnictwa w edukacji, a ich rodzicom oszczędzić stresu, wydatków i wyrzeczeń, to konieczne jest podjęcie działań w kilku obszarach:
Po pierwsze, dążenie do zapewnienia godnych warunków życia polskim rodzinom poprzez pracę uzupełnioną o sprawiedliwe świadczenia rodzinne i społeczne, kompensujące koszty utrzymania dziecka.
Po drugie, poprzez większą publiczną kontrolę nad rynkiem podręczników, których ceny pozostają zbyt wysokie (nieraz zaporowe) w stosunku do możliwości gospodarstw domowych. Być może należałoby nawet pójść o krok dalej, zapewniając bezpłatną dystrybucję podręczników w ramach szkolnych bibliotek czy bezpośrednie finansowanie podręczników (a także przyborów szkolnych oraz posiłków) dla każdego dziecka w określonym wieku, jak ma to miejsce w krajach skandynawskich.
Po trzecie – jako uzupełnienie – tworzenie programów dla tych, którym i tak ciężko jest sprostać zarówno kosztom edukacyjnym, jak innym kosztom, stanowiącym warunek pełnego uczestnictwa w systemie oświaty.
Programy typu “Wyprawka szkolna” czy “Rządowy Program w zakresie Dożywiania” dla rodzin w trudniejszej sytuacji powinien stanowić konieczne (!) uzupełnienie, a nie podstawę polityki materialnego wsparcia rodzin wychowujących dzieci i młodzież w wieku szkolnym.