2013-10-26 22:33:42
Tekst ukazał się pierwotnie w Dzienniku Trybuna, dnia 2 sierpnia w związku z pierwszą rocznicą śmierci Profesora.
30 lipca mija rok od śmierci prof. Kowalika, wybitnego ekonomisty, nieprzejednanego krytyka neoliberalnego kapitalizmu, w tym polskiego modelu przemian, przyjaciela wielu środowisk lewicy.
Z upływem czasu coraz bardziej widoczna zdaje się trafność jego diagnoz.
Były alternatywy
Najszerszemu odbiorcy Profesor dał się poznać jako konsekwentny krytyk planu Balcerowicza i modelu transformacji. Dał temu wyraz w ostatnim dziele "www.Polska. Transformacja.pl". Autor naświetla kulisy podejmowanych wówczas decyzji, pokazuje polityczno-personalny układ sił, ukazuje ideologiczny i polityczny klimat a także międzynarodowe uwarunkowania.
Z perspektywy czasu nie straciło na aktualności pytanie czy o scenariusze alternatywne wówczas. Profesor zaznacza, że inne scenariusze były możliwe, a nawet realistyczne. We wspomnianej książce czytamy, że -wbrew obiegowemu przeświadczeniu - instytucje międzynarodowe jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank światowy dawały polskim decydentom pewne pole manewru i negocjacji, przynajmniej jeśli chodzi o niektóre wymiary transformacji takie jak tempo i kształt procesów prywatyzacyjnych, a to, że wybrano najostrzejszy z nich ( ku zdumieniu zagranicznych ekspertów i obserwatorów) to raczej skutek uporu i neofickiego zapału polskich decydentów, na czele z Leszkiem Balcerowiczem. Z książki dowiadujemy się też, że nawet ideowi guru neoliberalizmu jak Friedrich von Hayek przestrzegali przed zbyt gwałtownym przejściem do nowych instytucji rynkowych. Niestety nowo-nawróceni na wolny rynek nie po raz ostatni woleli być bardziej papiescy od papieża.
Bądźmy mądrzy po szkodzie
Co więcej, w swych założeniach i prognozach nieraz się mylili na przykład szacując poziom spadku dochodów czy tempo duszenia inflacji.Gdy więc dziś wciąż obecni na publicznej arenie ekonomiści pokroju Leszka Balcerowicza i Stanisława Gomułka stroją się w piórka kasandry wieszczącej katastrofę jaką mogą ściągnąć na społeczeństwo rządowe plany reformy w OFE, warto byśmy byli mądrzy po szkodzie i tak łatwo nie zawierzali fałszywym prorokom.
Powinniśmy być także mądrzy po szkodzie jeśli chodzi o bardziej zasadnicze kwestie – jak wybór ścieżki rozwojowej. Prof.Tadeusz Kowalik nawoływał do szukania inspiracji w krajach skandynawskich, jako tych, które najpełniej dowiodły, że bliskie mu idee równości i sprawiedliwości społecznej ani nie muszą się kłócić z efektywnością ekonomiczną ani hamować innowacyjności. Wręcz przeciwnie, w swojej publicystyce z ostatnich lat ( np. na łamach "Zdania" I Res Humana") dowodził, że interwencja publiczna, w tym socjalna, może działać pro-rozwojowo.
Okazuje się, że szansa na wykorzystanie skandynawskich doświadczeń była także u progu przemian ustrojowych. We wspomnianej oksiążce profesor przytacza zapomnianą dziś ekspertyzę szwedzką którą przygotwali eksperci pod wpływem wizyty studyjnej w tym kraju. Niestety wówczas, mimo entuzjazmu autorów dla rozwiązań podpatrzonych u zamorskiego sąsiada, nie poszliśmy tą drogą, wybierając wariant amerykański który przyniósł ogromne rozwarstwienie, szeroko zakrojone ubóstwo,utrzymujące się przez lata gigantyczne bezrobocie i wiele palących problemów jak choćby likwidowane z drastycznymi skutkami i wbrew opiniom ze stojącej na wysokim poziomie polskiej szkoły ekonomistów - PGR-y.
