Mały rycerz, czyli o prezydencie co sie kulom nie kłaniał
2008-11-24 21:12:33
Zbyt częste czytanie "Trylogii" czy innych dzieł awanturniczo przygodowych może być szkodliwe. Przekonał się o tym niedawno prezydent Lech Kaczyński. Zapewne po kolejnym obejrzeniu szarż husarii z "Potopu" tudzież wertowaniu przygód małego rycerza, zapragnął być jak jego historyczni bohaterowie. Rzucił się na pomoc Gruzji, aby w nocy pojechać ze swoim kumplem Saakaszwilim nie wiadomo gdzie, zapewne wierząc, że prezydencka kolumna z marszu weźmie Moskwę.

Okazało się jednak, że albo ktoś się wkurzył na hasających na granicy prezydentów, albo Gruzini wykazali się talentem reżyserskim i prezydencki konwój został ostrzelany.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, że sprawcami "musieli być Rosjanie", bo słychać było nawoływania po rosyjsku (W 1939 roku radiostację gliwicką napadli według tego rozumowania Polacy, bo przecież wówczas sprawcy ataku nawoływali się po polsku).

Warto też spytać władze Gruzji czy ze względu na swoją nieodpowiedzialność pokryłyby koszty ewentualnych wcześniejszych wyborów prezydenckich w Polsce, gdyby Pan Kaczyński nie wytrzymał tak silnych wrażeń tudzież w przypływie bohaterstwa zrobił sobie jakąś krzywdę.

Nie wspomnę już o tym jakie koszty może generować leczenie szoku powypadkowego czy na przykład wezwanie do Warszawy wojska gdy pan prezydent stwierdzi w sylwestra, że nad jego pałacem wybuchają rosyjskie pociski rozpryskowe, a wszędzie w okolicy słychać wystrzały.

poprzedninastępny komentarze