Fajny jest nasz prezydent
2008-12-10 13:36:22
Nasz prezydent – Adam Michnik znów pewnie, tak jak w czasie jego podróży do Tbilisi w okresie wojny Gruzji z Rosją, jest z niego dumny – to prawdziwy mąż stanu. Nasz prezydent to odpowiedzialny polityk. Nasz prezydent wie, co mówi. Nie tylko wówczas, gdy do niego strzelają.

21 listopada, podczas krótkiej wizyty na Ukrainie (skąd zaraz zwinął manatki, by – jak przystało na człowieka, który nie lubi trockistów – nażłopać się gruzińskim winem), Lech Kaczyński stwierdził, co następuje: 75 lat temu reżim komunistyczny dokonał na Ukrainie wielkiego mordu. Reprezentuję jeden z tych krajów, które uznają oczywistość – ten mord był ludobójstwem.

Prawdziwy humanizm. Nie może być inaczej. Rzecz jest niekwestionowana. Wszak nasz fajny prezydent wie, gdy chodzi o ogólną drogę Ukrainy, że bez wątpienia wiedzie ona na Zachód. Stąd trzeba dbać o ofiary: historia Ukrainy, tak nieznośnie wspaniale opisana przez Sienkiewicza jako historia orientalnego barbarzyństwa, w istocie swej jest nie mniej europejska niż, dajmy na to, historia Francji.

Stąd też ukraińskie ofiary forsownej kolektywizacji są z pewnością bardziej warte wzmianki niż – co tam, że bardziej współczesne! – nieeuropejskie, afgańskie i irackie ofiary forsownego niesienia tym krajom "wolności". Wszak każdy, kto zrówna jakże nieliczne ofiary kolonializmu z jakże licznymi ofiarami komunizmu, jest podłym agentem Kremla – tak jak każdy, kto ośmieli się pisnąć, że w Rosji restaurowano kapitalizm.

Przecież, uwierzmy na słowo naszemu fajnemu prezydentowi, nawet w Gruzji – jak można wyczytać między wierszami z jego wiekopomnych słów – miała miejsce, z całą pewnością, ludobójcza zbrodnia komunizmu. A jak nasz fajny prezydent raczył na Ukrainie oznajmić, prawda o niezliczonych ludobójstwach komunistycznych przebija się z wielkim trudem. W przeciwieństwie do nielicznych ludobójstw niekomunistycznych – wszak tylko skończony demagog oskarżałby Lecha Kaczyńskiego o odpowiedzialność za cokolwiek w związku z naszymi patriotycznymi i wielce humanistycznymi, bohaterskimi misjami w Iraku i Afganistanie. Tym bardziej przecież – tylko skończona zła wola kazałaby sugerować jakiekolwiek niezbyt szczytne intencje w forsownym przepychaniu projektu amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

Gdyby to nie był nasz fajny prezydent, rzekłbym: kuźwa jego mać!

poprzedninastępny komentarze