Wiele szkód trudno dziś odwrócić, ale ciągle jest szansa na zwrot. Ostatnimi czasy także Noblista Joseph Stiglitz zalecał Polsce pójście właśnie promowaną przez Kowalika drogą skandynawską.. Może tym razem – choćby po upływie czasu – nie okaże się to kolejny głos wołającego na puszczy.
Leczyć z cięć-obsesji
Diagnozy, prognozy i rekomendacje prof.Kowalika miały mocno ugruntowane podstawy, zarówno historyczno-teoretyczne ( znajomość i popularyzowanie rodzimego dorobku Oskara Lange, Róży Luksemburg, Michała Kaleckiego a także rozwijanych na innym gruncie koncpecji Keynesa czy słabiej w Polsce znanego szwedzkiego "socjalizmu funkcjonalnego") ale także odnoszące się do praktycznych doświadczeń w polityce gospodarczej różnych krajów od Stanów zjednoczonych przez Chile aż po kraje dalekiego wschodu . Wiele z nich obserwował naocznie, jeżdżąc po różnych krajach i tam wykładając. Zapoznawanie polskiego z zagranicznymi systemami było jednak czymś więcej niż tylko ich ilustracyjną prezentacją, ale także podłożem pod rozprawianie się z rozlicznymi mitami jakie krążą w polskim medialnym obiegu, np. o tym, że wzrost wydajności kłóci się ze zmniejszaniem różnic dochodowych i majątkowych ( przeczy temu choćby doświadczenie modernizacyjne Tajwanu i Korei Południowej w 2 poł. XX wieku).
Będąc świadomym rozmaitych dróg jakimi mogą rozwijać się krajowe gospodarki, jednocześnie z z coraz większym niepokojem obserwował pewne tendencje wyraźne w polityce ekonomicznej krajów regionu jak i na poziomie ponadnarodowym, choćby w polityce Unii Europejskiej. Jako jedną z głównych chorób, której objawy nasilimy się zwłaszcza w dobie kryzysu jest, jak to mawiał, cięćobsesja – Wskazywał na to w licznych wypowiedziach jeszcze długo przed tym zanim nie tak dawno nawet ekonomiści MFW przyznał, że polityka drastycznego zaciskania pasa i cięć budżetowych nie pobudza gospodarki, a może dusząc popyt wewnętrzny pogłębiać długotrwałą recesję.
Bankructwo kasyna
Horyzont myśli Profesora wykraczał jednak ponad to co dzieje się na poziomie krajowym i wspólnotowym, a obejmował procesy odbywające się w skali globalnej, w funkcjonowaniu współczesnego kapitalizmu, który jak pokazywał w książce " Kryzys" coraz bardziej przypominał " kasyno". Z erudycją przytaczał niepokoje swoich ideowych poprzedników, którzy jeszcze w pierwszej połowie XX-wieku dostrzegali "giełdyzację" mentalności Amerykanów i obawiali się, że wraz ze wzrostem znaczenia gospodarki amerykańskiej w globalnym otoczeniu, ten typ myślenia skłaniający się ku spekulacją niż ku wytwórczości, zacznie dominować na całym świecie.
Dziś widać wyraźnie jakże trafne były to prognozy, a ich spełnienie to jeden z powodów dla których obecny kryzys ( ale także wcześniejsze bardziej lokalne, w "szalonych latach dziewięćdziesiątych") nie ma cech twórczej destrukcji, sam w sobie nie stanowi dość silnego bodźca do restrukturyzacji i innowacji w gospodarce. Bowiem punkt ciężkości w ekonomicznym układzie sił już dawno przesunął się z realnych procesów gospodarczych w kierunku tego co dzieje się na rynkach finansowych. Błędem jednak zdaniem Kowalika byłoby szukanie przyczyn kryzysu jak i recept wyjścia z niego wyłącznie w działaniach wobec sektora finansowego ( np. poprzez jego większą kontrolę czy opodatkowanie transakcji giełdowych na rynkach światowych).
