2008-02-02 21:53:39
Nowy rząd nie zmienił w tej sprawie nic. minister spraw zagranicznych, pan Radek Sikorski rozwiał wątpliwości i po spotkaniu z sekretarz stanu USA Condoleezą Rice stwierdził, że nastąpił „postęp w rozmowach”. Nie zdradził na czym postęp ów miałby polegać.
Czyżby władze USA zaoferowały, że podstawią premierowi Tuskowi, udającemu się w marcu za wielką wodę, klęcznik, aby podczas rozmów nie musiał, jak jego poprzednicy, nadwyrężać kolan, rysując przy tym posadzki w Białym Domu?
Generał Stanisław Koziej, pseudo „strateg wojskowy”, produkując się w „Rzeczpospolitej” ujawnił, że nastąpił „krok w stronę polskich oczekiwań”.
Może ów krok polega na intensyfikacji pomocy wojskowej i ekonomicznej USA, która jak wiemy przyniosła już wiele korzyści np. w postaci F-16, które się jeszcze szczęśliwie nie rozbiły?
Zapomniałbym o przeciwrakietach Patriot, zachwalanych we wszelkich komentarzach medialnych. Komentatorzy nie wspominają tylko przed kim miałyby chronić Patrioty? Może przed atakiem ze strony Rosji czy Białorusi? Z wojskowego punktu widzenia byłyby one jednak bezużyteczne przeciwko zmasowanemu atakowi. Być może chodzi więc o Szwedów pałających żądzą zemsty za nieudany Potop, lub Czechów tylko udających sojuszników z NATO żeby podstępnie zająć Śląsk Cieszyński?
Stwierdzenie, że polscy politycy idą na pasku Waszyngtonu i zdrowy rozsądek się przy tym dla nich nie liczy, a wojsko jest rozbudowywane w sposób bezsensowny, służący nie obronności, lecz kolejnym kolonialnym awanturom, nawet przez myśl mi nie przeszła. Od 1989 roku mamy przecież niepodległość, nie to co kiedyś, kiedy w Polsce znajdowały się bazy Armii Czerwonej i musiała pomagać ZSRR w Afganistanie... o do licha, nawet wtedy nie musiała.