2008-03-11 23:45:42
Podobna sytuacja ma miejsce teraz, gdy premier Donald Tusk z rozbrajającą szczerością targuje się o to za jaką sumę wpuścić do Polski obce wojska, mające budować jankeską "tarczę antyrakietową". Jak już zbudują one swoje bazy nie będziemy zresztą wiedzieć, czy rzeczywiście chodziło o tarczę, bo tereny wojskowe będą de facto częścią USA i zostaną wyjęte spod polskiego prawa.
Komentatorzy dziwią się "histerycznej" reakcji Rosji.
Teraz wyobraźmy sobie, co działoby się w Polsce, gdyby, np. Białoruś pozwoliła na swoim terytorium utworzyć bazy chińskiej Ludowej Armii Wyzwoleńczej. Czy "Gazeta Wojenna" i inne polskie media uznałyby to za mało znaczący fakt, nie będący zagrożeniem dla pokoju i początkiem nowego wyścigu zbrojeń? Wątpię.
Wracając do koralików. W przypadku Polski ich rolę spełnia "modernizacja armii". Faktycznie świetny interes. Rozpadające się myśliwce, hummery, nadające się do służby w Afganistanie, ale nie na terenach Polski (nie mieszczą się nawet na wielu drogach) i rakiety Patriot, które i tak nie uchronią nas przed ewentualnym zmasowanym atakiem.
Większość podarowanego Polsce sprzętu i tak ma służyć udziałowi polskich wojsk w okupacji Iraku i Afganistanu. Bezpieczeństwa kraju jakoś to nie podnosi.
Polscy żołnierze mogą się jednak czuć wyróżnieni, bo służą w innych częściach świata wyższej sprawie. Zupełnie tak jak Senegalczycy, którzy w 1915 roku dostali niepowtarzalny przywilej prowadzenia frontalnych ataków na karabiny maszynowe walcząc przeciwko swym odwiecznym wrogom - Niemcom.
Dobrze że nasi politycy z różnych opcji nawiązują do tak szczytnych i sensownych wzorców jak niegdyś plemienni kacykowie z Senegalu.