Profesor myślał szerzej - widząc źródła kryzysu także w zmianie stosunków społeczno-ekonomicznych, czego głównymi wyznacznikami było rosnące rozwarstwienie społeczne i spadek siły przetargowej świata pracy. W wyniku tego znacznie spadła presja na pro-zatrudnieniową politykę gospodarczą w ramach państw dobrobytu, a jednocześnie mnóstwo zubożonych jednostek nie mogąc zaspokoić swych potrzeb dawało się wciągać w machinę kredytową, której pęknięcie stało się bezpośrednim zarzewiem zaistniałego kryzysu.
Na końcu swojej książki " www.Polska Transformacja.pl" profesor podejmuje kwestię tego na ile kryzys to coś zewnętrznego a na ile skutek polityki prowadzonej w Polsce . Odpowiedź jakiej nam udziela nie jest zero-jedynkowa. Wskazuje, że istotnie mamy do czynienia z zewnętrznymi warunkowaniami, na które składają się opisane wcześniej cechy współczesnego kapitalizmu, który trzeba korygować na poziomie ponadnarodowym, czy wręcz globalnym, ale też na poziomie krajowym wiele jest do zrobienia by uodpornić polską gospodarkę na wstrząsy idące z zewnątrz. Książka kończy się słowami:
"Tak więc sprawcą obecnej dekoniunktury jest nie tylko "import"recesji światowej, lecz także systemowa wrażliwość polskiej gospodarki na wahania koniunktury światowej. Ogólniej można stwierdzić, że w przyszłości gospodarki o dużym sektorze publicznym i łagodnych nierównościach dochodowych odznaczały się mniejszą wrażliwością na wahania koniunktury światowej, i odwrotnie. To nie przypadek, że ostatnie recesje miały swój początek w Stanach zjednoczonych. I skutek nie tylko tego, że ich gospodarka jest największa na świecie".
30 lipca mija rok od śmierci prof. Kowalika, wybitnego ekonomisty, nieprzejednanego krytyka neoliberalnego kapitalizmu, w tym polskiego modelu przemian, przyjaciela wielu środowisk lewicy.
Z upływem czasu coraz bardziej widoczna zdaje się trafność jego diagnoz.
Były alternatywy
Najszerszemu odbiorcy Profesor dał się poznać jako konsekwentny krytyk planu Balcerowicza i modelu transformacji. Dał temu wyraz w ostatnim dziele "www.Polska. Transformacja.pl". Autor naświetla kulisy podejmowanych wówczas decyzji, pokazuje polityczno-personalny układ sił, ukazuje ideologiczny i polityczny klimat a także międzynarodowe uwarunkowania.
Z perspektywy czasu nie straciło na aktualności pytanie czy o scenariusze alternatywne wówczas. Profesor zaznacza, że inne scenariusze były możliwe, a nawet realistyczne. We wspomnianej książce czytamy, że -wbrew obiegowemu przeświadczeniu - instytucje międzynarodowe jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank światowy dawały polskim decydentom pewne pole manewru i negocjacji, przynajmniej jeśli chodzi o niektóre wymiary transformacji takie jak tempo i kształt procesów prywatyzacyjnych, a to, że wybrano najostrzejszy z nich ( ku zdumieniu zagranicznych ekspertów i obserwatorów) to raczej skutek uporu i neofickiego zapału polskich decydentów, na czele z Leszkiem Balcerowiczem. Z książki dowiadujemy się też, że nawet ideowi guru neoliberalizmu jak Friedrich von Hayek przestrzegali przed zbyt gwałtownym przejściem do nowych instytucji rynkowych. Niestety nowo-nawróceni na wolny rynek nie po raz ostatni woleli być bardziej papiescy od papieża.
