Zimny kraj, zimna polityka
2014-02-02 19:27:29
Łabędzie, wieś w Zachodniopomorskim. Polska, A.D 2014. Na zewnątrz mróz – 12 stopni poniżej zera. W grożącej zawalaniem chacie bez okien, prądu i wody dzielnicowy znalazł mieszkającą tam 83-letnią staruszkę. Interweniującym funkcjonariuszom policji zamarzł długopis, gdy chciała spisać jej dane.

Chłodek. A.D. 2014.

Ten przypadek opisany przez TVP INFO po raz kolejny przypomniał mi obrazki z Przedwiośnia Żeromskiego, gdy w tzw. Chłodku pod Nawłocią główny bohater znajduje w nieogrzanej szopie widzi zabieconych, starych ludzi. Niby lata lecą i kraj się modernizuje, ale jak pokazuje przytoczony wyżej case obserwacje Żeromskiego sprzed 90.lat nie tracą na aktualności. Nie jest to też literacka fikcja, przerysowana nieco, ale realny obraz rzeczywistości.Przed rokiem popełniłem dla Nowego Obywatela felieton " Starość w chłodku" w ktorym próbowałem przypomnieć sugestywne ilustracje z prozy Żeromskiego ku refleksji współczesnym. Wiele bowiem problemów, tych najcięższych, bywa nie zauważonych. Zarówno w indywidualnych przypadkach konkretnych ludzi jak i nawet jako całościowe kwestie społeczne, wymagające zaadresowania. Zwłaszcza gdy mówimy o ludziach starszych, biednych, schorowanych, z obszarów peryferyjnych, często odciętych od wielkiego świata. Ale także i w dużych metropoliach mnóstwo osób ( zwłaszcza starszych, choć nie tylko) żyje w czterech ścianach ze swym – takim czy innym dramatem, który nie ujrzy światła dziennego lub ujrzy go gdy już będzie za późno...

W piątek przysłuchiwałem się debatom podczas Kongresu Zdrowego Starzenia się który zgromadził liczne tuzy łącznie z Premierem i Panią Marszałek. Byli też jednak praktycy, którzy z racji wykonywanej profesji stykają się z problemami ludzi starszych, także w tych najtrudniejszych momentach. Wśród prelegentów był.m.in.zasłużony kardiochirurg prof. Marian Zembala, który wskazywał, że wielu pacjentów nie spieszy się do opuszczenia szpitalnych murów, nie tyle jest źle dlatego, że ich coś fizycznie boli, ale dlatego, że czują się samotni, opuszczeni,a w domu jest zimno. Zaznaczył, że jeśli nie znajdziemy sposobów na rozwinięcie i wzmacnianie systemów społecznego, środowiskowego i rodzinnego wsparcia dla seniorów, nie rozwiążemy problemu kolejek, bowiem dla wielu ludzi szpitalne mury to jedyne miejsce gdzie mogą się zwrócić gdy czują się źle. Myślę, że dobrze by było aby do serca wzięli to sobie polscy decydenci, wraz z Ministrem Arłukowiczem, którzy zdają się widzieć drogi rozwiązania problemu wycinkowo, przy pomocy instrumentów administracyjno-finansowych, a nie poprzez oddziaływanie na zewnąrzne, strukturalne przyczyny zjawiska. Pisałem o tym już dawno, choćby w swojej części książki "Zdrowie. Przewodnik KP", ale dobrze było usłyszeć podobny tok rozumowania od kogoś kto ma większe rozeznanie i autorytet, oraz obserwuje omawiane zagadnienia od środka systemu.


Po solidarność do korzeni rzeczy


A system polityki społecznej – jako całość- sobie nie rodzi. I wciąż mam wrażenie, że osoby mające wpływ na jego zmiany, opierają się sięgnięciu do korzeni rzeczy. Nawet w oficjalnych strategicznych dokumentach zbywa się fakt, że warunki życia polskich seniorów są również bardzo zróżnicowane, zarówno w ujęciu terytorialnym jak i dochodowym. Że jest duża grupa seniorów bardzo biednych, żyjących w nędznych, nieprzystosowanych do potrzeb wieku, a często wręcz zagrażających zdrowiu warunkach lokalowych, bez możliwości opłacenia usług opiekuńczych i zdrowotnych. Że obok instrumentów adresowanych do wszystkich potrzebne są szczególne działania dedykowane grupom o specjalnych potrzebach. Nawet gdy się o tym pojawi wzmianka, niekoniecznie szuka się systemowych źródeł tego stanu rzeczy. Nie pada pytanie o to na ile system emerytalny realizuje zasady solidarności społecznej i chroni przed ubóstwem najsłabszych? Na ile ogólne finansowanie opieki zdrowotnej jest adekwatne do potrzeb starzenia się społeczeństwa? Czy system usług opiekuńczych dla osób starszych wyraża solidarne mierzenie się z ryzykiem niesamodzielności poprzez wsparcie osób nim dotkniętych i ich rodzin, czy też zrzuca odpowiedzialność za radzenie sobie w takich sytuacjach na nich samych?

Hasło solidarności międzypokoleniowej najczęściej pojawia się w kontekście albo więzi rodzinnych, albo lokalnych inicjatyw integrujących ludzi z różnych pokoleń ( co jest oczywiście bardzo ważne, aczkolwiek integracja międzypokoleniowa to nie do końca to samo co solidarność) czy wreszcie aktywizacji osób w wieku 50+. To ostatnie również jest ważne i potrzebne, ale nawet gdyby działało na większą skalę i bardziej efektywnie, nie dość przesuwa nas w kierunku dojrzałej solidarności międzypokoleniowej – nadal bowiem poruszamy się w paradygmacie, że jeśli chcesz móc godnie żyć, musisz sam sobie na to – jeszcze dłużej - zapracować. Aktywizacja zawodowa osób w wieku około senioralnym jest ważna z punktu widzenia potrzeb części osób starszych, gospodarki i społeczeństwa, ale tylko pośrednio w kontekście solidarności międzygeneracyjnej.