Bądźmy mądrzy po szkodzie
Co więcej, w swych założeniach i prognozach nieraz się mylili na przykład szacując poziom spadku dochodów czy tempo duszenia inflacji.Gdy więc dziś wciąż obecni na publicznej arenie ekonomiści pokroju Leszka Balcerowicza i Stanisława Gomułka stroją się w piórka kasandry wieszczącej katastrofę jaką mogą ściągnąć na społeczeństwo rządowe plany reformy w OFE, warto byśmy byli mądrzy po szkodzie i tak łatwo nie zawierzali fałszywym prorokom.
Powinniśmy być także mądrzy po szkodzie jeśli chodzi o bardziej zasadnicze kwestie – jak wybór ścieżki rozwojowej. Prof.Tadeusz Kowalik nawoływał do szukania inspiracji w krajach skandynawskich, jako tych, które najpełniej dowiodły, że bliskie mu idee równości i sprawiedliwości społecznej ani nie muszą się kłócić z efektywnością ekonomiczną ani hamować innowacyjności. Wręcz przeciwnie, w swojej publicystyce z ostatnich lat ( np. na łamach "Zdania" I Res Humana") dowodził, że interwencja publiczna, w tym socjalna, może działać pro-rozwojowo.
Okazuje się, że szansa na wykorzystanie skandynawskich doświadczeń była także u progu przemian ustrojowych. We wspomnianej oksiążce profesor przytacza zapomnianą dziś ekspertyzę szwedzką którą przygotwali eksperci pod wpływem wizyty studyjnej w tym kraju. Niestety wówczas, mimo entuzjazmu autorów dla rozwiązań podpatrzonych u zamorskiego sąsiada, nie poszliśmy tą drogą, wybierając wariant amerykański który przyniósł ogromne rozwarstwienie, szeroko zakrojone ubóstwo,utrzymujące się przez lata gigantyczne bezrobocie i wiele palących problemów jak choćby likwidowane z drastycznymi skutkami i wbrew opiniom ze stojącej na wysokim poziomie polskiej szkoły ekonomistów - PGR-y.
Wiele szkód trudno dziś odwrócić, ale ciągle jest szansa na zwrot. Ostatnimi czasy także Noblista Joseph Stiglitz zalecał Polsce pójście właśnie promowaną przez Kowalika drogą skandynawską.. Może tym razem – choćby po upływie czasu – nie okaże się to kolejny głos wołającego na puszczy.
Leczyć z cięć-obsesji
Diagnozy, prognozy i rekomendacje prof.Kowalika miały mocno ugruntowane podstawy, zarówno historyczno-teoretyczne ( znajomość i popularyzowanie rodzimego dorobku Oskara Lange, Róży Luksemburg, Michała Kaleckiego a także rozwijanych na innym gruncie koncpecji Keynesa czy słabiej w Polsce znanego szwedzkiego "socjalizmu funkcjonalnego") ale także odnoszące się do praktycznych doświadczeń w polityce gospodarczej różnych krajów od Stanów zjednoczonych przez Chile aż po kraje dalekiego wschodu . Wiele z nich obserwował naocznie, jeżdżąc po różnych krajach i tam wykładając. Zapoznawanie polskiego z zagranicznymi systemami było jednak czymś więcej niż tylko ich ilustracyjną prezentacją, ale także podłożem pod rozprawianie się z rozlicznymi mitami jakie krążą w polskim medialnym obiegu, np. o tym, że wzrost wydajności kłóci się ze zmniejszaniem różnic dochodowych i majątkowych ( przeczy temu choćby doświadczenie modernizacyjne Tajwanu i Korei Południowej w 2 poł. XX wieku).