Mieszane odczucia

Wracając do wspomnianego Kongresu, mam mieszane uczucia. Jak zwykle przy okazji tego typu hucznych eventów. Z jednej strony, widzę plusy.
Po pierwsze dlatego, że nadaje się zagadnieniu stosowną rangę w debacie publicznej, a pośrednio także w agendzie politycznej. Po drugie jest to pretekst do konsolidacji i popularyzowania wiedzy na ten temat a także integrowania i w sposób konstruktywny konfrontowania interesariuszy polityki senioralnej, a ta jak wiemy by była skuteczna, musi być wielo-sektorowa, realizowana na różnych poziomach. Jako badacz tej problematyki ( a nieco mniej jako obywatel) mogę więc dostrzec pozytywy tego typu inicjatyw. Tym bardziej że bliska jest mi perspektywa instytutucjonalizmu dyskursywnego ( według terminologii Viven Schmidt) zgodnie z którą na zmianę szeroko rozumianych instytucji społecznych i politycznych mają wpływ idee oraz to jak krążą w dyskursie publicznym. A mam wrażenie i to mnie cieszy, że sprawy senioralne w ostatnim czasie mimo wszystko są podejmowane częściej i w sposób bardziej przemyślany ( choć nadal niektóre aspekty nie doczekały odpowiedniej uwagi i przepracowania).

Z drugiej jednak strony wydarzenia takie jak zeszłotygodniowy Kongres mogą nieco zaklinać rzeczywistość i wręcz uśpić czujność oraz wolę zmian. Tworzy się bowiem wrażenie, że tak oto elity zajmują się tą tematyką, dostrzegają ją i się z nią mierzą. Tymczasem jeśli spojrzymy na realia życia wielu ludzi starszych, otrzymujemy znacznie mniej optymistyczny obraz. Marszałek Kopacz może publicznie wygłaszać, jak bardzo potrzebni są nam ludzie starsi, ale takie ciepłe słowa nie zmienią faktu, że wiele ludzi nie ma jak ogrzać się zimą, że grozi im z biedy odcięcie prądu etc. Nie czas tu może na personalia, ale wiele osób starszych i ich opiekunów właśnie za sprawą Pani Marszałek, zarówno jej zaniechań jak działań ( także tych gdy była jeszcze ministrem Zdrowia) cierpi bardziej niż gdyby prowadzona była inna polityka. Szczególnie drastycznym przykładem grupy dla których Polska nie jest " ciepłym" krajem, w którym czują się godnie, jest 150 tys. grupa ztw. Wykluczonych opiekunów niepełnosprawnych osób dorosłych, spośród których liczni podopieczni to osoby w wieku podeszłym. Podczas kongresu – przynajmniej drugiego dnia w którym miałem okazję brać udział - sprawa nie została podjęta. A panel dotyczący opieki nad osobami starszymi raczej przebiegał w kręgu rozważań o koordynację działań między służbą zdrowia a pomocą społeczną, podczas gdy sprawa rodziny i potrzeby jej pilnego oraz kompleksowego wsparcia pozostawała co najwyżej na marginesie. Nie będę w tym momencie rozwodził się nad tą kwestią szczegółowo, trochę dokładniej o tym jak ci ludzie są traktowani przez Państwo Polskie mówię o tym w wywiadzie w audycji dostępnej pod tym linkiem. Warto jednak przede wszystim posłuchać co ich przedstawiciele sami mają do powiedzenia na temat swojej sytuacji. Tu zapis ich konferencji prasowej sprzed dwóch tygodni. Zarówno treść jak temperatura podlinkowanej konferencji zdaje się przekonywać jak pilna to sprawa.


Tu i teraz


Zazwyczaj jestem zwolennikiem patrzenia strategicznego na wyzwania społeczne a nie doraźno-interwencyjnego. Starzenie się społeczeństwa należy do tych wyzwań, na które w szczególności trzeba patrzeć długofalowo i horyzontalnie, bowiem ich znaczenie będzie zmieniać się i narastać. Jednocześnie, tworzenie dokumentów strategicznych ( co – dodajmy – nie jest tożsame z realnym wdrażaniem strategii!) nie może nam przysłaniać bierności czy opieszałości w realizowania pewnych działań, które są konieczne już teraz. Z premiera nieraz podśmiewywano się, że zamiast realizowania polityki ambitnych celów, koncentruję się na gaszeniu doraźnych pożarów, tak by ludzi nie bolało- jak sam mówił - " tu i teraz". Osobiście, nigdy nie dołączałem się do tej krytyki z tych pozycji. Przeciwnie, uważam, że właśnie pierwszoplanowym zadaniem – zwłaszcza dziś, gdy transformacje systemową mamy za sobą – jest to by pomagać tym, którzy żyją tu i teraz ( a tym samym pośrednio przyczyniamy się do właściwszego startu kolejnych pokoleń).

Według mnie problemem z rządem Tuska nie jest to że zbyt troszczy się o ludzi tu i teraz, ale to że tak nie czyni lub robi to wybiórczo i nie dość skutecznie. Toteż przygotowanie się na starzenie się społeczeństwa trzeba zacząć od troski o dobrobyt dzisiejszych seniorów. Tak, tu i teraz. Tych, którzy dziś są z nami i między nami. Dopóki są...

poprzedninastępny komentarze