Będąc świadomym rozmaitych dróg jakimi mogą rozwijać się krajowe gospodarki, jednocześnie z z coraz większym niepokojem obserwował pewne tendencje wyraźne w polityce ekonomicznej krajów regionu jak i na poziomie ponadnarodowym, choćby w polityce Unii Europejskiej. Jako jedną z głównych chorób, której objawy nasilimy się zwłaszcza w dobie kryzysu jest, jak to mawiał, cięćobsesja – Wskazywał na to w licznych wypowiedziach jeszcze długo przed tym zanim nie tak dawno nawet ekonomiści MFW przyznał, że polityka drastycznego zaciskania pasa i cięć budżetowych nie pobudza gospodarki, a może dusząc popyt wewnętrzny pogłębiać długotrwałą recesję.
Bankructwo kasyna
Horyzont myśli Profesora wykraczał jednak ponad to co dzieje się na poziomie krajowym i wspólnotowym, a obejmował procesy odbywające się w skali globalnej, w funkcjonowaniu współczesnego kapitalizmu, który jak pokazywał w książce " Kryzys" coraz bardziej przypominał " kasyno". Z erudycją przytaczał niepokoje swoich ideowych poprzedników, którzy jeszcze w pierwszej połowie XX-wieku dostrzegali "giełdyzację" mentalności Amerykanów i obawiali się, że wraz ze wzrostem znaczenia gospodarki amerykańskiej w globalnym otoczeniu, ten typ myślenia skłaniający się ku spekulacją niż ku wytwórczości, zacznie dominować na całym świecie.
Dziś widać wyraźnie jakże trafne były to prognozy, a ich spełnienie to jeden z powodów dla których obecny kryzys ( ale także wcześniejsze bardziej lokalne, w "szalonych latach dziewięćdziesiątych") nie ma cech twórczej destrukcji, sam w sobie nie stanowi dość silnego bodźca do restrukturyzacji i innowacji w gospodarce. Bowiem punkt ciężkości w ekonomicznym układzie sił już dawno przesunął się z realnych procesów gospodarczych w kierunku tego co dzieje się na rynkach finansowych. Błędem jednak zdaniem Kowalika byłoby szukanie przyczyn kryzysu jak i recept wyjścia z niego wyłącznie w działaniach wobec sektora finansowego ( np. poprzez jego większą kontrolę czy opodatkowanie transakcji giełdowych na rynkach światowych).
Profesor myślał szerzej - widząc źródła kryzysu także w zmianie stosunków społeczno-ekonomicznych, czego głównymi wyznacznikami było rosnące rozwarstwienie społeczne i spadek siły przetargowej świata pracy. W wyniku tego znacznie spadła presja na pro-zatrudnieniową politykę gospodarczą w ramach państw dobrobytu, a jednocześnie mnóstwo zubożonych jednostek nie mogąc zaspokoić swych potrzeb dawało się wciągać w machinę kredytową, której pęknięcie stało się bezpośrednim zarzewiem zaistniałego kryzysu.
Na końcu swojej książki " www.Polska Transformacja.pl" profesor podejmuje kwestię tego na ile kryzys to coś zewnętrznego a na ile skutek polityki prowadzonej w Polsce . Odpowiedź jakiej nam udziela nie jest zero-jedynkowa. Wskazuje, że istotnie mamy do czynienia z zewnętrznymi warunkowaniami, na które składają się opisane wcześniej cechy współczesnego kapitalizmu, który trzeba korygować na poziomie ponadnarodowym, czy wręcz globalnym, ale też na poziomie krajowym wiele jest do zrobienia by uodpornić polską gospodarkę na wstrząsy idące z zewnątrz. Książka kończy się słowami:
"Tak więc sprawcą obecnej dekoniunktury jest nie tylko "import"recesji światowej, lecz także systemowa wrażliwość polskiej gospodarki na wahania koniunktury światowej. Ogólniej można stwierdzić, że w przyszłości gospodarki o dużym sektorze publicznym i łagodnych nierównościach dochodowych odznaczały się mniejszą wrażliwością na wahania koniunktury światowej, i odwrotnie. To nie przypadek, że ostatnie recesje miały swój początek w Stanach zjednoczonych. I skutek nie tylko tego, że ich gospodarka jest największa na świecie".